Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Julian, choć na pozór wydawał się pracować tylko mózgiem, wiele czasu spędzał ćwicząc z braćmi różne rodzaje walk. Dlatego po kilku sekundach zaskoczenia, nie robiąc dziewczynie żadnej krzywdy, wywinął się z jej uścisku i szybkim ruchem odwrócił role, w międzyczasie pozbawiając ją noża. Czując jej plecy i pośladki oparte o jego klatkę piersiową i brzuch zareagował po męsku. Tomiła czując, jak jego penis robi się twardy, szarpnęła się, ocierając jeszcze mocniej swoją pupą o jego członek.

- Tomi, nie pomagasz - mruknął jej do ucha, a ona wbrew swojemu rozumowi zadrżała. Zdrobnienie jej imienia, którego użył sprawiło jej przyjemność. Nikt dotąd tak na nią nie mówił, a Adam odkąd pamiętała, namawiał ją na zmianę "tego przestarzałego" imienia. Jego oddech i głos wymawiający jej imię, były dla niej jak najmilsza pieszczota.

Mężczyzna odgarnął jej włosy z szyii i złożył w dole obojczykowym delikatny pocałunek. Poczuł jak się rozluźnia i splata z nim swoje dłonie. Odwrócił ją szybko przodem do siebie i pochylił się, by złączyć ich usta. Tomiła jękneła gardłowo i nagle Julian poczuł ostry ból i smak krwi. Odskoczyła od niego, a w jej oczach ujrzał rozbawienie.

- Ugryzłaś mnie - warknął jednocześnie wkurzony i podniecony.
- A co? Lubisz to? - zaśmiała się, a Julian słysząc ten dźwięk poczuł dziwne ciepło w okolicy klatki piersiowej - jeden do zera dla mnie - rzuciła patrząc mu prosto w oczy.

Julian spojrzał, co Tomiła ma za swoimi plecami i uśmiechnął się zwycięsko. W jednym skoku był przy niej i pchnął ją na łóżko chwytając za nadgarstki. Usiadł na niej okrakiem i ułożył ich splecione ręce tuż za jej głową. Ich twarze dzieliła tak mała odległość, że Julian czuł na sobie jej oddech.
Gdy z jego ugryzionej wargi popłynęła kropla krwi i spadła prosto na usta Tomi, dziewczyna westchnęła i oblizała wargi.
Poczuła, jak wydłużają jej się kły.
To ją sprowadziło na ziemię. Chciała je ukryć, ale jego krew była tak słodka, że nie mogła tego zrobić siłą woli.
Julian patrzył jak zahipnotyzowany.

Tomi musiała być Sargasską.

- Nie patrz! - poprosiła, a on widząc w jej oczach smutek i zażenowanie pochylił się lekko.
- Tomi, to nic takiego, to naturalne - powiedział i ją pocałował. Jego krew przejęła nad nią kontrolę.

Wciągnęła w usta wargę, którą ugryzła i zaczęła ssać. Julian pozwolił jej na to, bo sprawiało mu to cholerną przyjemność. Gdy w końcu się nasyciła oblizała jego usta.
- Teraz ja - mruknął i pochylił się do jej szyi. Wysunął kły i wbił je delikatnie w tętnice, która kusiła go odkąd ją pierwszy raz zobaczył. Pociągnął krew i już wiedział. Narzeczony czy nie, już nigdy inny facet jej nie dotknie.

Odezwał się w nim samiec.
Nie chciał czekać, aż przysięga sama ich odnajdzie. Od dawna miał w małym palcu jej tekst, bo czytanie takich ksiąg jak Księga Ariadny należało do jego obowiązków.
Nie czekając na nic, zaczął między kolejnymi łykami wypowiadać słowa.

- Jesteś moją Ariadną - słodka krew rozlała się po jego języku -ślubuję ci wierność i miłość na wieki - gdy spływała przełykiem czuł przyjemne mrowienie - zawsze Twoje dobro będę stawiał na pierwszym miejscu - ciepło rozlało się w brzuchu - Twemu kobiecemu sercu dam prowadzić swoją duszę - i kolejny łyk tej słodkiej krwi - id dziś tylko Ty możesz mnie żywić, a ja Ciebie - czuł jak wydycha jakieś dziwne mroczne uczucie - tylko z tobą mogę dać początek nowemu życiu.

Uśmiechnął się zwycięsko. Ta kobieta już jest jego.
- Teraz ty skarbie - wyszeptał.

Tomiła dostrzegła nagle coś jasnego w jego oczach, coś co sprawiało, że cała się do niego rwała. Aż dziwne, że wcześniej nie zauważyła tego światła.

- Co ja? - zamrugała zdezorientowana powiekami.
- Teraz twoja kolej, powiedz to, a zwiążemy się ze sobą na zawsze. Podyktuję ci słowa przysięgi i będziesz moja, a ja tylko twój.

Te słowa obudziły Tomi. Co ona wyprawiała? Przecież nawet go nie znała. Jednym sprawnym ruchem zgięła kolano i kopnęła Juliana w krocze. Błyskawicznie ją puścił skulając się z bólu na łóżku. Ale Tomiła tylko się roześmiała.

- Pogrzało cię. Nie zamierzam być niczyją własnością - prychneła i skierowała się do drzwi.
- Jeszcze zobaczymy - wycedził Julian, czując narastającą frustrację.

Gdy tylko Tomi opuściła jego pokój, poczuł tęsknotę, uczucie które kiedyś żywił tylko do kilku osób. Rodziców, Kali i Emilki, choć nigdy nie widział swojej córeczki. Do tego dochodziło pytanie: dlaczego przysięga Zawiązania nie popłynęła sama z jej ust.
- W ogóle nie popłynęła - rzucił wkurzony uświadamiając sobie, co to dla niego może teraz oznaczać.
Czując ściskające go w kroczu pragnienie już wiedział.
Julian się z nią związał, ale ona z nim nie. Mogła robić wszystko, co chciała. Mogła spotykać się z tym chłoptasiem, planować ślub i uprawiać z nim seks. Bo nie mógł pomyśleć o ich zbliżeniu jak o "kochaniu się".

- Niedoczekanie!

Wkurzony poszedł wziąć prysznic, by ochłodzić swoje zapędy. A potem pójdzie odwiedzić gospodarzy. Nie wypada być takim gburem, a matka Tomiły już go zapraszała kilka razy. Tak, pójdzie z grzeczności. Przynajmniej tak to sobie wytłumaczył.

*

Tomiła wybiegła z domku dla gości nic nie rozumiejąc. Jej serce zwariowało, bo gdy zobaczyła samochód Adama na podjeździe pierwszy raz od kilku lat nie poczuła strachu, ale całą sobą chciała wrócić do pokoju Juliana i rzucić się na niego. Zebrała się w sobie i weszła do izby. Rozebrała się i poszła do kuchni skąd dochodziły głosy rozmowy.

- Cześć - rzuciła niedbale wchodząc do pomieszczenia.
Adam od razu wstał i ruszył do niej. Pocałował ją w usta, a ona marzyła by zamiast jej narzeczonego, przed nią stał ten jaskiniowiec, który chciał uczynić z niej swoją własność.

- Zaraz będzie kolacja - powiedziała mama i uśmiechnęła się do córki.
- Gdzie tatulo? - Tomiła z Adamem usiedli przy stole.
- Poszedł po drewno - odpowiedziała starsza kobieta patrząc przy tym znacząco na narzeczonego swojej córki.

Po chwili do izby wszedł Julian, a Tomiła, aż wciągnęła powietrze, co nie uszło uwadze Adama.

Mężczyzna miał na sobie granatowy t-shirt Hard Rock Cafe, czarne bojówki i wojskowe buty. Wilgotne włosy były rozczesane i tylko prosiły dziewczynę by wsunęła w nie palce. Adam natomiast miał na sobie sztywny garnitur, koszulę, dobrany przez stylistkę krawat i gładko uczesane włosy. Nagle bardzo uderzył ją kontrast pomiędzy dwoma mężczyznami znajdującymi się w kuchni, nie tylko w ubiorze.

- Julian, no nareszcie, siadaj kochanie - matka Tomiły od razu podsunęła mu krzesło. Julian podszedł do Adama i wyciągnął rękę.

- Julian.

Chłopak zmierzył go wzrokiem, uświadamiając sobie zapewne, że facet przed nim, nie jest tak miły, jak to sugeruje jego głos.

- Adam - chwycił rękę Juliana - narzeczony Tomiły - dodał, by już na początku wszystko było jasne.

- To się jeszcze okaże - prychnął, na co Tomiła, aż sapnęła. Adam zacisnął zęby.

- Nie zwracaj na niego uwagi - powiedziała cicho.

Ten facet był bezczelny. Zgromiła go wzrokiem, a ten idiota tylko lekko się uśmiechnął, unosząc lewy kącik ust.

Dziewczyna najchętniej starła by mu ten głupi grymas, a potem... Obrazy, które zobaczyła w swojej głowie nie pochodziły od niej. Tego była pewna. Julian usiadł i patrzył na nią takim wzrokiem, jakby rozbierał ją przy wszystkich. Widząc jej reakcję, był już pewien, że chociaż nie wypowiedziała przysięgi, poprzez połączenie krwi ma bezpośredni dostęp do jej myśli i może nie tylko ją odczytać, jak w przypadku nie związanych ze sobą sargassów, ale również rozmawiać i przekazywać swoje myśli i uczucia.

Już ja cię urządzę - pomyślał.

Ciszę przerwał odgłos otwierających się drzwi. Do izby wszedł ojciec Tomiły, dźwigając kosz z drewnem.

- Dzień dobry, teściuniu - powiedział głośno Adam, spoglądając triumfalnie na Juliana, na co dziewczyna i jej matka patrzyły zażenowane.

Ale wojownik, nawet na niego nie zwrócił uwagi, tylko od razu zerwał się z krzesła.

- Proszę mi to dać - doskoczył do górala i zabrał z jego rąk kosz - niech pan siada, a ja dołożę pod kuchnią.

Tomiła podsunęła tacie krzesło i spojrzała na Adama. Uświadomiła sobie, że pomimo tylu lat ich znajomości, nie przypomina sobie, by kiedykolwiek pomógł jej czy jej rodzicom, nie mogła sobie nawet przypomnieć by pomagał swoim, by pomagał komukolwiek. Sądząc po tym, czym się zajmował, nie było w tym przecież nic dziwnego. Czego od niego oczekiwała?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro