2 ❝Prysznic❝
Jimin:
Stojąc na spacerniaku, uśmiechnąłem się w stronę grupki więźniów, którzy wyglądali na miłych. Pozory jednak mogły mylić, a przekonałem się o tym w momencie, kiedy jeden z nich podszedł do mnie z wygłodniałym wzrokiem.
-- Witaj widzę, że mamy świeżutkie mięsko. Ładny jesteś. Jak się wabisz kochanie? -- zapytał, a po moich plecach przeszedł dreszcz.
Nie spodziewałem się, że więźniowie byli aż tak bardzo złośliwi względem nowych. Całkiem możliwe, że mógłbym tutaj dość szybko zostać zgwałconym, jeśli nikt by nie patrzył. Chociaż to, że ktoś nas by obserwował, nie stanowiłoby raczej żadnej przeszkody.
-- Jestem Jimin, ale nie powinno ciebie to oobchodzić. Nie potrzebuję przygód, bo za niedługo stąd wyjdę -- odparłem, próbując się cofnąć do tyłu najdalej, jak to było możliwe.
Niestety chłopak wyczuł to, więc zaczął się do mnie przybliżać, aż w koncu moje plecy dotknęły siatki oddzielającej więzienie od świata zewnętrznego.
-- Oj skarbie jeszcze nie wiesz, co to znaczy pobyt w więzieniu. Mam na ciebie ochotę, więc jako pierwszy cię wypróbuję -- powiedział, oblizując swoje usta, a mi zrobiło się niedobrze.
Musiałem jak najszybciej stąd uciec, ale obawiałem się, że nie będzie to takie proste, jakby się zdawało.
-- Jungkook daj mu już spokój. Pozwól mu się zaklimatyzować, chociaż ten jeden dzień -- powiedział kolejny z grupki chłopaków.
Ten jeden wydawał mi się w porządku. Nie patrzył na mnie zachłannym wzrokiem. Wydawało mi się, że był przyjaźnie do mnie nastawiony.
Chłopak słysząc swojego kolegę, uśmiechnął się do mnie, po czym mrugnął jednym okiem i odszedł. Grupa oddaliła się od mojej osoby, a ja poczułem, że kamień spadł mi z serca.
Nie wiedziałem, co bym zrobił, gdyby ten chłopak nie zatrzymałby osobnika o imieniu Jungkook. Musiałem trzymać się od niego z daleka, jeśli chciałbym uniknąć seksu, co przy takim tempie mogłoby się szybko zdarzyć.
-- Park Jimin, proszę za mną -- powiedział głos za mną.
Obróciłem się, żeby dostrzec strażnika, który patrzył się na mnie tak, jakby zaraz miał mnie zabić.
-- Ale co się dzieje? Dopiero tutaj wyszedłem, chciałem zażyć jeszcze trochę świeżego powietrza. Czy to zabronione? -- zapytałem, spoglądając na celnika, który w każdym momencie mógł wyciągnąć spluwę i strzelić mi kulkę prosto w głowę.
-- Nie będę z tobą dyskutował. Idź grzecznie weź prysznic, bo czeka cię później ciekawa rozmowa z prokuraturą.
Tego ostatniego nie spodziewałem się. Miałem tylko nadzieję, że to nie będzie ten, o którym myślałem.
A jeśli okazałby się tym prokuratorem to byłem prawie, że pewny mojej długiej obecności w tym miejscu.
Poszedłem za strażnikiem, który ciągnął mnie gdzieś w kajdankach. Nawet nie sądziłem, że więzienie może być aż tak dużym miejscem.
Kiedy doszliśmy do łazienki nie spodziewałem się zobaczyć setki nagich mężczyzn, którzy nawzajem polewali się wodą. Czułem, że wchodzę do paszczy lwa, kiedy strażnik zamknął za mną mosiężne drzwi.
Próbowałem uciekać od wzroku napalonych na mnie młodych kryminalistów. W tej sytuacji czułem się bezradny, bo nie miałem drogi ucieczki. Co rusz ktoś klepał mnie w tyłek, ale niczego nie mogłem zrobić.
Dopiero kiedy ujrzałem tego chłopaka, który pomógł mi wtedy, wołając swojego kolegę, odetchnąłem z ulgą.
Może on mógłby mi jakoś pomóc?
Bezgłoście wypowiedziałem słowo "pomocy" skierowane w jego stronę, a on jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie, chwycił za moje biodro i pocałował mnie prosto w usta.
Nie wiedziałem, co się działo, ale oddałem pocałunek. Jeśli to miało mi pomóc w jakiś sposób...
Kiedy już odsunął się ode mnie, spojrzałem w tył i zobaczyłem, że nikt już na mnie nie zwracał uwagi.
Dlaczego tak się stało?
-- Nikt już nie będzie nawet próbował na ciebie spojrzeć. W więzieniu istnieje zasada, że nie wolno podbierać innym zaklepanych chłopców zwłaszcza, jeśli ktoś ma wysoką pozycję. Zabiłem dwudziestu ludzi, więc moja pozycja jest tutaj mocna. Mocniejszą ma już tylko Jungkook, ale jego bym tobie nawet nie proponował -- wyszeptał do mojego ucha, a po moich plecach przeszedł dreszcz.
Więc żeby żyć w tym miejscu w miarę bezpiecznie, musiałem mieć tutaj swojego wybranka serca, który dodatkowo miałby tu jakąś pozycję?
Przeraziłem się tymi zasadami, obowiązującymi w szpitalu, ale postanowiłem, że dla swojego dobra mogę udawać z kimś związek.
Byle to na mnie źle nie wpłynęło.
Po wzięciu szybkiego, zimnego prysznica, zapukałem trzy razy w drzwi. Nie chciałem już tutaj dłużej przebywać. Na szczęście strażnik zrozumiał, co mam mu do przekazania i zapinając mnie w kajdanki, odprowadził mnie do celi.
Wciąż nie miałem współlokatora i cieszyłem się z tego powodu.
Mniejszym powodem do szczęścia była rozmową, która czekała mnie niedługo...
***
W miarę szybko napisałam ten rozdział. Widzę, że podoba wam się opowiadanie, co mnie niezmiernie cieszy.
Staram się, żeby to opowiadanie napisać w miarę sprawnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro