8 ALEX
Pierwszy dzień jako ta nowa zawsze był do dupy.
Spojrzenia, szepty, wskazywanie palcem... czułam się jak zwierzę na jakimś wybiegu.
A nawet jeszcze nie wysiadłam z samochodu.
Już czułam jak krew się we mnie gotuje i wiedziałam, że nocne spacery po lesie nie były dobrym pomysłem. Byłam rozdrażniona, a nawet nie mieliśmy jeszcze ósmej. Teraz pożałowałam, że nie posłuchałam Eve i nie poszłam spać. Zamiast tego po przyjściu do domu z niczym, siadłam do papierów i w kółko przeglądałam wszystko co miałam. Zanim się obejrzałam było jasno, a ja musiałam przeżyć swój pierwszy dzień szkoły.
Przynajmniej znalazłam miejsce parkingowe.
Kiedy wyłączyłam silnik, ludzie, którzy byli jeszcze przed szkołą, zatrzymali się i jawnie patrzyli w moim kierunku.
Westchnęłam i nie spiesząc się z opuszczeniem pojazdu, przejrzałam telefon. Mia już z samego rana napisała mi smsa, że będzie czekać na mnie, tak jak się umawiałyśmy. W tym momencie cieszyłam się, że przynajmniej nie byłam z tym sama. Mój żołądek, aż ściskał się ze stresu i złości.
- To tylko misja, dasz radę. – Wymamrotałam cicho do siebie i wysiadłam, nie chcąc dłużej przeciągać tego co nieuniknione.
Zmarszczyłam brwi, obserwując ludzi dookoła, ale nigdzie nie mogłam zobaczyć rudowłosej. Czyżby zapomniała? Zarzucając sobie plecak na jedno ramię, wyjęłam telefon i napisałam do niej.
Zostało dziesięć minut do rozpoczęcia zajęć, więc może dziewczyna chciała czekać na mnie przed klasą? Jak się okazało, pierwszą lekcję miałam razem z nią, o czym poinformowałam ją dzień wcześniej.
Kiedy podniosłam wzrok znad smartfonu, żołądek ścisnął mi się jeszcze bardziej. Zacisnęłam zęby i ruszyłam przed siebie. Niektórzy, których mijałam nawet nie ukrywali, że rozmawiali na mój temat.
- Hej, nowa!
Zatrzymałam się i odwróciłam. Tylko po to, aby stanąć naprzeciw blondwłosej Sophie, która szła w moją stronę zbyt pewna siebie. Uniosłam jedną brew i skrzyżowałam ręce na piersi. Czekałam.
- Hej – powtórzyła, kiedy już stanęła naprzeciwko mnie. Na jej twarzy pojawił się nieszczery uśmiech, który odwzajemniłam. Choć szkoła zaczynała się dosłownie za chwilę, każdy przystanął, aby zobaczyć rozwój akcji. Miałam ochotę przewrócić oczami na ich zachowanie. Ale skupiłam moją uwagę na dziewczynę przede mną.
- Cześć?
- Alex, prawda? – Zapytała, nie zważając na mój ton. Skinęłam głową. Byłam ciekawa czego chciała i wiedziałam, że nie zdążę już na zajęcia. Sophie jednak nie miała tych obaw. Spokojnie zlustrowała mnie od góry do dołu, a w jej oczach na moment pojawiła się złość. – Sophie jestem.
- Wiem.
Wyglądała na zaskoczoną. Nie tylko ona, jej przyjaciółka, Isabella – jak dowiedziałam się z ich mediów społecznościowych – także na krótką chwilę uniosła swoje idealnie wydepilowane brwi. Blondynka szybko doszła do siebie i wyciągnęła w moją stronę rękę.
- Miło mi cię w końcu poznać.
- Mi również – skłamałam i ścisnęłam jej dłoń. Z naszych twarz wciąż nie schodził ten sztuczny uśmiech. Miałam tylko nadzieję, że dziewczyna od razu przejdzie do rzeczy, ponieważ nie zamierzałam marnować swojego cennego czasu.
- Skoro już uprzejmości mamy za sobą, to co byś powiedziała na krótką pogawędkę?
- Dlaczego mam wrażenie, że ta pogawędka mi się nie spodoba? – Przechyliłam głowę na bok.
Zaśmiała się.
- Chcę się tylko upewnić, że wiesz jak się sprawy mają w tej szkole. – Odpowiedziała zbyt słodko.
- Tak? A jak się mają? – Dalej udawałam głupią.
Spoważniała i chyba posłała mi groźne spojrzenie. Chyba, bo albo to, albo miała zatwardzenie. Jedno z dwóch.
- Chciałam cię ostrzec, żebyś uważała. – Przybliżyła się do mnie. – Jesteś tu nowa, więc możesz nie wiedzieć kilku istotnych rzeczy.
Poważnie? Zacisnęłam lekko zęby.
- Tak? A jakich na przykład?
Zanim jednak doczekałam się jej na pewno bardzo interesującej odpowiedzi, ktoś nam przerwał.
- Kurwa, Sophie weź przestań. – Odezwał się Hunter, który nagle znalazł się obok mnie i posyłał groźne spojrzenie swojej byłej dziewczynie. – Daj jej spokój. Znów robisz scenę.
Blondynka poczerwieniała ze złości.
- Odpierdol się, Hunter.
- Nie, to ty się odpierdol.
- Nikt cię tu nie zapraszał, więc możesz odejść. Jakbyś nie zauważył rozmawiam z nową...
Westchnęłam poirytowana. Nie miałam na to czasu.
- A może by tak oboje się odpierdolcie? – Spytałam, przewracając oczami na spojrzenia posłane w moją stronę. – Nie mam pojęcia jak sprawy się mają, Sophie – zwróciłam się w jej stronę. – ale mam to głęboko w dupie. I nie potrzebuję wiedzieć. – Dodałam, gdy poczerwieniała jeszcze bardziej i otworzyła usta, żeby się odezwać. – A teraz, jeśli już ustaliśmy, że ta pogawędka dobiegła końca, to muszę iść.
I odeszłam.
Za sobą usłyszałam jeszcze kłótnię między nimi, ale to najmniej mnie interesowało.
Nigdzie nie widziałam Mii. Nie dostałam też żadnej odpowiedzi, a na pewno moja wiadomość do niej dotarła.
Koło siebie znów poczułam czyjąś obecność i moja irytacja się wzmogła.
- Hej, wiem, że to nie był dobry początek, ale miło mi cię poznać. – Hunter wyciągnął rękę w moją stronę, którą zignorowałam. – Okej – Zaśmiał się i dalej szedł za mną. – Widzę, że masz pazurki. Sorka za Sophie, ona jest...
Zatrzymałam się przez co chłopak prawie na mnie wpadł. Już miałam powiedzieć coś zgryźliwego, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Wzięłam głęboki oddech. W taki sposób z nikim się nie zaprzyjaźnię, pomyślałam niechętnie.
- Przepraszam. – Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. – To mój pierwszy dzień i już i tak jestem strasznie zdenerwowana, a tamta... - Wskazałam palcem za siebie. - tylko podniosła mi ciśnienie.
Pokiwał głową i błysnął zębami w szerokim uśmiechu.
- Mi nie musisz tego tłumaczyć. Potrafi zajść człowiekowi za skórę. A tak między nami... - Ściszył głos i pochylił się w moją stronę. – Chyba narobiłaś sobie wrogów. I to pierwszego dnia. Jestem pod wrażeniem.
Ja też byłam. Niestety, jeśli chodziło o stosunki międzyludzkie szybko potrafiłam spieprzyć sprawę. A w tym przypadku pobiłam wszelkie rekordy.
- Uwierz mi, nic nowego.
Zaśmiał się i już miał coś powiedzieć, lecz w tym momencie rozbrzmiał dzwonek, a ludzie z niezadowolonym mamrotaniem ruszyli się z miejsca.
Podążyłam za nimi.
- Wiesz w ogóle, w którą stronę masz iść?
Potwierdziłam skinięciem.
- Mam angielski... z panem Carterem.
Skrzywił się.
- Co? – spytałam.
- Wiesz... dzisiaj chyba nie jest twój dzień. – Wzruszył ramionami i pospieszył z wyjaśnieniami, widząc mój wzrok. – Najpierw jesteś tematem numer jeden, później masz wspaniałe spotkanie z królową żmij, a pierwszą lekcję będziesz mieć z Panem Nieważne-Co-Zrobisz-I-Tak-Pójdziesz-Do-Dyrektora.
- Cudownie... - Mruknęłam, choć zbytnio się tym nie przejmowałam. Rozglądnęłam się po korytarzu, choć nigdzie nie wypatrzyłam Mii. Według naszych planów lekcji, angielski miałyśmy wspólnie, więc tym bardziej ciekawiło mnie czemu się nie pojawiła. Czyżby uznała, że nie warto na mnie czekać?
- No i jesteśmy.
W tym momencie zorientowałam się, że chłopak dalej był u mojego boku, a w dodatku nawet nie słuchałam, kiedy mówił.
Cholera.
Aby zatrzeć moją nieuwagę, kiwnęłam głową i posłałam mu – co jak mi się wydawało – przyjazny, choć niezręczny, uśmiech.
- Dzięki za...
- Nie ma za co. – Odpowiedział od razu, a między nami zapadła cisza.
Już chciałam wejść do klasy, szczególnie, że i tak byłam spóźniona, ale Hunter złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi i szybko wyrwałam moje przedramię z uścisku.
- Sorry... - przerwał na chwilę, zastanawiając się krótko nad czymś. W końcu pochylił się w moją stronę z głupim uśmiechem na ustach. - Po prostu, jeśli chcesz to może... no wiesz... po lekcjach...
- Nie, dzięki.
Słowa wypłynęły zanim zdążyłam się powstrzymać. W myślach kopnęłam się w dupę. Powinnam była się zgodzić, przecież doskonale wiedziałam, że Hunter mógłby być przydatny..., ale z tyłu głowy pomyślałam o Mii. Ostrzegała mnie przed nim, a ja martwiłam się, że przez obecność chłopaka Mia mi nie odpisywała.
Możliwe, że zauważyła jak z nim rozmawiałam i...
Hunter się nie poddawał.
- To może w przerwie na lunch...
- Słuchaj. Dzięki za – machnęłam ręką – tamto, ale jestem już spóźniona. I już dość mam kłopotów – dodałam ciszej, bardziej do siebie niż do chłopaka.
Kompletnie go ignorując, złapałam za klamkę i weszłam.
I zastygłam.
Tak samo jak reszta klasy, a Pan Carter – starszy mężczyzna z niezadowolonym spojrzeniem – spojrzał na mnie i otworzył szeroko oczy z zaskoczenia.
Spróbowałam się uśmiechnąć, ignorując nieprzyjemne uczucie rozlewające się po całym moim ciele.
- Prze...przepraszam. Nie mogłam znaleźć klasy i...
- Isabella?
To był jedynie szept. Zanim zdążyłam otworzyć usta, spojrzenie pana Cartera stwardniało i pokręcił głową. Przez moment nie wiedziałam, jak się zachować, tak samo jak reszta klasy, która była niemniej zaskoczona niż ja. Czyżby ten facet był już tak stary, że miał urojenia? Znając jego wiek, uznałam to za prawdopodobne.
Mężczyzna odchrząknął i spojrzał na mnie surowo.
- Spóźniłaś się i w dodatku przerwałaś moją lekcję...
Przypomniałam sobie słowa Huntera na temat nauczyciela i westchnęłam.
- Nie mogłam znaleźć...
- Tak, tak... - odwrócił się z powrotem do tablicy – znajdź miejsce i siadaj. Jako że mogłaś nie wiedzieć, odpuszczę ci i nie poślę cię do dyrektora, ale... - spojrzał na mnie przez ramię – Następnym razem nie będę taki wyrozumiały.
Zacisnęłam mocniej zęby, jednak nic nie powiedziałam. Kiedy szłam do wolnego miejsca spostrzegłam dwie rzeczy.
Pierwsza – nastolatkowie to wścibscy kretyni.
Druga – nigdzie nie było Mii.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro