Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 DEREK

Hej, tutaj już inna perspektywa i może trochę nudna ale bardzo przydatna dla fabuły <3 Miłego czytania!

Kolejny dzień szkoły, pomyślał i wzdychając, wstał. Mimo, że Derek tryskał na co dzień pozytywnością, dzisiaj nie miał zbytnio nastroju. Szczególnie, gdy wspomnienia z poprzedniej nocy wróciły do niego z impetem.

Na samą myśl o wczorajszym wydarzeniu, aż mu się niedobrze zrobiło. Gdyby tylko mógł cofnąć czas i naprawić swoje błędy. Jednak nikt tego nie potrafił.

Aby zapomnieć, zaczął zbierać się powoli do szkoły. Próbował skupić się na normalnych czynnościach, tylko po to, by nie zacząć od nowa myśleć o zaistniałej sytuacji. Spojrzał na zegarek i mina mu zrzedła. Nie dość, że miał wrażenie, że przespał może z dwie godziny, to jeszcze miał pół godziny, żeby być punktualnie w szkole. Jeszcze tylko tego mu brakowało, aby znów kłócił się piętnaście minut z nauczycielem, tylko po to, aby na końcu i tak trafić do dyrektora.

Jego szkoła nie była oddalona daleko, w sumie jak wszystko w tym mieście. Albo „miasteczku". Populacja wynosiła nie całe pięć tysięcy ludzi. Z tego powodu było to normalne, że prawie każdy znał się z każdym. Jego znajomi byli znajomymi z przedszkola, z podstawówki, jak i teraz z liceum. Mimo, że miało to swoje zalety, jak i wady, większość osób w jego wieku zamierzało wyjechać jak tylko skończą szkołę. Derek na razie nie miał pojęcia co tak naprawdę chciał robić. Doskonale wiedział, że nie miał takich samych możliwości jak inni, ale gdyby było inaczej, jego myśli nad przyszłością prawdopodobnie byłyby niezmienne.

Chłopak rozmawiał już ze swoją mamą na ten temat i za każdym razem rozmowa przebiegała w ten sam sposób. Nie mógł wyjechać z miasta, bo nie do końca było to dla niego bezpieczne. Jego marzenia o studiach, jak o usamodzielnieniu się musiały jeszcze jakiś czas poczekać. Dlaczego? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie, ale nie chciał już się kłócić z jego rodzicielką. Kobieta powiedziała mu tylko, żeby poczekał do swoich dwudziestych urodzin, a wtedy będzie mógł iść, gdziekolwiek zechce. Po długich kłótniach w końcu przystał na tą umowę. Lepiej później niż wcale, pomyślał wtedy i tym sposobem zakończył ten temat.

Znów spojrzał na zegarek, który utwierdził go w tym, że miał jeszcze mniej czasu.

- Cholera – mruknął pod nosem i z impetem zaczął przygotowywać się do szkoły.





Kiedy tylko jego noga przekroczyła próg szkolny, po korytarzu rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Wściekły Derek zaczął biec w stronę swojej klasy. Pech chciał, że klasa, do której pędził, była po drugiej stronie budynku. Mając nadzieje, że jakimś cudem uda mu się dotrzeć przed nauczycielem, biegł dalej, nie zwracając uwagi na nic innego.

Z jednej strony nie chciał kolejnego spóźnienia, jednak z drugiej, w klasie na pewno siedział Hunter. Chłopcy przyjaźnili się ze sobą, odkąd tylko nauczyli się chodzić. Nigdy tak naprawdę o nic się nie pokłócili. Każdy kto ich znał był zaskoczony ich przyjaźnią i tym jak długo ona trwała, mimo, że Derek i Hunter mieli kompletnie różne charaktery.

Derek był spokojniejszą osobą, która nigdy nie pakowała się w kłopoty i która od razu była chętna do pomocy. Od dziecka wydawał się także dojrzalszy jak na swój wiek oraz więcej rozumiał. Zawsze pełen charyzmy, pozytywności i z wielką chęcią do życia.

Hunter natomiast to jego przeciwieństwo. Nieważne, gdzie był, zawsze przyciągał do siebie kłopoty, a prawie każdy kto go znał nie mógł powiedzieć o nim dobrego słowa. Większość omijała go po prostu szerokim łukiem, a reszta próbowała się z nim zaprzyjaźnić, choć z marnym skutkiem.

Obaj różnili się od siebie jak ogień i woda, a mimo wszystko ich przyjaźń trwała długimi latami. Aż do wczorajszej nocy. Teraz Derek sam nie wiedział jak miał się zachować.

Tego czego byli świadkami, nie można było cofnąć. Derek nawet do teraz nie był do końca pewny czy aby na pewno to co zobaczył, wydarzyło się naprawdę. I chociaż chciałby, żeby to był bardzo zły sen, to wzrok Huntera uświadomił go tylko w tym, że wczorajsza sytuacja była jak najbardziej realna. Zapewne patrzyłby jeszcze na swojego przyjaciela w bezruchu, gdyby nie nauczyciel, który nie wyglądał na zadowolonego ze spóźnienia chłopaka.

- Pan Henderson w końcu do nas zawitał – odezwał się głośno siwy mężczyzna, prosto w stronę Dereka.

- Pan Carter – odpowiedział chłopak, próbując wymusić uśmiech. – Przepraszam za spóźnienie, jednak...

Zanim zdążył dokończyć swoje zdanie, nauczyciel mu przerwał.

- Mam cię po prostu dosyć. Jak zwykle spóźniony. Co jak co, ale wydaje mi się, że budzik potrafisz sobie nastawić na tym swoim smartfonie, bo zazwyczaj siedzisz na nim całymi godzinami na moich zajęciach i...

- Potrafię, ale zapomniałem.

Naprawdę zapomniał. Już miał dosyć kolejnych kłótni z panem Carterem. Nie dość, że ten mężczyzna już dawno powinien być na emeryturze, to w dodatku zawsze czepiał się wszystkiego czego tylko mógł. Derek z całych sił próbował się powstrzymać, aby nie pogorszyć swojej sytuacji, ale zmęczenie dawało mu się we znaki. Dlatego też stał i czekał, aż nauczyciel wyrzuci go z klasy i każe mu iść do dyrektora.

Kątem oka zauważył, że Hunter próbował mu coś przekazać i choć starał się to zignorować, po prostu nie mógł. Nie dlatego, że nie chciał, ale przyjaciel praktycznie wychodził z siebie, by przyciągnąć jego uwagę.

- ... do dyrektora...

Usłyszał i odetchnął z ulgą. Nareszcie, pomyślał, o dziwo, z wielką radością. Jeszcze nie czuł się na tyle gotowy, aby zmierzyć się z prawdą, więc o informacji, że nie musiał zostawać w jednej klasie z osobą, do której miał teraz mieszane uczucia, naprawdę się ucieszył.

Zanim nauczyciel skończył zdanie, Derek był już przy drzwiach i wymaszerował z pomieszczenia, jakby się za nim paliło. Pomimo wyrzutów sumienia, wiedział, że na jakiś czas nie powinien rozmawiać z Hunterem. Im dłużej to odkładał, tym więcej czasu miał na przemyślenie czy nie lepiej by było, gdyby po prostu udawał głupiego i spróbował przekonać Huntera, że to mu się wszystko śniło. Jeśliby dość długo udawał, że po prostu był pijany aż tak bardzo, że w którymś momencie odleciał, to może jego przyjaciel naprawdę by uwierzył w taki obrót akcji.

To wydawało się najbardziej logiczne, jednak miał obawy, że było zbyt niemożliwe. Co prawda spożyli wczoraj na tyle alkoholu, by być trochę wstawionym, jednak w dalszym ciągu nie na tyle, żeby na następny dzień niczego nie pamiętać.

Widział wzrok Huntera. Po ilości wiadomości, które przyjaciel mu wysyłał, o tym, że musiał z nim porozmawiać i jest to bardzo ważne, zrozumiał, że próba przekonania go, iż było inaczej, mogła po prostu nie przejść. Ale dopóki sam nie zrozumie, co tak naprawdę zobaczyli, musiał przynajmniej spróbować.

Derek zdawał sobie także sprawę z tego, że musiał porozmawiać o tym wszystkim ze swoją matką. Jeśli ktokolwiek miał pojęcie, to była to na pewno jego rodzicielka. Wprawdzie Derek wiedział, ile kłopotów sobie naprzykrzy, ale nie miał już innego wyjścia. To była jego jedyna nadzieja, na zrozumienie tej sytuacji.

Jednak zanim zmierzy się ze swoją mamą, musiał załatwić coś mniej ważnego.





Prócz tego, że musiał odsiedzieć w kozie, wszystko poszło po myśli. W momencie, gdy dyrektor ujrzał chłopaka, domyślił się jakim powodem było jego wizyta. Rozmowa przebiegła całkiem spokojnie i po piętnastu minutach Derek mógł wrócić na zajęcia.

Z racji tego, że zostało tylko kilkanaście minut do końca lekcji, Derek nie widział sensu powrotu. Wyszedł ze szkoły i udał się na parking, by odpalić papierosa. Nie palił często, ale w trudnych chwilach po prostu tego potrzebował. Gdy znalazł się na miejscu, pozwolił sobie wrócić myślami do tego, o czym chciał zapomnieć.

Zaczęło się od zwykłego smsa. Hunter zapytał się czy by przypadkiem nie pójść na imprezę u jego znajomego. Derek doskonale zdawał sobie sprawę, że Hunter nie miał „znajomych", a jak już kogoś poznał, nigdy nie kończyło się to pozytywnie. Na początku nie był skłonny do tego, jednak po dłuższej rozmowie, w końcu uległ swojemu przyjacielowi. Nic nie wskazywało na jakąś katastrofę. Koło dwudziestej spotkali się i ruszyli na imprezę. Kiedy przyszli, ludzie nie wydawali się źli. Rozpoznał dużą część osób, jedni byli całkiem w porządku, do innych nawet nie zamierzał podchodzić. Przez około godzinę dość dobrze się bawili. Derek poznał dwie dziewczyny, które pochodziły z Nowego Jorku. Rozmawiało mu się z nimi bardzo dobrze. Sam kilka razy był ze swoją mamą w tym wielkim mieście, ale niezbyt mu się podobało. Zbyt dużo ludzi, hałas i ciągły ruch. Ludzie tam byli tak zabiegani, że w ogóle nie skupiali się na swoim życiu tylko na pracy. Dziewczyny mimo wszystko były przyjazne i całkiem wstawione. Kątem oka zauważył jak Hunter energicznie rozmawiał z paroma innymi chłopakami.

Wtedy poczuł, że powinni już iść. Nie chciał, aby jego przyjaciel po raz kolejny miał kłopoty, tylko przez własną głupotę. Niestety, jeśli chodziło o Huntera, chłopak uważał te najgłupsze pomysły, tymi najlepszymi. A jeśli mogło się coś stać, to pomysł wydawał mu się jeszcze atrakcyjniejszy. I tak było w tym momencie. Planował coś, do czego Derek w ogóle nie chciał dopuścić. Przeprosił dziewczyny i ruszył do Huntera.

Jak zwykle chłopak zauważył go od razu. Wyszczerzył do niego zęby i przyciągnął Dereka w mocnym uścisku. I wtedy zaczął opowiadać.

W lesie, na granicy, jeden ze „znajomych" Huntera, zobaczył coś okropnego. Była to dziewczynka, na oko dwanaście lat. Z początku nic niesamowitego w tym nie było, prócz tego, że dwunastolatka była sama w lesie koło pierwszej rano. Jako, że Adrian, bo tak się chłopak nazywał, chciał sprawdzić, czy było u niej wszystko w porządku, zaczął iść w jej stronę. Gdy był już na tyle blisko, zobaczył, że jej sukienka była cała w krwi, a obok niej leżało ciało. Chłopak porządnie się wystraszył. Kiedy tylko ona go zauważyła, zaczęła się okropnie uśmiechać. Miała, jak powiedział, uśmiech prosto z horroru. W tamtym momencie od razu zaczął się cofać, a ona zaczęła się przybliżać. Dosłownie kilka sekund później wrzasnęła głośno i rzuciła się w jego stronę. Wtedy już biegł najszybciej jak mógł.

Adrian od razu zadzwonił na policje, ale kiedy przybyli na miejsce niczego nie znaleźli. Chłopak, mimo że wypił kilka piw, był pewny tego co zobaczył. Niestety policja nie uwierzyła mu. Następnego dnia poszedł jeszcze raz i przeszukał cały las, ale nic nie mógł znaleźć. Adrian uważał, że dziewczynka nie była człowiekiem.

Po zakończeniu tej historii, Derek zaczął się śmiać.

- Twoi znajomi powinni skończyć z prochami. – Powiedział tylko.

- Stary... możemy to sprawdzić. Morderca w lesie? Brzmi jak zabawa.

Dla Dereka brzmiało to jak kłopoty. A Hunter kochał wszystko co wiązało się z tym słowem. 

Przyjaciele odeszli na bok porozmawiać. Derek nie mógł uwierzyć, że Hunter mógł być na tyle głupi. On naprawdę był zaciekawiony tą historią. Czego Derek nie pojmował. Historia ta na odległość śmierdziała fałszem. Nawet nie chciał brać pod uwagę pójścia w tamto miejsce, aby się o czymkolwiek przekonywać. Jednak im dłużej Hunter o tym mówił, tym Derek był bardziej zdenerwowany. Aż w którymś momencie uległ, tylko po to, by udowodnić przyjacielowi, że coś takiego było zwykłą bujdą.

Woleli iść sami. Derekowi nie była potrzebna banda podpitych chłopaków. Wprawdzie on i Hunter także nie byli trzeźwi, ale nie byli na tyle wstawieni co reszta. Posiedzieli jeszcze jakiś czas na imprezie, a koło pierwszej rano wyruszyli w miejsce, o którym opowiadał Adrian.

Derek nigdy nie bał się niczego, ale w momencie wejścia do lasu, po jego ciele przeszły dziwne ciarki, a włoski na rękach stanęły mu dębem. Ostatecznie uznał to jednak za chłód, bo nie wziął ze sobą swojej kurtki. Spojrzenie na Huntera utwierdziło go w tym przekonaniu, ponieważ jemu też było zimno. Im dłużej szli, tym Derek czuł się coraz dziwniej. Nie całkiem wiedział czemu, ale porządnie się tym zaniepokoił.

Przez większość drogi chłopcy nie odzywali się do siebie, by lepiej słyszeć jakby ktoś miał się pojawić. Kiedy doszli na polanę, na której wydarzyła się ta „niesamowita" historia, nic podejrzanego nie zobaczyli. Patrzyli i rozglądali się za jakimkolwiek znakiem, który mógłby potwierdzić słowa Adriana, ale, jak przypuszczał Derek, nic nie zobaczyli. Chłopak powiedział swojemu przyjacielowi co myślał na ten temat, ale wydawało się jakby Hunter nie chciał niczego słuchać. Uważał, że mogli być świadkami ataku obcych.

Zostali na polanie jeszcze dziesięć minut, aż Derek miał dosyć. Dał przyjacielowi jasno do zrozumienia, że nie miał na te bzdury czasu, a przecież następnego dnia mieli oboje iść do szkoły. Choć Hunter nie był zbytnio zadowolony, to musiał przyznać mu racje. Nie opłacało się zostawać ani chwili dłużej.

Gdy wracali, nie odzywali się do siebie słowem. Jedynie czego chciał chłopak to jak najszybciej wydostać się z lasu. Miał dziwne wrażenie, że coś było z tym miejscem nie tak.

I niestety miał rację. Kiedy byli już kilka metrów od wyjścia z lasu, usłyszeli głośny płacz dziecka. Stanęli w bezruchu i popatrzyli po sobie szerokimi oczami. Gdy dźwięk zaczął rosnąć na sile, zaczęli biec. Derek nie miał pojęcia co to było, ale intuicja podpowiadała mu, że coś miało się wydarzyć. Jakby na złość, w tym momencie Hunter potknął się i zaczął upadać. Chłopak musiał się przez to zatrzymać i pomóc mu wstać.

I właśnie wtedy wyszła przed nich dziewczynka w zakrwawionych ubraniach. Chłopcy patrzyli się na nią w osłupieniu, gdy ta stała przed nimi i szczerzyła się do nich ostrymi jak noże zębami. Derek nie miał pojęcia co działo się z jego ciałem, ale miał wrażenie jakby go sparaliżowało. Dziewczynka zaczęła do nich podchodzić powoli, a w ręce trzymała ludzką stopę. Nagle płacz przerodził się w głośny śmiech. W uszach zaczęło mu bębnić, a ciało jakby traciło na sile.

Dziewczynka była już tylko kilka metrów od nich. Derek rzucił szybkie spojrzenie na Huntera, zastanawiając się jak powinien się w tej sytuacji zachować. Doskonale wiedział, że sytuacja była bardzo wyjątkowa, jednak dalej nie był pewny, czy powinien tak bardzo odsłaniać swoje sekrety przy przyjacielu. Co prawda złożył obietnice swojej matce i nie chciał myśleć o tym, jak wyglądałyby później relacje jego i Huntera, jednak nie miał wyboru. Sprawa była zbyt niebezpieczna. A jego ciało zaczęło słabnąć, co przeraziło go jeszcze bardziej. Nie myśląc już więcej skupił się i zebrał resztki sił. Dziękował jedynie za to, że przez późną porę nie było niczego widać. Jednak zanim wykonał jakikolwiek ruch, kątem oka dostrzegł jak jego przyjaciel pada na ziemię, kompletnie bez sił.

I wtedy już wiedział, że musiał przejąć działanie, szczególnie, że ostatni świadek leżał nieprzytomny obok jego stóp.

Szybko odwrócił się do potwora, a wokół nich rozbłysło światło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro