Krótka chwila bez słów
***Przedsłowie***
Nie wiem czy można to nazwać opowiadaniem. Chyba nie, ale chciałam tutaj zaznaczyć, że jest to bardzo osobisty tekst. Podejmując decyzję o jego publikacji zastanawiałam się, czy nie przejawiam tym jakieś egoistycznej potrzeby atencji i zwrócenia na siebie uwagi. Dlatego podkreślę, że nie liczę na żadne wyrazy współczucia, ani potoczne "ojojanie". Pragnę tylko podzielić się swoim doświadczeniem.
Jesienią zeszłego roku przeżyłam coś w moim odczuciu przerażającego. Teraz wiem, że wyglądało tylko to bardzo groźnie, ale sytuacja ta pozostawiła w moim umyśle bardzo brzydką szramę, która o sobie przypomina w najmniej oczekiwanych sytuacjach. Pomyślałam, że (paradoksalnie) ubranie tego w słowa może będzie w stanie chociaż trochę pomóc mi uporać się z tą traumą.
Dlatego właśnie, drogi czytelniku, jeśli chcesz przejść ze mną przez tą krótka chwilę bez słów, zapraszam.
***
Czy zdarzyło Ci się przeżyć kiedyś omdlenie? Szum i ucisk w głowie tak wielki, że nie do wytrzymania. Miękkie nogi, panika i dezorientacja. A potem zastanawiasz się, dlaczego leżysz plackiem na podłodze.
Mi zdarzyło się to dwa razy w życiu. Pierwszy gdy dopadła mnie tak wysoka gorączka, że leki nie potrafiły sobie z nią poradzić. Drugi, gdy to mój umysł nie mógł zapanować nad nagromadzonymi emocjami. Wtedy był to dla mnie koniec świata. Teraz nie pamiętam nawet, co mnie tak zdenerwowało. Zabawne, prawda, jak życie weryfikuje priorytety?
Ta sytuacja zaczęła się podobnie do omdlenia. Szum i potworny ucisk w głowie. Lekkie uczucie niepokoju, ale zdrowy rozsądek i głoski wypominające ci hipochondrię, powtarzają nagminne, że nic się nie dzieje.
Jak się pewnie domyślasz, to był dopiero początek. Nie nastała bloga ciemność, ale ktoś przełączył pstryczek w twoim mózgu i nagle szum staje się nie do zniesienia, a ty nie potrafisz zebrać myśli w głowie.
I nie jest to zwykła przenośnia.
Wyobraź sobie, że leżysz zmęczony, jak nigdy w życiu. Chcę ci się spać, ale z jakiego powodu nie możesz usnąć. Pozwalasz myślom płynąć swobodnie i zauważasz kota na balkonie. Tylko, że zamiast "kot na balkonie" w twojej głowie rozbrzmiewa bełkot.
Jesteś tak zmęczony, że nie możesz powiedzieć prostego zdania?
Zaraz, zaraz, przecież nie powiedzieć, a pomyśleć.
Próbujesz drugi raz.
Kot.
Balkon.
Drzwi.
Ale nic z tego.
To może na głos?
I wtedy okazuje się, że ludzie dookoła ciebie słyszą ten sam bełkot, który ty masz w głowie. Przerażenie sprawia, że robi ci się gorąco, a poprzez zastrzyk adrenaliny zdaje ci się, że wszystko dzieje się w przyspieszonym tempie.
Ktoś dotyka twojej twarzy i nagle czujesz... A właściwie nie czujesz jednej strony. Słowa wciąż się gubią, ale w głębi wiesz, co to oznacza.
Widzisz panikę w ich oczach. Słyszysz, że nie wiedzą, co mają zrobić. Chcesz jakoś pokazać, żeby wezwali pomoc. I tak zaczynają się najbardziej makabryczne szarady w twoim życiu.
Czujesz się trochę jak we śnie. Patrzysz na telefon, ale literki rozmywają się. Nie jesteś w stanie ich poskładać w słowa.
Bo słowa odeszły. Ktoś je zabrał. Uświadamiasz sobie, że proces myślowy przebiega na dwóch płaszczyznach. Tej pierwszej, pierwotnej, dzięki, której jesteś świadomy, tego, co się z tobą dzieje. I tej druga, która ubiera świat w słowa. Tej, która nadaje dźwiękom i znakom sens.
Jakimś cudem udaje ci się pokazać na ekranie telefonu, o co ci chodzi, bo pamiętasz mniej więcej układ ikonek. Jednak świadomość, że pomoc jest w drodze ani trochę cię nie uspokaja. Czujesz wewnętrzny bunt i samozaparcie, pozwalające złapać się tej nici nadziei, że jednak dzisiaj nie umrzesz.
Ale nie masz pewności, czy już na zawsze taki nie zostaniesz. Dociera do ciebie, jak ważne są słowa. Jak dużą rolę odgrywają w życiu człowieka. Jest gorzej, niż gdybyś miał zostać niemy. Wtedy przynajmniej mógłbyś się jakoś komunikować. Na przykład poprzez pisanie. I dociera do ciebie, że jedyna pasja, która sprawiała ci w życiu frajdę, została ci siłą odebrana.
Twoi bohaterowie nigdy nie dotrą do zakończenia, które dla nich zaplanowałeś. Żadna myśl nie zostanie już utrwalona na papierze. Nie napiszesz nawet żadnego pieprzonego smsa! Nie wspominając już o ucieczce w barwne i tak przez ciebie kochane powieści.
Chce ci się płakać choć wiesz, że to nie czas na to. Musisz o siebie zawalczyć. Choć to trudne i frustrujące starasz się powoli układać myśli w słowa. Nie wychodzi, ale się nie poddajesz. Powtarzasz na głos dziecięce rymowanki i choć brzmisz jak niemowlak to nie przestajesz. Ciężko, bo ciężko, ale powoli mózg zaczyna pracować. I każde kolejne słowo staje się łatwiejsze. A gdy nie musisz zastanawiać się nad następnym frazesem, kiełkuje w tobie nadzieja, że może jednak wyjdziesz z tego cało.
***Posłowie***
Skoro to czytacie, to łatwo się domyślić, że słowa wróciły. Na szczęście.
Poniżej, kilka zdań wyjaśnienia.
TIA - przemijający atak niedokrwienny to stan kliniczny zespołu zaburzeń pracy mózgu, który, jak nazwa wskazuje ustępuje samoistnie, występuje nagle i trwa dość krótko. Jednym z tego objawów jest afazja, czyli zaburzenia mowy. Nie będę się rozpisywać na ten temat, bo żaden ze mnie medyk.
Dodam tylko, że tego psikusa spowodowała nieleczona, przewlekła migrena z aurami.
Nie polecam.
A do tej pory, gdy nie mogę się skupić, przekręcę słowo, czy poczuje, że która część ciała drętwieje, czuję ukłucie paniki.
Na szczęście z czasem jest lepiej.
Zwłaszcza po wrzuceniu tego z siebie.
Nie planowałam, żadnego morału tej historii, ale jeśli chcecie coś wynieść, z tego doświadczenia, to mogę powiedzieć tylko jedno: nigdy nie ignorujcie sygnałów, które wysyła wam wasze ciało.
Zdrówka!
M.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro