Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dwudziesty drugi

*CLARA

Przez całą drogę do marketu się nie odzywałam. Czułam się bardzo niekomfortowo tym, co zaszło wcześniej. Mimo że chciałam zrobić to jeszcze raz, to głupio mi było. James za to był radosny i śpiewał nawet najgłupszą piosenkę. Co chwilę jego ręka znajdowała się na mojej nodze, spięłam się tym bardziej. Wyciągnęłam więc telefon i napisałam do brata: 

Do Alan: Wszystko w porządku? 

Chwilę później dostałam odpowiedź. 

Od Alan: Tak, a u Was?

―  Z kim piszesz? ―  zapytał chłopak. 

―  Z Alanem. ―  kiwnął tylko głową. 

Szybo odpisałam, że wszystko jest okej i dobrze postąpił, mówiąc Morganowi, gdzie jestem. 

―  Jesteśmy. ―  powiedział. ―  Odłóż ten telefon. ―  przewróciłam oczami, po czym schowałam urządzenie do kieszeni.

Wysiedliśmy z auta, czarnowłosy złapał mnie za rękę, po czym ruszył w stronę budynku.

―  Co robisz? ―  zapytałam, wskazując nasze ręce. 

―  Jakby Ci to nie odpowiadało, od razu byś zabrała rękę. ―  zaśmiał się. ―  Chodź im szybciej zrobimy zakupy, tym prędzej coś zjemy.  ―  tym razem ja się zaśmiałam. 

Chłopak wziął wózek, po czym weszliśmy do budynku. Bez słowa przemierzaliśmy alejki sklepowe i co chwilę wrzucaliśmy coś do wózka. James już darował sobie trzymanie mnie za rękę, co nieco mnie zasmuciło. 

―  Muszę zrobić zapas słodyczy. ―  udałam się w odpowiednią stronę. 

―  Po co? ―  zapytał, idąc za mną. 

―  Bez nich nie jestem już taka słodka. ―  zaśmiałam się. 

―  Dla mnie jesteś. ―  uśmiechnęłam się, ale czując ciepło na policzkach, odwróciłam się. 

Znów nic nie mówiąc, wrzucałam przypadkowe opakowania ze słodyczami do wózka. Kątem oka, co chwilę, zerkałam na chłopaka, który był chyba zdziwionym faktem, że zjem aż tyle. Gdy wzięłam dwie paczki chipsów, chłopak przytulił mnie od tyłu. Chwilę potem odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał mi intensywnie w oczy. 

―  Co robisz? ―  szepnęłam. 

―  Gdzie zmieścisz tyle słodyczy? 

―  W dupie, a gdzie. ―  zaczęłam się śmiać. 

Kilka minut później wychodziliśmy z marketu z trzema reklamówkami. James położył je na tylne siedzenia, po czym popatrzył na mnie. 

―  Zjemy w końcu coś? Zaraz mi kiszki wystrzelą. ― powiedziałam mu, gdzie ma jechać. ― Pokażesz mi miasto? ― zapytał, gdy byliśmy w połowie drogi. 

―  Nie dzisiaj. ―  mruknęłam, patrząc w telefon. 

―  Dlaczego? Dzisiaj niedziela, a ty jutro nie masz iść czasem do szkoły? ―  zaprzeczyłam. 

―  Mam iść tylko na zakończenie. ―  kiwnął głową, po czym zatrzymał się na parkingu obok pizzerii. 

*JAMES

Kiedy się od niej odsunąłem, uśmiechnąłem się. Dokładnie ilustrowałem jej twarz, Clara chyba się zmieszała. Wstała bardzo gwałtownie i wyszła z pokoju, rzucając, żebym się ogarnął. Później uśmiech nie schodził mi z twarzy, ogromnie się cieszyłem, że odwzajemniła i widać było, że tego chciała. 

― To tutaj? ― zapytałem, gdy byliśmy przed pizzerią. 

― Tak, chodźmy. ― wysiadłem z samochodu, po czym obszedłem  go i otworzyłem jej drzwi. ― Dzięki. ― wziąłem ją za rękę. 

Weszliśmy do lokalu, było sporo ludzi. Moja towarzyszka musiała iść do toalety, więc ja usiadłem przy jednym z wolnych stolików. Minutę później przyszła cycata blondyna. Podała mi menu, podziękowałem jej, wyczekując na brunetkę. 

― Zawołaj mnie jak się zdecydujesz. ― kiwnąłem głowa, nawet na nią nie patrząc. 

― Zamówiłeś już coś? ― posadziłem sobie Clarę na kolana. ― O, nie wiedziałam, że tu pracujesz. ― zwróciła się do blond lali. 

― A ty czasem nie miałaś wyjechać  i nigdy nie wracać. 

― Cieszę się, że jesteś zawiedziona tym, że mnie widzisz. ― uśmiechnęła się. 

― Wybrałeś coś złociutki? ― zapytała, całkowicie ignorując brunetkę. 

― Daj nam chwilę. ― mruknąłem. 

― Zawołamy Cię, jak się zdecydujemy. ― poszła w swoją stronę. ― To co bierzemy?

― Capriciosę? ― kiwnęła głową i zawołała tę dziewczynę. 

 ―  Zdecydowałeś się. ―  uśmiechnęła się. 

―  Średnia Capriciosa. 

―  I sok pomarańczowy oraz.. ― spojrzała na mnie. 

― Colę. 

―  Zaraz Wam przyniosę napoję, a pizza będzie za półgodziny. 

*CLARA

Kiedy ta suka odeszła od nas, poinformowałam Jamesa, że nie licząc rachunku dostanie jej numer telefonu i propozycję przespania się. Śmiałam się z jego miny, kiedy właśnie tak się stało. Gdy wychodziliśmy z lokalu, wyrzucił rachunek do śmieci. 

―  Nie mogę uwierzyć, że takie coś może chodzić po ziemi. ―  wsiedliśmy do samochodu. 

―  Z tego co wiem, to zawsze taka była. 

―  Dobrze się znacie? 

―  Chodziłyśmy razem do klasy, robiła za szkolną kurwę. Każdemu dawała w szkolnym kiblu. ― w czasie dogi do domu James dopytywał mnie o szkole, moich znajomych, a nawet o imprezach. Cały czas się śmiałam opowiadając mu o tym.

Podczas rozpakowywania zakupów, chłopak, co chwilę się do mnie przystawiał, obejmował i tak dalej. Faktem jest, że nie przeszkadzało mi to, ale mimo wszystko powinnam była zareagować; zwrócić uwagę albo coś. Nie chciałam, aby pomyślał, że jestem w jakimś stopniu podobna do Octavii czy innej suki. 

―  Może jednak, gdzieś pojedziemy, co? . ― mruknął. ― Nie każ mi się nudzić w domu. ― chwile się zastanowiłam. 

― Jak ta banda wróci możemy jechać do lunaparku albo na bungee. Chociaż wolę tę pierwszą opcję. 

― Masz lęk wysokości? ― zaprzeczyłam. 

― Mam lęk przed tym, że zginę. ― schowałam ostatnią rzecz do lodówki. ― Wiesz co? Nie chcę mi się na nich czekać, napisz do nich, żeby do nas dojechali. ― kiwnął głową. 

Od razu poszłam do swojego pokoju. Byłam przerażona, kiedy zobaczyłam Nicka, który leżał na moim łóżku i bawił się nożem. W pierwszej chwili mnie nie zauważył, ale kiedy się odwróciłam, żeby pójść po Jamesa powiedział:

― Hej słonko. ―  westchnęłam, po czym znów się odwróciłam. 

―  Co tu robisz? ―  zapytałam, opierając się o framugę. ―  I jak tu wszedłeś? ― wskazał na wybite okno. ― Wybiłeś okno?! ― wrzasnęłam. ― Masz coś nie tak pod tym garem?! 

 ― Clara? ― zjawił się James. ― Co tu kurwa robisz?! ― warknął. ― Powiedziałem Ci coś. ― wyciągnął pistolet. Czarnowłosy wymierzył w blondyna i czekał na wyjaśnienia, czułam, że źle to się skończy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro