Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 / cz.2

   Setr jak burza wpadł do zaciemnionej chaty i wbił przerażone spojrzenie w postać leżącą na łóżku — spała. Mężczyzna dopadł czuwającą uzdrowicielkę i zacisnął dłonie na jej kruchych ramionach. Kobieta skrzywiła się nieznacznie i posłała mu karcące spojrzenie.


- Co się dzieje? - zapytał słabo.

- Sytuacja nie wygląda najlepiej. Dzisiejsza noc może być decydująca. - odrzekła rzeczowo. - Przykro mi chłopcze, nic więcej nie mogę dla niej zrobić niż ulżyć w bólu.

Setr wstrząśnięty nowinami opadł na krzesło stojące obok i wbił puste spojrzenie w swoje buty. Nie wierzył w to, co się działo, nie mógł tego zaakceptować. Los po raz kolejny drwił z niego okrutnie. Najpierw zabrał ukochaną, a teraz chciał zabrać mu najbliższą przyjaciółkę. Otarł dłonią pot z czoła i zerknął w stronę kołyski. Rave spał niespokojnie, przebierał nóżkami i co chwilę marszczył nos. Jego ogonek podrygiwał nerwowo i przewracał małego pluszaka leżącego z boku. Setr podniósł się z siedzenia i podszedł do chłopca. Pogładził go po szybko rosnących, szorstkich włosach, które przy nasadzie były całkiem miękkie i gładkie. Rave był niezwykły. Oczywiście, zachowywał się jak każde inne dziecko, ale poza nietypowym wyglądem miał też niezwykły błysk w srebrzystych oczach. Kryła się tam zarówno inteligencja, jak i dzikość. Setr był pewnie tego, że nie pozwoli, aby to dziecko wyrosło na potwora, za jakiego ma go cała osada. Postanowił wychować go jak swojego i nauczyć wszystkiego co niezbędne do przetrwania w tym świecie. Niemowlę czując znajomą osobę, przestało się wiercić i zapadło w spokojny sen. Mężczyzna uśmiechnął się blado i przystawił krzesło do kołyski. Czekało ich wiele męczących godzin.

***

Mężczyznę obudziło gaworzenie. Jak oparzony zerwał się z krzesła, widząc promyki słońca wkradające się przez okno. Był już ranek. Obrócił się do Urary, która blada i spocona przez trawiącą ją gorączkę spała niespokojnie.

- Jej organizm walczy. To dobrze. - odezwała się uzdrowicielka siedząca w kącie pokoju. Karmiła właśnie chłopca, mocząc ścierkę w mleku i zawijając ją na palec, podawała chłopcu do ssania. Chłopiec rozglądał się czujnie co jakiś czas.

- Dziecko się nie zarazi? - zapytał Setr.

- Nie, gdyby tak było, już dawno by kichał i prychał. Chyba układ odpornościowy odziedziczył po Bestiach. - skrzywiła się lekko - Jedyny plus z bycia mieszanego gatunku.

Setr zignorował uwagę. Wziął wilgotną, czystą ściereczkę i przyłożył do czoła Urary, która westchnęła z ulgą, czując przyjemny chłód. Uzdrowicielka wstała z fotela i odłożyła chłopca do kołyski. Podała mu uszytego przez Urarę misia i przeciągnęła się leniwie. Kilka kości strzykało nieprzyjemnie, ale kobiecina nic sobie z tego nie zrobiła.

- Gorączka powinna spaść do południa. Podałam jej leki łagodzące i zrobiłam rosół. Za godzinę możesz spróbować ją nakarmić. Też zjedz, bo wyglądasz jak śmierć na urlopie. - trzepnęła go żartobliwie w ramię, ale mężczyzna nie zareagował. - Macie kilka dni spokoju. Nie wiem, co będzie później, ale... Setr, niewiele czasu jej zostało. - spojrzała mu prosto w oczy. Nie chciała robić mu zbędnej nadziei, nigdy tego nie robiła. Ból straty jest nie do zniesienia, nie chciała go zaostrzać.

Mężczyzna zacisnął wargi w wąską linię i kiwnął głową, pokazując, że rozumie.

- Kiedy się obudzi, ustalcie co z dzieckiem. Mogę zabrać go do siebie na jakiś czas...

- Nie. Postanowiłem, że go wychowam. - uciął - Urara wyraziła zgodę, tyle na temat.

- Rozumiem. - szepnęła kobieta. Trochę jej ulżyło, w tym wieku ciężko byłoby jej nadążyć za dzieckiem.

- Dziękuję za pomoc. Wezwę cię, gdyby coś się działo.

____________

Jest kolejny rozdział po takim czasie. Ciężko było mi napisać ten fragment, dlatego ma tylko nieco ponad pięćset słów. Ktoś wytrwał w oczekiwaniu?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro