Oczyszczenie
Pierwszy trafił w dumę.
Wypalił To kim byłem, to kim chciałem być i to za kogo się uważałem -
to kim inni chcieli bym był.
Straciłem poważanie, straciłem imię, straciłem pamięć.
Pozostał żal.
Kolejne tysiąc lat i przestałem pragnąć.
Najpierw przestałem pożądać rzeczy - wszystko, czego dotknąłem zmieniało się w pył.
Potem przestałem pożądać przyjemności - zamiast niej pojawił się ból.
I przestałem pożądać uwagi - każda napotkana osoba odwracała ode mnie wzrok.
Minęło dwa tysiące lat, a mnie trawił głód i pragnienie, których nie zaspokajało nic.
Każda potrwa, każda ciecz, każda cząstka była powietrzem. Nawet nie powietrzem. Pustką.
Nienamacalną nicością, tak materialną, ze rozsadzała mnie od środka.
Kolejne trzy tysiące lat i narzekanie straciło sens. Minął gniew, minął ból, minęła zawiść. Tylko tu i teraz.
Siódme tysiąclecie minęło w bezruchu. Dławiącym paraliżu i myśli działania. Myśli -
ulotnej i wiecznej chwili.
Tam gdzie mnie nie ma, a powinienem być.
Tam gdzie nikt nie tęskni, nikt nie płacze, nikt nie żąda.
I myśl zmieniła się w chwilę, chwila w działanie, a działanie w światło -
Ciepłe. Miękkie. Wieczne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro