Rozdział 35
Livia
- Proszę, pozwól mi jechać z tobą. Muszę się stąd wyrwać, choćby na chwilę… - usłyszałam po raz kolejny, zastanawiając się co powinnam zrobić.
Popatrzyłam na Daniell ze współczuciem. Jej oczy były zmęczone, wyglądała jakby nie spała od dawna i wiedziałam że ślub z Santim Santoro, który zbliżał się wielkimi krokami, jest dla niej koszmarem z którego chciałaby się obudzić. Niestety nie było na to szansy i bardzo chciałam ją jakoś pocieszyć, zabrać do Ezry i spędzić z nią więcej czasu zanim wyjedzie, ale nie byłam pewna czy powinnam. W domu był Ilia. Teoretycznie rozmawiałam z Antonem o tym że Dani jako jedna z nielicznych powinna być wtajemniczona w istnienie jego bliźniaka, ufałam jej tak jak samej sobie i byłam pewna że poznanie kogoś takiego jak moja przyjaciółka miałoby dobry wpływ na Ilię, ale jednak wolałam to wcześniej ustalić z Antonem…
Chociaż z drugiej strony mogłam zaprosić ją jedynie na kawę do ogrodu… W końcu Ilia leżał w swoim pokoju, a Anton mógł poprosić brata aby przez jakiś czas nie wychodził ze swojej sypialni…
- Livie, błagam… Nie zostawiaj mnie teraz – miała łzy w oczach, więc objęłam ją mocno, aby choć spróbować jakoś ją pocieszyć – Czasami się zastanawiam, czy nie lepiej byłoby gdyby mnie po prostu zabili…
- Nie waż się mówić w ten sposób – odparłam stanowczo, ściskając ją mocniej.
- Mam ochotę… zaryzykować wszystko, rozumiesz? Postawić wszystko na jedną kartę, uciec, lub umrzeć próbując. Przynajmniej walczyć o siebie, a nie poddać się ot tak…
- Rozumiem, ale musisz być ostrożna i rozważna… - odsunęłam ją do siebie i skupiłam uwagę na jej wielkich, błękitnych oczach – Daniell… Błagam nie rób nic głupiego. Proszę cię.
- Więc zabierz mnie do niego. Przynajmniej go zobaczę. Od jakiegoś czasu cały czas tylko żałuję i żałuję… Żałuję że uciekałam, że tak bardzo się wstydziłam i nigdy nie spróbowałam się do niego zbliżyć…
- Przecież mówiłaś, że to by się dla was źle skończyło.
- Nikt nie musiałby wiedzieć – wzruszyła ramionami, ale nie wyglądała na przekonaną. Bardziej na zdesperowaną.
- Nie mam pojęcia co masz na myśli – uniosłam brew i zerknęłam na nią z niepokojem.
- Gdybym go poprosiła o ten jeden raz, zanim oddadzą mnie temu obleśnemu Santiemu… - wzdrygnęła się wzdychając głośno.
- Dani, nie – powiedziałam stanowczo. – Nie wymyślaj takich rzeczy, przecież wiesz że przed nocą poślubną będą chcieli sprawdzić czy aby na pewno nie byłaś z mężczyzną…
- To już mój problem.
- Ale zrobiliby mu krzywdę, gdyby się dowiedzieli.
- Nigdy bym go nie wydała. Chciałabym tylko raz, jeden jedyny raz w życiu poczuć kogoś kogo szczerze pragnę. A strasznie go pragnę, Livie. Mogłabym zaryzykować dla niego wszystko. Dla kilku chwil z nim.
- Brzmi jak fatalny pomysł.
- Szkoda, bo to jedyny jaki mam.
- Dani, Ezra się na to nie zgodzi. W ogóle co ty chcesz zrobić? Podejść do niego i poprosić go o to aby… co? Aby cię rozdziewiczył?
- Nie wprost… Ale poniekąd tak. Chciałabym go poznać, mam jeszcze kilka tygodni.
- Po to aby pokochać go jeszcze bardziej i jeszcze bardziej złamać sobie serce? – powtórzyłam mniej więcej to co powiedziała mi kilka miesięcy temu, tuż przed moim ślubem z Antonem, kiedy pytałam dlaczego nie chce zbliżyć się do Ezry.
- Po to aby w końcu coś poczuć. Po to aby mieć chociaż kilka wspomnień dla których warto żyć. Po to aby przekonać się, że życie to coś więcej. Wiesz, czasami mam wrażenie że jeżeli tego nie zrobię, albo przynajmniej nie spróbuję… nie przeżyję tam. Rozumiesz? Że jeśli nie wywalczę tych kilku chwil, które będę mogła wspominać, do których będę mogła wracać, to nie będę miała siły aby walczyć. Muszę przynajmniej spróbować – powtórzyła ze smutkiem, a moje serce było rozdarte. Bałam się o nią, kochałam ją jak siostrę, ale nie chciałam aby Ezra ryzykował tak wiele dla kilku chwil zapomnienia. Z drugiej strony wiedziałam że Dani naprawdę nigdy nie powiedziałaby nikomu o tym że do czegoś między nimi doszło.
Ponad to wątpiłam aby ten plan w ogóle miał szansę wypalić z jednej prostej przyczyny - Ezra nie był taki.
Owszem, sypiał z kobietami dla zabawy, uprawiał przypadkowy seks - wiedziałam o tym, ale nie umiał wyłączać uczuć. Jeśli kochałby się z Dani, a później widywałby ją - nie potrafiłby patrzeć na jej cierpienie. I to nawet nie dlatego że mógłby się w niej zadurzyć, chociaż oczywiście nie było to wykluczone, ale bardziej z dobroci serca. On troszczył się o wszystkich, chciał opiekować się słabszymi i brał na siebie odpowiedzialność za osoby które napotykał na swojej drodze – ot tak, po prostu.
- Nie wiem, Daniell. Ja nie mam wpływu na to co się między wami wydarzy, nie zamierzam ci też matkować, ani cię pouczać.
- Zabierzesz mnie ze sobą? – zapytała z nadzieją. Czułam że nie mam z nią szans i tak czy inaczej ulegnę. Przecież nie mogłam zostawić jej w takim stanie.
- Muszę tylko zadzwonić do Antona i porozmawiać z nim…
- Ale nie będę wam chyba przeszkadzała? Przecież to tylko na chwilę… - wtrąciła wyraźnie nie rozumiejąc dlaczego się tak opieram i oczywiście w ogóle się jej nie dziwiłam. W normalnych okolicznościach nie musiałaby mnie na cokolwiek namawiać i na pewno było jej bardzo przykro, że robię taki problem z jej odwiedzin.
- Oczywiście, że nie. Po prostu… muszę z nim pogadać – w momencie w którym to powiedziałam usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To Anton? – zapytała Dani.
- Możliwe… W sumie miał po mnie przyjechać – wyjrzałam przez okno kiedy Dani poszła otworzyć i oprócz ochroniarzy którzy przez cały czas stali pod domem, zauważyłam wysokiego chłopaka z potarganymi, czarnymi włosami i gigantycznym uśmiechem. Mówił coś do dwóch umięśnionych mężczyzn którzy spoglądali na niego z uśmiechem i sympatią. Zaśmiali się głośno na to co nich powiedział, a wtedy moja przyjaciółka otworzyła drzwi, więc Ezra skupił swój wzrok na niej.
- Hej, śliczna. Przyjechałem po Livie, Anton czeka w domu, bo chciał po nią przyjechać, uwaga: motocyklem – po chwili podniósł głos, przestając zwracać się do Daniell - Masz szczęście, Liv, że twój przyjaciel jest trochę bardziej ogarnięty niż twój mąż. Widziałem cię dzisiaj w tej krótkiej sukience i zarówno ty jak i twoja… - stanęłam w drzwiach kręcąc na niego głową. – …Wiesz co mam na myśli. Obie możecie być mi wdzięczne, bo pewnie zmarzłabyś tu i ówdzie, słońce. Tak więc oto jestem, twój książę w komfortowym audi z podgrzewanymi siedzeniami. To co, spadamy? - zapytał uśmiechając się tak szeroko jak tylko on potrafił, a Dani jak zwykle w jego towarzystwie zupełnie zaniemówiła.
- Właściwie to Daniell chciałaby mnie odwiedzić. Miałbyś coś przeciwko temu? – zapytałam, ponieważ przyjaciółki były od tego, żeby pomagać sobie w najtrudniejszych chwilach i nie mogłam tak po prostu wyjść i zostawić ją tutaj razem z jej depresją i myślami samobójczymi.
Wiedziałam że nie może zobaczyć Ilii dopóki nie ustalę tego z Antonem, ale tak jak wspomniałam mogłyśmy posiedzieć na ogrodzie i trzymać się z daleka od pokoju jego brata. Napisałam wiadomość do mojego męża, aby był przygotowany na nasz przyjazd, a kiedy zobaczyłam że ją odczytał i zaczął coś odpisywać wyszłam z wiadomości, żeby przypadkiem nie zmienić zdania i wzięłam głęboki oddech.
Ezra w między czasie popatrzył na mnie jakby chciał mi mentalnie przekazać coś w stylu „Co ty odpieprzasz?”
- Nie wiem… Anton chyba ma na dzisiaj inne plany – odchrząknął wymownie.
Daniell spuściła głowę, a potem zerknęła na niego z takim bólem w oczach że aż coś ścisnęło mnie w żołądku.
- Dani jest dla mnie jak siostra i przechodzi teraz naprawdę ciężkie chwile. Chcę spędzić z nią więcej czasu, póki jeszcze mamy na to szansę. Napisałam do Antona i poinformowałam go, że wpadniemy we trójkę. Posiedzimy na ogrodzie i napijemy się kawy. Musimy jeszcze trochę porozmawiać, ponad to przebywamy tylko tutaj, a Dani ma trochę dość tego miejsca. No i nigdy nie była u ciebie w domu. Dobrze jej zrobi taka odmiana. Odkąd… - odkąd próbowała uciec, dodałam w myślach ale jedynie spojrzałam na Ezrę niemal błagalnie, on za to przyjrzał się Daniell nieco bardziej wnikliwie. Najwyraźniej dostrzegł to w jakim była stanie, ponieważ jego twarz natychmiast przybrała inny, łagodniejszy wyraz – …odkąd ojciec zamknął ją w domu, nie ma kontaktu ze światem – kontynuowałam. - Zgodzą się tylko na odwiedziny u mnie i u Antona. Z tobą. W porządku?
- Jasne… - odparł miłym tonem i pochylił się lekko żeby spojrzeć w jej smutną, twarz i załzawione oczy - Daniell? Właściwie nigdy nie mieliśmy szansy się poznać, prawda? A tak się składa, że robię najlepszą kawę i wczoraj upiekłem pączki. To chyba przeznaczenie, nie uważasz? – zaśmiał się, a ona kiwnęła jedynie głową, miętosząc za długie rękawy swetra. - Musisz ich spróbować… Miałabyś ochotę? – uśmiechnął się do niej sympatycznie, na co zamrugała i znowu przytaknęła – Świetnie… W takim razie zapraszam. Jesteście gotowe?
- Jasne – odparłam z wdzięcznością i ruszyłam za swoją przyjaciółką.
Ezra przepuścił Daniell pierwszą. Minęła go z takim zawstydzeniem, że nie wyobrażałam sobie jakim cudem miałaby go poprosić o coś intymnego, skoro nawet nie jest w stanie wykrztusić z siebie słowa w jego towarzystwie.
- Dziękuję – cmoknęłam go w policzek wychodząc z domu, ale przystanęłam gwałtownie widząc jak dwóch ochroniarzy łapie Daniell za ramiona i popycha ją brutalnie w kierunku domu.
- Ej, gdzie z tymi łapami? Dlaczego ją szarpiecie? – odezwał się Ezra, stając między Dani, a ochroniarzami.
- Ona nie może wychodzić z domu. Jej ojciec surowo zabronił ją gdziekolwiek wypuszczać – zwrócił się do nas jeden z mężczyzn.
- Po tym jak próbowała uciec… - prychnął łysy, umięśniony facet z bródką - …ojciec zrobił jej taki pogrom że w życiu czegoś takiego nie widziałem – zaśmiał się wrednie a Dani mocniej pociągnęła za rękawy za dużego swetra w który była ubrana, przez co materiał zsunął się z jej ramion.
Ezra zerknął na nią zaciskając szczęki.
- Nie rozumiem…? – spytał patrząc martwo na wyraźnie rozbawionych mężczyzn.
- Stłukł ją. Zack lubi przyłożyć, ale trudno mu się dziwić. Mało kto umie tak prowokować jak Daniell. Prawda, smarkata gówniaro? – facet zwrócił się do Dani, a ja miałam wielką ochotę napluć mu w twarz. - Nadal masz odwagę pyskować, czy w końcu posłuchasz tatusia i będziesz grzeczna? – dodał sarkastycznie.
- Ezra, jeśli Zack się dowie, że Daniell próbowała wyjść, cały ten Santi dostanie co najwyżej jej kawałeczki. A byłaby szkoda, prawda? – zaśmiał się wrednie łysy z bródką, więc objęłam przyjaciółkę niedowierzając własnym uszom.
Czemu mi nie powiedziała, że jest aż tak źle? Wiedziałam, że Zack był agresywnym brutalem i nie szczędził Dani ostrej ręki, ale tego się nie spodziewałam.
- Równie śliczna co głupia… – westchnął z rezygnacją drugi. – Narzeczony jej nie odpuści. Wygrzebie ją spod ziemi, jeśli zajdzie taka potrzeba - zerknął na mnie, a ja zmierzyłam go spojrzeniem pełnym obrzydzenia - Livia, tak? Wytłumacz swojej przyjaciółce że mężczyzna taki jak Santi nie da jej taryfy ulgowej. Nie ucieknie przed nim.
- W ogóle człowieku… - Ezra przerwał mu bo najwyraźniej zaczął tracić już cierpliwość. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że ona tu stoi? Dlaczego, kurwa, mówisz o niej w trzeciej osobie jakby nie istniała? I jeśli jeszcze raz zwrócisz się do Livii Aristov z tak rażącym brakiem szacunku, następnym razem przyjadę tu z jej mężem i może wspólnie wytłumaczymy ci jak należy traktować kobiety? - podszedł blisko niego, mierząc go spojrzeniem pełnym wzgardy – Livia życzy sobie zabrać Danell ze sobą, a jej życzenie jest twoim jebanym rozkazem. Zresztą nie tylko twoim ale też Zacka i całego waszego zawszonego towarzystwa. A teraz zejdź mi z drogi bo inaczej zrobię ci krzywdę.
Obaj ochroniarze popatrzyli na Ezrę z niezrozumieniem i najwyraźniej naprawdę się wkurzyli, ale i tak posłusznie go przepuścili, więc ruszyłyśmy za nim do jego auta. Weszłyśmy do środka, siadając na tylnych siedzeniach. Daniell wpatrywała się w martwy punkt by po chwili wybuchnąć płaczem. Ezra potargał swoje włosy i odpalił silnik ruszając spod jej domu. Zerknął na Dani, wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale jedynie znowu zacisnął szczęki i skupił się na prowadzeniu.
- Dani… Dlaczego nie powiedziałaś mi że jest aż tak źle? – zapytałam starając się ją jakoś uspokoić. - Co ci zrobił?
- Nic czego nie robiłby mi wcześniej – odpowiedziała, a ja zobaczyłam że na odsłoniętym przez obszerny sweter obojczyku ma wielkiego, fioletowo-bordowego siniaka.
- Tak mi przykro… A jeśli ten Santi będzie dla ciebie lepszy? Może nie musisz uciekać, może z nim będzie ci lepiej?
- Wolę umrzeć niż z nim być – warknęła gapiąc się martwo w oparcie przedniego siedzenia.
- Ale, dlaczego? Ojciec jest wobec ciebie okrutny, Santi na pewno będzie lepszy…
- Liv – przerwała mi zerkając na mnie z rezygnacją – Santi to potwór. Już okazał wobec mnie agresje, więc co dopiero będzie później. Nienawidzi mnie, a podczas jednej z naszych kłótni właściwie wykrzyczał mi w twarz, że jak tylko trafię w jego ręce, to… - ucięła i pokręciła głową, a ja zakryłam usta dłonią. – Jednym słowem zamieni moje życie w piekło. Nie ma szans na to abym mogła być wolna. Zamknie mnie w domu, będzie jeszcze gorzej niż z ojcem. Zresztą. Nie chcę o tym mówić.
- Boże… nie wierzę. Kiedy to się stało? Wiem, że pokłóciliście się na waszych zaręczynach, ale…
- Był u nas w domu. Wpada niby przejazdem sprawdzić jak się sprawuję, ale najpewniej chodzi mu głównie o to aby mnie zgnoić i zranić.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Santi Santoro na pierwszy rzut oka był naprawdę niezłym kandydatem na męża – młody i bardzo przystojny w ten swój delikatny, arystokratyczny sposób. Elegancki i dystyngowany, zawsze ubrany w trzyrzędowy garnitur, opanowany i kulturalny.
Ależ te pozory potrafią mylić.
- Dani, musimy coś z tym zrobić. Nie możesz…
- Muszę. I, Livia, nie… nie zadręczaj się tym. Naprawdę nie mamy wpływu na to co się z nami stanie. To przecież normalne. Dzięki Bogu za to, że Anton mimo wszystko okazał się porządnym facetem… - pokręciła głową i wytarła pojedynczą łzę rękawem swetra. Poczułam że mi również napływają do oczu łzy, a paznokcie wbijają się w dłonie przez to jak mocno zacisnęłam pięści.
Daniell była taka silna i piękna. Wesoła i pogodna mimo tego całego bólu który ją spotykał. Jak bardzo musiała cierpieć? To co zrobił ten mężczyzna złamało jej niezachwianą do tej pory pewność siebie i optymizm, a ja nie mogłam tego znieść.
- Oni nie mają prawa cię bić. Ani ten Santi, ani twój ojciec – powiedział cicho Ezra, a Dani popatrzyła na jego profil.
- Oni nie są tobą – odparła wpatrując się w niego z uwielbieniem i smutnym uśmiechem. Zerknął na nią przez ramię, więc szybko spuściła wzrok – Znaczy… To ludzie bez zasad, dla nich jestem tylko rzeczą.
- Nie jesteś żadną rzeczą, Daniell. Powinnaś mieć ochroniarza. Kogoś kto się o ciebie zatroszczy. Nikt nie ma prawa cię bić i poniżać
- Tak? Więc kto o mnie zawalczy? – przerwała mu, a w jej wielkich niebieskich oczach znowu pojawiły się łzy. - Ty? Bo mnie mają tak głęboko w dupie, że nie ma szans abym wygrzebała się z tego gówna. Mogę krzyczeć i błagać, to nawet lepiej. Dzięki temu jest ciekawiej – dodała z sarkazmem i wytarła kolejną łzę która spłynęła z jej policzka.
- Mogę to być ja – powiedział jakby do siebie zaciskając palce na kierownicy – Skoro nikt inny nie zamierza się tym przejmować… Mogę to być ja – powtórzył, a Dani rozchyliła pełne usta zawieszając się na jego profilu.
- Dlaczego? – zapytała po chwili.
- Bo tak należy – wzruszył ramionami. – Bo tak nie powinno być… – dodał ciszej, a ja uśmiechnęłam się do siebie smutno i widziałam że Ezra od tego momentu będzie stawał na głowie, aby naprawdę jej pomóc. Zastanawiałam się tylko co zrobi. Zgłosi się na ochotnika, by zostać jej ochroniarzem kiedy będzie zmuszona zamieszkać z Santim? W końcu za kilka tygodni wyprowadzimy się od niego z Antonem i znowu będzie wolny… A może znajdzie kogoś kto się o nią zatroszczy i będzie mógł jej pomóc? Odwiedzi Santiego z moim mężem i wytłumaczy mu jak należy traktować kobiety? Cóż ciekawa byłam co wymyśli, ale tak czy inaczej kamień spadł mi z serca.
- Dziękuję – odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia.
- Póki co nie masz jeszcze za co – uśmiechnął się zerkając w jej stronę.
- Mam. Za to, że ci… zależy. Nawet jeśli nie uda ci się nic zrobić to i tak dziękuję, że uznałeś mnie za kogoś o kogo warto byłoby zawalczyć, mimo że rozmawiamy pierwszy raz w życiu – odwzajemniła jego uśmiech i po raz pierwszy od tych kilku dni zauważyłam że uśmiecha się naprawdę szczerze.
- Oczywiście, że warto o ciebie walczyć. Musisz o tym pamiętać, kiedy przyjdzie ci do głowy znowu stwierdzić, że „to przecież normalne” – odparł podjeżdżając pod swój dom, po czym wysiadł i otworzył jej drzwi, a ja wysiadłam ze swojej strony i zaciągnęłam się świeżym powietrzem bo czułam się mocno rozchwiana emocjonalnie i musiałam złapać głęboki oddech. To, że Ezra zamierzał pomóc Dani wiele dla mnie znaczyło, ale ja również musiałam coś zrobić. Nie mogłam jej tak zostawić, chociaż oczywiście sama nie miałam wpływu na to za kogo wyjdę za mąż i musiałam się godzić na pomysły mojego ojca i brata… Ale Leo zawsze walczył o mnie jak lew, kochał mnie całym sercem, a ojciec nigdy nie okazywał wobec nas przemocy fizycznej. Czułam się kochana, przynajmniej w porównaniu do tego co spotykało Daniell.
Nie miałam pojęcia czy mogłabym coś wskórać, ale planowałam porozmawiać z Antonem. Jeśli ktoś miał mieć realny wpływ na mojego ojca, lub jeśli istniał ktoś kogo mój ojciec się obawiał i komu chciał się przypodobać – z pewnością był to mój mąż.
Ruszyliśmy do wejścia, kiedy zobaczyłam Antona wychodzącego z domu, który stanął przy drzwiach wejściowych zaplatając ramiona na piersi.
- Cześć kotku – odparłam beztrosko i stanęłam na palcach aby cmoknąć go w usta. Pochylił się abym sięgnęła do jego warg i oddał mi pocałunek zerkając na Daniell z rezerwą.
- Nie spodziewałem się dzisiaj gości – powiedział ze sztucznym uśmiechem.
- Ja też, ale Dani powiedziała że ma wielką ochotę na mojego pączka. Nie umiałbym jej odmówić, sam rozumiesz - Ezra trącił Antona w ramię wchodząc do domu.
- Na twojego pączka? – powtórzył Anton mrugając z niedowierzaniem.
- Dokładnie. Możecie usiąść na ogrodzie, a ja za chwilę do was dołączę, co wy na to? – zwrócił się do mnie i do Daniell, więc przeszłyśmy przez dom i wyszłyśmy na zewnątrz. Usiadłyśmy na wygodnych fotelach ogrodowych, a Dani westchnęła głośno wpatrując się w niebo.
- Dziękuję – powiedziała po chwili uśmiechając się lekko, kiedy wiatr rozwiewał jej długie, gęste włosy w kolorze słońca.
- Nie ma a co.
- Jest. Pewnie ojciec się wkurzy, ale warto go wykurzać dla takich chwil – zaśmiała się cicho.
- Anton do niego zadzwoni. Powie mu że to ja wyciągnęłam cię na kawę do Ezry…
- To nie ma znaczenia… - odparła i chyba to co powiedział Ezra naprawdę wzbudziło w niej nadzieję, a przynajmniej sprawiło jej dużą przyjemność, ponieważ wydawała się znacznie spokojniejsza i bardziej pogodna niż jeszcze godzinę temu
Po kilku minutach dołączył do nas Ezra, przyniósł nam kawę i o dziwo te pączki o których mówił naprawdę istniały i właśnie patrzyłam jak konsumuje jednego po drugim opowiadając Dani o tym jak wygląda Syberia. O tym co go zdziwiło, co mu się podobało, jak bardzo było zimno, o tym jak piękna jest tajga i że zapach dzikich lasów iglastych rozprzestrzeniających się na setkach kilometrów to najprzyjemniejszy zapach na świecie. Daniell słuchała go z uśmiechem, skubała swojego pączka gryząc i przeżuwając małe kawałeczki, i co chwila śmiała się łagodnie na dźwięk jego słów.
- Może kiedyś Livia zabierze cię ze sobą. Miesiące tam spędzone to faktycznie za długo, ale kilka dni w takim klimacie to prawdziwa bajka, prawda Liv?
- Zgadza się. Liczę, że kiedyś będziesz mogła lecieć tam z nami – dotknęłam jej dłoni, a ona spuściła wzrok i kiwnęła niepewnie głową.
- Byłoby bardzo miło. Ezra… Czy mogłabym skorzystać z łazienki?
- Jasne. Liv zaprowadzisz Dani, a ja dorobię nam kawy?
- Pewnie – wstałyśmy i ruszyłyśmy do domu. Weszłam pierwsza rozglądając się czy Ilia przypadkiem nie znajduje się w zasięgu naszego wzroku i dopiero kiedy byłam pewna że go nie ma, przepuściłam Daniell która zmierzyła mnie zdziwionym spojrzeniem. Cóż, z pewnością zachowywałam się dziwnie, ale szczerze mówiąc nie miałam wyjścia.
- Kogoś tu ukrywasz, kochana? – zaśmiała się poruszając brwiami.
- Nie, no coś ty… - prychnęłam nie brzmiąc zbyt przekonująco.
- Zachowujesz się tak tajemniczo jakbyś skrywała tu jakiś bardzo niegrzeczny sekret… - mówiła z uśmiechem, otwierając drzwi do łazienki w których stał sztywno jak struna Ilia, najwyraźniej nie mając pojęcia jak się zachować. Dani z rozpędu wpadła na jego klatkę piersiową , a potem zachwiała się i upadła na tyłek wpatrując się w niego z niedowierzaniem i rozchylonymi ustami. Na szczęście to że na niego wpadła nie sprawiło że i on się przewrócił. Stał o kuli, jego noga była świeżo po operacji i nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało.
- Prze-p-praszam – wyjąknął, Dani wstała gapiąc się na niego jakby zobaczyła ducha, a ja poczułam jak fala niepokoju i strachu rozprzestrzenia się po moim ciele.
Cholera, tylko ja mogłam mieć takie parszywe szczęście!
- O. Ja. Pierdolę… - wydukała Dani – Ja… Ja… - zacięła się a mnie najwyraźniej zupełnie zatkało.
- N-nie chciałem cię p-przewrócić…
- Nie, to ja na ciebie wpadłam. I ja przepraszam. Po prostu… Wow? Kim ty jesteś? – uśmiechnęła się do niego szeroko wzbudzając tym samym nieśmiały uśmiech Ilii.
- To mój brat – wtrącił się Anton, pojawiając się z znikąd. Zerknęłam na niego przepraszająco, ale wydawał się naprawdę wściekły, wiec postanowiłam póki co się nie odzywać. - I jeśli to że go widziałaś i to że on w ogóle istnieje, wyjdzie spoza murów tego domu, osobiście zamienię twoje życie w koszmar, zanim cię zabiję – warknął i podszedł do niej mierząc ją tym swoim niedorzecznie morderczym spojrzeniem.
Niemal wywróciłam oczami z irytacji.
- Nie mów do niej w ten sposób – fuknęłam na niego, na co zgromił mnie wzorkiem.
- Jak mogłaś do tego dopuścić? Wiesz w ogóle co zrobiłaś?! Naraziłaś go!
- Czym!? Dani nie powie o jego istnieniu jeśli tylko ją o to poprosisz, nie musisz jej grozić…
- Niby dlaczego miałbym jej ufać?! – wrzasnął.
- Bo ufasz mnie, a ja za nią ręczę?! Czy to nie wystarczy?!
- Życie mojego brata jest ważniejsze niż twoje cholerne ploteczki z przyjaciółką… Nie spodziewałem się ze zachowasz się tak głupio i nieodpowiedzialnie.
- Przysięgam że nikomu nic nie powiem – wtrąciła się Dani w czasie kiedy piorunowaliśmy się z Antonem wzorkiem.
- Widzę, że ja jestem w tym związku od wybaczania, a ty od oceniania, tak? Dopóki jestem grzeczna to wszystko jest dobrze, ale jeśli cokolwiek pójdzie nie po twojej myśli…
- Przestań, przecież wiesz że to nie tak. Po prostu to zbyt ważne!
- Ale ja powierzyłabym jej swoje życie wiedząc że jest u niej bezpieczne, rozumiesz! Ufam jej tak jak sobie samej! Nigdy nie naraziłabym twojego brata gdybym nie była pewna, i uważam że robisz mu krzywdę wciąż zabraniając mu kontaktować się z ludźmi. Ilii przydałby się ktoś z kim mógłby porozmawiać, on i Daniell mogliby się zaprzyjaźnić.
- Nie no, ty chyba sobie żartujesz – prychnął Anton.
- Możecie przestać kręcić tę operę mydlaną? – Ezra podszedł do Ilii patrząc na niego z troską. – W porządku? – zapytał go, na co Ilia pokiwał głową. – Spokojnie, jak wspomniałem Anton czasami zamienia się w nadopiekuńczego goryla, ale zaraz mu przejdzie. I nie stało się nic złego… - złapał go lekko za ramię jakby nie chciał żeby się przemęczał, a Daniell szybko odsunęła się na bok aby ich przepuścić. - W ogóle skoro tak spektakularnie na siebie wpadliście to może was sobie przedstawimy? – zaśmiał się ruszając z Ilią na kanapę w salonie.
- To nie jest śmieszne, Ezra – warknął Anton.
- Nie. Nie jest. Twoje zachowanie jest bardziej irytujące niż zabawne. Rozumiem, że martwisz się o brata, ale pozwól sobie coś wytłumaczyć i porozmawiaj z nami. Skoro Livia ręczy za Daniell to znaczy że naprawdę możemy jej ufać. Ja wierzę Livii, może ty też powinieneś? Chyba nigdy nie dała ci powodów, abyś teraz w nią wątpił – odparł spokojnie i usiadł koło Ilii na miękkiej sofie - Nie boli cię?
- Nie…
- Nie stanąłeś na tej nodze?
- Nie, nawet się o nią nie oparłem…
- W porządku – odparł z uśmiechem pełnym uczucia, odgarniając Ilii kosmyk włosów za ucho w czułbym geście.
- Jeśli ktokolwiek dowie się o jego istnieniu – Anton zwrócił się do Daniell pokazując na nią palcem.
- Spokojnie. Przysięgam że nic nie powiem. A mnie naprawdę można ufać… Wiem że mnie nie znasz, ale jestem najbardziej słowną osobą na świecie, serio… – odpowiedziała z powagą, a Anton wypuścił ciężki oddech.
- Radzę ci aby tak było. W przeciwnym razie Santi Santoro będzie najmniejszym z twoich problemów.
- Anton! – krzyknąłem na niego, a on ponownie zmierzył mnie zimnym wzrokiem i ruszył do wyjścia zatrzaskując za sobą drzwi.
- Za jakąś godzinę będzie cię przepraszał. I to na kolanach. Już to widzę – westchnął Ezra rozsiadając się wygodniej.
- Nie wiem co mu zrobię jak wróci – warknęłam siadając z impetem na kanapie.
Daniell wyraźnie była w ciężkim szoku, ponieważ stała nieruchomo i wciąż patrzyła na Ilię z niedowierzaniem, ale po chwili doszła nieśmiało do kanapy na której usiadł niepewnie.
- To dość skomplikowane – powiedziałam biorąc ciężki oddech. – Jak widzisz Anton ma brata, ale to naprawdę cholerne ważne aby nikt się o tym nie dowiedział.
- Nie musisz mi dwa razy powtarzać. Jesteś młodszy od Antona, tak? – zapytała uśmiechając się do niego z sympatią.
- Jesteśmy b-bliźniakami – odparł Ilia wyraźnie zawstydzony.
- A więc stąd to podobieństwo. Ja mam starszego brata, Brandona. Też nadopiekuńczy z niego goryl. Ale szczerze mówiąc to naprawdę fajne mieć kogoś takiego. Nie wściekaj się na męża, Liv. Ja go rozumiem – wzruszyła ramionami, więc zerknęłam na nią z niedowierzaniem.
- Zachowuje się okropnie.
- Martwi się. I faktycznie mnie nie zna. Pogadaj z nim i nie kłóćcie się przeze mnie.
- To nie przez ciebie.
- Tak czy inaczej… Miło było cię poznać Ilia. I bardzo dziękuję wam za pączki i kawę. W życiu nie jadłam równie smacznych – odparła z wielkim uśmiechem wstając z kanapy.
- O nie kochana. Teraz tu siedzisz i z nami gadasz. Poza tym dopóki mój mąż łaskawie nie wróci mamy tylko jednego ochroniarza do podziału. Przecież nie wrócisz sama.
- Racja – usiadła z głośnym westchnieniem – Cholera, marzę o podróży autobusem.
- Ja też - wtrącił się Ilia, a Dani zerknęła na niego z zainteresowaniem.
- Mam pomysł! Obiecajmy sobie, że kiedyś to zrobimy. I to razem – pokazała na niego palcem – Ty, ja i autobus. Zaszalejemy na maksa, bo wyciągnę cię też na kawę ze Starbucksa i burgera do jakiejś najgorszej, najtańszej knajpy. Będziemy szlajać się po mieście, jeść frytki i pić piwo. Co ty na to? – zapytała, a Ilia zaśmiał się cicho i pokiwał głową.
- Brzmi fantastycznie – odpowiedział.
- No to jesteśmy umówieni. A teraz zmusimy was do obejrzenia jakieś durnej komedii romantycznej, co nie siostro? – popatrzyła na mnie rzucając się na pilota. – Niech wiedzą jak to jest kiedy ma się dwie kobiety w domu.
- Przyda mi się odmóżdżająca komedia. Oderwie moje myśli od tego co planuję zrobić mojemu mężowi gdy tylko zamknę się z nim w sypialni – westchnęłam z rezygnacją.
- Zabrzmiało gorąco – Dani poruszyła brwiami włączając Netflixa.
- Nie mam na myśli nic niestosownego. Walnę mu godzinne kazanie, ale że wy nie zawiniliście to zamknę go w sypialni żebyście nie musieli tego wysłuchiwać.
- Dobra, dobra. Już widzę to „kazanie”. To co? „Nothing Hill” a może „Jak romantycznie”? Chłopcy, wybierajcie.
Ezra zasłonił twarz poduszką, szepcząc coś o torturach, a Ilia zaśmiał się cicho ale wydawało się że naprawdę nieźle się bawił. Coś ścisnęło mnie w sercu ponieważ pomyślałam, ze dla niego to naprawdę duże wydarzenie, w końcu zawsze był tylko sam. Tak więc zabrałam Dani pilota i kliknęłam w „Pretty Women”
- Chyba sobie żartujesz! – Dani rzuciła się na mnie z impetem. Wiedziałam jak strasznie nie lubiła tego filmu, mimo że osobiście go uwielbiałam. – Po moim trupie!
- Nie prowokuj…
- Twojego męża już tu nie ma, spadaj – wyrwała mi pilota wykręcając moją rękę i kliknęła w pierwszy lepszy tytuł z Sandrą Bullock i Bradem Pittem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro