Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Ezra

- Myślisz że Antonowi naprawdę uda się go zabić? No wiesz… tego Lucjusza – zapytał Ilia wchodząc do mojej sypialni. Pokierowałem go do siebie, ponieważ w swoim pokoju miałem największą łazienkę, prysznic z siedziskiem i najlepsze warunki do tego aby Ilia mógł wziąć bezpieczną kąpiel.

- Nawet nie chcę o tym myśleć -  westchnąłem czując ból w czaszce i niepokój w sercu.

- Jeśli chcesz, porozmawiam z nim o tym. Jeśli to cię stresuje i…

- Nie, spokojnie. Poradzę sobie z twoim bratem. Jutro ja z nim porozmawiam i użyję argumentu z którym nie będzie miał szansy dyskutować.

- Czyli?

- Spłata długu. Anton uważa że ma wobec mnie dług. Powiem mu że chcę aby odpuścił sobie całą tę sytuację w ramach spłaty długu wdzięczności. Nie będzie miał wyjścia.

Ilia pokiwał głową i zdjął koszulkę przez głowę rzucając ją na moje łóżko. Nie miałem pojęcia dlaczego spuściłem głowę aby nie patrzeć na jego nagą skórę, ramiona i brzuch. Przecież nie raz widziałem nagie ciała i damskie i męskie, dlatego nie wiedziałem skąd we mnie aż tyle… zawstydzenia. Może dlatego że nie chciałem przekroczyć jakiejkolwiek jego granicy? Może dlatego że on nie zdawał sobie sprawy z tego jak na niego patrzę i nie wstydził się mnie bo wydawało mu się że jestem tylko drugim mężczyzną, który traktuje go w sposób obojętny i bezpłciowy? Właśnie przez to nie chciałem wykorzystać jego braku świadomości, aby obłapiać go wzrokiem. To co działo się w mojej głowie nie było jego winą.

- Dlaczego tak nienawidzisz tego Lucjusza? – zapytał siadając na łóżku. Odgarnął włosy do tyłu i ściągnął skarpetki.

- Bo to zły człowiek.

- Ale…

- Ilia, proszę nie pytaj. Są tematy na które nawet ja nie potrafię rozmawiać – odparłem czując jak robi mi się niedobrze. Ilia przypatrywał mi się z uwagą po czym kiwnął głową i zamilkł. – Przepraszam. Może kiedyś będę potrafił, ale jeszcze nie dzisiaj, okej?

- Jasne. I nie przepraszaj – dodał zsuwając swoje spodnie. Podniosłem wzrok i wbiłem go w sufit – Ezra, ty zamierzasz robić to w ubraniu?

Zerknąłem na niego. Przypatrywał mi się z przechyloną głową.

- Jeśli to dla ciebie krępujące… może lepiej poproszę Antona?

- Nie. To wcale nie jest krępujące – odparłem beztrosko, zrzucając z siebie koszulkę. - Ponad to Anton… Z całym szacunkiem, ale to abyś nie stawał na tej nodze jest cholernie ważne. Wolę tego dopilnować osobiście, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

- A twoje ramię? – pokazał na moją ranę po postrzale, na którą wciąż miałem założony opatrunek.

- Jeszcze długo się nie zagoi, ale to wodoszczelny opatrunek pooperacyjny. Wziąłem sobie zapas od wujka. Spokojnie,  nic mi nie jest.

- W porządku – Ilia wstał i ruszył do łazienki, a ja ściągnąłem jeansy i poszedłem za nim czując się tak potwornie niezręcznie, jak to tylko możliwe.

W łazience zsunął spodenki i zerknął na prysznic, ja natomiast postanowiłem zostać w bokserkach. I tak czułem się wystarczająco niekomfortowo, jeśli byłbym kompletnie nagi tylko pogorszyłbym swoją sytuację. A jeśli Ilia zobaczyłby mój wzwód pewnie spaliłbym się ze wstydu.

- Więc jak to zrobimy? – zapytał opierając się na kuli.

Kabina była duża i przestronna, miała wbudowane siedzisko i półki na kosmetyki. Kiedyś to była sypialnia moja i Tess, więc zadbałem o to aby miała tutaj wszystko czego potrzebowała i co było dla niej istotne. Uwielbiała kiedy pieprzyłem ją gdy siedziała na tej cholernej ławeczce więc miałem z tym miejscem mocno erotyczne skojarzenia, ale teraz ze względu na komfort i przestrzeń wydawało mi się, że powinienem oddać ten pokój Ilii.

- Usiądziesz, a ja pomogę ci się umyć i będę pilnował żebyś nie zamoczył gipsu – odparłem drapiąc się nerwowo po ramieniu.

Ilia westchnął jakby chciał mieć już to z głowy, wszedł pod prysznic i usiadł na siedzisku. Byłem irracjonalnie zdenerwowany. Nawet drżały mi dłonie, co uznawałem za naprawdę żałosne. Puściłem ciepłą wodę, wyłączyłem deszczownice, przełączyłem mechanizm na prysznic i zacząłem polewać Ilię dość mocnym strumieniem, na co parsknął wodą, ponieważ przez przypadek trafiłem nią prosto w jego twarz.

- Chcesz mnie utopić? – zaśmiał się odgarniając do tyłu zupełnie mokre włosy.

- Przepraszam – powiedziałem i pochyliłem się aby omyć mu ramiona i brzuch. Uśmiechał się szeroko i po raz kolejny zaśmiał cicho patrząc na mnie z rozbawieniem.

- Co cię tak śmieszy? – odpowiedziałem uśmiechem na jego uśmiech polewając wodą jego włosy.

- Nie wiem. To zabawne. Pierwszy raz ktoś pomaga mi się kąpać. Ponad to wyglądasz jakbyś chciał być teraz gdziekolwiek indziej, jesteś taki zestresowany i ciągle trafiasz wodą w moją twarz – dodał kiedy faktycznie znowu trafiłem strumieniem prosto w jego buzię, ponieważ chciałem wziąć szampon z półki, i przy okazji uważałem aby nie zmoczyć gipsu… byłem koszmarnie niezdarny, przynajmniej w tym momencie.

Ilia znowu się zaśmiał jakby to była naprawdę  świetna zabawa, więc zerknąłem na niego z uczuciem, ponieważ właśnie wtedy uderzyła we mnie świadomość tego jak wyglądało jego dzieciństwo i życie.

Cholera, przecież on nigdy nie miał szansy być dzieckiem. Kąpać się w  głupim basenie z dzieciakami, wściekać się z nimi chlapiąc wzajemnie wodą. Biegać z chłopakami na szkolnych korytarzach, grać w piłkę, chodzić ze znajomymi na colę lub lody… Nie mógł przeżyć dosłownie nic. Siedział tylko w zamknięciu. Mały, smutny, samotny chłopczyk, który nigdy nie miał przyjaciela, który nigdy nie miał się z kim bawić.

 Nikt nigdy nie zadbał o to aby miał w życiu jakąkolwiek rozrywkę czy towarzystwo. Jak dziecko mogło przeżyć tak smutne i samotne dzieciństwo, pozbawione nie tylko miłości ale i wszelkich bodźców?

To cud że był tak normalny i dobry. Naprawdę, był niesamowity. Przyglądałem się przez chwilę jego rozbawionej minie po czym znowu strzeliłem prysznicem w jego twarz.

- Ej, tym razem zrobiłeś to specjalnie! – krzyknął z udawanym oburzeniem.

- Wcale nie – Otworzyłem szampon i wręczyłem mu słuchawkę nalewając płyn na jego włosy.

- To mogę zrobić sam… – odpowiedział kiedy zacząłem wmasowywać w niego szampon. Piana natychmiast zaczęła spływać na ramiona przez co zsunąłem tam też swoje dłonie. Zauważyłem że ma dreszcze, więc przesunąłem palcami po jego klatce piersiowej żeby sprawdzić czy nie jest zimny.

Był raczej gorący.

- Jak wolisz – odpowiedziałem, a on zerknął na mnie z dołu. Jego oczy robiły ze mną bardzo dziwne rzeczy, więc skarciłem się w myślach i znowu przeniosłem dłonie na jego włosy które zacząłem szorować tak jak robiła mi to moja mama w czasach kiedy byłem dzieckiem. Po chwili poczułem jak strumień wody uderza mnie prosto w twarz.

- Ej!

- Urwiesz mi za chwilę głowę -  zaśmiał się, a ja nałożyłem pianę na swoje włosy i zacząłem je szorować równie intensywnie, po czym zabrałem mu słuchawkę i zacząłem spłukiwać najpierw jego, a potem siebie. Robiłem to tak aby znowu usłyszeć jego śmiech. Wydawało się że on… naprawdę świetnie się bawił.

Patrzyłem na ten wielki, śnieżnobiały uśmiech, jego śmiech odbijał się echem od ścian łazienki. Kucnąłem przyglądając mu się  z dołu, szczerząc się jak nienormalny na co uniósł brew i odchylił się lekko do tyłu. Miał naprawdę świetne ciało ale nie zjeżdżałem spojrzeniem z jego oczu nawet przez chwilę. No może na roześmiane usta.

- Mam w życiu nowy cel – oznajmiłem po chwili. – Właśnie go odkryłem.

- O. Jaki? – przechylił głowę w ten charakterystyczny dla niego sposób, wciąż tak samo rozbawiony.

- Skoczyć z tobą ze spadochronu. Wziąć cię do największego parku wodnego świata. Zabrać cię do Menaus, w którym się wychowywałem i nauczyć cię tańczyć. Zabrać cię w góry i nad wodospad Figueriedo, wykąpać się z tobą w środku dżungli, ścigać się po Parku Iracema zakładając który z nas jako pierwszy dobiegnie do wody, i przez cały czas słuchać jak się śmiejesz – odpowiedziałem patrząc jak uśmiech powoli znika z jego ust zatapiając go czymś innym. Poczułem się dziwnie niezręcznie, jakbym wyznał mu coś niestosownego, ale…  – Chciałbym zrobić z tobą te wszystkie pierwsze razy. Bawić się z tobą, tańczyć i śmiać. Być twoim przyjacielem i nauczyć cię że życie może być piękne. Chciałbym dla ciebie pięknego życia, Ilia. I chciałbym osobiście zadbać o to aby takie było i uczestniczyć w tym wszystkim... –  kontynuowałem, a on wciąż milczał przez co czułem się coraz bardziej głupio. – O ile ty byś też tego chciał…

- Chciałbym – wtrącił, zrzucając z mojego serca nie kamień, a raczej wielki głaz. – Bardzo – dodał więc uśmiechnąłem się do niego najszerzej jak umiałem, starając się uspokoić oddech. -  Po prostu nie spodziewałem się że taki będzie twój nowy cel – wzruszył ramionami i znowu przywołał na twarz uśmiech.

- Żałuję że nie mogłem zrobić tego znacznie wcześniej.

Ilia nie odpowiedział tylko kiwnął głową jakby nad czymś myślał. Dałbym wszystko aby dowiedzieć się co chodzi mu po głowie.

Jednak zamiast przeciągać tę rozmowę oblałem go po raz kolejny wodą, po czym wytarliśmy się, ubraliśmy i padliśmy na łóżko. Przez cały czas pilnowałem aby jego noga była bezpieczna, ale sam też nieźle sobie radził, także niebawem pewnie mógł kąpać się sam.

- Chyba pora na mnie – przetarł zmęczone oczy i westchnął głośno.

Chciałem aby został, ale przecież nie powinienem go zatrzymywać. Odprowadziłem go do pokoju, a po drodze śmialiśmy się cicho z bzdur które mówiłem. Kiedy przechodziliśmy koło sypialni Antona i Livii usłyszeliśmy donośne odgłosy seksu, wzdychania i pojękiwania połączone z charakterystycznym dźwiękiem miarowych uderzeń towarzyszącym uprawiającym miłość parą.

- Och… Właśnie tak kochanie…. – zajęczała Liv, więc zerknęliśmy na siebie z Ilią, wpadając do jego sypialni.

- Livia najwyraźniej już wybaczyła mojemu bratu – odparł zerkając z pewną dawką niepewności na ścianę łączącą jego sypialnie z sypialnią Livii i Antona.

Cieszę znowu przerwało głośne westchnienie, tym razem już nieco bardziej stłumione niż to które słyszeliśmy z korytarza.

- Wyciągnął chyba dość przekonujące argumenty – dodałem parskając śmiechem.

- Domyślam się – Ilia opadł na swoje łóżko, a ja wycofałem się do wyjścia.

- Dobrej nocy – szepnąłem w akompaniamencie stłumionego pojękiwania.

- Dobrej… - tym razem usłyszałem jęknięcie Antona więc zmrużyliśmy brwi z niedowierzaniem i rozbawieniem.

- Chyba pierwszy raz są aż tak głośni.

- To pewnie przez to że miałeś być u mnie. Anton pewnie myśli że wciąż ogarniamy ten prysznic, inaczej na pewno byliby ciszej. Przyniosę ci coś, co to zagłuszy.

Pobiegłem po słuchawki, wręczyłem mu je i wróciłem do swojej sypialni.

Wziąłem prysznic robiąc sobie dobrze i zastanawiałem się co ja do cholery wyprawiam ze swoim życiem.

Potrzebowałem seksu. Potrzebowałem go bardziej niż ktokolwiek inny, a po tej cholernej Syberii nie miałem szansy pójść z kimkolwiek do łóżka, a  każdą moją myśl zajmowała jedna osoba, której nigdy nie będę mógł dotknąć w intymny sposób.

Byłem w dupie i musiałem jakoś to przerwać. Znaleźć sobie kogoś i znaleźć kogoś dla Ilii. Zadzwonić do Cassy i zorganizować im miłą kolację. Pójść do klubu aby poderwać jakąś ładną blondynkę i zapomnieć o tym co nieosiągalne. Skupić się na naszej przyjaźni, a później zrobić wszystko to, o czym mówiłem mu pod prysznicem i dać nam choć kilka tych pierwszych razów, przynajmniej takich na jakie mogliśmy sobie pozwolić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro