Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bitwa o matryce - Historia lubi zataczać koło... cz.4

HEJA! WITAM W OSTATNIEJ CZĘŚCI MARATONU! 4/4 MIŁEGO CZYTANIA!



"Optimus" Ok, pogadamy później, a wtedy wszystko mi powiesz, jak na spowiedzi. Jaki masz plan słoneczko?

"Rose" Nie nazywaj mnie tak. Plan jest taki, Bumblebee i Hide zaatakujecie Megadebila by odwrucić jego uwage od żniwiarza i upadłego. Optimus ty zajmiesz sie Upadłym, wystarczy że odwrucisz jego uwage, Ja podlece do żniwiarza i użyje mocy by wyrwać matryce z tego jej miejsca na zaśilanie, reszta odciąga cony od nas, ok?

"Will" Na pewno damy rade?

"Rose" Nie ma innej opcji.

"Nina" Ej! Złe wieści! Skapli sie że żniwiarz działa za wolno i przyśpieszają go! Musicie coś zrobić! Najlepiej teraz!

Po dokładniejszym omówieniu planu, ruszyliśmy.

"Rose" Bee, Hide ruszacie, Optimus ty też. 

Pokiwali głowami na znak że rozumieją, rzuciłam na nich zaklęcie niewidzialności, by element zaskoczenia sie powiódł. I poszło jak po maśle, zaklęcie przestało działać gdy rzucili sie na swoje ofiary. Will, jego oddział i reszta autobotów trzymają reszte conów na dystans. 

Ja za to zmieniam sie w sokoła i ląduje na piramidzie tuż ook żniwiarza.. Sprowadzam swoją całą moc na matryce i ciągne ją w swoją stronę, niestety opornie to idzie, ale jakoś jednak idzie. 

Kurde, ci kretyni skapli sie że to podpucha i chcą odciągnąć ich uwage ode mnie.

"Upadły" Skąd ona sie tu wzieła?!

"Optimus" Nie twój zasrany interes! -Zrzucił upadłego z piramidy, teraz to już na pewno upadł xD (Wera... to nie było śmieszne.. nie było..- Ja wiem.. ) 

"Rose" Nie dam rady sama.. Potrzebuje pomocy.. -Pomyślałam, przecież nie musze jej wyciągnąć nie niszcząc maszyny. Zmieniłam sie w smoka, wzbiłam sie w powietrze i strzeliłam w żniwiarza. 

Wszystko jakby działo sie w zwolnionym tępie. Tu strzeliłam plazmą, a tu upadły i Megatron wyrwali sie i obaj strzelili we mnie i spadam bezwładnie na ziemię.. Wielki huk i spadłam na ziemie w postaci smoka... Pod wpływem bólu przechodze transformacje w człowieka.. 

*** POV Optimus***

"Optimus" NIE!!! Rose!!! -Nie mogłem nic zrobić, została postrzelona.. Nic nie mogłem zrobić.. jednak czuje sie winny.. 

Leży tutaj... Jej klatka piersiowa unosi sie bardzo lekko w góre i szybko opada.. Jest cała poraniona.. Cała we krwi..

"Bumblebee" Stary.. Nie obwiniaj sie.. To nie twoja wina..

"Optimus" To moja wina! Byłem jej strażnikiem! Miałem jej bronić! Zawiodłem..

"Will" Bee ma racje, nie obwiniaj sie..



ROK PÓŹNIEJ



*** POV Nikogo ***

Wiele rzeczy sie pozmieniało. Niektórzy pogodzili sie ze śpiączką Rose..Lecz nie wszyscy, jej rodzina i przyjaciele nigdy sie zwątpią.. 

Przez ten rok, wiele rzeczy sie zmieniło, przyjechało więcej ludzi na Diego Garcie, w tym około dwadzieścia nastolatków w celu "nauczenia sie dyscypliny", pracują wraz z resztą wojska. Wiele nowych autobotów przyleciało na Ziemię. Tylko ci co wtedy byli na misji wiedzą że Rose jest w śpiączce, nikt więcej, by nikogo więcej nie niepokoić. 

Ratchet mówi że jest 45% że sie nie obudzi, 50% że sie obudzi, ale z ubytkami w pamięci.. a pozostałe 5% że sie obudzi..będzie wszystko pamiętać.. Nikt nie wie jak będzie..

Aktualnie są tak zwane "godziny pracy". Wszyscy wykonują swoje prace. Mechanicy naprawiają, komputerowcy znajdują informacje, żołnierze mają treningi, autoboty też, kucharki gotują a sprzątaczki sprzątają. 

Kapitan Lennox wraz z sierżantem Epps'em zostali wezwani do generała Morshower'a

*** POV Will***

"Epps" Jak myślisz czego chce tym razem?

"Will" Nie mam pojęcia. Wchodzimy? -Staliśmy centralnie przed drzwiami

"Epps" Raz kozie śmierć. Wchodzimy -Weszliśmy do pokoju, siedział tam za biurkiem jak zawsze generał, a na krześle siedział...ON... No nie.. -Na widok jego aż wywruciłem oczami, co mi sie nie zdarza..

"Generał" Epps, Lennox witajcie. To dyrektor Gallowey, nowy łącznik z białym domem.. 

"Will" Ta.. Miło...

"Epps" Mhm.. 

"Gallowey" Generał Morshower wszystko wytłumaczył, czy może jest coś co jeszcze powinieniem wiedzieć?

Generał, Kapitan i Sierżant wymienili sie spojrzeniami.

"Will" Nie

"Gallowey" I tak ma być. Pokażecie mi mój pokuj? Musze sie odświeżyć

Will i Robert wymienili spojżenia.

"Epps" Pewnie, zaraz pokaże panu gdzie ma pan pokuj. -Wraz z dyrektorem udali sie do jego pokoju.

"Generał" Mam go dość.. Choć jest tu dopiero kilka godzin..

"Will" A co ja mam powiedzieć? Ty będziesz go widział tylko przez kamere i słyszał przez telefon.. A ja codziennie.. Dobrze robimy nie mówić mu o NIEJ?

"Generał" Lepiej będzie, jeżeli nie będzie wiedzieć że mamy w bazie dziewczyne która perfekcyjnie włada magią, i teraz leży w śpiączce przez wojne w Egipcie.

"Will" Masz racje.. Pójde już sir -Zasalutowałem i opuściłem pokój, udałem sie pod sale medyczną. Wkroczyłem do środka, przywitał mnie obojętny wzrok Ratcheta i widok śpiącego przy łóżku Rose, Optimusa.. Nadal sie obwinia.. Przecież to nie jego wina..

*** POV Rose ***

Jestem w jakimś przeklętym białym... nieskączenie wielkim pokoju..Okropnie tu.. Nie wiem ile tu siedze, kilka dni? Tygodni? Miesięcy? L-at? 

Nie wiem, ale coraz bardziej odechciewa mi sie czego kolwiek, chodź by patrzenia sie w sufit..Nadal nie wiem czemu tu jestem.. Nikogo tu chyba nie ma, oprucz mnie.. Nie ma nocy, jest tylko to białe światło... Jakby nie dawało mi zasnąć... 

Nagle coś sie dzieje.. Słysze jakby.. jakieś kroki? Ktoś łapie mnie od tyłu w talii. Wyrywam sie.. Widze twarz "napastnika" .Dziwnie znajoma.. Czy to.. Bee?!

"Rose" Bumblebee? To ty?

"Bee" Rose, wruć do nas.. Prosze.. On nie daje sobie rady.. Obwinia sie o to że leżysz tu.. Wruć.. -Jego sylwetka zaczeła sie rozmazywać, zanim co kolwiek zrobiłam już go nie było..

"Rose" ON nie daje sobie rady..  Ale ja nie wiem jak wrócić.. Ale wiem kto by mi pomógł..

Ruszyłam w którąś stronę. Nie wiedziałam w która, bo przecież to białe miejsce, chodziłam po nim tak długo, a nie znalazłam ani jednej ściany..Szłam i szłam.. W końcu wpadłam na coś.. Nie to nie ściana.. to nie jakieś człowiek.. To ogromna noga. I wiem do kogo należy. 

"Rose" Wiem że to ty!

"??" Rose.. Co ty.. Skąd sie tu wziełaś?

"Rose" Po raz setny, mówie że nie wiem. Ale wiem że możesz mi pomóc wrucić na ziemie. On mnie potrzebuje..

"??" Wiesz może.. jak sie tu znalazłaś?

"Rose" Pamiętam tylko.. coś o jakimś żniwiarzu..

"??" Oh..żniwiarz słońc.. Został uruchomiony?!

"Rose" Nie wiem! Prosze zrób coś.. Ja nie chce zapomnieć.. 

"??" Ok.. - Przykucnął przy mnie, przez co widziałam jego twarz.. Dotknął mojego czoła i mówił coś w języku którego nie znam- Jak wrucisz na ziemie, będziesz wszystko pamiętać.. Ale teraz nic nie moge zrobić.. Twoje ciało musi być gotowe byś dała rade wrócić na ziemię..

"Rose" Dzięki. Wiesz ile może mi to zająć?

"??" Jesteś tu już długo, jeszcze troche, a znów ujrzysz przyjaciół i rodzine..

"Rose" Dzięki za wszystko.. -Prime znikł, a ja znowu zostałam sama w tym przeklętym białym miejscu..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro