Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dwudziesty siódmy

CLARA

Zdziwił mnie fakt, że nie pojechaliśmy na pizze albo coś w tym rodzaju. Podobało mi się też to, że to nie była jakaś mega elegancka i bardzo droga restauracja. Jakoś dziwnie bym się czuła, gdyby wokół byli jacyś poważni biznesmeni, ekstrawaganckie damy, które mają rozbite jajko w głowie zamiast mózgu.

― Jedziemy do domu? ― kiwnęłam głową.

Wyszliśmy z restauracji, James z kieszeni wyciągnął papierosy i zapalniczkę. Popatrzyłam na niego, nie kryjąc mojego niezadowolenia.

― Nigdy Cię nie widziałam z papierosem. ― przyznałam. ― Niszczysz sobie zdrowie.

― Rzadko palę. ― mruknął. ― Przeważnie wtedy, gdy muszę się uspokoić.

― A teraz musisz się uspokoić, bo?

― Ten frajer tu idzie. ― mruknął. ― Tak mnie, wkurwia, że mam ochotę go zabić.

― Ale palenie Ci nic nie da. ― wyciągnęłam mu fajkę z buzi i wyrzuciłam.

― W co ja się wpakowałem. ― zaśmiałam się.

― Teraz to się nim bawisz? ― mruknął Nick, a James bez ostrzeżenia uderzył go pięścią w twarz.

― Jedźmy do domu. ― powiedziałam.

Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę do domu nie rozmawialiśmy, dopiero gdy chłopak zaparkował przed domem, zapytał, o co mu chodziło. Powiedziałam mu prawdę, dodając to, czemu z nim zerwałam. James był jeszcze bardziej wkurzony.

JAMES

Wściekłem się, kiedy Clara mi o wszystkim powiedziała. Ten chłopak nie potrafił pogodzić się z przegraną, a ja nieważne za jaką cenę, chciałem dopilnować, aby ciągle był na przegranej pozycji.

― Chce wrócić jak najszybciej do domu. ― powiedziała. ― Jak najdalej od Nicka.

― Alan da nam znać, wytrzymaj jeszcze trochę. ― kiwnęła głową.

Byliśmy w domu po dziesięciu minutach. Clara pognała do swojego pokoju. Była wściekła i nie próbowała tego ukrywać. Chłopaki patrzyli na mnie, oczekując wyjaśnień. Opowiedziałem im, co się wydarzyło i poszedłem do jej pokoju. Cieszyłem się z powrotu do domu, może nawet bardziej niż brunetka.

― Musimy się zbierać. ― powiedział Jason.

Całkiem zapomniałem o wyścigach. Przez to wszystko odechciało mi się w ogóle startować. Chociaż nie mogłem strzelać już głupa. Szybko się zebrałem i poszedłem na dół. Clara jeszcze nie była gotowa.

― Co jest między Wami? ― zapytał Aaron, kiedy Clara zeszła na dół.

― Jesteśmy razem. ― powiedzieliśmy w tym samym czasie.

― Dwa pytanka. ― zaczął Max.

― Od kiedy i dlaczego my nic o tym nie wiemy? ― dokończył Matt.

― Od wczoraj.

ALAN

Zdecydowaliśmy się na pokojowe rozegranie konfliktu z Williamem. Ani ja, ani Morgan nie chcemy wojny, zwłaszcza że oboje możemy stracić bardzo wiele. Nie mówię tu o naszych "majątkach" ani pozycji, a o mojej siostrze i Jamesie. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś się stało mojej siostrze. Przypuszczam, że zabiłbym wszystkich wokół mnie, a na końcu sam popełnił samobójstwo.

Wracając.

Nie chcieliśmy z nim żadnego sojuszu, bo ostatni gang, z którym ustanowił pokój, wyciął w pień. Czasami się zastanawiałem, czy my żyjemy w XXI wieku, czy cofnęliśmy się do średniowiecza. Jeden z zakładników powiedział nam, w jaki sposób są traktowani i jak przebiega rekrutacja. Oczywiście nie pominął żadnego szczegółu. Ten chłopak błagał nas o to, abyśmy go zabili.

Mieliśmy dobrze przemyślany plan, którego nie można było zjebać. Niemalże każdy scenariusz przewidzieliśmy. Jaki był plan? Mianowicie taki: Mieliśmy pojechać do siedziby Willa i ustawiamy ludzi w każdym możliwym koncie, na dachach, drzewach, krzakach i tak dalej. Do jego biura wchodzę ja, Georg plus kilku ludzi, którzy będą mieli schowaną broń.

― Wszystko gotowe.― Powiedział Carlos.

― Jedziemy.

Pov. Clara

Nie chciałam jechać na te wyścigi. Cały czas męczyła mnie myśl, że cos pójdzie nie tak. Nie chciałam, aby coś się stało nikomu z nich. Martwiło mnie jeszcze to, że może tam być Nick i Joe. Ten pierwszy nie cierpi Jamesa i bałam się, że czarnowłosy może nie dojechać do mety. Chciałam wziąć broń, ci debile jakoś niespecjalnie starali się ją przede mną ukryć. Jednak byłam pewna, że jeśli któryś z nich zauważy to będę miała wykład. Nie chciało mi się ich słuchać.

Wyszliśmy z domu, cała piątka co chwilę powtarzała mi, abym cały czas była przy Max'ie i Jasonie, oni nie startowali. Ktoś musiał mieć wszystko na oku i w razie co zareagować. Ostrzegali mnie, żebym nie zbliżała się do obcych, a nawet nie pozwolili mi na nich patrzeć. Nie chcieli, żeby uznali mnie za jakąś dziwkę. 

Na wyścigi jechaliśmy trzema samochodami. Ja z Jamesem, Aaron z Mattem, a Jason z Max'em. W pewnym momencie przypomniałam sobie o Kate, dopadły mnie wyrzuty, że nie powiedziałam jej o moim wyjeździe. Lubiłam ją i traktowałam ja przyjaciółkę. 

 ― Coś się stało? ― zapytał nagle James. ― Nic nie mówisz. 

― Spoko, nagadam się jeszcze. ― uśmiechnęłam się. ― Nie wiem co napisać do Kate. 

― Będziesz do niej piać dzień przed naszym powrotem? ― westchnęłam. ― Porozmawiaj z nią jak wrócimy, na pewno zrozumie. 

― Czyli co? Mam jej powiedzieć prawdę? 

― Nie. ― zaśmiał się. ― Powiedz jej, że miałaś problemy z dokumentami i musiałaś tutaj przyjechać. Spotkałaś się z przyjaciółmi stąd i zapomniałaś o całym świecie. ― kiwnęłam głową i schowałam telefon. 

Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Chłopaki byli już na starcie. Bardzo się tym wszystkim przejmowałam. Bałam się, że któryś z nich nie dojedzie, bo zginie. 

― Będzie wszystko w porządku. Nie martw się. 

― Mam nadzieję. 

Kiedy wyścig się zaczął, uważnie śledziłam samochody. Na pierwszym miejscu był Aaron, potem Matt, a na końcu James. Nagroda była dzielona na trzy miejsca, reszta dostawała tylko gorycz porażki. Ogólnie były trzy okrążenia. Na drugim cały czas prowadził Matt, potem był Aaron, a James ciągle był na trzecim miejscu. Coś czułam, że mimo wszystko James wygra, bo w końcu miał to "turbo". Matt i Aaron pewnie się nawet tego nie spodziewali. 

Tak jak myślałam, James wygrał, chłopakom opadła szczena, a czarnowłosy miał niezły ubaw. 

Gdy odebrali nagrody pojechaliśmy stamtąd. Ktoś mówił, że miała przyjechać policja, a my nie chcieliśmy ryzykować. Po drodze do domu zajechaliśmy na stacje po piwo i słodycze dla mnie. 

_____

Długo poprawiałam ten rozdział. Przyznam się szczerzę, że cholernie mi się nie chciało, ale w końcu udało się. 

Nie będę sprawdzać przecinków itp bo mam dość tego rozdziału. Serioo. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro