Rozdział 10 / cz.1
Kiedy cała wrzawa związana z festynem i gośćmi ucichła, Dyana spędziła dwa dni w domu na segregowaniu darów. Część z nich zatrzymała dla siebie, ale większość poleciła podzielić między Dragonów. Nie mogła przecież wszystkiego zagrabić. Od rana grzebała w zwojach materiałów i planowała, co z nich zrobi. Lubiła spać pod skórami i futrem, ale brakowało jej pościeli. Na szczęście miała jakieś pojęcie na temat krawiectwa, mimo że z całego serca nienawidziła szycia. Odłożyła więc szary materiał, który przeznaczyła na poszwę i poszukała czegoś, z czego mogłaby zrobić zasłony. Już od dawna planowała nieco udekorować ich dom. Drago, na szczęście mimo początkowego zainteresowania nie ingerował w to co robiła. Był nieco niezręczny, jeśli chodziło o robótki, już wolał iść drewna narąbać niż trzymać igłę. Z tego, co Dyana wiedziała, kilka dni temu zabrał się za sklecenie porządnej kołyski. Mimo że mieli porządnego cieśle w osadzie, uparł się, że sam to zrobi. Sarece to odpowiadało, przynajmniej nie zawracał jej głowy i jakiś pożytek z tego będzie.
Kiedy zbliżał się wieczór, Drago wrócił z obchodu. Z głową w chmurach usiadł przy stole i zapatrzył na zapaloną świecę. Westchnął i podrapał się po głowie.
- Co się stało? - zapytała Dyana, stawiając przed mężczyzną parującą miskę ziemniaków. Wróciła szybko po talerze i półmisek z mięsem w sosie, po czym usiadła naprzeciwko swojego przeznaczonego. Mężczyzna nałożył na talerz dużą porcję i podsunął swojej kobiecie. Dopiero potem zabrał się za swoją porcję.
- Gadałem z Setrem. - powiedziawszy to, skrzywił się i podrapał za uchem. To był jego tik nerwowy.
- Z tego, co widzę... nie zdołałeś go przekonać, prawda? - Dyana westchnęła i wzięła kęs mięsa.
- Nie, chce wyruszyć za kilka dni. Rave już daje się we znaki, krew Bestii wydaje się silna.
- Cholera. - Dyana jęknęła zawiedziona. Polubiła tego cholernego goryla i smutno było jej na myśl o jego odejściu.
- Chciał zostać do narodzin naszego potomka, ale... sytuacja nagli. - Drago źle czuł się z myślą o odejściu przyjaciela. Co prawda, miał wrócić za kilka lat, gdy odpowiednio wychowa dziecko, ale i tak żal ściskał serce Wodza.
O następcę Setra, jako dowódcy wojowników się nie martwił. Igrin był około pięćdziesięcioletnim Dragonem i był zastępcą Setra od kilku lat. Był uzdolnionym strategiem i wojownikiem. Gdyby nie wrodzony talent Setra i jego niesamowita intuicja, to właśnie Igrin kilka lat temu objąłby to stanowisko.
- Chyba nic na to nie poradzimy. - rzekła Dyana po chwili ciszy. - Setr wie co robi. Za kilka lat wrócą tu razem, przy okazji dowiemy się co nieco z zewnątrz. Będzie dobrze. - Sareka uśmiechnęła się krzepiąco i wskazała jedzenie na stole. - Jedz, bo po kolacji czeka cię jeszcze deser. - uśmiechnęła się słodko i odgarnęła włosy.
- Jaki deser? - zamyślony Drago zapytał z roztargnieniem, nie rozumiejąc aluzji.
Dyana przewróciła teatralnie oczami i zsunęła z ramion szlafrok, ukazując nagie piersi.
- Ach - Drago zachłysnął się i odstawił talerz z niedokończonym obiadem. - Mogę prosić o deser z wyprzedzeniem? - mruknął zmysłowo i powoli wstał z krzesła, nie spuszczając swojej ukochanej z oczu. - Bo ziemniaków to ja się już chyba przejadłem.
____________
No i mamy 10 rozdział. To ostatni już w tej powieści. Do końca pozostały jeszcze dwie części i epilog :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro