jedenasty
Pov. James
Rano obudził mnie telefon od ojca. Chciał się ze mną widzieć jak najszybciej. Ze względu moich połamanych kości, dopiero po półtorej godzinie udało mi się w końcu ogarnąć i zejść do salonu.
― Gdzie się wybierasz? ― zapytał Hayden. ― Życie Ci nie miłe, że chcesz gdzieś motocyklem jechać? ― rzuciłem kask na fotel.
Faktycznie tego nie przemyślałem, pewnie nawet nie udałoby mi się wsiąść na maszynę.
― Ojciec chciał się ze mną widzieć. ― podrapałem się w kark.
― Pojadę z Tobą. ― zaproponował i udał się na zewnątrz, gdzie stał zaparkowany jeep.
Na miejscu byliśmy po dwunastu minutach. Przyjaciel pomógł mi się dostać do biura ojca, po czym się ulotnił.
― O czym chciałeś ze mną porozmawiać? ― zapytałem na wstępie.
― O siostrze Smitha. ― westchnąłem. ― Nie chce wiedzieć, o co poszło, nie interesuje mnie to. Interesuje mnie tylko i wyłącznie informacje o jej bracie.
― Nic mi nie powiedziała. ― przyznałem. ― Z innych źródeł wiem, że Alan znęcał się nad Clarą.
― Musiałeś znaleźć inne źródła, bo pokłóciłeś się z tą dziewczyną? Dobrze rozumiem?
― Doskonale Sherlocku Holmesie. ― prychnąłem.
― Powiem swoim ludziom, żeby sprowadzili ją tutaj.
― Moi to zrobią. ― powiedziałem pewnie. ― Oni jej, chociaż nie wykorzystają.
― Skoro tak chcesz ― wzruszył ramionami. ― Poczekam z tym do momentu, kiedy zrosną Ci się kości.
― Za dwa tygodnie już tutaj będzie. ― Możesz już iść.
― Poturlam się. ― mruknąłem pod nosem.
― Nie zachowuj się jak dziecko. ― przewróciłem oczami. ― Jeszcze jedno. Wiem, że ta dziewczyna Ci się podoba, ale nie możesz się jej dać omotać.
― Sugerujesz mi coś? ― zapytałem, ale on nic nie odpowiedział.
Pov. Clara
Siedziałam w salonie i oglądałam jakiś serial w telewizji. Obok mnie siedział Andy i Carlos. Rozmawiali o samochodach, co mało mnie interesowało. Chwilę później zadzwonił mój telefon:
V: Gdzie ty do cholery jesteś!?
C: W domu?
V: To na co czekasz? Może ruszysz swój piękny tyłek i przyjedziesz po mnie? Deszcz leje, a ja siedzę na przystanku autobusowym jak debil!
C: Gdzie dokładnie?
V: Nie widzę nigdzie tabliczki z nazwą ulicy, ale widzę wesołe miasteczko.
C: Będę za kilka minut.
Złapałam się za głowę, byłam pewna, że Valeria miała przyjechać dopiero następnego dnia.
― Jest Alan? ― zapytałam chłopaków, przerywając im.
― Nie, pojechał coś załatwić.
― Andy, mam prośbę. ― chłopak nakazał mi mówić. ― Pojedziesz ze mną po moją przyjaciółkę?
― Jasne, chodź.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do srebrnego mercedesa. Powiedziałam mu, gdzie dokładnie ma jechać, podczas tych kilku minut opowiedziałam brunetowi o Valerii i jednocześnie zabroniłam zarywać do blondynki.
Kiedy byliśmy na miejscu, moja przyjaciółka kłóciła się z kimś, po sylwetce widziałam, że to chłopak. Wysiadłam z samochodu, oboje na mnie popatrzyli, Valeria przytuliła się do mnie, a ja mordowałam wzorkiem chłopaka, to był Ash.
― Pakuj się do samochodu. ― powiedziałam do blondynki. ― A ty tu czego? ― chłopak popatrzył na mnie z uśmiechem.
― James ma siniaka na policzku. ― zaśmiał się.
― Też chcesz? ― uniosłam brew.
― Młoda, nie tak ostro. ― przewróciłam oczami. ― Lubię Cię, nie chcę Ci grozić, chociaż w tej sytuacji powinienem.
― Daruj sobie. ― cmoknął w moją stronę, po czym poszedł w swoją stronę.
Wsiadłam do samochodu, Andy popatrzył na mnie z politowaniem.
― Alan nie będzie zadowolony.
― Alan, nie musi o niczym wiedzieć.
Podczas powrotu do domu, zapoznałam Andy'go i moją przyjaciółkę. Powiedziałam jej, że mój brat zabronił mi się spotykać z Jamesem i dlatego nie może się o niczym dowiedzieć. Nie mogłam jej powiedzieć o gangu, brat by mnie zabił.
― Zawieść was gdzieś? ― zapytał Andy.
― Do kina. ― powiedziałam od razu.
― Chcesz jechać do kina bez makijażu, w brudnych dresach i męskiej koszulce? ― zaśmiał się chłopak.
― Jedź do domu. ― nakazałam.
― Jak sobie życzysz złotko. ― uderzyłam go w ramię.
Kiedy wjechaliśmy na podjazd, niemal wyskoczyłam z samochodu i pognałam do swojego pokoju. Wiedziałam, że Andy wskaże dziewczynie mój pokój. On był najnormalniejszą osobą w tym domu, więc nie miałam obaw.
Pierwsze co, to zdjęłam z siebie brudne ubrania i otworzyłam szafę. Wzięłam czarną koszulkę, a na to założyłam jeansową kurtkę. Na tyłek ubrałam niebieskie jeansy. Włosy rozczesałam i związałam w wysokiego kucyka, a makijaż miałam tradycyjny
Moja przyjaciółka zaczęła komentować to, że mieszkałam znowu, z samymi chłopakami. A co ja mogłam na to poradzić? W Las Vegas nie chciałam dzielić pokoju w internacie z kimś, kto nie dbał o higienę, a w San Francisco, to mój brat wszystkim zarządzał.
― Czekam na dole, pospiesz się.
― Dopiero się umyłam! Daj mi jeszcze dwadzieścia minut. ― kiwnęłam głową, po czym wyszłam z pokoju.
Alan już zdążył wrócić, przywitałam się z nim i oznajmiłam, że blondynka już tu jest. Poprosiłam go, aby nas zawiózł do kina i jednocześnie przedstawił jej " zasady panujące w domu Smithów", oczywiście, sama mogłabym to zrobić, jednakże mnie obowiązują całkowicie inne zakazy i nakazy niż całą resztę.
― Lecimy?
― Tak, Alan nas zawiezie. ― wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie chłopak rozmawiał z Jackem, który najbardziej działał mi na nerwy.
Nawet Carlosa już zdążyłam polubić.
****
Na miejscu byliśmy kilka minut później. Mój brat nie przestrzegał przepisów drogowych, co trochę mnie zdenerwowało, bo mógł nas zabić, no i chociaż przy Valerii mógł się zachowywać jak normalny dwudziestolatek.
Po wejściu do ogromnej galerii udałyśmy się na desery lodowe. Tradycyjnie jedna z nas stawiała deser drugiej; teraz przypadła moja. Obie wybrałyśmy lody waniliowe z sosem truskawkowym i tymi owocami. Podeszłam do lady, podszedł chłopak, którego dobrze kojarzyłam. Był u Jamesa, kiedy ten o wszystkim mi powiedział. Od razu zmierzyłam go wzrokiem.
― Dwa duże desery z truskawkami. ― wskazałam na odpowiedni obrazek na karcie.
― Przyniosę wam za kilka minut. ― zapłaciłam, po czym wróciłam do stolika.
― Co ty masz taką minę? ― zapytała dziewczyna.
― To kolega tego, z którym kłóciłaś się na przystanku. ― uniosła brew.
― Dlaczego Alan, zabrania Ci się spotykać z tymi chłopakami.
― To przez sprawy Alana, nie chcę mu już robić kłopotów, bo...
― Wasze lody. ― chłopak uśmiechnął się do nas. ― Możemy pogadać? ―zwrócił się do mnie.
― Nie ― powiedziałam od razu. ― Dajcie sobie spokój. ― chłopak nic nie odpowiedział.
Pov. James
Leżałem w swoim pokoju, kiedy zadzwonił mój telefon. To był Tom, który powiedział, że Clara jest właśnie w galerii z jakąś dziewczyną. Oznajmił mi, że jeżeli chcę z nią pogadać, to powinienem ruszyć dupę z łóżka. Nie wiedząc czemu, powiedziałem, że będę za kilka minut. Tak szczerze, to nawet nie wiedziałem co jej powiedzieć. W końcu jasno mi dała do zrozumienia, żebym dał jej spokój. Jednak jak już powiedziałem, to poprosiłem Haydena, aby ze mną tam pojechał.
Na miejscu byliśmy kilka minut później, kiedy byliśmy tuż przy wejściu do tej kawiarni, zauważyłem, że Clara i jakaś blondi wychodzą. Kazałem mojemu kumplowi pójść do Toma, a ja podążyłem za dziewczynami. Coś przeczuwałem, że idą do kina, nie pomyliłem się.
Chciałem kupić bilet i wybłagać ją o, chociaż dwie minuty rozmowy, ale wiedziałem, że to nic nie da.
Pov. Clara
Po filmie poszłyśmy na zakupy, a w domu byłyśmy jakoś przed dziesiątą. Mój brat był zdenerwowany, bo miałam po niego dzwonić. Nie chciałam tego robić, po drodze kupiłyśmy wino, a nie wiedziałam, jak on zareaguje na to. Schowałam je w torby i poszłam do swojego pokoju. Blondynka przyszła chwilę później i zamknęła drzwi na klucz, ogarnęłyśmy się, po czym otworzyłyśmy butelkę. Po upływie trzydziestu minut miałyśmy lekką banię, włączyłyśmy muzykę i zaczęłyśmy tańczyć, później rozpoczęłam wojnę na poduszki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro