Siódmy
Pov. Alan
Musiałem sprawdzić przyjaciół mojej siostry. Chciałem mieć pewność, że w ich towarzystwie będzie bezpieczna. Na szczęście żaden z nich nie należał do żadnego gangu.
Poszedłem do ich domu, byłem zmuszony poprosić ich o pomoc. Mnie ani chłopakom nie ufała, a z tego, co zauważyłem, to są sobie bliżsi. Sam fakt, że przyjechali tu z nią, już dużo wyjaśnia.
— W czymś pomóc? — zapytał wysoki brunet.
— Jestem bratem Clary, chciałbym o niej porozmawiać.
— Nikt Ci nie pomoże zdobyć jej zaufania.
— Nie o to chodzi. — wpuścił mnie do środka.
W salonie siedziało trzech pozostałych. Aaron patrzył na mnie z zaciekawieniem.
— To o co chodzi?
Mniej więcej wyjaśniłem im o co, chodzi. O dziwo nikogo nie zdziwił fakt, że jestem gangsterem, ale w tamtym momencie nie miałem zamiaru dopytywać. Na szczęście nie musiałem im opisywać Jamesa, dobrze wiedzieli, jak wygląda.
— Martwisz się o nią, czy o swoją dupę. — uniosłem brew — Młoda mówiła, że ten James, wypytuje się o tylko jedno. Kim dla siebie jesteście. Domyślam się, że on jest w przeciwnym gangu. — westchnąłem.
— Wiem, że Clara opowiadał o naszej relacji, ale teraz chce to naprawić, a nie uda mi się, to gdy ten frajer ją zabije.
— Clara jest dla nas jak siostra, zrobimy dla niej wszystko.
Pov. Clara
Wstałam przed szóstą, nie chciało mi się wstawać i gdyby nie reszta domowników, to zostałabym w domu. Szybko wstałam i poszłam do łazienki, aby wykonać rutynowe czynności, a następnie się ubrałam. Włosy i twarz szybko doprowadziłam do porządku, po czym zeszłam na dół. W salonie siedział mój brat i Andy, z którymi się przywitałam. Tego drugiego nie znałam i jakoś nie miałam powodów do gardzenia nim. Jednak gdy zeszła reszta ferajny ulotniłam się do kuchni z nadzieją, że znajdę coś dobrego na śniadanie. Zjadłam kromkę chleba z serem żółtym i ogórkiem.
Wróciłam szybko do pokoju, wzięłam wszystkie niezbędne rzeczy, poprawiłam włosy i ponownie zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Alan.
— Możemy już jechać? — zapytał brunet, patrząc w niewielki ekran telefonu.
— Ta, zatrzymasz się koło jakiegoś sklepu? — kiwnął głową, po czym wyszedł z domu.
Szybko włożyłam buty, po czym ruszyłam śladami brata. Alan nie uważał na drodze ani nie patrzył na światła, a w ciągu trzech minut niemal dwa samochody w nas uderzyły. Nie chciałam tego komentować, bo widziałam po jego minie, że jest bliski wybuchu, a tego chciałam uniknąć.
— Wejdź i wyjdź, nie mam czasu. — Kiwnęłam głową, po czym "wyskoczyłam" z samochodu i pobiegłam do sklepu, z którego wyszłam dwie minuty później. — Dzisiaj po Ciebie nie mogę przyjechać, zadzwoń do któregoś z twoich kupli, lub do Andy'go ― kiwnęłam głową. — Pamiętaj, że masz się trzymać z daleka od Morgana. Gdyby coś się działo, poinformuj kogoś. — przytaknęłam głową, po czym wysiadłam z samochodu.
Pod klasą przywitałam się z Kate, chwilę porozmawiałyśmy i weszliśmy do klasy historycznej. Szczerze nie znosiłam tego przedmiotu, nie rozumiałam historii i nie widziałam sensu w większości bitwach i działaniach przeszłości. Blondynka zapewniała mnie, że nie będzie tak tragicznie, abym tylko siedziała cicho i udawała, że uważam na lekcji. Usiadłam w ostatniej ławce przy ścianie. Nauczyciel zmierzył każdego z osobna, po czym zatrzymał się na mnie. Na szczęście nic nie powiedział, tylko z lekka się uśmiechnął i przeszedł do sprawdzania obecności. Po minucie, do klasy wszedł James. Nic nie mówiąc, rozejrzał się po klasie i ruszył w moją stronę. Jak gdyby nic, usiadł obok mnie. Przez pół lekcji, James co chwilę zaczepiał mnie, malował dziwne rysunki w moim zeszycie i próbował odgadnąć blokadę mojego telefonu. W końcu przekroczył granice, jego ręka powędrowała tam, gdzie nie powinna. Wstałam i na cały głos na niego wrzasnęłam, po czym uderzyłam go otwartą dłonią w twarz. Nauczyciel zwrócił nam uwagę i kazał przejść się do dyrektora. Wzięłam swoje rzeczy i szybko wyszłam z klasy.
— Ej, zaczekaj — złapał mnie za rękę, ale szybko się wyrwałam. Weszłam do gabinetu, sekretarka od razu wskazała na drzwi obok. Bez zastanowienia weszłam. Cała rozmowa była bardzo krótka, a jednocześnie była jedną z najdziwniejszych w moim życiu. Morgan wraz z dyrektorem zaczęli nabijać się z całej sytuacji, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. Wyszłam z gabinetu, nawet nic nie mówiąc, nie obchodziło mnie to, czy mój brat będzie miał wezwanie do szkoły, czy nie. Chciałam się znaleźć jak najszybciej w domu moich przyjaciół. Zadzwoniłam do Jansona, na szczęście miał czas po mnie przyjechać i był ulicę dalej od mojej szkoły.
— Clara! Poczekaj. — James podbiegł do mnie.
— Daj sobie spokój. — mruknęłam, nie odwracając się.
— To porozmawiaj ze mną. — roześmiałam się.
— Jak przestaniesz zachowywać się jak pięciolatek to wtedy to przemyśle. — wsiadłam do samochodu moich przyjaciół.
W domu opowiedziałam chłopakom o całym zajściu. Od razu powiedzieli, że mam powiedzieć to Alanowi, bo w innym wypadku oni to zrobią. Na razie nie chciałam tego robić, bo wiedziałam, że będę miała godzinne kazanie. Po całej rozmowie oni zaczęli grać w coś na konsoli, a ja poszłam na górę. Chciałam zobaczyć, jak się urządzili, a przy okazji posprzątać ich burdel w pokojach i zabrać jakieś ich koszulki.
O dziwo nie musiałam się wysilać, bo każdy pokój był posprzątany. Schowałam koszulki do torby i wróciłam do salonu.
— Będę już szła do domu. — Mruknęłam, ubierając buty.
— Dzisiaj u Ciebie będziemy, masz powiedzieć Alanowi, co się dzisiaj wydarzyło. — Powiedział poważnie Max.
— Zastanowię się. Do zobaczenia!
Alana w domu nie było. Co bardzo mnie cieszyło, bo do końca zajęć miałam jeszcze dobre dwie godziny. Carlos z Andy'm chcieli, abym z nimi posiedziała, ale byłam do tego sceptycznie nastawiona. Carlosa od nigdy nie lubiłam. To z jego intencji Alan stał się tyranem i katem.
Mój brat był w domu dwie godziny później. Do momentu przyjścia moich przyjaciół, nie odzywałam się. Zrozumiałam, że jak chce mieć spokój w domu, to muszę o wszystkim mówić brunetowi.
— Powiedziałaś mu? — zapytał na wstępie Aaron.
— O czym? — westchnęłam. — Clara?! — lekko podniósł głos.
W skrócie wyjaśniłam mu całą sytuację, a także wspomniałam o sytuacji u dyrektora. Ze złości uderzył w ścianę, z której odpadło trochę tynku.
— Pozwoliłaś mi na to?!
— Przecież Ci powiedziałam, że nie.
Przez kilka kolejnych minut się kłóciliśmy. Brunet był przekonany, że nie potrafiłam się obronić ani nawet pisnąć słówka u dyrektora. Korzystając z okazji, wypomniałam mu wszystko, powiedziałam, co mi ślina na język przyniosła. Widziałam, że miał wyrzuty, z jego oczu zawsze można było wszystko wyczytać. Kiedy nie miałam siły na dalszą kontynuację tej kłótni, pobiegłam do swojego pokoju i się zamknęłam.
W tamtej chwili przeszło mi przez myśl, żeby się wygadać przed Jamesem.
_____
Cześć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro