Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Name & Bobby's call

Malutki Winchester zaczął energicznie machać buteleczką, więc byłam zmuszona odłożyć ją na stolik, a szatynka postawiłam na podłodze.

- Dean, biegnij! Nie daj się złapać bratu. - mały tylko spojrzał na mnie z dołu, później na Sama, po czym śmiejąc się zaczął biec.

- Jesteś zła. - niestety Deanowi nie udało się daleko pobiec, ponieważ został szybko złapany.

- Cami. - usłyszałam cichutki głosik. Nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam, ale powtórzyło się. - Cami!

- Czy to... - zaczął Sam.

- Dean próbuje powiedzieć moje imię! - wyrwałam małego z ramion Sama, od razu całując miniaturową wersję Winchestera w policzek. - Czuję satysfakcję, że szybciej stara się powiedzieć moje imię niż twoje. - pokazałam Samowi język, na co on tylko prychnął i wyszedł z pomieszczenia. - Jest zazdrosny.

Nadeszła pora kąpieli, do której wraz z Samem przygotowywaliśmy się mentalnie. Wyszliśmy z niej zwycięsko, ale byłam cała przemoczona, ponieważ Dean musiał zacząć chlapać.
Na przedramieniu siedział mały Winchester ubrany w śpioszki, który był widocznie zabawiony całą sytuacją.

- Za to należy mi się minimalnie zgrzewka piwa. - odstawiłam bobasa na podłogę; pobiegł od razu w stronę brata. - O spójrz, chce żebyś go podniósł. - schylił się, a Deano uderzył go piąstką w nos. - Szkoda, że tego nie nagrałam, bo to było zajebiste.

- Ma Pani bardzo niewychowanego synka. - przez te słowa spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ale uśmiech wciąż nie schodził z mojej twarzy. - No co?

- Za takie teksty wisisz mi kolejną zgrzewkę piwa... tym razem truskawkowego. - powoli kucnęłam przed dzieckiem, wystawiając do niego dłoń naszykowaną do gestu piątki. Po dłuższym namyśle i przyglądaniu się raz to swoim paluszkom a następnie moim, dokonał gestu, przez który nawet jego brat się rozchmurzył. - Widzisz? Dean jest mądrym niemowlakiem.

- Bo wciąż posiada myśli naszego Deana, z którym wczoraj byliśmy na polowaniu.

- Po prostu nie byłeś takim genialnym dzieckiem i tyle. - położyłam Winchestera w wersji mini na jego łóżku tak, aby w przeciągu najbliższych kilkunastu sekund nie zdążył spaść.

- Czekaj... co. - z niedowierzania Sammy pomrugał kilka razy, a jego brat zaczął mnie ciągnąć za kraniec długiej koszuli w kratę, którą kilka miesięcy temu pożyczyłam sobie od niego... Może nie pożyczyłam tylko wzięłam za karę, gdy spalił moją pod żelazkiem. - Pochwaliłaś go, nie wierzę.

- Bo po pierwsze jest słodkim dzidziusiem... nie wierzę, że to powiedziałam. A po drugie On jest mi bardziej dłużny niż ty. A po trzecie jestem zmęczona a Dean skacze jak mały kangur. - po pokoju rozbrzmiał się dzwonek telefonu, który zaginął pod stertą ubrań, a po kilku sekundach został odnaleziony przez Sama.

- Hej, Bobby. - zaczął Winchester. - Chwila, dam cię na głośnik.

- Uwinęliście się już z tą wiedźmą w Atwood? - zapytał Singer, stukający szklankami. Zapewne po whisky.

- Można tak powiedzieć. - mimicznie okazywałam wysoki poziom niezręczności, a w moim głosie dało się wyczuć zachwianie.

- Cameron. - powiedział niskim głosem. Zawsze to robił, gdy podejrzewał, że nabroiłam.

- Ja nic nie zrobiłam. - zapadła głucha cisza, która została przerwana śmiechem dziecka. Wraz z Samem spojrzeliśmy po sobie, mówiąc nieme "ups".

- Samuelu Winchesterze. - dodał stanowczo.

- Wszyscy żyjemy, ale... - Sammy zaczął się tłumaczyć; Bobby nie dał mu dokończyć.

- Chwila, chyba muszę dolać więcej whisky. - usłyszeliśmy strumień cieczy, odbijającej się od ścianek szklanki. - Czekam na wyjaśnienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro