osiemnasty
Dwa dni później..
* CLARA
Chłopaki obudzili mnie o drugiej w nocy, gdzie ja godzinę wcześniej poszłam spać. Każdy z nich dostał ode mnie poduszką w ryj, ale potem potulnie wstałam z łóżka i poszłam się szykować. Po długich przemyśleniach cieszyłam się, że będę mogła odpocząć od tych wszystkich gangsterów, płaczu i innych "ciekawych" przygód. Głupio jedynie mi było, że nie mogłam powiedzieć o niczym Jamesowi. Czułam, że przez ten czas, gdy u nich byłam, zbliżyliśmy się do siebie. Muszę też przyznać, że od tego pocałunku, zaczęłam o nim nieustannie myśleć. Tak, jakby mnie zaczarował. Miałam nadzieję, że szybko będę mogła powiedzieć mu, gdzie jestem i może Alan by się zgodził, żeby mnie odwiedził. Mogłabym wtedy przedstawić go moim znajomym i pokazać go w lepszym świetle Valerii.
Gdy byliśmy na miejscu, pobiegłam od razu do swojego pokoju i rzuciłam walizkę na łóżko. Wyciągnęłam z niej czarne jeansy, ciemnozieloną bokserkę i tego samego koloru co spodnie, bluzę. Przebrałam się i szybko poprawiłam makijaż oraz fryzurę.
Chciałam odwiedzić swoich znajomych, miałam wrażenie, jakbym nie widziała się z nimi od wieków.
— A ty gdzie znowu uciekasz? — zapytał Matt, który stanął mi na drodze.
— Chciałam pójść do szkoły, odwiedzić moją klasę.
— Mogę Cię zawieźć.
— Tu mi nic nie grozi przecież. — chłopak cmoknął mnie w czoło. — Kocham Was. — wyszłam z domu.
— Zadzwoń, gdyby coś się działo! — krzyknął za mną chłopak.
Włożyłam słuchawki w uszy i włączając losową piosenkę, ruszyłam powolnym krokiem w dobrze znanym mi kierunku. Nie mogłam ukryć, że stęskniłam się za tym miastem i za moją okolicą. Nawet za tym wrednym kierowcą autobusu, z którym kłóciłam się niemal zawsze, gdy nie mogłam wrócić z chłopakami.
*JAMES
Te dwa dni w szkole cały czas przesiedziałem z Clarą. Ogromnie się cieszyłem, że nasze relacje się poprawiły. Byłem też jej wdzięczny, że nie wypominała mi Marka ani żadnej przykrej sytuacji.
Nie było jej na pierwszych dwóch lekcjach, postanowiłem do niej zadzwonić w trakcie przerwy:
J: Obudziłem królewnę?
C: Nie.
J: Nie ma Cię w szkole, wszystko w porządku?
C: Tak, ale.. Jak jeździsz?!
J: Clara?!
C: Spokojnie, jakiś dupek prawie we mnie wjechał rowerem.
J: Gdzie jesteś? Przyjechać po Ciebie?
C: Muszę kończyć, odezwę się zaraz.
*CLARA
— Jak nie umiesz jeździć, to nie wsiadaj na ten cholerny rower! — wydarłam się na chłopaka w kasku, ale nie czekałam na odpowiedź. Poszłam dalej.
— Wybacz! Nie chciałem w Ciebie wjechać! — głos wydał mi się bardzo znajomy, ale długo nad jego właścicielem nie rozmyślałam, bo musiałam napisać do Jamesa.
Do James: Nie ma mnie w mieście, nie mogę Ci nic wyjaśnić. Pogadaj z moim bratem.
Chwilę później weszłam do kawiarni, w której przesiadywałam długie godziny zanim wróciłam do San Francisco. Przy ladzie stał przystojny chłopak, którego nigdy nie widziałam w tym miejscu.
— Co podać? — zapytał z uśmiechem.
— Cappuccino na wynos. Duże. — uśmiechnęłam się i od razu zapłaciłam chłopakowi.
— Za chwilkę podam.
Podczas czekania na "energię", wyciągnęłam telefon z zamiarem napisania do Valerii, musiałam się upewnić, że jest w szkole.
Do Valeria: Hej, wybacz, że tak długo się nie odzywałam, ale miałam sporo na głowie.
Od Valeria: O rany! Ty żyjesz! Nawet nie wiesz, jak się martwiłam! Dostaniesz za to!
Do Valeria: Przepraszam ;(
Od Valeria: Pogadamy później, lecę na lekcję. Pa kwiatuszku ;3
— Twoja kawa. — chłopak podał mi kubek, odwróciłam go w rękach i zobaczyłam numer telefonu.
— Dziękuję. — uśmiechnęłam się. — Ale jestem w LV w odwiedzinach.
— Nie szkodzi. — pomachał mi na do widzenia.
Nie miałam zamiaru skorzystać z okazji.
*ALAN
Odetchnąłem z ulgą, kiedy moja siostra pojechała do Las Vegas. Wiedziałem, że jej tam nic nie grozi i właśnie z tego powodu mogłem spokojniej spać. Musiałem jeszcze pogadać ze starym Morganem i wszystko ustalić. Jakoś po południu poszedłem posprzątać jej pokój, bo księżniczce nie chciało się sprzątać. Na szczęście szybko skończyłem i mogłem zająć się swoimi sprawami.
Jakoś godzinę później, zadzwonił dzwonek do drzwi. Wziąłem gnata i poszedłem otworzyć. To był James, byłem zaskoczony jego wizytą.
— Mojej siostry nie ma. — powiedziałem, nie wpuszczając go do środka.
— Wiem, dlatego przyszedłem. Musimy pogadać. — chłopak popatrzył na mnie z lekką frustracją. — Masz. — podał mi swoją spluwę. — Nie przyszedłem Cię zabić, jak mi nie wierzysz, przeszukaj mnie, że nic innego nie mam.
— Wejdź. — zabrałem jego gnata. — Pewnie już z nią gadałeś. — poszedłem do swojego biura. — Zamknij drzwi i siadaj.
— Ta, jakiś typ ją prawie potrącił. — sięgnąłem po telefon. — Zluzuj, na rowerze. — odetchnąłem z ulgą, ale miałem ochotę przyjebać mu w ryj, za to, że nie zaczął od roweru.
— Czego ode mnie chcesz? — zapytałem po krótkiej chwili.
— Gdzie ona jest?
— W bezpiecznym miejscu. Tam nic jej się nie stanie. Wiesz o czym, mówię? — westchnął.
Na pierwszy rzut oka było widać, że zadurzył się w mojej siostrze. Nie mogłem uwierzyć, że Clara potrafiła kogoś owinąć wokół palca w tak szybkim tempie.
— W ilu procentach jesteś pewny, że jest tam bezpieczna.
— W stu. Jest ze swoimi przyjaciółmi, sprawdziłem też wszystkie gangi stamtąd. Nikt nie będzie jej ścigał. Do tego, każdy wysoko postawiony człowiek tam ma układy z chłopakami.
— Dobra, kiedy wróci?
— Wtedy, gdy William zginie, a jego gang zostanie wybity w pień.
— Czyli kiedy? Za kilka dni, miesięcy czy lat?! — wstał.
— Zluzuj chłopie. Zdążysz jej wyznać miłość. — zacząłem się śmiać pod nosem.
Jamesowi nie było do żartów. W tamtej chwili cieszyłem się, że zabrałem mu tę broń, w innym wypadku by mnie od razu zastrzelił.
— Usiądź. — mruknąłem. — Nie wiem, jakie masz zamiary wobec niej. Ona już wystarczająco wycierpiała.
— Nie chcę jej skrzywdzić, chcę dla niej jak najlepiej i...
— Skończ! Zachowujesz się jak szesnastoletni, zakochany gówniarz! Jak dogadam się z Twoim ojcem, powiem Ci, gdzie jest. Zostają Ci rozmowy przez telefon.
*CLARA
Stałam przed budynkiem starej szkoły, do której chodziłam. Okropnie ściskało mnie w żołądku, strasznie bałam się tego spotkania, bo o wyjeździe wiedział tylko dyrektor, a moja przyjaciółka dwadzieścia minut przed faktem. Mimo że już u mnie była, to bałam się reszty. Praktycznie z każdym z klasy się dogadywałam i potrafiłam sobie wyobrazić, jaki to dla nich był szok, gdy oświadczono im, że nie będzie mnie już w szkole ani w Las Vegas.
Weszłam do szkoły, była lekcja. Na szczęście. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie zatrzymywał i przedłużał spotkanie z moją klasą. Poszłam pod klasę i lekko zapukałam do drzwi. Nacisnęłam klamkę i nieśmiało weszłam do klasy.
— Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. — chciałam zażartować.
— Clara! — Valeria rzuciła mi się na szyje, przez co wylądowałyśmy na podłodze. — Pipo, czemu nic nie powiedziałaś!?
— Niespodzianka! — zaśmiałam się.
Przez całą lekcję wszyscy zadawali mi pytania typu: gdzie teraz mieszka, czemu wyjechałam. Powiedziałam im tylko to, co mogłam. Mianowicie to, że moi rodzice zginęli w wypadku, a mój brat został moim prawnym opiekunem i chciał, żebym mieszkała z nim. Opowiedziałam im nieco o szkole, nauczycielach, o osobach, których poznałam. Nawet coś wspomniałam o Jamesie.
— Mówisz o tym samym, co przyszedł do kina ze złamaną nogą? — kiwnęłam głową. — Bierz się za niego, słodki jest.
Miała rację. James był słodki, bardzo. Od tamtego pocałunku nie raz musiałam się powstrzymać, żeby nie zrobić tego ponownie. Jednak nadal gdzieś w głowie siedziało mi to, że chciał mnie wykorzystać. Przepraszał za to i to nie raz, jesteśmy teraz przyjaciółmi i nie zapowiada się, żeby miało to się zmienić. Jego ojciec się mylił.
— Dzisiaj robię ognisko. — powiedziała moja przyjaciółka. — Musisz przyjść. — powiedziała. — W innym wypadku, przyjdę po Ciebie, zapakuje w worek na śmieci i Cię do mnie zaciągnę. — zaczęłam się śmiać.
— Miałabym przegapić imprezę u Ciebie?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro