czterdziesty szósty
CLARA
W klubie byliśmy już z dwie godziny. Ta ruda wywłoka przystawiała się do mojego chłopaka, a on nic sobie z tego nie robił. Tłumaczenie, że to przez alkohol nie usprawiedliwiało go. Musiałam z nim porozmawiać, jak wytrzeźwieje. Nick próbował się też do mnie podwalać, ale ignorowałam go, mimo że w tamtej chwili siedziałam tylko z Nickiem. Druga szmata poszła się jebać z jakimś chłopakiem.
― Przestaniesz się na mnie wściekać? ― ponownie zapytał, a ja zmroziłam go wzrokiem. ― Wiem, że przesadziłem, wtedy gdy cię szarpałem i wtedy na ławce poprzednio włamując się do ciebie, ale nie możesz cały czas się na mnie o to gniewać. ― Powiedział, patrząc na mnie, jak zbity pies.
― Daruj sobie, lepiej mi powiedz, co ta suka kombinuje. ― chłopak zdziwił się, ale wiedziałam, że wiedział, o co chodziło. ― Nie udawaj, że jesteście w LA przypadkiem.
― Są wakacje, chcieliśmy się zabawić w innym mieście i tyle. Nie wszystko kręci się wokół ciebie i twojego lalusia. ― nie wierzyłam mu, to było oczywiste, że kłamał. Popatrzyłam w tłum ludzi, wyczekując na Jamesa z tą wywłoką. Kiedy ich zauważyłam, ona ocierała się o niego, wkurwiłam się, bo niezbyt chciał, żeby zaprzestała. Chciało mi się płakać, nie mogłam znieść myśli, że mój najebany chłopak bawi się z inną. Chciałam jak najszybciej iść z tego klubu i zostawić go samego, ale wtedy ona mogła poczuć, że wygrała i się z nim przespać. Po kilku minutach wrócili, James usiadł koło mnie, obejmując mnie ramieniem. Pocałował mnie w polik i wypił kolejny kieliszek wódki.
― Wracamy do domu? ― zapytałam, przybliżając się tak, żeby mnie usłyszał. On, zamiast mi odpowiedzieć, wstał i poszedł do baru. Poszłam w jego stronę, ale ktoś mnie zatrzymał.
― Cześć piękna. ― powiedział jakiś obleśny typ. ― Może się ze mną napijesz? ― chciałam go minąć, ale mi tego nie umożliwił, łapiąc mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale na marne, był za silny. Rozglądałam się za Jamesem, którego zauważyłam, jak wychodził z baru.
― Zostaw ją. ― popatrzyłam w stronę Nicka, który był wściekły. Facet się tylko zaśmiał, co nie spodobało się blondynowi. Kilka sekund później byłam wolna, a mój oprawca leżał na parkiecie. Szybko wyszłam z klubu, mając nadzieje, że przed nim będzie James. Niestety, nie było go.― Wszystko gra? ― odwróciłam się w stronę Nicka. Podziękowałam mu za ratunek, po czym wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, nie chciałam zostać tam ani minuty dłużej. James może się dobrze bawił, ale ja naprawdę miałam tego dosyć. Jak chciał, mógł zostać, jest dorosły i nawet jak był najebany, nie powinien zapominać, że jest ze mną. ― Jedziesz już? ― zapytał blondyn.
― Tak, mam dosyć. Powiedz Jamesowi okej? ― kiwnął głową i wrócił do klubu. Po pięciu minutach przyjechała taksówka, do której od razu wsiadłam. Podałam adres mojej ciotki i kiedy pojazd ruszył ponownie, wyciągnęłam telefon i napisałam do Jamesa, mając nadzieje, że będzie sprawdzał telefon, bo nie miałam stu procentowej pewności, że Nick mu powie.
ALAN
Tak jak mi poradziła Clara, zorganizowałem piknik pod gwiazdami, tylko że mieliśmy siedzieć na starym bloku w lesie. Nikt tam i tak nie łaził, a w razie co miałem przy sobie broń. Wróciłem do domu i kazałem jej się zbierać. Ona się zdziwiła i przez chwilę miałem wrażenie, że się mnie bała, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Oparłem się o drzwi i czekałem, aż blondynka ruszy swoją zgrabną dupę. Ona tylko wstała z kanapy i powiedziała, że dopóki jej nie powiem, gdzie pojedziemy, to nie ma bata, że się ruszy.
― Pokaże ci inną stronę tego miasta. ― powiedziałem, dziewczyna zaczęła zakładać buty, ale nadal nie była pewna co do tego wyjazdu. Łatwo ją rozszyfrować, każdą emocję pokazywała mimiką twarzy, którą banalnie można było odczytać. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Wszystko było przygotowane na miejscu. Całą drogę próbowałem siebie podnieść na duchu, Clara mówiła, że jej się to spodoba, a więc na pewno tak było. Piętnaście minut później zaparkowałem przy lesie. Valeria popatrzyła na mnie przerażona, a ja się tylko uśmiechnąłem i wysiadłem z auta, następnie otwierając jej drzwi.
― Chcesz mnie zabić w tym lesie?! ― zapytała głośno dziewczyna. Zaśmiałem się, pokiwałem tylko głową, ale widząc, że jej nie przekonałem, poprosiłem tylko o zaufanie. ― Zaniesiesz mnie? Boję się ciemności. ― zgodziłem się i kiedy wysiadła, zamknąłem samochód i wziąłem ją na ręce i podałem jedną latarkę. Wszedłem w głąb lasu, a dziewczyna zaczęła się trząść.
― Spokojnie, nikt tu nie chodzi. ― W tym samym momencie nadepnąłem na gałąź, a ona pisnęła. ― To tylko ja, spokojnie. ― po kilku minutach byliśmy na miejscu. Blondynka patrzyła z przerażeniem na wielki budynek, ale nie zeszła mi z pleców. Otworzyłem drzwi i poszedłem na dach. Tam dopiero postawiłem ją na ziemię. Widząc, co dla niej przygotowałem, była w szoku.
― Nie spodziewałam się, że z ciebie taki romantyk. ― popatrzyła na mnie z rozbawieniem. ― Clara Ci powiedziała o pikniku przy gwiazdach? ― zapytała, a ja kiwnąłem głową. Powiedziałem jej, że mi się podobała i chciałem ją tym wszystkim do siebie przekonać. ― Udało Ci się. ― trochę się przybliżyła. Złapałem ją w talii i bardziej ją do siebie przysunąłem. Patrzyliśmy sobie w oczy, dziewczyna przegryzła wargę i zaczęła mnie całować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro