22.
Levi Pov
Miło było zobaczyć jak blondyn, znów autentycznie się uśmiecha. Odetchnąłem z ulgą. Odpychając się rękoma od jego łóżka, wstałem i obróciłem w stronę Armina. ''No chodź już, na co czekasz.''
Arlert spojrzał na mnie pytająco.
''Chcemy razem obejrzeć filmi i jeśli chcesz się załapać na popcorn, to radzę ci ruszyć te twoje cztery litery.'' Powiedziałem śmiejąc się głośno.
Chwyciłem zdezorientowanego przyjaciela za nadgarstki i przyciągnąłem go do siebie. ''Nie może ciebie zabraknąć, jak wszyscy to wszyscy.''
Chłopak posyłając mi zadziorne spojrzenie chwycił moje policzki w dłonie i zaczął je tarmosić. ''Awww Levi~ jakie to słodkie z twojej strony, że tak się o mnie martwisz~''
''Mhm, przestań nie jestem małym dzieckiem.'' Nadal się śmiejąc, próbowałem skarcić starszego o kilka miesięcy licealistę.
''Jeszcze raz ci dziękuję Levi. Wyciągnąłeś mnie z dołka, a już myślałem, że popadnę w deprechę.''
''Zero tematu. Więc mam rozumieć że idziemy?''
Chłopak radośnie przytaknął głową. ''Możesz już iść, zaraz do was dołączę tylko wskoczę w jakieś bardziej wygodne ciuchy.''
''Ok.'' Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi, jednak jeszcze obróciłem się ostatni raz w stronę Armina, który już zdążył zdjąć koszule i paradował po pokoju bez górnej części garderoby.
I do jednego muszę się wam przyznać. Ten obrazek był naprawdę gorący. Jednakże nie napalał mnie tak, jak widok który zafundował mi wczoraj Eren. Jego wygląd był po prostu, cholernie z piekła rodem. Chyba będę musiał obmyć ślepia w wodzie święconej, by wytępić go z mojej głowy, ale tym zajmę się nieco później...
''Jeśli już się nażarłeś tym widokiem Ackerman, to z miłą chęcią chciałbym przejść.''
Słysząc chłodny głos, odwróciłem się, a moje spojrzenie skrzyżowało się z wyciekłymi tęczówkami Jeana. Głośno przełknąłem ślinę. Dlaczego Kirstein zawsze ma taką przerażając aurę, gdy do mnie mówi?
Wzrok wyższego chłopaka z mojej twarzy powędrował na Armina, który stał w miejscu sparaliżowany strachem. Dlaczego się tak boi? Przecież tylko sobie na niego chwilę popatrzyłem i do tego tylko przypadkowo, no co niemożna? Jean i Armin wcale nie są razem, więc z mojej strony nie widzę tutaj żadnego problemu.
''Co wy tutaj wyrabialiście?'' Od czterech ścian odbił się lodowaty głos nowo przybyłego.
''J-Jean to n-nie tak jak myślisz.'' Chłopak nie potrafił opanować drżenia swoich warg. Czyżby aż tak się bał? Na przemian, patrzyłem na współlokatorów, pytającym wzrokiem.
''L-Levi. Wyjdź proszę.'' Momentalnie moje tęczówki zatrzymują się na bladej twarzyczce Armina.
''Dobrze. Do zaraz.'' Po prostu postanowiłem nie kwestionować ich zachowania, wydawało mi się to najlepszym wyborem w tej sytuacji.
''Tak, do zaraz.'' Arlert znów posłał mi smutne spojrzenie, jego nastrój zmieniła się wraz z przybyciem Kirsteina.
Przypadek?
Nie sądzę.
Jeśli naprawdę ten chłopak ma coś wspólnego z tym, że mój przyjaciel w jednym momencie, zmienił się z szczęśliwej osoby w wystraszoną kupkę nieszczęścia, to przysięgam, własnoręcznie wydrapię temu kolesiowi oczy.
''Nie Levi. Przekaż innym, że ani ja, ani Armin, nie będziemy uczestniczyć w waszej prywatnej kinowej imprezce.'' Kierując do mnie te słowa, Jean chwycił mnie, dosłownie za szmaty i siłą wypchnął z pokoju, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. W głuchej ciszy, mogłem tylko usłyszeć dźwięk przekręcanego kluczyka w zamku.
Coraz bardziej zastanawiam się nad relacją tych dwojga...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro