15.
Po śniadaniu wyszliśmy z dormu, kierując swoje kroki w stronę szkoły. Po drodze musiałem zahaczyć jeszcze o sekretariat, by uzupełnić jakieś dokumenty. Tam dostałem jeszcze kilka papierków takich jak mini mapka kampusu i plan lekcji, a potem zostałem zaprowadzony pod klasę.
Po tym jak przekroczyłem próg pomieszczenia, byłem totalnie zdenerwowany. Jak zagubiona owieczka stałem obok biurka nauczyciela, z wzrokiem wbitym w podłogę. Nienawidziłem tego uczucia. Po prostu nie lubiłem być w centrum uwagi.
''A więc, młody człowieku, przedstaw się twoim kolegom i koleżankom.'' Zabrzmiał głos nauczycielki.
Szybko zrobiłem to, o co mnie poprosiła kobieta. Podniosłem spojrzenie starając się zignorować te wszystkie nowe twarze, które zawzięcie się we mnie wpatrywały. ''Nazywam się Kim Taehyung. Mam 17 lat. Przeprowadziłem się tutaj z Daegu. Miło mi was poznać.'' Nie rozgadywałem się za bardzo, bo chciałem jak najszybciej zniknąć z ich oczu i usiąść na miejsce.
''Dziękuję Taehyung. Jak na razie możesz usiąść obok Jimina. Tam jest jedno z wolnych miejsc.''
Po tych słowach przyjrzałem się swojej nowej klasie bardziej uważnie i zauważyłem że ChimChim siedzi z tyłu, w przedostatniej ławce po prawej stronie, obok okna. Dzięki bogu, przynajmniej znałem jedną osobę i przede wszystkim cieszyłem się jak dziecko, że to właśnie Jimin. Jak dotąd najlepiej się z nim dogaduję no i jeszcze Jin Hyung, bo kto da radę się oprzeć uśmiechowi tego anioła? Oczywiście chodzi mi o to z koleżeńskiego punktu widzenia, nic więcej.
Różowowłosy posłał mi promienny uśmiech, którego od razu odwzajemniłem szczerząc swoje ząbki. W tym momencie Park nieprzewidywalni stał się moim rycerzem w lśniącej zbroi, odwracając moją uwagę od dziwnych spojrzeń, które posyłali mi inni. Podszedłem do chłopaka i spoglądając na jego książkę stwierdziłem, że aktualnie mamy matmę. Początkowo nawet nie zwróciłem na to uwagi musiało to być spowodowane moim stresem. Boże jak ja nienawidzę matematyki. Z wyjątkiem sytuacji kiedy rzeczywiście rozumiem co się do mnie mówi, wtedy lekcja jest znośna.
Pod koniec zajęć pakowałem swoje rzeczy, cały czas ponaglany przez Jimina.
''Chodź Tae, inni już na pewno na nas czekają.''
Pozytywnie nakręcony chłopak, zarzucił mi swoje ramię, na moje barki i tak przybliżył mnie do siebie, 'ciągnąc' nas w stronę szkolnego podwórka. Kilkanaście metrów dalej zauważyłem całą naszą paczkę, więc udaliśmy się w tamtym kierunku.
Nie wiem dlaczego, ale jakoś maiłem wrażenie, że Yoongi najchętniej oderwałby mi głowę, kiedy zobaczył mnie i Jimina zżytych w przyjacielskim uścisku. Dzięki temu skasowałem jego zabójcze spojrzenie puszczone w moją stronę. Nieprzyjemne uczucie znów ogarnęło moje ciało. Czego on do cholery ode mnie chce?
Przecież nic mu nie zrobiłem, co nie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro