Rozdział 32
Anton
Livia patrzyła na mnie w dość dziwny sposób, więc zacząłem się niepokoić.
Co się znowu stało? Znowu zrobiłem coś nie tak? Tym razem naprawdę nie chciałem niczego popsuć…
- Powiesz mi o co chodzi? – zapytałem odsuwając się od niej, bo wyglądało na to że nie chce abym ją dotykał.
- O Ezrę.
Aha. Znowu to samo.
- Myślałem, że wszystko wyjaśniliśmy. Sama mówiłaś, że nie chcesz już do tego wracać…
- Wiedziałeś, że on lubi mężczyzn?
Otworzyłem usta, ale zaniemówiłem. Niby oficjalnie nie wiedziałem, ale…
- Nie jestem pewien.
- Jak to nie jesteś pewien?
- Po prostu. Zawsze się tego wypierał. Mówił że nie. Że nie interesują go mężczyźni, że sypia tylko z kobietami, że podobają mu się tylko kobiety, ale…
- Ale?
- Ale czułem, że…
Livia zamrugała unosząc podbródek. Wydawała się wściekła.
- Czułeś co?
- Nie wiem… Równie dobrze mogło mi się wydawać…
- Ale co? – podniosła lekko głos, a ja westchnąłem nie wiedząc jak to ująć.
- Czułem że być może czasem patrzy na mnie… w trochę pożądliwy sposób? Ale to w sumie było normalne, bo mężczyźni nieraz okazywali mi zainteresowanie… Matko, Liv, nie każ mi o tym mówić, okej?
Livia westchnęła i lekko się uspokoiła.
- Mam prawo przypuszczać, że on… że był w tobie zakochany – odpowiedziała, a ja parsknąłem śmiechem.
- Nie no, nie przesadzaj.
- On jest taki wrażliwy… A ty najwyraźniej złamałeś mu serce. Wtedy, tam w tej piwnicy – machnęła rękami znowu się denerwując.
- Livia…
- Wiem, miałam do tego nie wracać – usiadła i schowała twarz w dłoniach – Ale tu nie chodzi tylko o nas. Kocham go, Anton – wypaliła, a ja zamarłem w bezruchu.
- Słucham…?
- Jak brata. I najlepszego przyjaciela – dodała, dzięki czemu poczułem jak kamień spada mi z serca - Ezra jest najlepszą osobą jaką poznałam w życiu. Nie chcę żeby cierpiał…
- Ja też nie chcę.
- Mimo to złamałeś mu serce.
- Skąd ty to wytrzasnęłaś? Jaka miłość? Podobam się ludziom, wiem to aż za dobrze, zbyt wiele razy musiałem walczyć o to aby trzymali się ode mnie z daleka, ale to tylko pożądanie. Przestań dopisywać sobie do tego jakieś… uczucia.
- Dobrze że przynajmniej nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Domyślam się też, że nie mówił ci o tym co zrobił Lucius?
- Jaki Lucius?
- Młodszy brat mojego taty. Okej, czyli nic nie wiesz.
- Ale o czym?
- O niczym.
- Jak już zaczęłaś to dokończ…
- Anton, nie – zgromiła mnie wzrokiem, a ja zacząłem się zastanawiać jak doszło do tego, że mieliśmy się dotykać, a skończyło się na kłótni. – Po prostu musiałam wiedzieć. Bo gdybyś wiedział o pewnych kwestiach i mimo to tak spokojnie żył ze świadomością, jak wiele go kosztowało to do czego między wami doszło…
- Naprawdę nie nadążam…
- Rany. Faceci chyba mają jakieś upośledzenie w tych tematach.
- Upośledzenie?
- Nie ogarniacie. Ale nie jesteś wyjątkiem, spokojnie – westchnęła i znowu przysiadła na materacu.
- Livia, ja… Nie mam pojęcia o co ci chodzi, ale nigdy nie zraniłbym go świadomie. Wiem, że wtedy spieprzyłem, ale… do cholery jak jeszcze mam za to przepraszać? Jeśli nie potrafisz mi tego wybaczyć, ani ze względu na siebie, ani ze względu na Ezrę, to po prostu mi to powiedz. Bo może i zjebałem, ale mimo to zasługuję na szczerość. Kocham cię, jednak nie cofnę czasu, więc wyjaśnijmy to raz na zawsze. I jeszcze jedno. Zależy mi na nim. Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Zawdzięczam mu swoje życie. Życie twoje i mojego brata. Jest też moim przyjacielem. I nigdy nie skrzywdziłbym go świadomie. Nie wiem co miałbym dodać. Nie chce mi się powtarzać po raz kolejny, że żałuję…
- W porządku. Wszystko już wiem i możemy raz na zawsze zakończyć ten temat. Obiecuję, że nie będę do niego wracała.
Zerknąłem na nią z niepewnością.
- Mówię poważnie – dodała, a ja pokiwałem z rezygnacją głową. - Moglibyśmy… Możemy w takim razie przejść do rzeczy?
- Jak to, do rzeczy?
- Mam na myśli, że możesz pokazać mi co lubisz.
- Tak po prostu?
- A da się inaczej?
- Livia… Poważnie, nie nadążam za tobą. Przed chwilą wydawałaś się wściekła. Teraz chcesz się ze mną pieprzyć?
- Musiałam coś wyjaśnić. I nie byłam wściekła na ciebie, tylko wściekła na sytuację. I nie wiem czy będziemy się pieprzyć, to się dopiero okaże.
- Wiesz co? Może i mężczyźni nie ogarniają pewnych tematów, ale przynajmniej jesteśmy prości. Kobiety są tak koszmarnie skomplikowane, że naprawdę… - znowu pokręciłem głową wzdychając ciężko.
- Więc nie chcesz?
- Chcę! – krzyknąłem ale właściwie to byłem bardziej wkurzony niż podniecony. Przynajmniej do momentu w którym zaczęła zsuwać sukienkę. Zrzuciła z siebie ubranie pozostając w samej bieliźnie.
- Nie powiedziałabym, że nie jesteś skomplikowany, ale w sumie nie chce mi się już rozmawiać.
- Teraz za dużo rozmawiamy, za mało się dotykamy? – zapytałem zaplatając ramiona na piersi. – Może dasz mi wskazówki w jaki sposób mam to zrównoważyć tak, żebyś w końcu była zadowolona… - dodałem kąśliwie wciąż skołowany i trochę poirytowany.
Z reguły nie byłem cierpliwym człowiekiem, a kłótnie kończyłem kategorycznie i nierzadko krwawo, ale oczywiście Livia była wyjątkiem. Mogła sobie mnie bezkarnie wkurzać i wyprowadzać z równowagi, a i tak pozostawała najważniejszą osobą w moim życiu. Budziła we mnie pokłady cierpliwości o jakie nigdy bym się nie podejrzewał.
- Jest w porządku. Chciałam coś wyjaśnić, ale już wszystko wiem i możemy zrobić to o czym mówiliśmy – wzruszyła ramionami.
- Okej… Skoro tak to chodź tutaj – powiedziałem bo nie chciałem znowu osaczać jej pierwszy. Musiałem mieć pewność że naprawdę tego pragnie.
Uśmiechnęła się nieznacznie i ruszyła w moją stronę. Mój wzrok zsunął się wzdłuż jej ciała. Przełknąłem ślinę starając się trzymać ręce przy sobie.
- Co mam zrobić? – zapytała, a ja popatrzyłem na nią i szczerze mówiąc nie wiedziałem co mam jej zaproponować. Jak wiele mogłem pokazać, aby nie uciekła?
- A czego ty byś chciała?
- Nie jesteśmy tu teraz by robić coś, na co ja mam ochotę. Chodzi o to, abyś wprowadził mnie w świat twoich fantazji. Wytłumaczył mi czego potrzebujesz, po to byś nigdy nie musiał szukać satysfakcji gdziekolwiek indziej niż u mnie. Aby ratować nasze małżeństwo.
Pokiwałem z rezygnacją głową i parsknąłem cichym, trochę smutnym śmiechem czując, że nic z tego nie będzie.
- To nie wypali – powiedziałem i usiadłem na łóżku opierając łokcie na udach.
- Mogę wiedzieć dlaczego tak zakładasz?– zapytała, więc spojrzałem na nią z uczuciem. Była taka piękna. Jej ciało – kobiece i delikatne. Mógłbym zrobić tak wiele, aby na nią zasłużyć. Ale ona nie potrafiła być ze mną. Miałem na myśli - naprawdę ze mną. Nie z facetem którego sobie wymyśliła, tylko z prawdziwym mną. A ja nie mógłbym znieść tego, że się zmusza. Miałem swoją godność.
- Ponieważ ty tego nie chcesz. Sama to przed chwilą powiedziałaś. Kobiety z którymi sypiałem lubiły przemoc, którą im okazywałem i którą one okazywały mnie. Ale ty jesteś inna. I tyle.
- I tyle? - spytała patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- A co mam dodać? Mnie też to boli, bo… potrzebuję cię. Ale nie za wszelką cenę. Cóż… - zaśmiałem się smutno i popatrzyłem na nią z żalem - …To mogła być piękna historia, Liv. Ty i ja. Naprawiasz mnie. Sprawiasz, że dla ciebie chcę być delikatny. Sprawiasz, że pragnę czegoś więcej. Kruszysz moje mury, zdobywasz moje serce. Rozkochujesz mnie sobie, i z pozoru wszystko jest jak być powinno. Szkoda tylko, że nawet jeśli odhaczysz każdy z punktów ze swojej cholernie długiej listy, po tym wszystkim i tak zostanę tylko… Ja - oparłem patrząc w jej wielkie oliwkowe oczy dla których straciłem rozum – Choćbyś obdzierała mnie z kolejnych i następnych warstw, przekopywała się przez moje traumy i problemy, tam pod tym całym bałaganem… Nie znajdziesz tego czego szukasz. Bo pod każdą powłoką, nieważne ile ich zrzucę, i tak pozostanę wciąż ten sam ja. Dziwny. Zniszczony. Okrutny. Mogę okazać ci uczucie, ponieważ pokochałem cię szczerze, ale nie zmienisz mnie. Nie tak naprawdę. Ponieważ zawsze w końcu, prędzej czy później, znów stanę się sobą – dodałem, a ona patrzyła na mnie z uwagą.
- Czyli poddajesz się bez walki? Ot tak, po prostu?
- Czy ty nie widzisz, że się staram? – zapytałem głośniej niż musiałem – Każdego dnia walczę o ciebie.
- A kiedy przychodzi do konkretów tchórzysz – dodała z wyzwaniem.
- Nie tchórzę. Mam swoją godność – warknąłem i wstałem.
- Godność? To ciekawe. Co ma z tym wspólnego godność?! – krzyknęła patrząc mi oczy.
- Brzydzisz się mną – odpowiedziałem jej po chwili, czując jak robi mi się niedobrze na dźwięk tych słów.
- Brzydzę? Skąd ty to wziąłeś? – spytała z konsternacją. – Naprawdę uważasz, że stałabym tu teraz gdybym się ciebie brzydziła? Anton, po prostu chcę zobaczyć co dzieje się w twojej głowie.
Przypatrywałem się jej z uwagą.
- Uderz mnie – powiedziałem zaplatając ręce na piersi.
- Słucham?
- Po prostu. Taki mały sprawdzian. Obojętne jak. Może być z otwartej dłoni w twarz, zresztą jak wolisz. Po prostu mnie uderz.
- Mam cię… uderzyć w twarz?
- Tchórzysz? – zapytałem przedrzeźniając jej głos. – Miałaś o nas walczyć. A kiedy przychodzi do konkretów… - nie dokończyłem bo poczułem jak jej dłoń zderza się z moim policzkiem. Zaskakująco mocno.
A więc naprawdę postanowiła walczyć. Cóż. Może to i lepiej.
Patrzyła na mnie oddychając ciężko, więc uśmiechnąłem się krzywo i wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Odsunęła się odruchowo widząc że chcę złapać ją za szyję, ale przecież nie potrafiłaby przede mną uciec nawet jeśli naprawdę by chciała. Odchyliła głowę do tyłu, a moje palce zacisnęły się ostrożnie ale i stanowczo na jej delikatnym ciele.
- Wymyśl słowo bezpieczeństwa, które powiesz gdy będziesz miała dość – zakomunikowałem przypatrując się jej spokojnie.
- Nie zamierzam wymyślać żadnego słowa bezpieczeństwa – powiedziała wywracając oczami.
- Nie rozumiesz. Będziesz go potrzebowała. Powiesz je i przerwę. Cokolwiek bym nie robił. Przerwę - dodałem nieco roztrzęsionym głosem, ale czułem że jestem coraz bardziej podniecony i nie chciałem już rozmawiać.
Dosyć tego cholernego gadania.
Jej wielkie oczy były przeszkolone. Bała się. Czułem to. Zawsze wyczuwałem strach swoich ofiar. Ale przecież ona nie była moją ofiarą. Musiałem przestać tak o niej myśleć…
- To idiotyczne. Nie potrzebuję czegoś takiego, jeśli będę chciała przerwać to, uwierz, domyślisz się - mówiła pewnym, choć nieco drżącym głosem, a moje ręka powoli zsunęła się z jej szyi.
Wziąłem jej dłoń w ręce i popatrzyłem z zainteresowaniem na jej ostre paznokcie.
- Umiesz zrobić z nich pożytek? – zapytałem. Zmarszczyła lekko brwi, ale pokiwała głową. Ugryzłem ją lekko w rękę i pociągnąłem w swoją stronę.
Rozchyliła usta, więc wbiłem się w nie z siłą. Zacząłem ją całować – mocno, brutalnie, głęboko. Oddawała mi pocałunki wplatając palce w moje włosy, zerwałem z niej bieliznę i posadziłem na komodzie. Jej usta były tak delikatne, czułem że je miażdżę, przygryzam, wiedziałem że przygniatam ją sobą, osaczam swoim ciałem i siłą, ale chciałem żeby zrozumiała…
Jeśli naprawdę chciała mnie takiego – musiała w końcu zrozumieć. Nie wiedziałem jak miałbym do cholery nie zrobić jej krzywdy, i najwyraźniej doszedłem do wniosku, że to nie będzie możliwe. Jeśli mi pozwoli – skrzywdzę ją. Niezbyt brutalnie, ale na tyle, aby coś jej uświadomić, i sprawdzić czy to co lubię ma szansę się jej spodobać. Doskonale wiedziałem, że ból może mieszać się z przyjemnością i wcale nie musi jej wykluczać. Ale nie każdy to akceptował i rozumiał.
Jej pełne wargi, były tak miękkie, kruche i niewielkie, podobnie jak cała ona… Nie miałem pojęcia dlaczego w tym momencie pomyślałem o nim. O jego sile i ustach które z taką łatwością zmiażdżyły moje. Skrzywiłem się zaciskając mocno powieki, aby wyrzucić z głowy te cholernie irytujące myśli. Ścisnąłem jej pierś, a ona wbiła palce w moją klatkę. Jęknąłem zachęcająco czując jak ostre paznokcie przebijają się przez moją skórę. Popchnąłem ją lekko, złapała haust powietrza jakbym w końcu pozwolił jej oddychać. Popatrzyłem na nią po czym rozpiąłem swój pasek i wyjąłem go ze spodni.
- Odwróć się, kwiatuszku – uśmiechnąłem się i zbliżyłem się do niej, w między czasie ściągając jeansy. Zacisnąłem palce na skórzanym pasku i przełknąłem ślinę. Planowałem ją nim związać i przelecieć naprawdę mocno. Oczywiście zamierzałem ją na to wcześniej przygotować, ale dopiero wtedy kiedy będę miał ją związaną i wypiętą na łóżku. Postanowiłem naprawdę mocno postarać się o to, aby jej się podobało, ale i tak obawiałem się jej reakcji. Jednak jeśli to co miałem zamiar zrobić - to byłoby dla niej zbyt wiele… to po prostu powinna przede mną uciec, ponieważ nie byłem w stanie wziąć mniej i wiedziałem że nie dam rady kontrolować się całe życie, odmawiając sobie tego czego tak naprawdę potrzebowałem. A nie mógłbym jej zdradzić, ani okłamywać.
Czasami jedyny sposób w jaki możemy okazać komuś prawdziwą miłość to… pozwolić temu komuś odejść. Uświadomić tej osobie, że bez nas będzie szczęśliwsza, że bez nas będzie jej łatwiej…
- Anton… - odsunęła się, a jej usta miały kolor krwi.
- Twój mąż to ja, kwiatuszku. Ten o którym szeptają, kiedy myślą że nikt ich nie słyszy – powiedziałem cicho, zbliżając się do niej jak łowca do swojej ofiary – A wiesz co o mnie mówią, prawda?
Patrzyła na mnie tymi nieskończenie pięknymi, przeszklonymi oczami i nie chciałem aby się bała. Ale musiałem jej pokazać, choćbym miał przez to stracić jedyną osobę, którą szczerze pokochałem.
- Prawda? – spytałem ostrzej, a ona zmrużyła oczy i zaczęła ciężej oddychać. Coś w jej spojrzeniu się zmieniło, ale nie do końca wiedziałem co to takiego.
- Prawda – warknęła zaciskając dłonie w pięści, wciąż patrząc na mnie z wyzwaniem. – Ale chyba coś ci się popieprzyło, bo dzisiaj to ja miałam stłuc tyłek tobie, a nie odwrotnie – dodała, a ja uniosłem brew w zdziwieniu.
- Nie zmierzałem cię nim bić…
- Zamilcz i daj mi to – wyrwała mi pasek i zmierzyła mnie takim spojrzeniem że dostałem dreszczy – To ty dzisiaj będziesz klęczał przede mną, a nie odwrotnie, bo to ja miałam ci dzisiaj pokazać że potrafię być silna, tak? - dodała jadowicie, a ja zamrugałem, ale pokiwałem głową. - Więc nie odpieprzaj mi tu swoich „dominująco-przerażających” scen, bo już je widziałam. A to gadanie „Jestem taki zły, wszyscy się mnie boją i mają rację” - robi się naprawdę nudne, wiesz? Nie boję się. Nigdy się nie bałam, mimo że pewnie powinnam. I pozwolę ci na wiele, ale teraz moja kolej. Odwracaj się – zakomunikowała pokazując na mnie paskiem.
- Ja…
- Co? Boisz się?
- Nie żartuj.
- Więc odwróć się.
Odwróciłem się od niej, i poczułem jak popycha mnie na łóżko.
- Mam być odwrócony do ciebie tyłem? Na łóżku? – zaśmiałem się z niedowierzaniem
- Tak. A coś ci nie pasuje?
- To pozycja dla kobiety.
- No raczej nie. Chciałeś bólu to go dostaniesz. Myślisz, że nie umiem sprać komuś tyłka? Wiesz ile godzin spędziłam na sali treningowej z Kirą? Swoją drogą domyślam się dlaczego tak bardzo lubiłeś z nią to robić i nie chciałeś jej oddać Leo. Pewnie dlatego że wyżywaliście się na sobie, ona jest silna i potrafi być cholernie brutalna, a to co robiliście bardziej przypominało sparing niż seks, co?
- Nie uprawiałem z Kirą seksu…
- Zwał jak zwał. Jedyne czego nie zrobiłeś, to w nią nie wszedłeś. Ale mnóstwo innych rzeczy już tak. I robiliście to brutalnie i krwawo. Tak jak z Ezrą. Dlatego tak ci się z nimi podobało, prawda? – mówiła z wyrzutem i chociaż nie chciałem się do tego przyznać…. miała cholerną rację. Domyślałem się jak to ją bolało, ale… Ale to ją pokochałem.
- Livie… - powiedziałem łagodnie i chciałem odwrócić się w jej stronę, ale poczułem jak ból przeszywa mój pośladek. – Ej! Czy ty… Czy ty mnie walnąłeś w tyłek? - spytałem z niedowierzaniem, i chciałem się do niej odwrócić ale znowu poczułem zimny pasek na swojej rozgrzanej skórze.
- Ani mi się waż, Anton. Przestań mnie tak traktować. Od początku robisz wciąż to samo. Mała, biedna, słodka Livie. Taka urocza i delikatna. Dlaczego od początku założyłeś ze się do tego nie nadaję, co? Może ja mogę zrobić to mocniej niż oni, może mogę zrobić to lepiej?
Z jakieś powodu serce zabiło gwałtowniej w mojej piersi i poczułem, że jestem jeszcze bardziej podniecony niż chwilę temu.
- Nie jestem tylko tym co widać na pierwszy rzut oka, dokładnie tak jak ty – dodała martwym tonem – Zabiłam człowieka i prawie mnie zgwałcono zaraz po tym jak zadźgałam tamtego faceta nożem. To ja trzymałam nóż, nie którakolwiek z tamtych dziewczyn. To ja latami wykrwawiałam się na salach treningowych, a potem nauczyłam się walczyć, żeby umieć się obronić, ja. Wiem, że nie jestem Kirą… – dodała drżącym głosem, więc znowu chciałem się odwrócić w jej stronę, żeby powiedzieć jej że dla mnie jest ważniejsza niż Kira była kiedykolwiek. Bo to Livia była moją żoną. Kobietą którą szczerze pokochałem. I mimo, że darzyłem moją przyjaciółkę uczuciem, to… Nie uciekłbym z nią. Mimo tego ile razy mnie prosiła i namawiała - nigdy nie chciałem z nią odejść. Zawsze zemsta była ważniejsza… Nie potrafiłem… Ale dla Livii…? Uciekłbym dla niej, z nią, rzuciłbym wszystko. Nie umiałem tego wyrazić, ale naprawdę to czułem. - …Nie jestem Kirą. Ale za to postaram się bardziej.
- Livie… Posłuchaj, nie musisz czuć się gorsza od Kiry, bo…
- Zamilcz i kładź się na łóżku – przerwała mi stanowczo, więc mimo że naprawdę nigdy nie pozwalałem się zdominować , na dodatek nigdy nie pozowałem wydawać rozkazów, posłusznie klęknąłem na kołdrze, a potem położyłem się na brzuchu zanurzając twarz w poduszce.
No bo… Co niby mogło się stać?
- Ręce do tyłu - rozkazała, a ja czułem jak mój wzwód wbija się boleśnie w materac.
- Czy to nie ja miałem ci pokazać co lubię…? – spytałem ale posłuchałem i odchyliłem ręce. Livia zawinęła pasek między moim nadgarstkami wyginając je dość mocno, więc zmarszczyłem brwi ze zdziwiłem.
- Już mi pokazałeś.
- Nie. Wcale nie.
- Lubisz przemoc i dominację.
- Tak, tylko że to ja jestem stroną dominującą…
- Ale lubisz kiedy ktoś zadaje ci ból.
- Tak… Ale w kontrolowany przeze mnie sposób.
- Nie ufasz mi?
Zaśmiałem się gardłowo.
- Livie… Ufam. Tylko nie wiem po co to robisz…
- Możesz mnie nie dekoncentrować?
- Dobrze… ale dla twojej informacji… Żeby nie przyszło ci do głowy nic dziwnego, okej? Nie pozwalałem nigdy kobietom…
- Nie mów mi o innych kobietach, Anton.
Westchnąłem i poruszyłem biodrami czując że nie wytrzymam już długo. Byłem za bardzo nakręcony. Pasek uwierał mnie w skórę, a pozycja co prawda była trochę niewygodna, ale z jakiejś przyczyny naprawdę mnie podniecała. Zresztą Livia trzymała mnie na dystans tak długo, że pewnie doszedłbym po kilkunastu minutach seksu, więc…
Jęknąłem, kiedy dotknęła mnie sięgając dłonią pod moje biodra jednocześnie wbijając paznokcie w pośladki. Odruchowo rozszerzyłem uda aby dać jej do siebie lepszy dostęp i uniosłem lekko biodra wzdychając głośno kiedy jej palce zacisnęły się na mnie i zaczęły ślizgać po moim wrażliwym ciele. W między czasie przesunęła po skórze na moich udach paznokciami i założyłbym się, że zrobiła na nich czerwone ślady, ale naprawdę mi się to podobało tym bardziej że przez cały czas masowała mnie dłonią. Po chwili poczułem jej usta na swoich placach, docisnęła do mnie piersi i oddychała szybko w mój kark, więc poruszyłem się instynktownie, aby choć po części odzyskać kontrolę. Odsunęła się ode mnie, kiedy przekręciłem się na plecy. Moje dłonie były wygięte do tyłu i to bolało, ale z jakiejś przyczyny podobało mi się że jestem unieruchomiony i zdany na jej łaskę. Popatrzyła na mnie z góry i usiadała na moich biodrach. Złapała mnie za szyję wbijając w nią paznokcie i włożyła mnie w siebie jednym mocnym ruchem. Nie spodziewałem się tego, przez co jęknąłem głośno, a wtedy wcisnęła mi palce drugiej dłoni do ust, aby mnie uciszyć. Wykonywała mocne i szybkie ruchy, jej dłoń zaciskała się na moim ciele odbierając mi oddech, jej biodra uderzały rytmicznie i brutalnie - nie ustępując nawet na chwilę. Wiedziałem że jej ciało jest przyzwyczajone do męczących treningów i naprawdę wyćwiczone, ale dopiero teraz pokazywała mi co dzięki temu potrafi. Do tej pory kochaliśmy się raczej delikatnie, zmysłowo, a teraz… Teraz mnie pieprzyła. I to naprawdę mocno.
Napiąłem mięśnie patrząc na jej pełne piersi podskakujące w rytm uderzeń jej pośladków o moje biodra, a to że miałem związane i solidnie unieruchomione ręce, zakryte usta, a na szyi jej dłoń, podobało mi się znacznie bardziej niż powinno. Zaczęła jęczeć głośniej, jej dłoń wzmocniła uchwyt na mojej szyi, a ruchy stawały się coraz bardziej agresywne i desperackie. Chciałem żeby skończyła pierwsza i czułem że chyba jest blisko, ale nie kontrolowałem tego co się działo, nie miałem się jak odezwać, powiedzieć że jeśli nie przestanie to po prostu dojdę, ponieważ zupełnie mnie zdominowała. I szczerze? Zrobiła to naprawdę cholernie dobrze. I mocno. Jeszcze żadna kobieta nie pieprzyła mnie w taki sposób. Co prawda żadnej na to nie pozwoliłem, ale nie sądziłem żeby którakolwiek sobie z tym poradziła. Tymczasem Livia, mimo że drobna – dzięki temu że trenowała całe życie, najwyraźniej była naprawdę silna. I miała niespotykanie dobrą kondycję, ponieważ robiła to w tym samym dynamicznym, niemal bolesnym rytmie przez długi czas, aż poczułem że nie wytrzymam już ani chwili. Wygiąłem się, mimowolnie poruszając biodrami, dochodząc głęboko w niej. Jęknęła głośno i przyspieszyła jeszcze bardziej, wyciągając palce z moich ust, a dłoń z szyi przeniosła na brodę i chwyciła mnie za nią podnosząc do góry, jakby chciała widzieć moją twarz, w chwili gdy dochodziłem. Uśmiechnęła się krzywo, trochę mrocznie, trochę wyniośle i bezczelnie, wciąż dominując nade mną w ten swój arogancki, apodyktyczny, a jednocześnie zupełnie niespodziewany sposób, z którym nie miałem najmniejszych szans. Jej twarz stanowiła dzieło sztuki, którego nie potrafiłaby stworzyć moja wyobraźnia. Oddychałem ciężko, wpatrując się w nią z uwielbieniem, dochodziłem cholernie długo, moje ciało mrowiło i bolało w niektórych miejscach, ale chyba jeszcze nigdy nie odczuwałem aż takiej przyjemności i satysfakcji, jak ta którą przed chwilą mi dała.
- Następnym razem będziesz miał szansę wymyśleć słowo bezpieczeństwa, kochanie – odparła zachrypniętym, szorstkim głosem – Może pozwolę ci go użyć – poszerzyła uśmiech, i to było tak podniecające że za chwilę mogłem być gotowy na następny raz. Odwzajemniłem uśmiech z wyzwaniem, podziwiając widok, który miałem przed sobą. Livia była mokra, jej włosy przykleiły się do nagich piersi, oczy błyszczały, a usta były czerwieńsze od krwi.
I chyba właśnie wtedy zrozumiałem że ona jest tą, która da mi wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro