dwudziesty
*CLARA
Następny dzień...
Otworzyłam leniwie oczy, czułam się strasznie. Mój telefon przeraźliwie wył, a ja nie miałam siły go wyłączyć. Po chwili ucichł, lecz nie na długo. Kilka sekund później znów było słychać tę samą melodyjkę. Sięgnęłam po telefon, który leżał na małej szafce obok mojego łóżka.
C: Czego? Królowa usiłuje spać.
J: O tej porze?
C: Czego chcesz tak wcześnie Morgan?
J: Słońce, jest przed drugą po południu.
C: Więcej nie pije.
J: A gdzie to się było?
C: Pogadamy później? Skoro mnie już obudziłeś to daj mi się ogarnąć.
J: Będę cały czas przy telefonie.
Rozłączyłam się.
Wstałam z łóżka. Musiałam się przytrzymać ściany, bo miałam wir przed oczami. Kiedy już było lepiej, wzięłam bieliznę z szuflady i poszłam do łazienki. Prysznic zajął mi dwadzieścia minut. W samej bieliźnie przeszłam do pokoju, gdzie ubrałam czarne dresowe spodenki i szary top do pępka. Związałam włosy w niedbałego koka, po czym zeszłam na dół. Wciąż byłam osłupiała, ale już nie chwiałam się tak na nogach.
― Hej Wam. ― powiedziałam, mijając moich przyjaciół.
― A kto się obudził? ― zaśmiali się.
― Królowa. ― stwierdziłam. ― Spałabym dłużej, gdyby mnie ta menda nie obudziła.
― Alan? ― zaprzeczyłam. ― James?
― Ta, zadzwonicie po żarcie? Nic nie ma. ― Max wyciągnął telefon.
― Pizza może być? ― kiwnęłam głową ― Jaką chcesz?
― Obojętnie, byle nie z ananasem. ― dopiero teraz zauważyłam, że mamy gości.
Na kanapie siedział Joe i Nick ― ten drugi to mój były chłopak. ― Zmierzyłam ich wzrokiem, po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę schodów. Gdy byłam w pokoju, zadzwoniłam do Jamesa:
C: Ogarnęłam się.
― powiedziała na wstępie.
J: Kontaktujesz?
― zaśmiał się.
C: Tak.
― uśmiechnęłam się.
J: Opowiadaj jak było na ognisku.
C: Nie wiele pamiętam. Mój przyjaciel przyjechał z Miami, opijaliśmy to. Szczegółami się nie pochwalę, mam pustkę w głowie.
J: A kto Cię tam pilnował?
C: Tutaj mnie nikt nie porywa.
― stwierdziłam, a chłopak znów zaczął się śmiać.
J: Nawet nie wiesz, jak się nudzę bez Ciebie. Nie mam kogo zaczepiać na historii.
C: Też nie mam się z kim kłócić.
― Hej słoneczko. ― do pomieszczenia wszedł Nick, uśmiechał się.
― Wyjdź z mojego pokoju. ― wysyczałam.
J: Pokłóciłaś się z którymś z chłopaków?
C: Nie, czekaj chwilę.
― Wyjdź! ― krzyknęłam.
― Chciałem z Tobą pogadać. ― uniosłam brew. ― Wiesz, o nas.
― Nie ma żadnych nas! ― znów wrzasnęłam. ― Aaron, Matt! ― chwilę później oboje byli w pokoju. ― Weźcie go stąd. ― poprosiłam.
J: Co tam się dzieje?
― Co robisz w jej pokoju? ― zapytał jeden z moich przyjaciół.
― Usiłuje pogadać z moją dziewczyna.
― NIE JESTEŚMY RAZEM! ― krzyknęłam.
J: Clara?!
― znów zignorowałam Jamesa.
― Wyjdź. Ona nie chce z Tobą gadać. ― powiedział Matt, a blondyn cały czas wlepiał we mnie gały.
Źle czułam się w jego towarzystwie. Przyglądał mi się tak samo, jak Mark. Na samą myśl o tym gwałcicielu aż ciarki mnie przeszły, a łzy niemal cisnęły mi do oczu.
C: Przyjedź proszę.
J: Nie wiem, gdzie jesteś. Twój brat nie chce mi powiedzieć.
C: Porozmawiam z nim. Dam Ci znać.
Rozłączyłam się.
Schowałam twarz w dłoniach, byłam o włos od rozpłakania się. W tamtej chwili chciałam, żeby Morgan ze mną był, potrzebowałam go.
― Wszystko okej? ― Aaron usiadł obok mnie i objął.
― Zabierzcie go stąd! ― kilka chwil później nikogo, oprócz mnie, w pokoju nie było. Poszłam do łazienki, obmyłam twarz. Musiałam się uspokoić.
Po powrocie zadzwoniłam do brata. Na początku nie chciał się zgodzić, więc powiedziałam mu o Nicku, dodając, że tylko z nim czuję tak naprawdę bezpiecznie i jestem pewna, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Po tych słowach obiecał, że z nim pogada.
*JAMES
Ucieszyłem się, że Clara chciała, żebym przyjechał. Musiałem poczekać na wiadomość od niej lub od Alana. Miałem nadzieję, że jednak się zgodził i jeszcze dzisiaj u niej będę.
Podczas rozmowy z nią najbardziej przeraził mnie jej krzyk. Mówiła, że nikt jej tam nie porywa, ale czułem w kościach, że i tak się kogoś boi. Bałem się, że mogła powtórzyć się taka sytuacja, jak z Markiem. Musiałem przy niej być.
Gdy dostałem wiadomość od Alana, od razu wyszedłem z domu i pojechałem do niego. Byłem pod ich domem kilka minut później. Zapukałem do drzwi, ale nie czekałem na zaproszenie.
― Gdzie ona jest? ― zapytałem na wstępie.
― Co z tym Markiem? ― uniósł brew. ― Jaką mam pewność, że on jej nie dopadnie.
― Zajebałem go. Pokazać Ci zdjęcia? ― kiwnął głową, więc wyciągnąłem telefon i pokazałem wszystkie zdjęcia.
Alan oddał mi telefon, po czym poszedł do kuchni. Poszedłem za nim, on nalał sobie wody, po czym oparł się o blat. Wiedziałem, że bił się z myślami. Nie był pewny tego, żebym do niej jechał. W pełni to rozumiałem.
― Gdyby mnie o to nie poprosiła, nawet bym do Ciebie nie napisał. ― powiedział w końcu. ― W dalszym ciągu nic z twoim ojcem nie ustaliłem. Nie jestem przekonany co do tego sojuszu. ― westchnął.
― Mówiła Ci o kimś dzisiaj? ― uniósł brew. ― Jak z nią gadałem, to coś się stało. Zaczęła wrzeszczeć na kogoś. Ona się boi.
― Wiem, to jej były. Opowiedziała mi o wszystkim. ― znów westchnął. ― Jest w Las Vegas. Napisz do Jasona, on Ci poda adres. Jeszcze jedno, informuj mnie, co się z nią dzieje. Muszę wiedzieć wszystko. ― kiwnąłem głową, po czym się z nim pożegnałem i wyszedłem z jego domu.
*CLARA
Gdy zeszłam do kuchni, ich już nie było. Odetchnęłam z ulgą, po czym poszłam do kuchni, gdzie czekała na mnie moja pizza. Chłopaki do mnie dołączyli, chwilę mi się przyglądali, ale po widząc, chyba, moją minę wrócili do pizzy.
― Wiesz, że Morgan przyjeżdża? ― zapytał w końcu Max.
― Chciałam, żeby przyjechał. Matt i Aaron byli przy tym, jak go o to prosiłam.
― Jest coś między Wami? ― wzruszyłam ramionami. ― Przyjaźń?
― Chyba tak, na nic innego się nie zapowiada. ― westchnęłam.
― Podoba Ci się. ― stwierdził ze śmiechem Jason.
― Kiedy będzie? ― nie zaprzeczyłam, tak było.
― Na wieczór powinien dojechać. ― kiwnęłam głową. ― Tylko nie olej nas dla niego.
― Chyba żartujecie sobie ze mnie, co? ― uniosłam brew. ― Kocham Was bardziej niż kogokolwiek. ― wszyscy mnie uściskali.
Po krótkim zastanowieniu opowiedziałam im, co działo się w domu ojca Jamesa. Byli źli na niego, za tą sytuację z Markiem, ale wiedziałam, że doceniają to, że się go pozbył i pilnował mnie jak oka w głowie. Chociaż i tak wiedziałam, że nie ominie go kazanie.
******
James napisał do mnie o dziewiątej wieczorem, że będzie jakoś za godzinę. Ucieszyłam się, chciałam, żeby w końcu przyjechał. Bałam się bez niego wyjść z domu, dlatego przez cały dzień z niego nie wychodziłam.
― Zapomniałaś o Valerii i Zack'u. ― uderzyłam się w czoło. Przez Nicka, całkowicie zapomniałam o nich. Bałam się, że byli na mnie źli. ― Zadzwoń do nich i wyjdź, chociaż na spacer. Damy Ci znać, kiedy Morgan przyjedzie.
Piętnaście minut później pod domem byli moi przyjaciele. Wyszłam z domu, zabierając bluzę i telefon, po czym przywitałam się z nimi.
― Gdzie idziemy? ― zapytała blondynka.
― Park? ― zaproponowałam.
― Standardowo. ― niebieskooki się zaśmiał.
Kilkanaście minut później siedzieliśmy na ławce w parku. Moi przyjaciele byli pochłonięci dyskusją, a ja siedziałam cicho.
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, odebrałam, nie patrząc kto dzwoni:
C: Gdzie jesteś?
― zapytałam, myśląc, że to James.
N: U Joe, chcesz przyjść?
C: Czego chcesz?
― moi przyjaciele popatrzyli na mnie wymownie.
N: Ciebie słonko.
Rozłączyłam się i od razu zablokowałam numer.
― Kto dzwonił, że jesteś taka wściekła? ― zapytała moja przyjaciółka.
― Nick.. ― westchnęłam.
― Ten Nick? ― kiwnęłam głową.
― Co od Ciebie chciał. Przecież już nie jesteście razem.
― Zaraz.. ― popatrzyłam na Zacka. ― Byłaś z nim?! ― chłopak się oburzył. ― Dlaczego nic o tym nie wiedziałem?!
― Bo nigdy go nie lubiłeś i odradzałeś mi kontaktu z nim.
― Chyba się nie myliłem, co? ― pokiwałam głową, po czym oparłam się o ramie przyjaciela.
― Pójdę już. Zaraz James przyjedzie. ― Valeria się uśmiechnęła. ― Nie jesteśmy parą. ― dodałam.
― Jeszcze. ― zaśmiała się. ― Szkoda, że go nie zobaczę. Jadę jutro do dziadków.
― Ja będę miał okazję go poznać. ― mruknął Zack. ― Jak tym razem powiem, że masz się z nim nie zadawać, to mnie posłuchaj. ― kiwnęłam głową.
Gdy wyszliśmy z parku, Aaron napisał do mnie, że James już jest. Ucieszyłam się, po czym pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam w swoją stronę.
Jak byłam trzy domu od swojego, ktoś złapał mnie za rękę. Popatrzyłam z lekkim przerażeniem na Nicka. On znów miał na twarzy wymalowany uśmiech. Wyrwałam mu się, po czym ruszyłam dalej, pisząc do Jamesa, żeby po mnie wyszedł.
― Gdzie uciekasz? ― zapytał, łapiąc mnie za ramię.
― Odwal się! ― syknęłam, chcąc mu się wyrwać.
― A jak nie? ― uniósł brew i dotknął mojego policzka.
― To skończysz w szpitalu. ― James stał z założonymi rękoma. ― Zostaw ją.
― To moja dziewczyna. Spierdalaj stąd. ― czarnowłosy uniósł brew.
― Jakoś w to wątpię. ― siłą go ode mnie oderwał. ― Jeszcze raz Cię przy niej zobaczę, to będziesz wąchał kwiatki od spodu.
― Zobaczymy. ― założył kaptur na głowę, po czym poszedł w swoją stronę.
Od razu przytuliłam się do chłopaka, trwaliśmy tak kilka minut, po czym poszliśmy do domu.
______
W mediach macie Nicka :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro