Epilog
Szybko wszedł do swojego domu, zaciskając pięści. Nie wiedział, czy był raczej smutny, czy zirytowany. Park tak bezwstydnie go okłamywał, bezczelnie patrząc mu w oczy i udając chłopca, który jako jedyny był ofiarą.
Do tego on wierzył w to wszystko, ślepo zapatrzony w jego słowa. I choć teraz dowiedział się prawdy, nadal gdzieś był cień nadziei, że to nie on był poszukiwanym mordercą, a jedynie chciał się zemścić.
Nie wiedząc, gdzie powinien się udać, zaczął rozglądać się po domu. Ciężko wzdychał, układając sobie w głowie wszystkie słowa, które miał w planach powiedzieć Jiminowi. Prosto w twarz, tak, jak robił to on. Bez zawahania zagra w jego grę, nim ten znajdzie się w więzieniu, skazany na dożywocie.
Spojrzał w kierunku swojej sypialni i pewnym krokiem ruszył w jej stronę, zauważając uchylone drzwi. I choć był niebywale zdeterminowany, wchodził po schodach tak wolno, jak tylko potrafił, czasem tracąc równowagę. Myśl, że ma znów spojrzeć w te ciemne tęczówki, które tak pięknie odbijały blask księżyca, jakby przytłaczała go. Obawiał się tego, że ponownie ulegnie, pomagając chłopcu uciec tak daleko, by go nie złapano, samemu ryzykując zwolnieniem i pozbawieniem wolności.
Stanął przed drzwiami i po chwili namysłu i głębokich wdechach, które drażniły jego wargi gorącym dwutlenkiem węgla, wszedł do środka. Zamknął oczy, czując, jak dziwnie pachnąca ciecz oblała całe jego ciało, a obok niego upadło jakieś prawdopodobnie plastikowe opakowanie. Przetarł oczy dłońmi i spojrzał przed siebie, zamierając.
— Nie ruszaj się, albo przypadkiem ją upuszczę — odezwał się Park, wpatrzony w płomień wydobywający się z zapalniczki.
Dopiero wtedy Jungkook połączył fakty, rozumiejąc, w jak wielkim zagrożeniu był. Oblany został benzyną, tak samo, jak całe to pomieszczenie. Nawet z włosów młodszego spadały powoli krople, roztrzaskując się na jego ubraniach bądź pościeli.
— Zamknij drzwi — ponownie odezwał się Park, w końcu przenosząc wzrok na komisarza.
Starszy drżącymi dłońmi wykonał polecenie, czując, jak powoli brakuje mu sił w nogach. Realne zagrożenie życia przerastało jego psychikę, choć niejednokrotnie narażony był na postrzelenie. Jednak wiedział, że przed kulą mógł się skryć,
a przed ogniem nie ucieknie, ociekając łatwopalcą cieczą.
— Jimin, uspokój się, proszę.
— Zbyt długo byłem spokojny — oznajmił, powoli wstając. — Radzę ci się nie ruszać, bo to może się dla ciebie źle skończyć.
— Upuścisz zapalniczkę? Czy jak wybiegnę spokoju to nie będę bezpieczny? — zapytał Jeon, starając się nie pokazywać, że w środku trząsł się niczym galaretka.
— Nie, dostaniesz kulkę w głowę.
Słowa wypowiedziane w tak przerażający sposób przyprawiły stróża prawa o ciarki na plecach. Jakby wspomniana sytuacja była codziennością.
— Nie tylko ty masz ludzi od takich rzeczy — dopowiedział niższy, pozwalając, by zaraz pomiędzy nimi zapadła tajemnicza cisza. Jakby czekał na jakikolwiek odzew od Jungkooka.
— Wiem, że jesteś mordercą — oznajmił nagle komisarz, bacznie obserwując młodszego, który parsknął z rozbawienia.
— Cóż za spostrzegawczość. Od zawsze wiedziałem, że nasza policja jest mistrzem w łączeniu faktów — zakpił młodszy, podchodząc do laptopa gospodarza, który, jak się okazało, był włączony.
— Bawi cię to?
— A ja wiem, że jesteś gwałcicielem — powiedział Jimin, nie zważając na wcześniej zadane mu pytanie.
— Słucham? — zapytał stróż prawa, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał.
— Wiedziałem, że tak zareagujesz. Właśnie dlatego przygotowałem krótki filmik. — po tych słowach nacisnął spację, przyglądając się twarzy wyższego.
Nie chciał ponownie widzieć zataczających się mężczyzn, którzy palcem wskazywali na najprawdopodobniej młodą kobietę. Kobietę, która pierwotnie miała paść ofiarą gwałtu. I choć to z pozoru niewinne nagranie na nic nie wskazywało, to obaj dobrze wiedzieli, że uchwycono na nim dwóch sprawców.
Jimin uważnie przyglądał się, jak oczy starszego z każdą sekundą nagrania coraz bardziej się rozszerzają, a wargi mimowolnie oddalają się od siebie.
A Jungkook nie mógł uwierzyć, że to on zabrał temu chłopcu czystość. Temu samemu, którego obdarował miłością, z którym widział swoją przyszłość.
— J...Jimin, ja... ja nie wiedziałem.
— Oczywiście, że nie wiedziałeś — wysyczał przez zęby, z całej siły zamykając urządzenie. Nie przejmował się tym, że mógł je uszkodzić. W końcu już nikt nie będzie z niego korzystał.
— Przepraszam. Naprawdę, ja... nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem. Nawet tego nie pamiętam!
— Przepraszam? — powtórzył niższy, powoli podchodząc do Jungkooka. — Jakby nic się nie stało, to może i te słowa jakkolwiek by na mnie zadziałały.
— Jimin...
— Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo zniszczyłeś mi życie. Obaj mnie zabiliście — ostatnie zdanie wyszeptał, stając twarzą w twarz z komisarzem. — To nie jestem ja. Po mnie zostały tylko marne szczątki — powiedział ostro, zaraz odwracając głowę i uspokajając się. — Wiesz, polubiłem cię. Byłeś zabawny. Ale jakbyś wiedział, jak moja opinia na temat twojej osoby się zmieniła, od kiedy wszystko wiem. Jeszcze bardziej gardzę tobą niż wcześniej.
— Gardziłeś mną? — zapytał niepewnie policjant, starając się odzyskać zimną krew.
— Umorzyłeś śledztwo w mojej sprawie. Czego się spodziewałeś? Że będę cię za to nosić na rękach?
— Chciałem go chronić... Był moim przyjacielem. Musisz to zrozumieć!
— Nie. Nie rozumiem. I nigdy nie zrozumiem, jak w takiej sprawie można kogoś chronić.
— On...
— Obaj jesteście gwałcicielami. Żandarm i policjant, idealnie się dobraliście.
— Daj mi coś...
— Jak mówiłem, lubiłem cię. Właśnie dlatego dam ci możliwość wypowiedzenia jednej prośby — stwierdził młodszy, nie dając dojść Jeonowi do słowa.
— Mogę prosić cię o wszystko?
— Tak. I oprócz darowania ci życia, wszystko postaram się spełnić.
— Pocałuj mnie.
— Słu...Słucham? — zapytał wyraźnie zdziwiony Jimin, patrząc dużymi oczami na komisarza.
Niewątpliwie nie tylko on tego dnia wprowadzał kogoś w zdziwienie.
— Dobrze słyszałeś. Chcę, żeby nasze wargi się ze sobą stopiły.
Słowa, które wypowiedział Jungkook, echem roznosiły się w głowie Jimina, który zmieszany wpatrywał się w starszego. Jednak ostatecznie ponownie tego dnia parsknął śmiechem i podszedł jeszcze bliżej , nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Żaden z nich nawet nie uchylał ust, by coś powiedzieć. Chcieli trwać w przyjemnej ciszy, przez którą można było usłyszeć zsynchronizowane bicie ich serc. Tak magiczna chwila została przerwana w tak brutalny sposób.
Odgłos syren radiowozów oraz czerwono-niebieskie światła, wdzierające się do pomieszczenia, utwierdziły Jimina w przekonaniu, że musiał się pospieszyć. Przybliżył swoją twarz do tej starszego i zatrzymał się kilka milimetrów przed jego ustami.
— Mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy — wyszeptał i złączył ich usta, upuszczając odpaloną zapalniczkę.
Pokój w sekundę stanął w płomieniach, pochłaniając wszystko bezlitośnie. Ciała mężczyzn również przestały być widoczne przez ściany ognia. Lecz zanim ich wargi faktycznie zostały połączone ze sobą na wieki, poruszyli nimi raz, a po ich policzkach spłynęła ostatnia, pożegnalna łza.
***
Jimina i Jungkooka pochowano obok siebie, co było decyzją przełożonego komisarza. Doskonale wiedział o uczuciach, którymi darzył tego młodego chłopaka, więc chcąc spełnić jego jedno z wielu marzeń, pozwolił mu na zawsze trwać obok swojego ukochanego.
Kamienne tablice, na których widniały informacje o zmarłych oraz ich zdjęcia, nie potrafiły opowiedzieć ich tragicznej historii. Jednak natura wyświadczyła innym tą przysługę.
Przy grobie Jungkooka zawsze rosła intensywnie czerwona róża, odzwierciedlająca jego szczery dramatyzm oraz ból. Oprócz niej była również pięknie purpurowa, skierowana w stronę miejsca spoczynku Parka, którą komisarz przysięgał miłość wieczną.
A Jimina obdarowano białą różą, która idealnie obrazowała jego niewinność. Ponieważ wybaczono mu wszystkie winy, oczyszczając jego wnętrze. Osoby wyżej doskonale zdawały sobie sprawę, że jego prawdziwa dusza zawitała u nich tego dnia, gdy oprócz czystości, on również opuścił swoje ciało. Kwiat dawał ludziom znać, że niejaki Park Jimin już zawsze będzie niewinny.
Na zawsze pozostanie niewinnym zabójcą.
###
*Informacje o kolorach kwiatów zaczerpnięte ze strony rozaria.pl
Tragiczne zakończenie było powodem wcześniejszego opublikowania epilogu. Nie chciałam, by 2018 zaczynał się w taki sposób. Naprawdę chcę dać nadzieję temu roku.
Chciałabym podziękować wszystkim osobą, które czytały to opowiadanie. Mówiąc szczerze, publikując to je miałam wątpliwości, czy aby na pewno się przyjmie. Po prologu zadawałam sobie pytanie, czy cofnięcie go nie byłoby lepszym pomysłem. Ale miłe komentarze odpędziły mnie od tego, za co naprawdę dziękuję.
Napis "epilog" naprawdę mnie boli, bo mocno przywiązałam się do tego opowiadania, choć ma ono jedynie dziesięć części. Jednak mogę was zapewnić, że w przyszłości pojawi się podobne opowiadanie. Bo wiecie, kryminał w szkole jest bardzo kuszącą opcją.
Taki w sumie fun fact, epilog napisałam zaraz po prologu xd
Jednak aktualnie mam jeszcze jeden kryminał o tytule "Boss", który co prawda nie jest o mordercach, lecz o prześladowaniu. A jeżeli ktoś tak jak ja, uwielbia Jikooki w roli rodziców, to właśnie zaczęłam "Kiddie", które będzie prawie że czystym fluffem.
To tyle ode mnie. Dbajcie o siebie i uśmiechajcie się dużo ♥
Papa, choć kto wie, może do zobaczenia~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro