Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dwudziesty ósmy

JAMES

Jak wróciliśmy do domu, ogarnęliśmy się i usiedliśmy w salonie. W lodówce były dwie półlitrówki. Clara przygotowała jakieś przekąski i zaczęliśmy pić. Nie sądziłem, że brunetka może mieć aż taki spust. Z przerażeniem w oczach patrzyłem jak pochłania każdą kolejkę. Każdy wypił tyle samo, ale ona była zalana w trupa. Nie miała mocnej głowy do picia.  

W końcu wziąłem ją na ręce  zaniosłem do sypialni. Nie chciała iść, bo zostało jeszcze na jedną kolejkę, ale każdy z nas miał dość i to chyba bardziej Clary niż wódki. Chłopaki mieli wszystko posprzątać, dlatego mogłem przypilnować dziewczyny, żeby czasem nie wyciągnęła żadnego innego alkoholu z szafki. 

― Chodźmy spać, musimy jutro wrócić do domu. ― dziewczyna popatrzyła na mnie wzrokiem zbitego pieska, ale nie dałem się urobić. Oparłem się o drzwi, nie pozwalając jej wyjść, przez co zaczęła się wściekać. Cały widok był nie dość, że komiczny to jeszcze słodki.  ― Za dużo wypiłaś. 

― Wypiłam tyle samo co ty. ― oburzyła się. 

― Nie moja wina, że masz słabiutką głowę. ― wytknąłem jej język. 

― Śpisz na podłodze. ― mruknęła, po czym zaczęła ściągać ubrania. ― Dobranoc. ― w samej bieliźnie położyła się, przykrywając kołdrą. Odwróciła się twarzą do okna, więc skorzystałem z okazji i też się rozebrałem, po czym "wskoczyłem" obok niej do łóżka. Przytuliłem ją i dałem buziaka w skroń. ― Spadaj na podłogę. ― mruknęła odwracając się w moją stronę. ― Sio! ― zacząłem się śmiać. ― James no. 

― Nie powinnaś tak dużo pić. ― powiedziałem całkowicie ignorując to, co powiedziała.  ― Po alkoholu gadasz głupoty. 

― Ty gadasz głupoty nawet na trzeźwo. ― zaczęła się śmiać. ― Przestań już gadać i chodźmy spać. ― pocałowałem ją w czoło, a dziewczyna jeszcze bardziej się do mnie przytuliła. 

*****

― Moja głowa, Jezu. ― otworzyłem oczy i popatrzyłem na swoją dziewczynę, która siedziała, opierając się o ścianę. ― Gdzie mój telefon? ― zwróciła się do mnie. 

― Skąd mogę wiedzieć. ― mruknąłem przeciągając się. ― Może na dole zostawiłaś. ― stwierdziłem. 

― Kurwa. ― zaklęła. ― Nie chce mi się iść. ― położyła się na moim brzuchu, zacząłem ją głaskać po nagich plecach. ― Zimne ręce masz. ― mruknęła i ponownie usiadła. 

― Wygodnie mi było. ― powiedziałem niezadowolony. ― Przytul się jeszcze.― poprosiłem, a dziewczyna zaczęła się śmiać, ale zgodnie z moją prośbą przytuliła się.

― Jeszcze jakieś życzenia? ― zapytała ze śmiechem. Kiwnąłem głową i wskazałem na swoje usta, a dziewczyna posłusznie złożyła delikatny pocałunek na moich ustach. Pogłębiłem pieszczotę. Brunetka usiadła na moich biodrach  i zarzuciła swoje ręce na mój kark przy tym ciągnąc mnie za włosy. Rękami błądziłem po jej ciele aż w końcu zatrzymałem się na pośladkach, które lekko ścisnąłem, a to wywołało cichy  jęk dziewczyny.

― I z czego się śmiejesz? ― zapytała, kiedy uśmiechnąłem się. 

― Nie przerywaj. ― powiedziałem lekko zirytowany i ponownie złączyłem nasze usta. 

― Wstawać gołąbeczki! Nie będzie numerku przed śniadaniem! ― usłyszałem śmiech Matta. 

― Za pięć minut wchodzimy! ― krzyknął Aaron. Clara niemal od razu się ode mnie odsunęła i zeszła ze mnie kierując się do łazienki, mówiąc, że idzie wziąć prysznic.  

― Nie zapomniałaś czegoś? ― zapytałem, a ona uniosła brew. ― Na przykład ubrań? ― teraz ona zaczęła się śmiać, ale wróciła po bieliznę i jakieś ubrania. 

Kiedy on a zniknęła za drzwiami, ja również wstałem i od razu ubrałem na siebie jakieś spodenki. Akurat do pokoju wpadła czwórka gospodarzy, a widząc ich miny, że nie przyłapali nas w niezręcznej sytuacji, zacząłem się śmiać.

CLARA

Niechętnie odsunęłam się od Jamesa, ale nie chciałam, żeby chłopcy zobaczyli nas w takiej sytuacji. Ceniłam sobie prywatność i mimo że chłopcy wiedzieli o mnie naprawdę dużo, nie chciałam, aby wiedzieli co robiliśmy. Cała ta sytuacja trochę mnie zawstydziła i jak najszybciej chciałam zniknąć za drzwiami łazienki. Dobrze, że James przypomniał mi o ubraniach, bo później miałabym niemały problem. 

Kiedy już miałam wchodzić pod prysznic usłyszałem śmiech mojego chłopaka, co pewnie oznaczało, że moi przyjaciele weszli do pokoju bez ostrzeżenia.  Też się cicho zaśmiałam, bo domyślałam się jakie mogą mieć miny.

Prysznic nie zajął mi jakoś wiele czasu, godzinę później i całkowicie ogarnięta zeszłam na dół na śniadanie, które pochłonęłam w minut cztery. 

Mijały kolejne godziny, a ja nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu wrócimy do San Francisco. Niestety, przez ten czas okropnie się nudziłam, co chłopcy zauważyli. Zaproponowali wyjście do kina, na co od razu się zgodziłam. Chwilę dyskutowaliśmy na co pójdziemy, ale w końcu stwierdziliśmy, że wybierzemy na miejscu.  James cały czas siedział w naszym pokoju i gadał przez telefon. Prosił mnie, abym nie wypytywała, bo już i tak jest wkurzony. Poszłam się ogarnąć i od razu zapytać Jamesa, czy chciałby jechać z nami. 

― Nie wkurwiaj mnie! ― usłyszałam, jak byłam już przy drzwiach. ― Macie to załatwić i nie interesuje mnie to jakim cudem Wam to się uda! ― wahałam się, czy wejść. Po głosie Jamesa byłam pewna, że jest tykającą bombą, a nie chciałam, żeby swoją złość wyładował na mnie. ― Kurwa. ― westchnął, a po chwili rzucił telefonem w drzwi, co trochę mnie przestraszyło. 

― Wszystko okej? ― zapytałam, wchodząc do pomieszczenia, a następnie zbierając jego telefon, który był rozbity na części. James popatrzył tylko na mnie, nie był to morderczy wzrok, wręcz przeciwnie. Patrzył na mnie tak jak zawsze. 

― Nie chciałem Cię wystraszyć. ― powiedział w końcu. Podeszłam do niego i przytuliłam, czułam, że tego potrzebuje, aby cała złość odeszła chociażby na chwilę. Lekko mnie podniósł, przez co chwilę potem siedziałam mu na kolanach. 

― Już lepiej? ― zapytałam, całując go lekko w usta, a on pokiwał tylko głową. ― Jedziesz z nam do kina? 

― Muszę coś załatwić. ― westchnął. ― I kupić nowy telefon. ― popatrzył mi w oczy. ―  Pojedziemy jakoś przed dziewiątą wieczorem. Zdążycie wyjść z tego kina? ― kiwnęłam głową. ― Spakuj się teraz, żeby było szybciej. 

******

Spakowanie się, nie zajęło mi dużo czasu. Walizki i inne niezbędne rzeczy wrzuciliśmy do samochodu. Jakoś po siedemnastej razem z chłopakami pojechaliśmy do centrum. Mieliśmy nie mały dylemat, który film wybrać. W końcu poszliśmy na kompromis i poszliśmy na jakiś film akcji.  Oczywiscie nie obyło się bez moich komentarzy w trakcie seansu, wkurzalo to strasznie wszystkich na sali kinowej, nie licząc moich przyjaciół. Oni próbowali powstrzymywać się od napadów śmiechu. Jednak w końcu nie wytrzymał i cała nasza piątka została wyrzucona z kina. Jedynym plusem było to, że do filmu zostało piętnaście minut.

― Jesteś okropna. ― mruknął Jason. ― Przez Ciebie nie wpuszczą nas do kina. Już nigdy! ― udał oburzenie, po czym zaczął się śmiać.

― O której wyjeżdżacie? ― zapytał po krótkiej chwili Matt.

― James mówił, że jakoś przed dziewiątą. ― powiedziałam. ― Mamy jeszcze trochę czasu. ― uśmiechnęłam się. ― Idziemy coś zjeść? ― zapytałam  z nadzieją w głosie. Na szczęście się zgodzili. 

Kiedy siedzieliśmy przy stoliku, chłopcy wypatrzyli jakieś laski, do których migiem poszli, a tym samym zostawiając mnie samą przy stoliku. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić zadzwoniłam do Jamesa, z zapytaniem, czy wszystko już załatwił. Ucieszyło mnie to, że był w drodze do centrum i miał o niebo lepszy humor niż kilka godzin wcześniej. 

Napisałam jednemu z chłopaków SMS'a, że idę w stronę wyjścia, informują o przyjeździe mojego chłopaka. Oni zlali to po całości, wciąż zajmując się grupką dziewczyn. Usiadłam nieopodal wyjścia i wypatrywałam czarnowłosego. Martwiłam się o niego, wcześniej był naprawdę zdenerwowany, co pewnie miało związek  gangami. Chciałam już wracać do domu i to nie dlatego, że było mi źle z chłopakami. Wręcz przeciwnie. U nich czułam się jak w domu, tam przeżyłam najlepsze chwilę mojego życia, ale wtedy  wszystko się pozmieniało. Moi rodzice nie żyli, a ja i Alan chcąc czy nie, musieliśmy dość do porozumienia. Co nawet się udawało, a gdy poznałam prawdę o tym, czym się zajmuje, zaczęłam się martwić.  Nie chciałam, aby zginął albo cokolwiek złego mu się stało. Teraz byliśmy w tym razem.

― Witaj kwiatuszku. ― odwróciłam się. Nick uśmiechał się cwaniacko, dokładnie mi się przyglądając. Na sam jego widok zrobiło mi się niedobrze. 

Nie odezwałam się. Miałam jego po dziurki w nosie. Ten chłopak nie potrafił znieść tego, że w moim życiu pojawił się ktoś inny, na kim mi zależało. Może gdyby nie zdradził mnie z Octavią i nie zrobił innych rzeczy, może jeszcze bylibyśmy razem. Może.  

Usiadł obok mnie, ja się lekko odsunęłam, sprawdzając, czy James nie dzwonił. Każda sekunda trwała jak wieczność, nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać. 

― Gdzie twój chłoptaś? ― zapytał, ale ja ani drgnęłam. Cały czas patrzyłam w stronę wyjścia, ale gdy Nick złapał mnie za kolano, nie wytrzymałam i uprzednio uderzając go w twarz wstałam i poszłam przed siebie. ― Nie powinnaś tego robić. ― zaśmiał się, po czym przycisnął mnie do ściany. Chwilę potem jego wargi znalazły się na mojej szyi, a dłonie na pośladkach. Byłam przerażona, nie mogłam się ruszyć. 

― Czy ja Ci ostatnio nie ostrzegałem, że masz się do niej nie zbliżać?! ― warknął James, który znów był bardzo wkurzony. 

Czarnowłosy rzucił blondynem o ziemie, a następnie zaczął okłada go pięściami. Ja stałam i się tylko przyglądałam. Co miałam zrobić? James stanął w mojej obronie, a gdyby się nie pojawił, Nick równie dobrze mógł mnie zgwałcić przy tej ścianie. Bo i tak nikt nie zwracał na nas szczególnej uwagi. 

Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Matta, który odciągnął Jamesa od blondyna. Popatrzyłam w ich stronę, Nick  leżał na ziemi zwijając się z bólu, krew miał na całej twarzy. Okropny widok. 

― Jedziemy. ― zarządził James, łapiąc mnie za rękę. ― Wszystko okej? ― zapytał, kiedy wyszliśmy z centrum. ― Clara. ― dotknął mojego policzka, a ja dopiero wtedy na niego spojrzałam. Nie odezwałam się, po prostu się do niego przytuliłam. ― Niedługo będziemy już w domu i ta szuja już Ci nie będzie zagrażać. ― obiecał. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro