4. Why is Dean crying?
- Sprawdzę czy mamy jakąś miskę. - odparłam po dłuższym przyglądaniu się w śpiochowi.
- A to dlaczego? - zapytał widocznie zdziwiony moimi słowami.
- Ponieważ Dean pośpi sobie jeszcze z maksymalnie trzy godziny, potem się pokupcia, więc po całym dniu jako bobas musi być czysty... Jest to najdziwniejsze zdanie jakie kiedykolwiek powiedziałam odnośnie twojego brata. - chwyciłam się za mostek nosa, próbując zakryć swoje zażenowanie, która rosło z każdą minutą, kiedy Dean był niemowlakiem.
- Popieram Cię w stu procentach.
- I zapewne to ja muszę go umyć? - wyszeptałam nad uchem Sama.
- Jestem jego bratem, nie chcę patrzeć mu na... no wiesz. - zawsze gdy robiło się niezręcznie zaczynał chrząkać, tak jak i tym razem.
- A co ja mam powiedzieć? Hm?
- Wyobraź sobie, że to nie jest Dean, tylko słodki bobas. - stwierdził, idąc za mną do łazienki, aby pomóc mi w poszukiwaniach.
- Też byś tak mógł.
- Ale Dean da się prędzej wykąpać tobie niż mnie.
- No dobra. - spuściłam powietrze z płuc. - Ale wasza dwójka z jest moim dłużnikiem. - zwycięsko pokazałam czerwoną miskę, która znajdowała się w białej szafce pod zlewem. - Teraz tylko czekać, aż obudzi się cały usmarkany, ośliniony oraz możliwe, że z kupką w pieluszce.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę mi się teraz śmiać.
- Wiem, bo sama ledwo się powstrzymuję, ale czego nie robi się dla przyjaciół...
Jedna strona z książki przykleiła się do mojego czoła, gdy nagle przysnęłam nad jedną z nich. Oderwałam się od niej jak błyskawica, kiedy usłyszałam krzyk niemowlęcia, dochodzący od strony prowizorycznej kuchni. W mgnieniu oka znalazłam się przy Samie, który trzymał brata na rękach, starając się go nakarmić, lecz ten ciągle starał się wytrącić mu butelkę.
- Nie ma pełnej pieluchy? - zapytałam, odbierając mu kaszkę.
- Nie, nie śmierdzi, co świadczy o tym, że jest pusta! - w międzyczasie z dolnej szafki wyciągnęłam mały garnuszek, do którego nalałam wody, następnie kładąc go na palniku. - Co robisz? - brwi Sama zmarszczyły się pytająco, gdy gestem ręki poprosiłam go, aby podał mi Deana. - Wow, od razu przestał płakać.
- Dar. - zaczęłam podskakiwać z bobasem na ramieniu, aby się uśmiechnął. - Kto chciał dać Deanowi zimne jedzonko? Brat łoś. - spiorunowałam Sama wzrokiem, na co on podniósł dłonie względem kapitulacji. - Daj buteleczkę do letniej wody.
Chwilę później usiadłam ociężale na drewnianym krześle, układając Deana tak wygodnie, aby mógł zjeść bez marudzenia.
- On to chyba robi celowo. - stwierdził Sammy, który podparł się ramieniem o ścianę, a ja tylko niemrawo obróciłam głowę w jego stronę, ponieważ chwilowo myślami byłam w swoim świecie. - Chodzi mi o to, że gdy tylko ja próbuję mu pomóc to zaczyna marudzić, a widząc ciebie nagle się uśmiecha.
- Powiem ci pewną ciekawostkę. Małe dzieci na początku lubią tylko kobiece głosy, ponieważ brzmią one bardziej melodyjnie dla niemowlęcego ucha. - skinieniem głowy wskazałam pogniecioną, niebieską ścierkę, aby mi ją podał, ponieważ jego brat zachłannie kończył swoją porcję. - I pewnie dlatego, że mam cycki.
- Drugi argument bardziej pasuje mi do Deana. - odbił się od ściany, podając mi materiał. - Chociaż pewnie jego psychika trochę się zmieniła, gdy jest bobaskiem. - złośliwie podrapał brata po czubku głowy, na co on zabawnie na niego spojrzał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro