Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Baby weapon

- No bo... - Sam ponownie chciał się wyprostować całą sytuację, ale mu przerwałam.

- Na Deana została rzucona klątwa i teraz jest bobasem. - wypowiedziałam na jednym wydechu. Długo nie dostaliśmy odzewu z drugiej strony słuchawki, ale po chwili usłyszeliśmy brzdęk szkła o stół.

- Mam tylko dwa pytania. Pierwsze to w jaki sposób macie zamiar zdjąć klątwę?

- Do maksymalnie kilku dni sama przestaje działać. - odpowiedział Sam, będący równie mocno zaskoczony reakcją Bobby'ego co ja.

- A po drugie... kto go przewija? - młodszy Winchester parsknął śmiechem, gdy w głosie Singera dało się wyczuć jak hamuje się przed wybuchem śmiechu. - Wnioskuję, że Cami.

- Ale za to mam pewną broń, która teraz zaatakuje Sama, za ten śmiech.

- Cameron, wiesz, że bronie nie atakują same? - Bobby wyraźnie płakał z poziomu niedorzeczności całej sytuacji, którą doprawiłam swoimi słowami.

- Ta, tak. Dean atakuj! - poraczkował ku brzegu łóżka, następnie uderzył Sama prosto w udo. - Mój mały wojownik. - udałam, że ścieram łezkę z policzka. - Bobby, gdybyś to widział, byłbyś dumny.

- Ile już wypiłaś, żeby tak majaczyć? - zapytał głos ze słuchawki.

- Tak. - stwierdziłam, kładąc się krzyżem na łóżku, tuż obok rozbawionego niemowlaka.

- Jest wymęczona opiekowaniem się tym kurduplem. - sprostował Sam. - Do usłyszenia, Bobby. - nacisnął czerwoną słuchawkę, rozłączając się.

- Dobranoc. - leniwie przysunęłam się ku poduszce, a również wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że to jest łóżko Deana. Przez co niechętnie klapnęłam na swoje.

- Cam. - głos młodszego Winchestera był wymownie spokojny, ale to nie spowodowało, że oderwałam się od kołderki. - Bo Dean chce do Ciebie wskoczyć. - leniwie podniosłam głowę, próbując się skupić na skaczącym przy łóżku dziecku, które nie potrafiło na nie wejść. Sam szybko chwycił go pod pachami, sadzając go naprzeciwko mojej twarzy.

- Sam? - obróciłam się na plecy, aby móc resztkami sił zabić mężczyznę wzrokiem. - Płacisz mi za kolejny miesiąc subskrypcji na Netflixie. - szybkim ruchem dłoni zarzuciłam na Deana kołderkę.

Zaledwie kilka minut później zasnęłam, ale nie na długo, ponieważ leżące obok mnie dziecko zaczęło dotykać moją dłoń. Ledwo uniosłam powieki, a to co zobaczyłam było zaskakujące. Dean starał się odsunąć leżący na nim materiał, aby przysunąć się w moją stronę. Bez dłuższego namysłu podniosłam poszewkę, a dziecko zrobiło to co myślałam, kładąc się naprzeciwko moich oczu.

- Jednak potrafisz być uroczy. - ledwo słyszalne wyszeptałam do uszka Winchestera, który zaczął się we mnie wtulać. - Dobranoc, Deano.

- Cami lulu.

- Za bycie słodkim mnie nie przekupisz.

Tej nocy nie mogłam zaliczyć do odpoczynku, była to praca na pełnych obrotach, która była przerywana drzemkami. Albowiem Dean raz to miał pełną pieluchę, a następnie zaś chciał jeść. Wtedy ponownie został wykorzystany garnuszek z ciepłą wodą do podgrzania zawartości buteleczki. A żeby Winchester nie obudził również swojego brata, trzymałam go na lewym przedramieniu, a całym swoim ciałem zaczęłam nieznacznie podskakiwać, aby uspokoić niemowlę. Z czasem zaczęło nam towarzyszyć nucenie, które nieświadomie wykonywałam.

- Tak, tak. "Sweet child o' mine" to genialna piosenka, nie musisz mnie w tym uświadamiać. Puściłabym ci jakąś muzykę, ale jest kilka minut po czwartej rano a nie chcę słuchać chrząkania twojego brata. - Dean, ku mojemu zaskoczeniu, zaczął się uspokajać, gdy podśpiewując, podałam mu buteleczkę. - Jak za kilka dni nie będziesz już niemowlęciem, to najprawdopodobniej nie ruszę się z łóżka... - westchnęłam ociężale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro