Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Julian bardzo sprytnie wymigał się od jedzenia kolacji, mówiąc gospodyni, że przypomniał sobie o nie wysłanym mailu do szefa. Dostał zatem kanapki na talerzu, by mógł zjeśc kolację w pokoju. Zastanawiał się szczerze, jak Tomi funkcjonuje w normalnej rodzinie i w normalnym związku, nie jedząc posiłków. Przecież niemożliwe, by przez tyle lat, nie była z ludźmi ze szkoły w pizzerii czy z Adamem na jakiejkolwiek kolacji. A rodzice? Czy coś wiedzieli? W końcu miała kły i na pewno była wampirem. Teraz żałował, że nie został na kolacji, bo dowiedział by się choć tego.

Gdy usłyszał rozmowę za oknem wytężył słuch.

- Jak to chcesz sobie wszystko przemyśleć? Nie masz innych możliwości - to był głos Adama - to ma coś wspólnego z tym facetem co u was wynajmuje pokój?
- Nie, Adam. Chodzi mi o całokształt. Julian pomógł mi tylko coś sobie uświadomić - wojownik uśmiechnął się lekko słysząc to, co Tomi o nim powiedziała.

- Niby co? Że miałaś mokro w majtkach jak tylko wszedł do kuchni?
- Jak możesz! - Julian poczuł wstyd, że tak się zachował, nie dlatego, że żałował tego, co się działo między nimi, tylko dlatego, że Adam miał teraz pretekst, by jej dokuczać, a to ją raniło.
- Stwierdzam fakty - odparł sucho.
- Masz rację. Przepraszam. Nie chciałam się tak zachowywać - usłyszał zdławiony łzami głos Tomi.
- Aldonko już dobrze, rozumiem czemu taka jesteś.

Aldonko? Co jest kurwa?

Julian nie rozumiejąc wyszedł z pokoju i zszedł na dół.

Do kogo ten palant w końcu mówił?

Na dole uchylil cicho drzwi i gdy wyjrzał przez szparę, zobaczył w świetle księżyca tylko Tomi i Adama.
- Naprawdę rozumiesz?
- Oczywiście. Twoi rodzice są dwa razy starsi niż moi, nic dziwnego, że dali ci takie imię, że tak cię wychowali.

Słysząc tekst o jej rodzicach, Julian zacisnął pięści. Uzmysłowił sobie, jak inaczej zachowywała się
Tomi przy nim. Była bojowa i odważna, a przy Adamie traciła pewność siebie. Zobaczył, że pochyliła głowę.

- Przepraszam - mruknęła - masz rację co do imienia. Jeśli chcesz pojedziemy jutro do urzędu.

- Grzeczna dziewczynka - Adam się roześmiał, poklepał ją po pośladku i wsiadł do samochodu. Opuścił szybę.

- A teraz pocałuj mnie na pożegnanie, tak jak lubię, czyli?
- Bardzo czule - mruknęła i pochyliła się zaciskając szczękę. Julian już wiedział, że coś tu jest nie tak. Ona nie chciała być z Adamem. Musiał z niej wyciągnąć dlaczego daje się tak traktować. Ale najpierw...

Tomi!

Dziewczyna podskoczyła słysząc głos Juliana w swojej głowie, zanim zdążyła pocałować Adama.

Nie wiem, co ten dupek ma na ciebie, ale nie daj się tak traktować.

Tomiła szybko zrozumiała, że skoro jest podobna do Juliana, może go słyszeć.

- No czekam - Adam już był mocno wkurzony.

Ty nic nie rozumiesz, on może nas zniszczyć, mnie i moich rodziców. Może im wszystko odebrać.

Tomi, zaufaj mi. Pomogę ci. Mam moc i możliwości. Istnieją klany wojowników takich jak ja. Taki ktoś to dla nas pestka.

Nagle Adam złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do otwartego okna.

- Nie słyszałaś, kurwa? - wrzasnął.

Julian dostrzegł ruch za firanką w kuchni. Nie mógł znieść tego, by ci dobrzy ludzie cierpieli przez takiego gnoja. Otworzył drzwi i w jednej chwili stał przy samochodzie, złapał Tomi odsuwając ją za siebie.

- Kurwa, znowu Ty! Nie wiem kim jesteś, ale jutro jak wrócę ma cię tu nie być - rzucił Adam i odjechał z piskiem opon.

Rodzice Tomi zobaczyli przez okno jak Julian odwraca się do ich córki, a ona mocno się do niego przytula.

- Kim on jest, że tak szybko mu zaufała? - spytała matka Tomiły.
- Nie mam pojęcia, ale gdy go zobaczyłem na dworcu patrzyło mu dobrze z oczu, a Tomiła to dobra dziewczyna, nie możemy więcej pozwalać, by spłacała sobą nasz dług - odpowiedział ojciec dziewczyny.
- Jest uparta jak osioł - mruknęła kobieta.
- Tak, ale widzę, że Julian bardziej.

Przytulając dziewczynę Julian słyszał rozmowę jej rodziców. Teraz już miał pewność. Coś było nie tak. Postanowił, że dzisiejszą noc, Tomi spędzi z nim, czy tego chce czy nie.

***

- Ja pierdolę! - mruknął "Bradley", gdy "Łysy" opowiedział im o dziwnym facecie, który zamieszkał u tych staruchów.
- To tylko jakiś koleś, nie siejcie paniki - powiedział "Devil" - jeśli szef nie ma innego planu, pojedziemy tam w nocy i jeśli ta dziwka nadal będzie chciała zrezygnować, rozwalimy ojczulka, a nowemu odetniemy jaja. Mamy za dużo zamówień, by teraz nam umknęła. Tym bardziej, że zapotrzebowanie rośnie.

- On jest dziwny - powiedział Adam.
- Boże, Łysy, masz cykora? On jest jednen, nas ośmiu, załatwimy to raz dwa. Prawda, szefie?

- Zbiórka jutrzejszej nocy o 1:30. Dziś jesteście już wolni - ciemnowłosy mężczyzna o brązowych oczach wydał polecenie, a jego ludzie pokiwali głowami i opuścili pomieszczenie.

Zachciało jej się przeciwstawić? Już on ją nauczy posłuszeństwa. Zamierzał spalić ich chałupkę, a złotodajną dziewczynę ostro potraktować. Skończyło się. Nikt jej już nie będzie pytał o to kiedy i ile może oddać. Teraz to on będzie o tym decydował.

Wychylił ze szklanki resztę whiskey i kiwnął ręką na Lenę, która tylko czekała na to, aż ją przeleci. Musiał się wyluzować przed akcją i nie tak grzecznie jak zawsze.

***

Julian położył się na łóżku i przyciągnął Tomi do siebie. Otulił jej plecy kocem i cierpliwie czekał, aż dziewczyna się uspokoi. Gdy zaczęła spokojniej oddychać postanowił się odezwać.

- Ty pierwsza, czy ja? - jego mruczący głos wywołał na jej ciele gęsią skórkę.
- Może oboje? - odparła cicho.

- Okey. Skąd wiesz, że Izabela Jankowska to twoja biologiczna matka? - spytał czując jak serce mu wali.

- To żadna tajemnica. Tuż po porodzie matka mnie zostawiła i wyjechała. Zaadoptowali mnie dziadkowie, więc wszystko zostało w rodzinie - próbowała przybrać lekki ton, ale Julian nie dał się oszukać.  

- Czyli to na sto procent to potwierdzona informacja.
- Tak, oczywiście. Matula i tatko to tak naprawdę moi dziadkowie, którym wszystko zawdzięczam.
- Wiesz kto jest twoim ojcem? - gdyby wiedziała, musiałby jeszcze tylko go znaleźć i sprawdzić czy jest też ojcem Carolyn. Nie mogąc się powstrzymać ściągnął z jej warkocza gumkę do włosów i rozplatał go bawiąc się jasnymi kosmykami. Tomiła wtuliła się jeszcze bardziej w jego szyję, jakby znali się od lat i byli sobie bardzo bliscy.
- I tak i nie. Wiem, że matka gdy miała dwadzieścia dwa lata wyjechała na staż do Ameryki, podobno na jakieś wycieczce poznała mężczyznę, zaszła z nim w ciążę i po ponad roku wróciła do Skrzypnem z dwójką dzieci.
- Z dwójką? - był prawie pewien, że chodzi o Carolyn.
- Tak. Jej ciąża była bliźniacza, dwu jajowa. Mam siostrę.

Julian odsunął Tomi delikatnie od siebie i podniósł się do pozycji siedzącej opierając się o wyrzeźbiony w drewnie zagłówek łóżka. Tomi szybko podsunęła się do niego i ponownie się przytuliła obejmując jego kark i szyję. Uśmiechnął się nieznacznie na jej gest.
- Już mnie nie chce pani ugryźć? - zaśmiał się cicho.
- Rozważam i taką opcję, panie Julianie - roześmiała się w głos. Nagle podniosła się i po prostu go pocałowała. Był to krótki, słodki i zmysłowy pocałunek, choć wcale nie głęboki czy nachalny. Oboje poczuli to samo. Jakby to było naturalne, że czasem się całują, jakby byli ze sobą już długi czas. Gdy ponownie się o niego oparła Julian zapytał.

- Znasz ją?
- Niestety nie. Matka po powrocie wyjechała z nią do Krakowa, a mnie zostawiła tu. Podobno  naprawdę się zakochała w jakimś facecie z miasta, a ten koleś zgodził się tylko na jedno dziecko. Nie chcę matki szukać. Nie chcę jej znać. I nie chcę być taką dziwką jak ona. Nigdy bym nie zostawiła dla faceta swojego dziecka.

Julian uścisnął ją mocniej, a ona opowiadała dalej.
- Szukałam siostry, by zrozumieć czemu taka jestem, czemu muszę pić krew z worków, by się regenerować po normalnym jedzeniu, czemu moja krew ma niezwykły wpływ na ludzi i czemu słyszę zwierzęta. W końcu chciałam wiedzieć  dlaczego matka wybrała ją, zamiast mnie.

Tomiła wyrzuciła to z siebie chyba pierwszy raz w życiu. Odczuła ulgę i spokój, Julian to czuł, ale musiał ten spokój zburzyć.

- Tomi...?
Zaniepokojona tonem jego głosu podniosła się na łokciu.
- Julek?
Złapał ją za rękę słysząc to miłe zdrobnienie.
- Tomi... Przyjechałem z Nowego Orleanu, bo żyje tam kobieta, partnerka przywódcy mojego klanu. Klanu Sargassów, tak się nazywa mój i twój lud.

Tomi czując, że to, co teraz usłyszy zmieni jej życie ponagliła Juliana.
- Co z tą kobietą?
- Po śmierci matki, była molestowana przez ojczyma, gdy dowiedział się o tym jej stryj, zabrał ją do Stanów. Zmienił imię na Carolyn...
- Mów dalej - w jej oczach zaczęły się gromadzić łzy.
- Zaszła w ciążę z Nadianem, ale dzieje się coś dziwnego. Jej organizm nie akceptuje tego dziecka. Przyjechałem tu znaleźć jej ojca, bo wymyśliłem rodzaj szczepionki. Potrzebuję czystej krwi jej ojca. Wiesz coś o nim?
- Carolyn to moja siostra? - przerwała mu drżąc na całym ciele.
- Jestem tego pewien.

Tomi wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Julian zszedł z łóżka i złapał ją za ramiona.
- Tomi to ważne, wiesz coś o waszym ojcu? - zaprzeczyła głową.
- Wiem tylko jak miał na imię. Matula opowiadała, że po powrocie z Ameryki matka miała koszmary i ciągle przez sen krzyczała jego imię.
- Jak się nazywał?
- Jakoś dziwnie, nie wiem czy tak miał naprawdę.
- Tomi skup się, jak miał na imię wasz ojciec?

- Arcanos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro