Szósty
Pov. Clara
Nadszedł poniedziałek. Pierwszy dzień w nowym liceum, nie denerwowałam się. Chciałam zobaczyć miny wszystkich tych, którzy się ze mnie wyśmiewali. Przez cały weekend, nie wychodziłam z pokoju. Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie. Pogrzeb, powrót do miasta, to wszystko bardzo mnie przytłoczyło. Alan miał rację w jednym, rodzice nigdy nie chcieli, abym rozpaczała, kiedy ich już nie będzie. Nie zamierzałam popadać w depresję, nie mogłam pozwolić no to, aby Alan razem z resztą mną pomiatali.
— Gotowa? - W drzwiach stał mój brat, który był ubrany w szare dresy i zwyczajną czarną koszulkę. — Zaraz jedziemy.
— Dobra już, nie sraj żarem.
— Jeszcze coś, z domu nie wychodzisz przez tydzień. — Wyszedł z pomieszczenia.
Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze, miałam na sobie czarne legginsy i czerwoną bluzę z kapturem. Wzięłam torbę, telefon i słuchawki douszne, po czym ruszyłam na dół.
— Dłużej się nie dało?
— Dało, ale ktoś jest bardzo niecierpliwy.— wyminęłam brata i ubrałam swoje trampki. — Chodź ile mam na ciebie czekać. — wyszłam z domu.
— Masz zamiar cały czas się tak do mnie odzywać? — kiwnęłam głową. - Zrozum, że takim zachowaniem nie sprawisz, że bezie Ci się lepiej ze mną mieszkało.
— Twoje zdanie mnie nie interesuje.
— A powinno, pamiętaj, że teraz ja decyduje o tym, czy w ogóle wyjdziesz z domu.
— Daruj sobie takie teksty. — mruknęłam — Nie boję się ani Ciebie, ani tych wazonów. — kiedy pojazd zatrzymał się, od razu z niego wysiadłam.
Nie miałam zamiaru marnować więcej tleny na takiego debila.
Weszłam do placówki, na szczęście, moje gimnazjum było połączone z tym liceum, znałam niemal każdy zakątek. Szybko znalazłam się pod sekretariatem, po wejściu zabrałam podręczniki i plan lekcji. Zgodnie z nim, miałam geografię. Po pożegnaniu ze straszą kobietą, udałam się w odpowiednim kierunku. Jednak zanim weszłam do klasy, policzyłam do trzech i wzięłam głęboki wdech.
— Dzień dobry.— przywitałam się — Przepraszam za spóźnienie.
— Jesteś nową uczennicą, tak? — kiwnęłam głową — Clara Smith, dobrze pamiętam?
— Tak. — kobieta kazała mi usiąść.
Rozejrzałam się po sali, miałam cztery miejsca do wyboru, obok plastiku, kujona z pierwszej ławki, jakiegoś mięśniaka i blondynki. Wybrałam tę ostatnią opcję, ta dziewczyna, jako jedyna, wydawała mi się przyjazna.
— Mogę?
— Jasne.— uśmiechnęła się.
Nauczycielka przeszła do tematu, jednak kilka minut później jej monolog przerwał chłopak, który wszedł do klasy. Zbytnio mu się nie przyglądałam, zauważyłam tylko, że był dobrze zbudowany.
— To kolejne spóźnienie w ciągu tego miesiąca, co jest z Tobą? — Dopiero teraz popatrzyłam na jego twarz. Ku mojemu zdziwieniu oraz niezadowoleniu, był to James. Lepiej być nie mogło. - oparłam głowę na dłoni i modliłam się, aby nie zwrócił na mnie uwagi.
Do końca lekcji, nie zmieniłam pozycji, a kiedy zadzwonił dzwonek, wyszłam, dopiero kiedy upewniłam się, że jego już nie było.
Mimo tego, że znałam tę szkołę, chciałam się kogoś trzymać. Żałowałam tego, że chłopaki woleli uczyć się zaocznie, teraz marzyłam o tym, aby tu byli.
— Hej, mogłabyś mnie oprowadzić? — zapytałam jasnowłosej.
— Nie ma problemu. Jestem Kate, a ty Clara, tak? — potwierdziłam skinieniem głowy.
— Ja Cię oprowadzę. — odwróciłam się w stronę głosu.
James stał oparty o szafki i uśmiechał się, dokładnie ilustrując mnie wzrokiem.
— Idziemy? — zapytałam, całkowicie ignorując chłopaka.
*****
Kiedy tak chodziłyśmy po szkole, trochę się poznałyśmy. Kate mieszkała trzy ulice ode mnie, ma młodszego brata, którego nie znosi. Skądś to znałam, tylko w moim przypadku było gorzej, bo mój był starszy i nie mogłam go zamknąć w piwnicy. Niewiele więcej opowiedziałam jej o sobie. Wspomniałam o szkole w Las Vegas i chłopakach.
— Pogadamy? — James podszedł mnie, kiedy dziewczyna rozmawiała przez telefon.
— O czym tym razem? — oparłam się o ścianę.
— Nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
— Sam go zapytaj. — westchnęłam.
— Prędzej strzeli mi w głowę, niż cokolwiek powie. - wzruszyłam ramionami, po czym wyciągnęłam telefon i napisałam do Aarona, prosząc, aby po mnie przyjechał.
Przez czarnowłosego kolejne kilka godzin byłyby katorgą. W międzyczasie poformowałam o tym, nową znajomą. Wyszłam z budynku, chłopak miał być za pięć minut.
— Przestań mnie ignorować i odpowiedz. Później się odwalę, obiecuję.
— Wsiadaj. — nie żegnając się z chłopakiem, wsiadłam do samochodu. — Czego od Ciebie chciał? — zapytał.
— Skąd mam wiedzieć? Od tych wyścigów, łazi za mną i dopytuje, kim jestem dla Alana. —
— Może wpadłaś mu w oko i chce wiedzieć, czy ma konkurencję. — zaśmiałam się.
— Nie żartuj. Sam mi powiedział, że są wrogami, jestem prawie pewna, że chce zaszkodzić temu idiocie. — chłopak zatrzymał się przed domem. — Wejdziesz?
— A co twój brat na to?
— Wyjebane w to mam.— wysiadłam z auta.
Na szczęście nikogo w domu nie było, zaciągnęłam chłopaka do środka i udałam się do kuchni.
— Chcesz coś do picia?
— A co masz?
— Jakieś gazowane gówno.
— Może być. — podałam mu szklankę i butelkę z cieczą. — Pogadaj z bratem o tym typie.
— Myślałam o tym, ale nie jestem do tego przekonana.
— Pogadaj. - kiwnęłam głową.
— Clara?!
— Kuchnia!
— Jak pierwszy dzień? - popatrzył na Aarona.
— Nie interesuj się. — mruknęłam, a mój przyjaciel popatrzył na mnie jednoznacznie. — Jeny, może być.
— A ty to? — zwrócił się do chłopaka.
— Aaron. — podali sobie ręce.
Alan zaczął wypytywać go o niemal wszystko, irytowało mnie to. Dwa lata temu może i bym się ucieszyła, ale jego perfidia razi tak mocno, że nic już nie pomoże.
— Będę już leciał, muszę jechać do roboty. - powiedział Aron.
Przytuliłam przyjaciela, po czym wypuściłam go z domu. Poszłam na górę się przebrać. Założyłam dresowe spodenki i bokserkę, po czym zabrałam się za odrabianie lekcji.
Skończyłam około szóstej wieczorem. Byłam głodna, zeszłam na dół całkowicie ignorując pozostałych domowników.
— Możemy porozmawiać? - zapytałam brata, który wszedł do kuchni.
— Co jest?
— Ten chłopak, którego wpuściłam do domu. Kto to jest?
— Dlaczego pytasz? — oparł się o ścianę. — Gadałaś z nim? — kiwnęłam głową — Gdzie?
— Na wyścigach. Nie musisz się na mnie za to drzeć. Miałam godzinny wykład na ten temat. - chłopak uśmiechnął się. — I dzisiaj w szkole.
— W szkole?
— Jesteśmy w jednej klasie.
— Nie rozmawiaj z nim i trzymaj się od niego z daleka. — uniosłam brew — Nie chcę, żeby coś Ci się stało. - wyszedł z pomieszczenia.
______
Cześć.👋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro