dwudziesty czwarty
CLARA
Nie powinnam się na to godzić. Teraz będę miała nie lada problemy. Poniosło mnie, a on tak szybko mi nie odpuści. Głupio mi, bo nie chciałam, żeby to tak się skończyło. Jason całkiem mnie wykończy.
Cieszyłam się, że chociaż James próbował mnie uchronić, zwłaszcza że nie potrafiłam pływać, co mój przyjaciel dobrze wiedział i chciał wykorzystać.
Otóż co się takiego stało? W końcu pojechaliśmy do lunaparku. Jason zaproponował mi, abym się na nim wyżyła. Dodał również, że jest o wiele ode mnie silniejszy i nie ma bata, żeby coś mu się stało. Skończyło się tak, że o mały włos go nie utopiłam.
― Nie rób tego Jas! ― wrzasnęłam, kiedy niósł mnie na najwyższą zjeżdżalnię. ― Chcesz mnie zabić!? Dobrze wiesz, że mam lęk wysokości i nie umiem pływać!
― Było o tym pomyśleć wcześniej. ― mruknął, po czym mnie "zrzucił".
HLUP!
W ostatnim momencie nabrałam powietrza. Miałam ochotę jednak je wypuścić i narobić im wszystkim strachu. Jednak zanim wszystko przemyślałam, James mnie wyłowił.
― Potrzebne Ci sztuczne oddychanie? ― zaprzeczyłam.
Po upływie kolejnych dwóch godzin wróciliśmy do domu. Przez całą drogę powtarzałam, że już nigdy nie pojadę z nimi do lunaparku, bo i tak mam traumę do końca życia.
― Umyłaś się już?! ― z westchnieniem założyłam na niemalże nagie ciało szlafrok i wyszłam do czarnowłosego. ― Co?
― Musimy się przenieść do innego pokoju.
― Jak się ubiorę, to się tym zajmę. ― kiwnął głową. ― Ale jak chcesz, to możesz mi pomóc.
Coraz częściej czułam motyle w brzuchu, kiedy zbliżałam się do Jamesa. Miał coś w sobie, coś, czego nie umiałam racjonalnie wytłumaczyć. Myliłam się, wcześniej miałam go za frajera, który nie liczył się ze zdaniem innych. Tak naprawdę był słodkim i zabawnym chłopakiem, który bardzo mi się podobał.
― Co Ci wziąć? ― zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
― Co ci wpadnie w ręce.
― Młoda. ― do pokoju wszedł Matt. ― Valeria dzwoniła i powiedziała, żebyś jutro po nią przyszła do szkoły. ― kiwnęłam głową, a mój przyjaciel wyszedł z pokoju.
― Pojedziesz ze mną, prawda?
― Jasne mała. ― uśmiechnęłam się, po czym wyciągnęłam spodenki i koszulkę.
― Możesz się odwrócić? Chce się przebrać. ― zrobił to, co prosiłam. ― Już. ― mruknęłam i związałam włosy.
JAMES
Chłopaki przedstawili mi wszystkie zasady panujące w domu. Niemal wszystkie dotyczyły brunetki. Cieszyłem się, że tak o nią dbali. Ja również nie mogłem tego zaniedbać. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Jason i Aaron przybili jakieś deski do okna, ale cały czas panował tam chłód. Po za tym ani ja, ani Clara, nie chcieliśmy spać w tym pokoju.
Jak mam być szczery, to marzyłem o szybkim powrocie do domu. Tam miałem chociaż pewność, że ten cały Nick, nic jej nie zrobi. Obiecałem sobie jedno, jeśli jeszcze raz wejdzie nam w drogę, to podzieli los Marka.
Kiedy wszedłem do jej pokoju, nikogo tam nie było. Po chwili wyszła z łazienki owinięta w samym szlafroku. Z jej włosów kapały krople włosów, a duże oczy lśniły. "Mój drugi mózg" zaczął pracować, do mojej głowy nachodziły różne, ciekawe "obrazki". Musiałem szybko odrzucić te myśli, bo mogłem zrobić coś, czego bym żałował.
Zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy, po czym udaliśmy się do pokoju gościnnego. On znajdywał się najdalej od pokoi chłopaków. Było mi to na rękę, bo w końcu zdecydowałem się, że wyznam, że coś do niej czuję. Może to było zbyt pochopne z mojej strony, ale jak to się mówi, żyje się tylko raz.
― To dzisiaj znowu razem śpimy? ― kiwnąłem głową z uśmiechem.
― Wrócę niedługo. ― cmoknąłem ją w policzek, po czym wyszedłem z pokoju.
Chłopaki nie pytali, gdzie się wybieram. Cichy głos podpowiadał mi, że oni domyślają się, co zamierzam albo chociaż, że coś do niej czuję. Nawet dobrze by się składało, nie musiałbym się z nimi użerać. Wtedy zostanie tylko Alan, ale nim nie chciałem się jeszcze przejmować.
Wsiadłem do samochodu i szybko udałem się do jubilerskiego. Miałem nadzieję, że jeszcze będzie otwarty. Na szczęście złapałam gościa, jak zamykał, wyjaśniłem mu, jak się sprawy mają. Zgodził się mi pomóc.
Wybrałem najprostsze rozwiązanie. Wzięłam złoty wisiorek z rewolwerem. Chciałem jej tym uświadomić, że czuwam nad nią i zawsze będę ją chronił. Miałem nadzieję, że jej się spodoba.
Nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Nie byłem dobry w te klocki, w swoim życiu byłam tylko raz zakochany, co nie wyszło mi na dobre. Kurwa puszczała się co chwilę, dowiedziałem się o tym i od razu "kopnąłem ją w dupę". Od tamtej pory nie bawiłem się w związki i gdyby nie Clara, pewnie nawet bym nie myślał o związkach.
Ta dziewczyna zmieniła wszystko.
Gdy wróciłem do domu, poszedłem do pokoju, w którym mieliśmy spać. Otworzyłem drzwi, brunetka leżała na brzuchu i wpatrywała się w laptopa. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym zamknąłem za sobą drzwi, czym zwróciłem jej uwagę.
― Gdzie byłeś? ― zapytała, patrząc na mnie.
― Na randce. ― uniosła brew. ― Mam coś dla Ciebie. ― powiedziałem ze śmiechem.
― Przyniosłeś mi resztki z waszej kolacji? ― zaśmiała się, po czym wstała.
― Nie. ― wyciągnąłem ozdobne, małe pudełeczko. ― Zobacz. ― uśmiechnąłem się.
Jej oczy zaświeciły się, chwilę później dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Objąłem ją.
― Piękny jest. ― powiedziała, odsuwając się. ― Zapniesz mi? ― kiwnąłem głową, a ona się odwróciła.
― Ślicznie wyglądasz. ― cmoknąłem ją w ramie.
― A gdzie jest haczyk? ― uniosła brew.
Westchnąłem, wciąż nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. W końcu po kilku sekundach znów ją do siebie przysunąłem i czule pocałowałem. Ona, na szczęście, oddała pocałunek od razu. Zarzuciła mi ręce na szyje, a moje powędrowały na jej pośladki. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, zaczerwieniła się.
― Od jakiegoś czasu nie patrzę na Ciebie jak na przyjaciółkę. Podobasz mi się, bardzo. Nie wiem, czy ja Tobie też, ale..
― Tak! ― ponownie mnie pocałowała.
Odsunąłem się od niej i spojrzałem w jej oczy. W końcu była moja, tylko moja. Cieszyłem się, że dała mi szansę, nie mogłem tego zepsuć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro