Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót

*** POV Rose***

Biegam przez tę białą pustke.. Udało mi sie gdzieś dobiec, do czegoś.. Teraz znalazłam sie na wielkim klifie, spojrzałam w dół.. Była tam wielka wyrwa.. 

"??" Skocz.. a wrócisz na ziemię..

"Rose" Kto to mówi?! 

"??" Skacz..a wrócisz na ziemię

"Rose" A co jeśli..

"??" Zaufaj mi..

"Rose" Ok.. I tak nie mam już nic do stracenia.. -Wziełam mały rozbieg i..

Skoczyłam. Leciałam długi czas w całkowitej ciemności.. W końcu ujrzałam światło, byłam coraz bliżej. Po krótkiej chwili ujżałam kogoś na łóżku, byłam coraz bliżej i zdałam sobie sprawe że to moje ciało. Leciałam, zbliżałam sie i ... Udeżyłam w swoje ciało, lekki dreszcz przezemnie przeszedł.. Otworzyłam oczy i szybko podniosłam sie do pozycji siedzącej. Rozejżałam sie po pokoju, nikogo w nim nie było.. 

Ciekawe ile tak spałam.... Wstałam i podeszłam do dużego lustra, wiszącego na ścianie.. Na pewno nie kilka dni.. Wyładniałam.. zmieniłam sie.. Włosy sięgają mi teraz do początku ud, schudłam, to na pewno.. Tak sie sobie przyglądałam, nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. To..to był Ratchet.. Rzuciłam sie na niego, aż upadliśmy na podłogę. 

Przez kilka minut dochodziła do niego informacja że sie obudziłam, po czym odwzajemnił mój uścisk. Wstał tym samym podnosząc mnie z ziemi. Usiedliśmy na krzesłach i zaczął mi opowiadać jak wszyscy sie zmieniliśmy i co w bazie sie zmieniło. 

"Ratchet" Wszyscy posmutnieli jak okazało sie że jesteś w śpiączce. Mamy nowych ludzi i sprzęt w bazie, dobudowali nam kawałek bazy. Wszyscy przychodziliśmy do ciebie, opowiadaliśmy wszystko. Julka jest teraz hackerem z Nina, a Nadia stała sie głównym mechanikiem, Will zistał pułkownikiem a Epps kapitanem, generał to nadal generał. 

"Rose" Powiedz, ile spałam? -Bałam sie odpowiedzi, ale musze wiedzieć.

"Ratchet" Cały rok..

"Rose" Jak to, że umiem dalej chodzić..

"Ratchet" To pewnie przez odłamek kostki w twoim sercu, nie pozwalała na zanik twoich mięśni. 

"Rose" Ok.. Zawołasz ich?

"Ratchet" Spoko.. Hmm.. Siedzą jeszcze s stołówce, może sama do nich pójdziesz?

"Rose" Ok.. Wiesz może gdzie są moje rzeczy.. Chcem sie przebrać.

"Ratchet" Hmm.. są tutaj, bo Gallowey przydzielił kogoś dziewczyną do pokoju, debil.

"Rose" Dzięki. Odwrucisz sie? Chcem sie przebrać

"Ratchet" Ok.. -Zasłonił oczy rękoma, ja udałam sie do kartonów z moimi ubraniami, otworzyłam je i zaczełam coś wybierać, ostatecznie ubrałam sie w to: 

Do tego założyłam białe buty na koturnie

Z włosów zaplotłam długi warkocz. 

"Rose" Ok, i jak?

"Ratchet" Wygladasz świetnie. Idź już -Powiedział i otworzył mi drzwi. 

Wyszłam i skierowałam sie na stołówkę, każdy żołnierz którego mijałam patrzył na mnie jak na soczysty stek, wiem że jestem ładna, ale no bez przesady. Dotarłam na stołówkę, po jakiś pięciu minutach. Rozejrzałam sie i spostrzegłam moją ekipe wraz z Willem i Epps'em, siedzieli przy stoliku w samym rogu. Podeszłam do nich niepewnym krokiem, i stanełam za plecami, jak sie domyślam, Bumblebee. Wszyscy zamarli, prusz Bee, który nie wiedział o co chodzi.

"Bee" Co? Mam coś na twarzy?

"Sideswipe" Stary.. Odwróć sie..

 "Bee" Ale o c- I tu urwał, ponieważ sie odwrócił i zobaczył moją twarz..

"Rose" Hej..

"Juja" Wy też ją widzicie, czy tylko ja mam zwidy?

"Will" Rose.. To ty?

"Rose" Nie, święty Mikołaj -Zaśmiałam sie cicho

"Nadia" Ale.. Jak?!

"Rose" Sama nie wiem... W jednej sekudzie skacze z klifu i lece, widze swoje ciało, udeżam w nie i budze sie w gabinecie podpięta do jakiś kabelków.. 

Zasypali mnie pytaniami takimi jak: "Dobrze sie czujesz?" "Jesteś głodna?" "Może usiądziesz?"

"Rose" Tak dobrze sie czuje, Ratchet powiedział że to dzięki odłamkowi kostki moge sie ruszać i nie zanikły mi mięśnie. Jakoś nie jestem głodna, ale chce mi sie pić. I dzięki, chętnie sobie klapne. -Usiadłam obok mojego strażnika, który mocno sie do mnie przytulił..

"Nadia" Trzymaj -Podała mi szklankę soku jabłkowego. 

"Rose' Dzięki -Upiłam kilka łyków ze szklanki- Dobra, gadać co to za pińdzia zajeła moje miejsce w pokoju?

"Juja" To nie tak. Gallowey ją dopisał nam do pokoju! Nie mieliśmy nic do gadania!

"Rose" Jaki Gallowey?! Ja mu zaraz dupe skopie

"??" Ja, ja jestem dyrektor Gallowey.

Odwruciłam sie, a centralnie za mną stał jakiś na pół łysy gostek z okularami na nosie.

"Rose" Więc słuchaj. Masz wyrzucić tą blondi z MOJEGO pokoju. 

"Gallowey" Nie przyjmuje rozkazów od rozpieszczonej dziewuchy

"Rose" Słuchaj łysolu -wstałam do niego- Nie jestem rozpieszczoną dziewuchą, nie miałam w życiu lekko, myślisz że lubiałam być bita przez własną rodzine?! Miłości doznałam dopiero u Cade pod dachem! I przeniesiesz ją z mojego pokoju, a jak nie, to wtedy pogadamy moją ręką w twój ryj.  

"Gallowey" Groźby są karalne moja droga

"Rose" Groźby? Przecież ja ci nie grożę, ja obiecuje -zacisnełam ręce w pięści.

"Will" Rose, uspokuj sie. 

"Rose" To niech odda mi pokój

"Gallowey" A niby kim ty jesteś, że chcesz go niby "odzyskać"

"Rose" On od początku był mój, to że leżałam rok w tej zasranej śpiączce, nie znaczy że możesz go komuś oddać!

"Gallowey" W jakiej śpiączce?! Pułkowniku, dlaczego ja nic o tym nie wiem?!

"Will" Umkneło nam dyrektorze. - Uśmiechnął się niewinnie. Wiem ze zrobili to specjalnie

"Gallowey" Wiesz że moge to uznać za zatajenie ważnych informacji i zdradę?!

"Rose" A tylko spróbuj. -syknełam z jadem

"Gallowey" Bo co?!

Nie wytrzymałam, zmieniłam sie w wilka i rzuciłam sie na niego, przytwierdzając go do ziemi. 

"Rose" Wynoś sie z bazy..

"Will" Rose! Uspokuj sie! Zostaw go!

"Rose" Nie będzie grozić moim przyjaciołom. - Dobrze że na stołówce już nikogo nie było. 

"Nina" Rose! Został go! Prosze cie..

Popatrzyłam na nich wszystkich, po czym znowu na tego debila.

"Rose" Mój pokuj, jest mój. Rozumiesz debilu? Ta blondi ma sie z tąd wynieść natychmiast.

"Gallowey" t-a-k.. ro-zu-mi-iem. -Zeszłam z niego i spowrotem zmieniłam sie w człowieka. Warknełam na dyretkora, na co sie wzdrygnął i szybko opuścił pomieszczenie. 

"Nadia" Nie musiałaś tak ostro, ale wreszcie pozbyłyśmys ie tej okropnej dziewczyny z pokoju. 

Wszyscy ruszyliśmy do naszego pokoju, po drodze zachaczyliśmy o dział medyczny. Wziełam stamtąd moje rzeczy. Weszliśmy już do pokoju w progu mineliśmy tą blondi, która jakby mogła zabiłaby mnie samym spojrzeniem. Prychnełam na to spojżenie, po czym zaczełam rozpakowywać sie do szaf, przy tym żywo rozmawiając z ekipą. 

"Rose" Wszyscy sie zmieniliście z wyglądu.

"Optimus" Ty też.

"Nadia" Masz takie długie włosy.

"Rose" Wiem, śliczne są. Powiedzcie.. Ile on tu już jest?

"Will" Dyrektor? Kilka dni.

"Epps" Okropny jest, ale pierwszy raz widze że sie tak wystraszył

"Will" Nie zapominaj, jak wystraszył sie wkurzonego Optimusa

"Optimus" Zwinął sie ze strachu, ale nie aż tak jak sie ciebie przestraszył.

"Rose" No wiecie, nie każdy nie boi sie wielkiej rudej besti która sie na niego rzuca. - Wystawiłam swoje kły i szatańsko się uśmiechnęłam,  udając że moje ręce to pazury. 

I tak gadaliśmy, aż w końcu ktoś z nas zaproponował wieczór filmowy. Obejrzeliśmy jeden film, drugi, trzeci przy czwartym połowa już spała, piąty, szósty i przy siódmym wszyscy już spaliśmy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro