1 ❝Przesłuchanie❝
Życie Jimina właśnie dzisiaj straciło sens. Bezpodstawnie został oskarżony o morderstwo nauczyciela, a to wszystko przez to, że znalazł się na miejscu zbrodni w niewłaściwym czasie.
Zanim jednak to wszystko się stało, zdarzyło się bardzo dziwnych, a zarazem nieoczekiwanych rzeczy. Począwszy od rozlanego mleka podczas śniadania, a skończywszy na niesłusznym oskarżeniu chłopaka o zbrodnię, której nigdy nie popełnił.
Wszystko mogło wydawać się oczywiste, jednak takie nie było.
Jimin zwolnił się dziesięć minut minut wcześniej z zajęć, ponieważ miał dzisiaj cholernie ważną wizytę u lekarza. Mogło się wydawać, że chłopak grzecznie wyjdzie ze szkoły, idąc prosto w wyznaczone miejsce. Nic bardziej mylnego.
Wychodząc z budynku szkoły, za drzewami dostrzegł zakapturzoną postać. Nie byłoby nic w tym dziwnego gdyby Jimin nie podszedł bliżej. Widząc jak mężczyzna trzyma nóż brudny od krwi, chłopak wiedział, że nie był to ani za dobry dzień ani tym bardziej godzina.
Przecież mógł wyjść ze szkoły trochę później, unikając w tamtym momencie kłopotów.
On jednak zamiast zacząć biec w stronę własnego domu, aby być bezpieczny, postanowił zrobić coś zupełnie innego.
Nie wiedział co go podkusiło, ale poszedł w stronę niebezpiecznego mężczyzny i od razu pożałował swojej decyzji, która jak mógł przypuszczać nie była zbyt mądra, a przede wszystkim bezpieczna.
Chłopak nie wiedział czy właśnie był świadkiem morderstwa, czy czegoś innego, bezmyślnie podchodząc do tego od czego trzeba było się trzymać z daleka.
W krzakach dostrzegł przerażoną twarz nauczyciela Junga. Tak tego samego, który uczył go historii. Szczerze nie przepadał za jego technikami nauczania, ale praktycznie nic nie mógł na to poradzić.
Pan Jung zarażał swoim optymizmem nie tylko swoich uczniów, ale także dydaktyków. Ci ostatni ubóstwiali go, przypisując mu wszystkie zasługi. Nawet te które nie były przez jego inteligencję zdobyte.
Jimin przystanął na chwilę, wędrując wzrokiem po jego ciele i w jednej chwili zamarł - mężczyzna miał wielką ranę na wysokości brzucha.
Chłopak nie wiedział, co w takiej sytuacji mógł zrobić, ale nie wypadało mu stać i patrzeć się na umierającego nauczyciela. Nawet jeśli go nie lubił.
W miarę szybkim krokiem ruszył z miejsca i podszedł do mężczyzny, który prawdopodobnie nie wiedział, co się z nim działo, ponieważ szok zabrał mu myślenie.
Jimin sprawdził jego czynności życiowe, na szczęście oddychał. Bez wahania przystąpił do udzielenia pierwszej pomocy.
Nawet się nie domyślał w tamtej chwili, co mogło zaraz nadejść.
Usłyszał tylko uderzenie metalu o beton. Popełnił wtedy największy błąd w swoim życiu. Podniósł nóż czyli narzędzie zbrodni, przez co zostawił na nim swoje odciski palców.
Na początku nie zauważył tego, zbyt przejęty chęcią pomocy swojemu nauczycielowi który no cóż, wyglądał słabo. Zaczął blednąć z każdą chwilą.
Sekundy leciały, a Jimin w ostatniej chwili zrozumiał, co trzymał w swojej ręce.
Kiedy chciał się pozbyć odcisków palców, było już za późno, ponieważ został zauważony przez policję, która nie wiedzieć dlaczego została przysłana w to miejsce.
Tylko kto ją wezwał? Tutaj pojawiło się pytanie, na które Jimin nie znał odpowiedzi. Oprócz pana Junga i młodego ucznia w polu zasięgu wzroku, nie było nikogo.
Ktoś prawdopodobnie śledził to zdarzenie, chcąc wrobić w zbrodnie kogoś innego nieznajomego. Według myśli niektórych osób, uczeń na pewno dostałby mniejszy wyrok niż dorosły.
— Dlaczego mnie zabieracie, morderca jest na wolności, powinniście go poszukać, ja chciałem tylko pomóc to mój nauczyciel do jasnej cholery — powiedział, a raczej zaczął krzyczeć, kiedy policja zapinała go w kajdanki.
Przez jedno głupie nieporozumienie mógł narobić sobie problemów do końca swojego życia.
— Proszę się uspokoić. Zeznania będzie mógł pan złożyć na policji. Całkiem możliwe, że jest pan niepełnoletni, dlatego będziemy musieli wezwać pańskich rodziców. Sprawą i tak zajmie się prokuratura.
To mówiąc po prostu zabrał go z miejsca zdarzenia, a co się stało z panem Jungiem?
Trafił do szpitala to oczywiste, ale niestety nie odratowali go. Jego organizm był już wyczerpany oraz pozbawiony całościowo krwi.
Niestety Jimin nie mógł się w pełni zaangażować w akcje ratowniczą swojego nauczyciela. Pozbawiony wszystkich swoich praw, dojeżdżał na komisariat policji, gdzie miał zostać przesłuchany.
Nigdy jeszcze nie dostąpił takiego zaszczytu, gdzie policja zadawałaby mu pytania, na które nie znał odpowiedzi. Był zwykłym uczniem, który znalazł się w nieodpowiednim czasie oraz miejscu.
— Siadaj — powiedział jeden z policjantów, popychając chłopaka na krzesło w sali przesłuchań.
To była tak mocna zagrywka, że Jimin aż zatrząsł się z powodu ostrego traktowania. Chłopak siedział w ciszy aż w końcu do pomieszczenia wszedł inny mężczyzna, zupełnie mu nieznany.
— Zadam ci kilka pytań wstępnych, ale one i tak w niczym nie pomogą. Mamy niezbite dowody oraz praktycznie złapaliśmy ciebie w akcji — powiedział swoim jakże nienaturalnym głosem.
Jego ton głosu wywoływał w Jiminie same najgorsze emocje i wspomnienia, które od czasu do czasu pojawiały się w jego koszmarach.
— Zanim zaczniemy, mam prawo do adwokata, prawda? — zapytał, zdołowany uczeń.
Wiedział, że prawdopodobnie szybko nie wyjdzie z aresztu, chociaż niczego złego nie zrobił. Niestety jego słowa były przeciwko słowom innych. Dowody, które wcale nie były prawdą, wskazywały na winę Jimina.
— Co robiłeś parę godzin temu w zaroślach? — zapytał zupełnie spokojnie, jakby wiedząc, że i tak chłopak nie powie mu prawdy.
— Wyszedłem ze szkoły to chyba jasne. Poza tym musiałem wyjść w czasie lekcji, ponieważ miałem umówioną wizytę u lekarza. — Jimin nie wiedział czy takie coś przejdzie u policjanta.
Mógł potraktować całe jego zeznanie jak wymówkę, która i tak zawierała mało prawdy w sobie.
— Rozumiem, kim w takim razie była dla ciebie ofiara? — zadał oczywiste pytanie, na które każdy powinien znać odpowiedź.
Przecież będąc uczniem w szkole i znając zawód jaki wykonywał pan Jung to było jasne, że dla Jimina był on zwykłym nauczycielem.
— Pan Jung uczył mnie historii, nic innego nas ze sobą nie łączyło, żaden romans czy innego tego typu rzeczy. Poza tym Pan Jung nie był w moim typie. — To mówiąc, chłopak puścił oczko do policjanta.
Nie mogło mu to jednak w niczym pomóc, ponieważ wiedział, że już prawdopodobnie każdy wydał na niego swój wyrok.
Jedni dali mu dożywocie, a drudzy karę śmierci. W głowie układał już sobie sytuacje, gdzie stare babki wytykały go palcami, siedząc na wieczornej mszy w kościele.
— Dlaczego trzymałeś w swojej ręce nóż? Znaleźliśmy na nim twoje odciski palców to jasne. Poza tym starałeś się zatrzeć ślady? Co się tam stało? Opisz całe zdarzenie — powiedział, starając się zabrzmieć łagodnie.
Jimin wiedział, że to jeden z tych policjantów, którzy do końca nie oceniali podejrzanych. Oni wierzyli w sprawiedliwość i inne takie pierdoły. Za to inni oceniali już na starcie, obdarowując człowieka łatką mordercy.
— Kiedy wyszedłem ze szkoły, jakiś hałas zwrócił na mnie swoją uwagę. Podszedłem tam i to był mój życiowy błąd, zobaczyłem pana Junga, który stał w szoku, a dopiero później spostrzegłem na jego brzuchu plamę krwi.
Jimin nie sądził, że brzmiał dobrze. Przecież i tak winę będą zwalać na niego, co by nie było nikt nie znał innego podejrzanego.
— Co było dalej, nie chciałeś go uratować? — zapytał, chcąc znać dalsze szczegóły.
Oczywiście Jimin chciał zabrzmieć jak najbardziej naturalnie, ba on chciał znać sprawcę. To wszystko ułatwiłoby mu życie. Gdyby wtedy nie podszedł do nauczyciela i poszedłby od razu do lekarza, nic takiego by się nie stało.
Pan Jung i tak umarłby, nawet pomimo jego akcji ratowniczej.
— Ależ oczywiście, że chciałem go uratować, dlatego tam poszedłem. Może mi pan wierzyć lub nie, ale reanimowałem go przez prawie godzinę. Zadzwoniłem nawet na karetkę — mówiąc to, miał nadzieję, że to mu w czymś pomoże.
Policjant wyglądał na niewzruszonego. Chyba na co dzień spotykał się z sytuacjami, gdzie podejrzany opisywał cały przebieg akcji ratowniczej, a później okazywał się mordercą.
Jimin jednak nim nie był, co będzie trudno mu udowodnić, nawet jeśli by się starał.
— Możesz mi wyjaśnić ostatnią kwestię? Dlaczego trzymałeś nóż? To chyba nie jest coś oczywistego, poza tym to właśnie akurat tym nożem ofiara została zabita — powiedział, chcąc dowiedzieć się prawdy, której on sam do końca nie znał.
— Naprawdę nie mam pojęcia kto go zabił. Nikogo tam nie było, kiedy wykonywałem reanimacje w oczy rzuciła mi się błyszcząca rzecz, którą podniosłem. Dlatego trzymałem nóż w swojej ręce.
Policjant spojrzał na niego podejrzliwie, jakby chcąc przejrzeć chłopaka na wylot.
Niestety i ta rzecz nie była taka prosta, bo oprócz dowodów istniała logika, której niektórzy nie posiadali.
— Jeszcze coś jeszcze mi tutaj nie pasuje skoro wziąłeś nóż do ręki, bo ciebie zaciekawił, dlaczego chciałeś z niego zetrzeć swoje odciski palców? — zapytał, dochodząc do jakichś osobistych wniosków.
Jimin przez chwilę zastanowił się nad odpowiedzią. Mógł skłamać i przyznać się do popełnionej zbrodni, wtedy dostałby mniejszy wyrok.
Jednakże z drugiej strony po co miał okłamywać nie tylko policjanta, wszystkich ludzi, ale też i siebie samego?
Niczego niewłaściwego nie zrobił, po prostu wyszedł ze szkoły, jak normalny obywatel mający obowiązek nauki.
— Zacząłem zacierać ślady, ponieważ zorientowałem się, że jedzie policja. Zrobiłem to w szoku dlatego, że nie chciałem trafić do więzienia w tak młodym wieku. Niestety widzę, że tym faktem jeszcze bardziej sobie zaszkodziłem.
Powiedział wszystko, co mu siedziało na duszy. Nie mógłby kłamać w takiej sprawie, ponieważ miał szacunek.
Nie tylko do siebie, ale też i do zmarłego nauczyciela, któremu nic nie zrobił. Jimin chciałby z nim teraz porozmawiać, gdyby żył opowiedziałby wszystkim, kto chciał go zabić.
— Myślę, że to tyle na dzisiaj, jutro spotkasz się ze swoim obrońcą, a dzisiaj może jeszcze przeprowadzisz rozmowę z prokuraturą. Od razu po przyjęciu sprawy, chciał ciebie przepytać.
To były ostatnie słowa policjanta zanim wyszedł z pokoju przesłuchań. Jimin lekko się zestresował, ponieważ znał tylko jednego prokuratora, którego nie chciałłby spotkać na swojej drodze.
Wygrał każdą sprawę i nie oszczędzał przy tym nikogo.
Siedząc przy rodzinnym stole nawet wtedy krążył jego temat. Wszyscy się go bali, a zwłaszcza ci którzy byli niewinni, a zabić to nawet muchy by nie umieli.
Dumając tak nad tematem prokuratora młody chłopak nawet nie zdążył zauważyć, kiedy do sali wszedł strażnik i zapinając jego ręce w kajdanki, zaczął go szarpać oraz prowadzić w stronę wyjścia.
Nie było to przyjemne uczucie zwłaszcza, kiedy Jimin nie był przygotowany do takiego trudnego traktowania jego osoby.
Gdy już dotarli w sekcje aresztu, wytrzeszczył oczy. Setki oczu patrzyło się na niego, jak na najgorszego mordercę w historii, a on był niewinny.
Wiedział, że prawdopodobnie będzie miał tutaj przesrane z tego powodu, że na nowych więźniach jeszcze takich "groźnych" łatwiej było się wyrzyć.
Więźniowie sami wyznaczali swoje kary nawet, jeśli sąd już dawno wydał swój wyrok. Dodatkowo dochodziła do tego wszystkiego sprawa prokuratora.
Może w tych murach był chociaż jeden zaufany człowiek, który pomógłby mu się odnaleźć w tej sytuacji? Niestety na razie nie mógł liczyć na jakąkolwiek pomoc, a tym bardziej na zrozumienie i informacje.
Dzisiejszego wieczoru wychodząc na spacerniak, musiał mieć oczy dookoła głowy oraz pełną koncentrację.
Nigdy nie było wiadomo, kiedy ktoś zechciałby wymierzyć mu swoją karę, a wieści o nowym mordercy w areszcie na pewno już dawno temu rozniosły się po całym budynku.
Kiedy już dotarli do jego celi, Jimin przełknął ślinę. Nagle przypomniał sobie o swoich rodzicach, którzy na pewno czekali na niego przed szpitalem. W końcu dzisiejszego dnia miał być u lekarza.
Poza tym oni zawsze na niego czekali, a kiedy dowiedzą się, że ich syn został wrobiony w morderstwo, nie chciał wiedzieć w jakim będą stanie.
Wszedł powoli do celi, a raczej zamierzał, ponieważ zaraz został do niej wepchany przez strażnika.
W tamtym momencie upadając na zimny beton, przyrzekł sobie, że kiedy stąd wreszcie wyjdzie, napisze na nich skargę. Nie mogli tak traktować niewinnych ludzi, którzy w całej sprawie też byli ofiarami.
Wstając z podłogi podszedł do cienkiego materaca, położonego w głębi pomieszczenia.
Przynajmniej istniał jeden plus w tej całej sprawie. W jego celi nie było nikogo, nie miał współlokatora, więc nie było szansy na powitalną bójkę.
Jimin jednak wiedział, że dzisiejszy spacer pośród więźniów może nie być aż tak miły, jakby się tego spodziewał...
***
Uff nawet nie możecie sobie wyobrazić jak się cieszę, że to opowiadanie znowu ukaże się na wattpadzie.
Nie przejmujcie się starymi komentarzami. Bardzo sporo rzeczy tutaj zmieniam, które będą inne niż w pierwszej wersji bardziej rozwinięte, dlatego niektóre komentarze mogą się różnić od tego co jest faktycznie napisane.
Poza tym był to Chanbaek, a ja zmieniłam go na Yoonmina. To jedyna większa zmiana. Mam nadzieję, że wamnsie podoba pierwszy rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro