Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Następnego dnia przy śniadaniu zapytałam się rodziców, dlaczego Jacob mnie wczoraj nie odwiedził. Powiedzieli, że przeprowadzili się do innego miasteczka w Anglii, ale nie wiedzą jakiego.

Wbiegłam po schodach ma górę, do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam w to po prostu uwierzyć. Znowu tak po prostu zniknął bez słowa wyjaśnienia. Byłam jednocześnie wściekła i smutna.

Nagle wpadłam na pomysł, jako że jestem typową introwertyczką, żeby zacząć pisać pamiętnik i opisywać moje nudne życie. Opisałabym tajemniczy dziennik i bliznę, co nie jest aż takie nudne. Wzięłam znaleziony dzień wcześniej dziennik do rąk i otworzyłam go.
Napisane było na samej górze "Chloe Sparks". Ja tego nie napisałam, ale może Melody, niewiadomo czemu. Może ona podłożyła ten dziennik, bo na tyle okładki są moje inicjały. Patrzyłam się w kartkę w dzienniku.

Nagle zaczęło się coś pojawiać. Jakieś litery. Na początku pojawia się data - 2. lipiec i bieżący rok. Potem pojawiło się więcej: "Jestem taka szczęśliwa, że wszystko mi się tak udaje, że spełniam swoje marzenia i że wreszcie jestem zauważalna przez ludzi.".
Patrzyłam się dłuższą chwilę na ten tekst. Trochę żałośnie napisane, co pasowałoby do mojego stylu mówienia, ale opis nie pasuje do mnie. Nie miałam zielonego pojęcia, co to i jak to się stało. To się samo napisało? To przecież nielogiczne. Zamknęłam szybko dziennik i wróciłam do leżenia na łóżku i rozmyślaniu o bezsensowności tego wszystkiego.

W końcu, nie mając nic lepszego do roboty, no może oprócz czytania, otworzyłam ponownie dziennik.

"Aldershot"

Taka nazwa pojawiła się na środku strony. Zamknęłam dziennik i szybko włączyłam laptopa. Wpisałam Aldershot i odległość tego miasta od Londynu. Będzie 1 godzina 15 minut jazdy samochodem. Tylko jak się tam dostanę? Po co w ogóle chcę tam jechać? Wszystkie siły tego świata podpowiadały mi jednak, że muszę się to zrobić.

Postanowiłam, że jutro, czyli w urodziny Tylera, odwiedzę go i opowiem mu o wszystkim.

Naprawdę się sobie dziwię. Takie dziwne rzeczy się zdarzają, a ja przez całą noc myślałam o Jacobie Watersie. Niestety, w nocy wspomnienia bolą jakby dwa razy mocniej.

3.lipiec
O czwartej nad ranem, naprawdę nie wiem czemu, zeszłam na dół i w piżamie wyszłam z domu, żeby spotkać się z Tylerem. Jedyne, co wzięłam, to dziennik, kartkę z adresem i babeczki, które mama wczoraj upiekła.

-Zwariowałaś?! - usłyszałam głos zaspanego Tylera w drzwiach.

-Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam z uśmiechem -Mam same babeczki, ale kiedyś jeszcze coś ci dam.

-Wchodź. Czemu jesteś tak wcześnie?? Jesteś w piżamie??

-Nie mogłam spać. No i tak.

Opowiedziałam Tylerowi o Jacobie, dzienniku i bliźnie oraz o tajemniczym Aldershot.

-Chce tam jechać - zakończyłam.

-Jadę z tobą.

-Co? Gadasz od rzeczy. Wcześnie jest, a rano prawdopodobnie zapomnisz o czym rozmawialiśmy.

-Już się przebudziłem. Pojadę, bo lubię przygody i wyzwania, no i czemu nie? Są wakacje -róbmy, co chcemy.

-"Róbmy, co chcemy". Jaki dorosły - powiedziałam z uśmiechem.

-A jak się tam dostaniemy? Twoi rodzice się na pewno nie zgodzą, żebyś pojechała tam sama. A jak się wymkniesz bez ich wiedzy, to zawiadomią policję. Cały nasz plan odwołany.

-Nie, chwila. Pojedziemy z moimi rodzicami i siostrą. Powiem im, że znalazłam ciekawe miasto, które chciałabym odwiedzić. Tyle.

-Racja, jak mogłem na to nie wpaść. Ale nie znają mnie i niewiadomo, czy się zgodzą.

-Upchniemy cię do bagażnika.

-To był żart, co nie? Żart?? - spytał Tyler, a pięć godzin pózniej leżał już w bagażniku, który jest całkiem duży, więc niech nie narzeka.

-Ja nadal nie czaję, czemu jedziemy do tego obskurnego miasteczka - powiedziała siostra w samochodzie.

-Czemu akurat Aldershot? - spytał tata.

-Nie jest aż tak daleko od Londynu.

-No ale czemu?

-Ładnie tam.

Otworzyłam dziennik, ale żaden nowy wpis się nie pojawił. Chore to i to bardzo.

W podróży nie robiłam nic ciekawego. Po ponad godzinie dojechaliśmy i poszliśmy zakwaterować się w hotelu, bo zostajemy do jutrzejszego wieczoru. Hotelik przypominał mi jakiś dom farmera, ale był naprawdę ładny i przytulny w środku. Trochę gorzej byłoby pokojami (na co oczywiście narzekała Melody), bo były w nich rozpadające się meble oraz mnóstwo kurzu wszędzie. 

-Zapomniałam czegoś z samochodu. Wezmę kluczyki i zaraz tu wracam - powiedziałam i oczywiście "uwolniłam" Tylera z bagażnika.

-Nigdy. Więcej - powiedział.

-Nigdy więcej nie licząc jutra i drogi powrotnej chyba - powiedziałam z uśmieszkiem, a Tyler się skrzywił.

Tylera zostawiłam w hotelowym lobby, a sama poszłam na górę do pokoju. Po drodze zatrzymała mnie jakaś dziewczyna. Miała długie blond włosy z różowym i niebieskim jaskrawym pasemkiem, szare oczy, pełne usta, była niska i szczupła.

-No hej - powiedziała pokazując idealne zęby -Jestem Rose.

-Ja Chloe, miło mi - tym razem na szczęście nie podałam ręki.

-Opisz siebie w jednym słowie - powiedziała piskliwym głosikiem.

-Yyy nudna? A ty?

-Dziwna. Jestem bardzo dziwna.

-Czemu?

-To nie ty masz tak wielką obsesję na punkcie Heleny Bonham Carter i Elizabeth Taylor, że ciągle, dosłownie ciągle o nich gadasz i masz tysiąc ich zdjęć na telefonie. Obejrzałam totalnie wszystkie filmy z nimi, wszystkie wywiady, przeczytałam ich różne biografie...

-Ja trochę nie wiem, o kim mowa.

-Jak to?! - oburzyła się, ale wyglądało to jakoś śmiesznie -Najlepsze aktorki wszech czasów! Gdzie ty żyjesz, kobieto?!

-Em...

-Pokaż rękę - powiedziała i wzięła moją lewą dłoń -To ciebie oczekiwaliśmy! Chodzi o bliznę - dodała widząc, że nie jarzę.

-Też taką masz??

-Większość osób w Aldershot takie ma. Tu jest Siedziba Przeznaczonych.

-Eee?

-Oj, wszystko już ci pokazuję.

Dziewczyna w podskokach przebiegła cały korytarz i zatrzymała się przy drzwiach z numerem 81. Ruchem ręki zawołała mnie, a ja posłusznie przyszłam.

-To tu - powiedziała -Tu mamy wszystkie spotkania i to tu jest Siedziba Przeznaczonych.

-Nie rozumiem kompletnie nic.

-Masz tę bliznę. Znaczy to, że jesteś Przeznaczoną. Masz jakiś dar, ale możliwe, że nie wiesz jaki i dostałaś go w czternaste urodziny, czyli wtedy, kiedy Władca Cieni dowiaduje się o twoim istnieniu i tworzy ci Cienia, żeby przechwycić twój dar i jednocześnie cię zabić. Większość Przeznaczonych ma Cienie, ale zdarzają się wyjątki, gdy dar jest negatywny. No a daru nie można się pozbyć, ani przestać być Przeznaczoną, więc trzeba wiedzieć, jak walczyć z tymi Cieniami. Cienie, natomiast, to obiekty przypominające ludzi, a twoim Cieniem może nawet być osoba, która wcześniej była normalnym człowiekiem i którą w życiu byś o to nie posądzała, więc trzeba być bardzo czujnym i za bardzo nie ufać ludziom. Wiadomo jedynie to, że i z wyglądu, i z charakteru jest to twoja wymarzona postać. Jest to takie drugie oblicze, ale nieliczni Przeznaczeni, którzy mają ogromne dary albo czasem parę darów, mają parę Cieni, jednak takie tworzenie ich, znacznie osłabia ich Władcę.

-No, tyle -dodała po chwili wzruszając ramionami i uśmiechając się -Przyzwyczaiłam się już. Mówią mi to odkąd skończyłam trzy lata i odkąd moi rodzice zginęli.

Przyglądałam się jej, szczerze nie wiedząc, jak zareagować. Roześmiać się? Możliwe, że to żart - do tej dziewczyny by to pasowało. Ale może udawać przejęcie, bo jest chora psychicznie?

-Chodź, pokarzę ci wszystko - powiedziała radośnie i otworzyła drzwi z numerem 81.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro