Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Livia

- Jestem niemal pewien, że to źle zrośnięte złamanie przemieszczone. - zawyrokował lekarz, którego sprowadził Ezra. – Muszę zrobić rentgen, aby uzyskać pewność…

- Dasz radę tutaj?

- Wolałbym wziąć Ilię do kliniki…

- Nie pojadę do szpitala.

- On nie pojedzie do szpitala – zawtórował Ilii Ezra – Zrobisz to tutaj?

- Ale co?

- Wszystko.

- Jak to wszystko?

- Marcus, jesteś moją jedyną, normalną rodziną – Ezra dotknął ramienia doktora, a ten westchnął ciężko  – I jesteś też przy okazji najlepszym lekarzem jakiego znam…

- Ezra, twój przyjaciel wymaga operacji, rozumiesz, tak? Muszę to zrobić na sali operacyjnej. W klinice, nie u ciebie w domu. Co to w ogóle za pomysł?

- Ilia ma fobie. Jego zdrowie psychiczne też jest chyba ważne, co nie?

Lekarz pokręcił głową i spojrzał na Ilię łagodnie i z troską.

- Chłopcze… Bardzo mi przykro, że musisz się stresować i rozumiem, że z jakiegoś powodu nie lubisz szpitali…

- To niedopowiedzenie – wtrącił się Ilia.

- W porządku. Rozumiem to, ale ty musisz zrozumieć, że w mojej klinice nie spotka cię nic złego, a przeprowadzenie badań i zabiegu w warunkach szpitalnych jest niezbędne dla twojego bezpieczeństwa. Mógłbym ci przysiąc, że diagnoza i zabieg potrwają tylko kilka godzin, podczas których może być przy tobie ktoś komu ufasz najmocniej. Na przykład Ezra… – lekarz zerknął na chłopaka, który z kolei zamrugał i spojrzał na Ilię.

- Mogę być cały czas przy tobie, jeśli chcesz… - odparł cicho i wzruszył lekko ramionami.

- Tego samego dnia wyjdziesz do domu. Przyjedziesz z Ezrą do kliniki rano, wieczorem będziesz tutaj z powrotem. Mogę ci to obiecać. Oczywiście pacjenci po takim zabiegu przebywają w szpitalu dłużej, ale dla twojego zdrowia psychicznego zrobimy wyjątek.

- Nie ufam lekarzom – powiedział Ilia, po czym znów przeniósł spojrzenie na Ezrę – Ale ufam tobie. Zostaniesz ze mną?

- Jasne. Nie opuszczę cię na krok. Będę nawet na sali operacyjnej. Może przy okazji się czegoś nauczę…

Lekarz zaśmiał się nisko i pokiwał głową.

- Nie wątpię. Ezra jest najbystrzejszym chłopcem jakiego znam. Musisz wiedzieć, Ilia, że jego mama była genialnym chirurgiem. Zawsze powtarzałem, że ten gówniarz też powinien iść na medycynę. Ma to w genach – Marcus uderzył Ezrę w ramię i wziął głęboki oddech. – Nie mam problemu z tym, aby był przy tobie przez cały czas.

- I nie chcę żebyście m-mnie usypiali.

- W porządku. Będziesz świadomy, ale musimy połamać nogę na nowo i złożyć ją prawidłowo, a to będzie bardzo bolesne, więc musimy zrobić znieczulenie, ponad to podać ci kroplówki i silne leki przeciwbólowe po zabiegu. Po wszystkim będziesz musiał przyjmować też leki przeciwzakrzepowe w zastrzykach przez jakiś czas, ale mając w domu Ezrę nie musisz się o to martwić, on będzie wiedział co i jak. Zresztą, wytłumaczę ci wszystko szczegółowo już po operacji.

- W porządku.

- Cieszę się, Ilia. Ten jeden dzień zupełnie odmieni twoje życie. Po operacji, prawidłowym zrośnięciu kości i krótkiej rehabilitacji, będziesz chodził zupełnie normalnie i nie powinieneś odczuwać już żadnych bóli – powiedział lekarz i uśmiechnął się ciepło do Ilii. Chłopak tylko kiwnął głową.

- Dziękuję.

- Na kiedy się umawiamy? – zapytał Ezra.

- Musiałbym sprawdzić grafik i…

- Jutro. Proszę jutro – wtrącił się Ilia, a Marcus rozchylił usta najwyraźniej chcąc zaprotestować, ale Ezra spojrzał na niego wymownie, prosząc go niemo o zgodę.

- Okej… Coś wymyślę. W takim razie jutro.

Lekarz podrapał się po ciemnych włosach i poklepał Ezrę w ramię.

- Wracam do kliniki, i widzimy się jutro – uśmiechnął się do Ilii  - Synu… Mogę prosić cię jeszcze na słowo?

- Jasne.

Mężczyzna ukłonił mi się na pożegnanie, po czym wyszedł z Ezrą przed dom. Ilia wstał z  kanapy, wziął kulę i ruszył do swojego pokoju, najprawdopodobniej po to aby zmienić swoje krótkie spodenki na długie spodnie, a ja z racji tego że siedziałam przy otwartym oknie chcąc nie chcąc usłyszałam męskie głosy dobiegające z zewnątrz.

- …kto dopuścił do czegoś takiego?

- Wujku, to… skomplikowane.

- Mam prawo przypuszczać, że nadążę. Jestem dość stary, ale bez przesady.

- Nie o to mi chodziło. To po prostu niecodzienna sytuacja. Ilia jest… Był… Po prostu zabrałem go z pewnego miejsca, okej?

- Z jakiego? – zapytał mężczyzna i nastała cisza – Ezra, ja nie jestem głupi. Umiem dodać dwa do dwóch. Chłopiec z takim wyglądem, i ze złamaniem sprzed tylu lat, które nie zostało wyleczone… Zabrałeś go z jakiegoś domu publicznego, tak?

- Co? Nie!

- Nie zaprzeczaj. Wiem jakimi zboczeńcami bywają wpływowi, bogaci mężczyźni. Ranią właśnie takie dzieciaki jak ten Ilia. Wystarczy piękna twarz i atrakcyjne ciało, aby zniszczyć komuś życie…

- Wujku. Nie znalazłem go w żadnym ekskluzywnym burdelu, okej?

- Chodzi mi tylko o to żebyś zadbał o jego psychikę, zanim wejdziecie w kolejną fazę związku…

- O matko, nie wierzę… Jesteś niemożliwy…

- Ezra, ja wiem, okej? Nie musisz mi mówić, żebym wiedział. Wiedziałem to od zawsze. I to co lubisz jest w porządku…

- Marcus!

- …I domyślam się co czujesz do tego chłopca. Jest naprawdę… niecodzienny. W pełni rozumiem twoją fascynację. Ale nie zaczynaj uprawiać z nim…

- Idę… Odchodzę i wcale cię nie słucham…

- … nie zaczynajcie współżycia…

- Przestań, bo chyba robi mi się niedobrze… Poważnie Marcus, nie chcę rozmawiać z tobą na takie tematy, okej?

- …zanim nie przepracujesz jego przeszłości. Seksuolog. Psycholog. I praca nad pogodzeniem się z tym co go spotkało. Ktoś kto był wykorzystywany seksualnie, nie może od razu trafić do twojego łóżka.

- Nie słuchasz mnie! On nigdy nie trafi do mojego łóżka. Nie zamierzam uprawiać z nim kiedykolwiek czegokolwiek, rozumiesz? Ani teraz, ani nigdy. Żaden seks w ogóle nie wchodzi w grę, wyraziłem się wystarczająco jasno? I rany, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

- Może stąd, że widzę jak na siebie patrzycie?

- Matko, co wy wszyscy macie z tym patrzeniem…

- On tak na ciebie patrzy, synu… Nie widzisz tego?

- Zwariowałeś. Patrzy na mnie. A jak ma nie patrzeć? Rozmawiamy. Mieszkamy razem. To mój współlokator, a nie chłopak. Brat mojego przyjaciela. I mój przyjaciel, myślę że mogę tak powiedzieć mimo że znam go zaledwie od kilku dni. To dobry dzieciak. I chyba woli dziewczyny, dokładnie tak jak ja. Zresztą nie wiem co on woli, ale to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Zastanawiam się czy nie wrócić do Tess, okej? Moje życie z nią było naprawdę łatwe i… dobre. Po prostu. Mieliśmy świetny seks, podobne poczucie humoru i plany na przyszłość, jednak wszystko rozpieprzyłem bo zacząłem uganiać się za mrzonką i popełniłem błąd. Ale koniec tego. Teraz widzę wszystko jaśniej. Poza tym wolę kobiety i nie mam pojęcia skąd bierzesz te chore pomysły…

- Jak uważasz, synu. Bylebyś kiedyś nie żałował, że straciłeś szansę na coś, co może dać ci szczęście. I to nie takie udawane, ale prawdziwe.

- Możesz przestać?

- Mogę. To twoje życie. A wracając do tego chłopca… Tak czy inaczej zadbaj też o jego zdrowie psychiczne, okej?

- Postaram się. Ale naprawdę nie znalazłem go w burdelu, tylko miał toksycznych rodziców adopcyjnych, więc proszę cię, nie dopisuj własnych scenariuszy.

- Co to znaczy toksycznych rodziców adopcyjnych?

- Nie wiem do końca, ale nie byli dla niego dobrzy. Wystarczy spojrzeć na jego nogę, aby mieć co do tego pewność, no nie?

- To straszne…

- Tak.

- Ale i tak nie wiesz, czy nie był molestowany.

- Nie wiem, ale…

- Porozmawiaj z nim o tym. Szczególnie jeśli kiedyś zmienisz zdanie i…

- Święta Moniko, patronko cierpliwości, błagam spraw żebym nie zabił mojego wujka! Wiem, jest potwornie wkurzający, ale przyda mi się żywy…  - powiedział do siebie Ezra, a ja parsknęłam cichym śmiechem.

- To nie jest śmieszne, gówniarzu. Twoja mama znała wszystkich patronów, co? - zaśmiał się Marcus.

- Jak na córkę pastora przystało…

- Więc kto jest patronem spraw beznadziejnych i trudnych?

- Święty Juda – odpowiedział Ezra trochę smutnym tonem.

- Dokładnie. Pomódl się więc do niego o tego chłopca, synu. Ja się pomodlę o was obu.

- Wujku…

- Pamiętaj jedno. Kocham cię, bez względu na wszystko. Twoja mama też kochała cię bez względu na wszystko i Jezus…

- Tak, Jezus też mnie kocha bez względu na wszystko. Amen!  - wtrącił się Ezra, a ja poczułam się dziwnie poruszona.

- To nie jest zabawne. Może i grzeszysz, ale serce masz dobre, więc tak: kocha cię. Bo w głębi duszy, naprawdę dobry z ciebie dzieciak.

- Dzięki wujku – odparł cicho.

- Chciałbym żebyś wiedział… że jestem, tak? I że zawsze możesz na mnie liczyć i możesz być ze mną szczery. Możemy rozmawiać o wszystkim. Pomogę na tyle na ile potrafię i nigdy nie będę cię osądzał, mimo że nie umiem rozmawiać z tobą tak jak ona. Nie ważne jak bardzo się staram…

- Wychodzi ci całkiem nieźle. Może czasami jesteś za bardzo wścibski i ponosi cię wyobraźnia, ale serio, jest okej – zaśmiał się Ezra.

- Czekam na was jutro.

- Do zobaczenia. I dziękuję za pomoc.

Ezra wszedł po chwili do domu, przeczesując włosy w nieco nerwowym geście.

Popatrzyliśmy na siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo… nie miałam pojęcia, że mój przyjaciel był biseksualny. Niby skąd mogłam wiedzieć?

Poczułam się trochę dziwnie, bo w tym momencie to do czego zaszło między Ezrą i Antonem nabierało innego znaczenia. Ale z jakiejś przyczyny nie byłam wściekła. Bardziej zmartwiona.

- Dobrze, że udało się go namówić na klinikę.

- Tak… To twoja zasługa… - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Niee. Ale to miło, że mi ufa.

- Cóż, zasłoniłeś go przed kulą własnym ciałem. Uratowałeś mu życie narażając swoje. Czy można bardziej zapracować na czyjeś zaufanie?

Pokiwał głową i spuścił wzrok.

- Nie wiem. Chyba nie.

- Masz rację. Swoją drogą, ja też ci ufam.

- Dziękuję, Livie – uśmiechnął się do mnie trochę smutno.

- A ty? Ufasz mi?

- Jasne – odparł wzruszając ramionami.

Przytaknęłam i zerknęłam przez okno.

- Ten lekarz… To jakaś twoja rodzina, tak?

- Mój ojciec chrzestny i rodzony brat mojej mamy. Najlepszy facet jakiego znam….

- O której mamy być jutro w t-tej klinice? – usłyszeliśmy głos Ilii, który właśnie wychodził ze swojego pokoju.

- Myślę, że ósma powinna być okej…

- A kiedy wróci Anton?

- Właściwie już powinien być – zerknęłam na zegarek.

Anton pojechał na spotkanie z moim ojcem i z Leo, ponieważ musieliśmy poinformować ich o naszej przeprowadzce. Nie mogłam się doczekać aż zobaczę Kirę i Daniel, ale liczyłam że po powrocie Antona będę mogła zaprosić je tutaj, albo przynajmniej umówić się z nimi na mieście.

- Okej… S-słuchaj Ezra… Dziękuję za wszystko, ale na pewno możesz być tam ze mną? Wiem, że masz dużo obowiązków, siedzenie c-cały dzień w szpitalu pewnie nie jest ci na rękę.

- Mam swoje priorytety. Twoje zdrowie jest ważniejsze niż jakieś pierdoły które mogę załatwić… kiedykolwiek indziej. Poważnie – odparł Ezra nie patrząc mu w twarz.

- Okej…

- I cieszę się że… zaufałeś akurat mnie. To miłe… – dodał, a Ilia pokiwał głową wzruszając ramionami.

- Cóż. Uratowałeś mi życie.

- Yhymm… - Ezra stał wyraźnie zmieszany, pewnie po rozmowie ze swoim wujkiem, a ja próbowałam wymyślić coś czym mogłabym wypełnić tę ciszę między nimi, ale jakoś nic nie przychodziło mi do głowy.

- Ale serio. Mógłbyś w tym czasie pojechać do Tess. N-no wiesz. Skoro chcesz popracować nad waszym związkiem -  wypalił Ilia, a oboje z Ezrą zamarliśmy w bezruchu.

- Słucham? – zapytał Ezra, który natychmiast zrobił się niemal zupełnie czerwony.

- Okno – Ilia pokazał palcem na otwartą szybę.

O rany… Faktycznie, skoro ja wszystko słyszałam to on również mógł usłyszeć każde słowo, wystarczyło, że okno w jego sypialni też było otwarte. Jego pokój znajdował się zaraz za cienką ścianą po tej samej stronie domu.

- Rozmawialiście przy otwartym oknie do mojego pokoju. – doprecyzował, bo Ezra miał minę jakby wypaliło mu mózg - Nie żebym chciał podsłuchiwać, a-ale jak to mówiłeś? Nieodpowiednie miejsce, nieodpowiedni czas?

Zakryłam usta dłonią czując się naprawdę zakłopotana. Cóż, wiedziałam że Ezra nie pomyślał o tym co się stało, a to była spontaniczna rozmowa, na dodatek nie miał pojęcia że wujek zacznie poruszać z nim tak nieręczne tematy, a każdego z nas czasem spotyka jakaś żenująca sytuacja, przez to że zrobimy coś idiotycznego, albo nie pomyślimy o czymś z pozoru oczywistym. Życie. Ale i tak mu współczułam.

Mój przyjaciel zamarł w  bezruchu patrząc na Ilię zbolałym wzrokiem. Przymknął oczy i spuścił głowę.

- Mój wujek… To zabawny gość… - westchnął ze sztucznym uśmiechem.

- Yhymmm…

- Wytłumaczyłem mu wszystko.

- Tak. Słyszałem. T-to miło, że wytłumaczyłeś mu oprócz tego, że nigdy mnie nie dotkniesz, no wiesz - w sensie cokolwiek, kiedykolwiek -  i że robi ci się niedobrze na samą myśl o mnie…

- Robiło mi się niedobrze od rozmawiania na ten temat z moim wujkiem, a nie na myśl o tobie… Akurat tego nie powiedziałem, więc nie dopowiadaj sobie, proszę…

- Tak czy inaczej, dobrze że dodałeś też, że nie wychowywałem się w burdelu…

- Rany… Ilia, strasznie mi przykro – Ezra pokręcił głową drapiąc nerwowo palcami swój zdrowy policzek.

- Niepotrzebnie.

- Potrzebnie. Naprawdę nie wiem co odbiło Marcusowi z tymi pytaniami i niedorzecznymi insynuacjami…

- Niedorzecznymi. Właśnie. Cóż. P-przynajmniej wszystko jest jasne – przerwał mu Ilia - Tess p-pewnie się ucieszy… Pasujecie do siebie – dodał martwym tonem, a Ezra zrobił minę jakby coś go bolało, patrząc na niego w dojmująco smutny, pełen uczucia sposób.

I właśnie wtedy to zobaczyłam, a właściwie dostrzegłam zastanawiając się dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej.

Ezra patrzył na Ilię tak samo, jak kiedyś patrzył na Antona. I najwyraźniej wcześniej… był zadurzony w moim mężu.

To o nim mówił mi tamtej nocy przy kominku.

„Nienawidzi mnie. Gardzi mną. Nie może wytrzymać w moim towarzystwie. To sprawa skazana na porażkę.”

„Chciałbyś go dotknąć, ale wiesz, że będzie bolało. Jednak i tak próbujesz. No i boli. Za każdym razem…”

„Poza tym ta osoba jest zajęta. I jest z kimś naprawdę wspaniałym.”

Poczułam jak coś kłuje mnie w piersi.

Z jakiegoś powodu moja zazdrość wskoczyła właśnie na zupełnie inny poziom. Wcześniej jej nie czułam, ale kiedy uświadomiłam sobie to kim Anton był dla Ezry i to, że zbliżenie między nimi było czymś więcej – może nie dla mojego męża, który potraktował Ezrę brutalnie i przedmiotowo, ale dla mojego przyjaciela…

Poza tym, Boże, co on musiał czuć?

Wtedy tamtej nocy kiedy do niego przyszłam opowiadał mi o sobie. Otworzyliśmy się przed sobą wzajemnie i z jakiejś przyczyny opowiedział mi co zrobił mu brat naszego ojca. Opowiedział mi że w pewnym stopniu rozumie Antona, bo on też często uprawia brutalny seks i czasami bardzo go potrzebuje. Mówił, że to przez Luciusa. Że takich rzeczy się nie zapomina. Że są w tobie żywe choćby minęły lata. Że po czymś takim nie śpi się już normalnie. Nie oddycha się normalnie. Nie czuje się normalnie. I że jeśli Anton przeszedł coś podobnego – nie ważne czy zraniła go kobieta czy mężczyzna, nigdy nie będzie do końca „normalnie”, bo to wciąż będzie w nim tkwiło.

Wtedy było mi tak potwornie przykro. Sam fakt, że Anton w jakiś sposób wykorzystał jego ciało aby się zaspokoić było wystarczająco naganne i okrutne, tym bardziej po tym przez co przeszedł.

Jednak teraz, kiedy wiedziałam, że Ezra został zraniony mocniej – nie tylko fizycznie ale pewnie przede wszystkim emocjonalnie, poczułam się… źle. Naprawdę źle. Tym bardziej że potem musiał patrzeć na nas i naszą powoli rozkwitającą bliskość i miłość.

Ponad to przez jego uczucia ja również poczułam się bardziej zraniona.

Zastanawiałam się co czuje teraz, co czuje do Ilii. Z tego co widziałam przerzucił na niego całe swoje zainteresowanie. W końcu uczucie które żywił do Antona to była jedynie miłość platoniczna. Przecież durzył się w nim mimo, że nie zamienili ze sobą nawet słowa. Ale z własnego doświadczenia wiedziałam jak silna potrafi być taka miłość. Czasami ta obca osoba, którą widywało się z oddali i o której marzyło się nocami, stawała się jedną z najważniejszych w życiu. Czy nam się to podobało, czy nie.

Miłość jest ślepa – mawiają.

I głucha. I naiwna. Nic nie warta, głupia, bolesna miłość.

- Pasujemy do siebie. Dobrze to ująłeś. Ale to nie tak. Powiedziałem to bez zastanowienia, a to była tylko rozmowa ze wścibskim wujkiem. Chciałem żeby dał mi spokój i przepraszam, że musiałeś tego słuchać. I jeśli wciąż chcesz żebym z tobą jechał do kliniki to poważnie, ja naprawdę chcę tam z tobą być.

- W końcu jestem twoim p-przyjacielem, tak?  - zapytał Ilia przekrzywiając lekko głowę.

- Tak. Chciałbym żebyś był… moim przyjacielem.

- W porządku. I nie przepraszaj. W sumie nie masz za co. Powiedziałeś tylko t-to co czujesz. I cieszę się z przyjaźni. Dzięki za jutro, bo w takim razie chyba skorzystam z twojej obecności – dodał głosem wyprutym z emocji.

- Ja… - wydukał Ezra i właśnie w tym momencie przez drzwi wejściowe wpadł

 z  impetem Anton.

- Twój ojciec to jakaś masakra… I Leo… Wybaczcie, ale on chyba na zawsze pozostanie irytującym wrzodem na tyłku. Nic na to nie poradzę…

- Widzę, że rozmowa poszła nienajgorszej - Ezra odchrząknął głośno, a Ilia usiadł na kanapie stukając nerwowo palcami o swoją drewnianą kulę.

- Nie znam dwóch bardziej irytujących osób, ale Leo jest oczywiście wniebowzięty że Livia zostaje w Kalifornii, i że to ja zdecydowałem dostosować się do niej. Gabriel też wydaje się być zadowolony, oczywiście nie ze względu na Livię, a  na to że będzie miał mnie blisko. Rozmawiałem też z Leo na osobności. Powiedziałem mu, że jeśli mielibyśmy tu zostać na dłużej musimy przedstawić to mojemu ojcu w taki sposób, że jestem im tu cholernie potrzebny. Leo stwierdził że da z siebie wszystko, więc jestem spokojny i oddaję to w jego delikatne, arystokratyczne rączki. Był lekarz?

- Był. Jutro jedziemy do kliniki, tak Ilia?

Ilia kiwnął głową i zamknął oczy odchylając głowę do tyłu.

 - Wow, serio…? Cholera, bardzo się cieszę.

- Ezra powiedział, że zostanie z-ze mną przez cały dzień. Będzie nawet przy operacji. Także, nie wiem… chyba okej.

Anton popatrzył na Ezrę z nową dawką uwielbienia.

- Poważnie?

- A co w tym dziwnego? To klinika mojego wujka i to on badał Ilię, więc nie ma problemu.

- Świetnie. Ale co z nogą? Co mówił?

- To co podejrzewaliśmy. Źle zrośnięte złamanie. Trzeba złamać nogę jeszcze raz i nastawić prawidłowo.

- Zrobi to? Twój wujek?

- Tak. Jutro.

Anton uśmiechnął się szeroko i poklepał Ezrę po ramieniu.

- Dziękuję – objął go lekko, a Ezra odsunął się sztywno, uśmiechając się sztucznie, ale Anton najwyraźniej nie zauważył w tym nic niecodziennego – Jestem padnięty. Chyba idę się położyć – zerknął na mnie z ciepłym uśmiechem i zainteresowaniem – Cześć kochanie  - podszedł do mnie i pochylił się składając na moich ustach szybki, mokry pocałunek. Przesunął wargi na moją szczękę i ucho, a mnie przeszły irytująco przyjemne dreszcze – Pomożesz mi się wykąpać zanim pokażę ci to co obiecałem? – wyszeptał do mojego ucha tak cicho że mogłam go usłyszeć tylko ja, ale i tak poczułam się niezręcznie.

- Pomogę ci – odpowiedziałam, a on odsunął się ode mnie i zerknął mi w oczy z krzywym uśmiechem.

Wstałam i ruszyłam do naszego pokoju, żegnając się po drodze z Ilią i Ezrą, a Anton poszedł za mną.

Kiedy byliśmy już w sypialni zrzucił koszulkę i przylgnął do mnie z ciężkim westchnieniem ulgi.

- Czekałem na to cały dzień – odpowiedział i już miał wbić się w moje usta swoimi wargami, kiedy odchyliłam głowę i spojrzałam na niego wymownie. – Coś się stało? – zapytał lekko zaniepokojony.

- Nic takiego. Po prostu dowiedziałam się o pewnych rzeczach o których wcześniej nie miałam pojęcia.

- Okej… Mogę wiedzieć o czym?

- Możesz. Potem zrobimy to o czym mówiliśmy… Czymkolwiek to jest – odsunęłam się niechętnie od jego ciepłego ciała i zachłannych dłoni – Ale faktycznie najpierw porozmawiamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro