Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

151 - opisowy

Chyba jeszcze nigdy w życiu nie był tak przerażony jak w tej właśnie chwili. Wszystko spadło na niego jak grom, w jednej chwili dowiedział się, że jego ukochana jest w ciąży i jednocześnie leży w szpitalu, a on nawet nie wie, co się z nią dzieje.

Co z niego na mąż? Parter? Tyle razy jej obiecywał, że jej nie zostawi, że może na niego liczyć, a co zrobił? Wyjechał jak tylko pojawiła się pierwsza lepsza poważniejsza kłoda.

Przez te kilka godzin, które spędził w samolocie wszystko przemyślał, zrozumiał swój błąd. Mógł znaleźć rozwiązanie, chociażby zabrać Marinette ze sobą do tej pieprzonej Ameryki. Mógł jej powiedzieć prawdę i wyjechać, tyle by wystarczyło, aby nie straciła do niego zaufania.

A teraz? Przez jego decyzję, ona jest w szpitalu, w ciąży i do tego chce się rozwieść. Talent do podejmowania najgorszych możliwych decyzji zdecydowanie odziedziczył po ojcu.

Gdy tylko wylądował jak najszybciej znalazł się w szpitalu, nawet nie zarejestrował jak konkretnie tam się znalazł, z głowie miał tylko myśl, że jak najszybciej musi znaleźć się tam gdzie jest jego żona.

Kobieta przy recepcji jak tylko go zobaczyła skierowała do we właściwym kierunku zanim powiedział cokolwiek.

Była już blisko jedenasta w nocy a na korytarzach były pustki, no może poza jedną salą, w której leżała Marinette. Przed nią siedzieli rodzice dziewczyny, Alya i Felix. Wszyscy byli koszmarnie zmęczeni, a na widok blondyna humory jeszcze im się pogorszyły o ile było to możliwe, no może poza Felixa, on jedyny ucieszył się na widok kuzyna.

- Co z nią? - Zapytał koszmarnie przerażony Agreste podbiegając do kuzyna oddychając ciężko

- Czekamy aż się wybudzi. - Odpowiedział zmartwiony

- Jak miło, że wreszcie przejąłeś się jej stanem. - Mruknął Tom podchodząc do młodego Agreste 'a - Ostatnio jakoś nie byłeś nią zainteresowany

- Przykro mi, ale naprawdę nie miałem wyjścia, zresztą to Marinette nie chciała ze mną rozmawiać.

- Zawsze jest wyjście. - Mruknął wściekły na zięcia piekarz

- Dajcie spokój, czasu nie cofniemy, teraz najważniejsze, aby nic jej nie było. - Wtrąciła się do rozmowy Sabine, widząc, że zmęczenie i strach o Marinette obu mężczyzn może kierować do głupich decyzji

- Co się tam naprawdę stało? - Zapytał jeszcze raz Agreste, licząc, że ktoś z tu obecnych wreszcie powie mu coś więcej

- Straciła przytomność w pracy i uderzyła się w głowę. - Wyjaśniła Alya - Musieli ją zszyć

Mimo że Alya była wściekła na Adriena, to widziała jak martwi się o żonę, a z rozmów z Alix wywnioskowała, że w całym tym wyjeździe chodziło tylko o bezpieczeństwo Marinette.

- Wyjdzie z tego? - Dopytał oddychając ciężko

- Na pewno, a teraz siadaj, bo widzę, że jesteś wykończony. - Odezwała się Sabine, sadzając zięcia za jednym z krzeseł - Chcesz wody albo kawy?

- Kawy poproszę. - Odpowiedział uśmiechając się ciepło do kobiety, na co ona przytaknęła i ruszyła w stronę automatu

Po kilku minutach z sali wyszedł wysoki i szczupły lekarz w ręku trzymając kilka dokumentów.

- Pacjentka się wybudziła, jej stan jest stabilny a ciąży również nic nie zagraża. Teraz powinna odpoczywać jednak mogę pozwolić w drodze wyjątku, aby jedna osoba do niej weszła. - Zwrócił się do wszystkich, głównie spoglądając na Adriena, pamiętając, że wcześniej go nie było

- Czy ja mogę? Muszę ją zobaczyć i wszystko wyjaśnić. - Zapytał Adrien, widząc pozwolenie od teściów i lekarza wszedł po cichu do sali

Widok ukochanej leżącej na łóżku szpitalnym, podłączonej do tyłu urządzeń i z opatrunkiem na głowie złamał mu serce, uświadamiając jak ogromny błąd popełnił.

Podszedł po cichu do jej łóżka, usiadł na krześle obok i wziął delikatnie dłoń dziewczyny we własną. Marinette delikatnie otworzyła oczy, a widząc blondyna obok przez chwilę myślała, że ma omamy, o które kilka minut temu pytał ją lekarz.

Jednak czuła jego dotyk i zapach, a tego chociażby bardzo próbowała nie umiała sobie wyobrazić.

- To mi się śni, prawda? - Zapytała cicho

- Nie, jestem tu na prawdę i nigdzie się już nie wybieram. - Odpowiedział całując lekko jej dłoń

- Już mi to obiecywałeś, wielokrotnie. - Przypomniała

- Wierz mi, nie chciałem tego robić. Nie miałem innego wyjścia. - Wyjaśnił widząc w jej oczach zawód

- Co takiego się stało? - Spytała próbując się lekko podnieść, w czym szybko jej pomógł

- Wszystko się zaczęło jak wróciliśmy z podróży poślubnej, zaraz po powrocie ty poszłaś do mieszkania a ja odebrałem pocztę, pamiętasz? - Zapytał, gładząc kciukiem jej dłoń, której nie wypuszczał nawet na moment

- Pamiętam.

- W tej poczcie był list. - Wyjaśnił niepewnie przypominając sobie dokładnie treść wiadomości - Pisało tam żebym cię zostawił, bo inaczej spotka cię krzywda, do wiadomości było dołączonych sporo twoich zdjęć - z zakupów, z firmy, nawet z naszego mieszkania. Zdjęcia robił ktoś z budynków naprzeciw, jednak nic się nie udało ustalić.

- Gdzie są te zdjęcia?

- U mojego ojca. Wie o wszystkim, gdy byłem w Stanach próbował się czegoś dowiedzieć, ale bezskutecznie.

- To była jedna wiadomość, mogłeś mi powiedzieć. - Zdziwiła się

- Nie jedna, przez następne kilka dni regularnie, nawet dwa razy dziennie dostawałem nowe wiadomości, później przychodziły do firmy, oczywiście z kolejnymi zdjęciami. Ktoś cię śledził prawie cały czas. - Wyjaśnił, po czym znów ogarnął go strach o ukochaną

- Trzeba to było zgłosić na policję, czemu tego nie zrobiłeś? - Zapytała z lekkim wyrzutem, kompletnie nie rozumiała jego toku postępowania

- W kolejnych listach było napisane abym tego nie zgłaszał, nie mówił tobie ani nikomu innemu, mam po prostu zaniknąć z twojego życia, inaczej spotka cię krzywda. Nie mogłem ryzykować, mój ojciec też nie wiedział, co zrobić, więc kupiłem bilet i wyjechałem. - Wyjaśnił unikając jej wzroku, wiedział, że źle zrobił, ale ludzie z miłości robią większe głupoty

- Mogłeś mi powiedzieć, coś byśmy wymyślili, jak zawsze, jak drużyna. Żadne z nas nie jest z niczym samo - przypomniała, mimo że ostatnio zwątpiła w to

- Ja wiem, ja wszystko wiem. Jestem idiotą, jakich mało. Nie liczę, że mi prędko wybaczysz, ale musisz wiedzieć, że zrobiłem to tylko z miłości do ciebie. Ja tylko chciałem abyś była bezpieczna, nawet, jeśli miałbym resztę życia spędzić bez ciebie. – Popatrzył jej w oczy widząc jak wypływa z nich kilka pojedynczych łez

- Ja wiem, ale nie wiesz, co ja przeżywałam przez te tygodnie. Wyjechałeś, a mi zawalił się nagle cały świat.

- Wyobrażam sobie, a ciąża nie ułatwiała.

- Skąd wiesz? - Przeraziła się na tamte słowa, wprawdzie teraz jak wrócił zamierzała mu powiedzieć, ale osobiście

- Lekarz mi powiedział. - Uśmiechał się szczerze, nie chciał mówić, że wie od Felixa, przynajmniej za to nie będzie na niego zła

- No tak, mogłam się domyśleć. - Speszyła się lekko, teraz, gdy wiedział wszystko się znów skomplikowało

- Cieszę się. - Powiedział kładąc drugą dłoń na podbrzuszu dziewczyny

- W końcu staraliśmy się o nie, prawdziwe przez tydzień, ale widocznie wystarczyło. - Zaśmiała się szczerze

- Przydatna informacja na przyszłość. - Puścił jej oczko śmiejąc się

- Pozwól, że jedno urodzę.

- Musimy coś wymyśleć w sprawie tych zdjęć. - Przypomniał automatycznie psując miłą atmosferę

- Trzeba to zgłosić. Może policja coś ustali.

- Tak jak ustaliła z wypadkiem i oponami. - Mruknął wstając i robiąc kilka kroków po pomieszczeniu, to zawsze pomagało mu w myśleniu

- A co możemy innego zrobić? - Zapytała obserwować męża

- Wynajmiemy ci ochronę. - Palnął zatrzymując się i spoglądając na nią

- O nie, chcę jeszcze trochę prywatności. - Mruknęła

- Jeśli dalej cię będą obserwować to chyba z ochroną będziesz miała więcej tej prywatności.- Wyjaśnił

- Ale co da ochrona? Trzeba znaleźć tego kogoś i się nim zająć.

- Pogadam jeszcze z ojcem, niech się tym zajmie, ma kontakty i znajomości. -Powiedział wyciągając pospiesznie telefon pisząc wiadomość do ojca

- Adrien? - Zapytała ciacho

- Tak? - Oderwał się od telefonu pochodząc do niej

- Przepraszam, wiem, że zrobiłeś to, aby mnie chronić i mogłam się tego domyśleć, a zamiast tego wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze. - Mówiła gładząc swój niewidoczny jeszcze brzuszek

- Jedyna osoba, która powinna przepraszać to ja, ale zrobię wszystko, aby ci to wynagrodzić. Bo cię kocham.- Wyznał całując ukochaną lekko w usta przelewając tym całą swoją miłość

- Ja też cię kocham. - Wyznała uśmiechając się szczerze

- Idź spać, powinnaś odpocząć, od teraz mniej pracy, odpoczynek i robienie skarpetek na drutach. - Powiedział wstając z łóżka poprawiać pościel dziewczyny

- Ocho, niedawno śmiałam się z Chlo, teraz sama będę to przechodzić. - Mruknęła poprawiając się na łóżku

- Przyzwyczajaj się.

- Zostaniesz? - Zapytała z nadzieją

- Już nigdzie się nie wybieram. Przysięgam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro