7 HUNTER
Samochód jego wujka stał zaparkowany przed garażem. Hunter westchnął i zaparkował swoje auto tuż obok. Doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego się pojawił i choć był na to przygotowany, po prostu mu się nie uśmiechało na kolejną rozmowę.
Dopiero co wrócił z biblioteki, gdzie przeprowadził rozmowę z Derekiem. Tak jak myślał, jego przyjaciel uwierzył mu w kolejne kłamstwa i mimo, iż przekonanie go było łatwiejsze niż zakładał, w dalszym ciągu nie lubił tego robić. Co jak na ironię mogło być zabawne, bo przecież oboje okłamywali się od dziecka. Tylko z tą różnicą, że Hunter znał prawdę, którą Derek czasami nieudolnie ukrywał.
Jak na przykład kilka dni temu.
- Już jestem! – krzyknął, odstawiając przy drzwiach swój plecak i udając się później do jadalni. Jak przewidział, mężczyzna siedział i jadł kolację. Na widok siostrzeńca uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Daj mi najpierw zjeść. – Odezwał się Hunter, gdy jego wujek już otwierał usta, aby coś powiedzieć.
Słysząc to, ten tylko przewrócił oczami, ale się nie odezwał.
Hunter w końcu opadł głośno na krzesło i zaczął nakładać sobie jedzenie na talerz. Rozglądnął się za Maggie, ale prawdopodobnie kobieta już dawno wróciła do domu. Jego ojca jak zwykle nie było, ponieważ zarządzanie firmom było ważniejsze, a matka wyprowadziła się od razu po rozwodzie i zamieszkała w Anglii. Chłopak odwiedzał ją kilka razy w roku i często rozmawiał z nią przez telefon, ale przeważnie był sam.
No chyba, że jego wujek miał sprawę, jak w tym momencie.
- I tak Blake potrzebuje jeszcze trochę czasu, więc ten temat może poczekać. – Zaczął mężczyzna, a na twarzy Huntera pojawił się wredny uśmieszek. No i się zaczyna, pomyślał. – Ale chciałbym ci przypomnieć, że twoje oceny znów są złe. – Dokończył.
W odpowiedzi usłyszał prychnięcie.
- To poważny temat, Hunter. – Jego wujek przerwał jedzenie i założył ręce na piersi. – Dwa miesiące temu twoja średnia się polepszyła i to w takim stopniu, że trener zastanawiał się czy, aby nie dać ci drugiej szansy... - przyjrzał się mu uważniej - ale od miesiąca znów jest gorzej.
Chłopak poczuł ukłucie w piersi i od razu pogorszył się mu humor.
- To nie twoja sprawa. – Powiedział z pełną buzią. Nie wiedział który temat był gorszy.
- Moja i doskonale o tym wiesz. Nie mam pojęcia co się z tobą dzieje od kilku tygodni. Myślałem, że korepetycje coś dadzą... i dały, ale nie na długo.
Nienawidził tego świdrującego spojrzenia. Stryj doskonale potrafił go przejrzeć. Zwłaszcza jeśli chodziło o szkołę. Odkąd Hunter był młody, a jego ojciec coraz gorzej radził sobie z rozwodem i wyjeżdżał, mężczyzna uznał, że będzie mieć na niego oko. Oczywiście tak, aby nikt nie dowiedział się, iż byli rodziną.
- Nie mieszaj się w to. Oboje wiemy, że moje oceny nie są ważne. – W jego głosie dało się usłyszeć złość, choć próbował to ukryć.
- Może i nie są, ale do jasnej cholery powinieneś przynajmniej udawać, że się nimi interesujesz...
- A po co? – Miał już dość. Rzucił widelec na talerz i spojrzał ostro na członka swojej rodziny. – Szczególnie teraz, kiedy Alex się pojawiła niepotrzebnie się tym przejmować, bo mam inne rzeczy do roboty. A w dodatku widziałem ją z Mią... - Skrzywił się na myśl o rudowłosej. – I teraz nie tylko mam niańczyć Dereka, ale też zastanowić się jak skłócę je ze sobą. – Kolejny ucisk w klatce. Czasami nienawidził tego, jaką rolę przyszło mu w tym wszystkim odegrać. W dodatku był zły, że to akurat rudowłosa była przy dziewczynie. Czasami miał wrażenie, że wszechświat robił sobie jaja z niego.
Wzrok stryja zmiękł, a do uszu Huntera dobiegło ciche westchnienie. Niepotrzebnie się odzywał.
I choć jego wujek już otwierał usta, aby po raz kolejny powiedzieć mu, jak ważne było bezpieczeństwo dziewczyny, to nie odezwał się, ponieważ w tym momencie wszedł Blake.
Jak na wiek tylko dwudziestu lat, chłopak był wielki i groźny. I cholernie przystojny. Ciemne włosy, ukryte teraz pod czapką, były zgolone na kilka milimetrów, co tylko uwydatniało jego ostro zarysowaną szczękę, a oczy, mimo, iż pięknego koloru, to były chłodne, a spojrzenie prawie zawsze było ostre.
- Coś mnie ominęło? – spytał i siadając przy stole, zdjął czapkę z głowy.
Hunter uśmiechnął się wrednie do swojego kuzyna.
- Tylko kolejne pierdolenie twojego ojca.
- Hunter! Nie pierdolę, po prostu...
- Nieważne. – Przerwał mu Blake. Kuzyn popatrzył na Huntera i lekko przekrzywił głowę. – Wytłumaczysz mi co robiłeś w bibliotece razem z Alex? Myślałem, że chciałeś ją poznać dopiero jutro, kiedy zacznie chodzić do szkoły? W dodatku, dlaczego TY tam byłeś? Nie wydaje mi się, aby była tam jakaś impreza.
Chłopak zamarł, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Co, kurwa?
- Mówiłem, że impreza w bibl...
- Nie to! Co robiła tam Alex?
Każdy przy stole w sekundzie się spiął. Nie miał pojęcia, że dziewczyna się tam znajdowała. Był tak skupiony na rozmowie ze swoim przyjacielem, że nie pomyślał nawet o tym, że mogłaby się tam udać.
Jego myśli pracowały na pełnych obrotach. Widział jak odjeżdżała z parkingu w stronę swojego domu... czyżby zawróciła? Czy Mia była razem z nią? Czy Derek już ją widział? I wtedy... czy była szansa na to, iż wyczuła Dereka? Hunter nie był pewien, ale od razu wyjął telefon i napisał do swojego przyjaciela czy wszystko w porządku. Później będzie się martwić, jak mu wytłumaczy tę oznakę troski.
- Hunter – Jego wujek znów zabrał głos. – O czym rozmawiałeś z Derekiem?
- O niczym. Chciał wiedzieć, czy pamiętam coś z tej przeklętej nocy. Chyba mi uwierzył, więc o to nie trzeba się martwić. Ale nie miałem pojęcia, że Alex tam jest. – Dodał, kiedy wujek odetchnął z ulgą. Momentalnie na jego twarzy ponownie pojawiło się zmartwienie.
- Chcesz mi powiedzieć... - zaczął Blake, a jego oczy zaczęły przybierać inny kolor, choć próbował się powstrzymać, na nieszczęście Huntera z marnym skutkiem. – Że byłeś w jednym pomieszczeniu z nią i rozmawiałeś na TEN temat wtedy, gdy mogła cię usłyszeć? – Zaklął i już nie powstrzymywał swojej mocy. Jego oczy błyszczały pięknym błękitem, który przypominał ocean. – Kurwa Hunter!
- To nie moja wina! Ty miałeś jej pilnować! – Odkrzyknął i mimo, iż zdawał sobie sprawę, że mógł pokomplikować pewne sprawy, to dalej nie chciał myśleć o konsekwencjach swoich czynów. – Jesteś w tym do dupy i przyznaj to po prostu.
- Oj przepraszam, nie jestem niańką od dziecka jak ty!
- Muszę nią być, bo wy nie chcecie, aby Derek wiedział o czymkolwiek! Myślisz, że robię to z własnej woli?
- Chłopcy... - Ojciec Blake'a chciał im przerwać, ale jak zwykle na nic się to nie zdało.
- Mam w dupie czy Derek wie cokolwiek, naszym zadaniem jest trzymać Alex tu tak długo, jak tylko to możliwe, a ty spieprzasz sprawę już dwa dni od jej przyjazdu!
- Nieprawda! – Krzyknął, nie do końca pewny szczerości swoich słów. – Nie rozmawialiśmy o tym tak długo, więc nawet jeśli coś usłyszała, to na pewno nie połączy faktów. – Prychnął, co Blake'a tylko jeszcze bardziej rozzłościło.
- Czy ty się słyszysz? DOSKONALE wiesz kim ona jest i do czego jest zdolna. Jeśli ktoś połączy fakty to na pewno ona!
- Oh błagam, przesadzasz. Poza tym w końcu i tak mam się do niej zbliżyć, więc jeśli będzie chciała coś ode mnie wyciągnąć, to nawet ułatwi mi to sprawę. A wtedy będę mógł zbić ją z tropu.
Szczęki Blake'a mocno się zacisnęły, a Hunter już zastanawiał się czy, aby dzisiejszy dzień nie skończy się jego śmiercią. No cóż, przynajmniej nie musiałby dłużej brać udziału w tym cyrku.
Blake wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Wiedziałem, że trzeba było go lepiej wyszkolić. – Powiedział spokojniej Blake do swojego ojca, który z przyzwyczajenia siedział spokojnie i obserwował kłótnie kuzynów.
- Pierdol się – Hunter nie zamierzał odpuszczać. – Ja się na to wszystko nie pisałem. – Założył ręce na piersi i bacznie obserwował kuzyna, na wypadek, gdyby kłótnia przeszła w czyny.
Często się kłócili. Mimo, że widzieli się raz na rok to zawsze wykorzystywali ten czas na kłótnie, treningi czy po prostu rozmowy. Choć Blake nie był w ogóle podobny do Huntera, to od zawsze wiedzieli, jak mają ze sobą rozmawiać. Szczególnie, gdy oboje zostali wciągnięci w tę całą „wyższą" sprawę. Blake przez swoje pochodzenie, a Hunter z powodu Dereka. Odkąd ich rodzice zrozumieli, że Hunter był jedyną osobą, która bez problemu mogła znać prawdę i jednocześnie mieć oko na Dereka, chłopak musiał odgrywać pewną rolę w swoim życiu. Co prawda ich przyjaźń była prawdziwa, a Hunter nienawidził okłamywania go, to wiedział, że nie było innego sposobu. Aby Derek mógł wieść kompletnie normalne życie, Hunter musiał się poświęcić.
Ale teraz sprawa była o wiele poważniejsza. Bo chodziło o nią.
- Dobra, dobra. – Przerwał im stryj i wskazał palcem na swojego syna. – Ty, doskonale wiesz, że włączanie w kłótnie swoich mocy jest zabronione, a ty – Tym razem palec powędrował w stronę Huntera. – Opowiedz mi w szczegółach całą rozmowę.
Westchnął głośno, ale tak zrobił. Blake, jak i stryj przysłuchiwali się i co chwila tylko kiwali głową.
Gdy skończył, zapadła cisza, podczas której każdy z nich przyswajał nowopoznane fakty i zastanawiał się jak teraz sprawa miała się potoczyć.
- Okej. – Odezwał się mężczyzna. – Sprawa się nie zmienia. Ty, Blake, dalej jej pilnujesz, a kiedy będzie w szkole to Hunter będzie mieć na nią oko. W tym czasie masz znaleźć tego stwora albo ukryć jakiekolwiek ślady po nim. Im szybciej, tym lepiej. Alex ma być tutaj tylko kilka tygodni, dopóki nie dostaniemy zielonego światła, ale dalej ma się nie zbliżyć nawet na kilometr do niego. Co prawda będzie szukać, ale twoim zadaniem jest, żeby nic nie znalazła. – Blake tylko pokiwał głową. Rozmawiali już setki razy na ten temat. – A ty, Hunter...
- Wiem, wiem... - Przerwał mu i powtórzył to, co od kilku tygodni było powtarzane na okrągło. - ...zaprzyjaźnić się z nią i spróbować przekonać ją, że normalne życie jest całkiem fajne. W dodatku sprawić, aby polubiła nas na tyle, że jeśli już dowie się prawdy, to żeby nie chciała urwać nam głów za okłamywanie jej przez cały czas. – Westchnął poirytowany. - Dalej nie rozumiem czemu po prostu jej nie powiemy... im dłużej kłamiemy, tym będzie bardziej wkurwiona. I szczerze, będzie mieć rację.
- Bo jest nieprzewidywalna i niebezpieczna. – Odezwał się Blake swoim ostrym tonem. – Pomimo bariery, wyczuwam w niej siłę, której nie mogę opisać, a teraz wyobraź sobie co by się stało, gdyby tą moc uwolniła? No właśnie. – Dodał na widok jego skrzywionej miny.
- Tylko, że ona potrafi to kontrolować, więc może nie wykorzystywałaby jej przeciwko całej planecie? Agencja traktuje ją jak potwora, a i tak powstrzymuje się od wyrządzania im krzywdy. – Ciągnął dalej, choć wiedział, że był na przegranej pozycji. Nawet jego stryj uciekał wzrokiem. Ten temat ciągnął się od naprawdę kilku ładnych lat, a teraz, gdy wreszcie mogli zainterweniować, dalej dziewczyna musiała być okłamywana, aby przypadkiem nie wyszło z tego wielkie bagno.
- Ona nawet nie ma pojęcia do czego jest zdolna, Hunter – Wtrącił się mężczyzna, chcąc już zakończyć temat, który ich wszystkich wprowadził w zły nastrój. – Gdybyśmy mogli, powiedzielibyśmy jej już dawno. Ale sprawy się skomplikowały. Nie dość, że Agencja już zaczęła jej szukać, to w dodatku inne gatunki dowiedziały się o niej. Jej ostatnia akcja ma większe konsekwencje niż przewidywaliśmy.
- Wiem...
- Skoro wiesz, to trzymaj się planu. – Odpowiedział mu Blake ostrzej niż zamierzał. Hunter miał dziwne przeczucie, że jego kuzyn był czymś poddenerwowany i jakby nieobecny. Wiedział, że nie był zadowolony ciągłym obserwowaniem dziewczyny, ale nie miał wyboru. Przybycie Alex i tak było dużym posunięciem i jeśli ktoś miał sobie poradzić z dziewczynom, to był to Blake. – Nic jej się nie stanie, a nam da to trochę czasu, abyśmy mogli wszystko przygotować. I tak nie do ciebie należy powiedzenie jej całej prawdy. – Dodał, a Hunter musiał się z nim zgodzić.
- Nienawidzę, kiedy masz rację. – Powiedział, próbując rozluźnić atmosferę. Każdy z nich chodził od kilku dni jak na szpilkach, więc do kłótni między całą trójką dochodziło coraz częściej. A wszystko przez jedną dziewczynę, dodał w myślach.
- Czyli zawsze. – Odpowiedział mu Blake i zaczął się podnosić. – Skoro wszystko omówiliśmy, mam jeszcze robotę do zrobienia, więc będę się zbierać. – Spojrzał w telefon, prawdopodobnie czytając powiadomienie. - Tato... widzimy się w domu, a ty, Hunter... nie spierdol niczego... znowu. – Dodał już z widocznym rozbawieniem, a kiedy chłopak wystawił mu w odpowiedzi środkowy palec, zaczął się śmiać i wyszedł.
Wzrok Huntera wrócił do jego wujka.
- Powinieneś wysłać go na jakąś terapie. Ma problemy z agresją i prawdopodobnie rozdwojenie jaźni.
Usłyszał prychnięcie.
- Oboje macie. Ale jego oceny...
Chłopak jęknął głośno i sam zaczął się podnosić.
- Nie było tematu. – Uśmiechnął się sztucznie. – Mam jeszcze pracę domową... fajnie, że przyszedłeś, ale wiesz, szkoła najważniejsza.
Zaśmiał się jeszcze na karcący wzrok wujka i ruszył do swojego pokoju.
To będą ciężkie tygodnie, pomyślał jeszcze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro