8
-Jesteś córką Minervy!?! Więc wiesz gdzie teraz jest?
Nadal patrząc na płaszcz, uśmiechnęłam się słabo i próbowałam powstrzymać łzy.
-Nie żyje, umarł ponad rok temu.
-To znaczy, że nasza ucieczka na nic? Co teraz zrobimy?
-Oczywiście, że uciekniemy. Może mojego ojca już nie ma, ale macie mnie.
- Jest coś jeszcze w tej skrzynce, oprócz tego płaszcza?
Spojrzałam do środka i zauważyłam zdjęcie. Wzięłam je do ręki i już nie mogłam powstrzymać łez. Na zdjęciu byłam ja, Simon i mój ojciec, miałam wtedy 5 lat, razem z Simonem siedzieliśmy pod płaszczem, który był w skrzynce. Ray do mnie podszedł i mnie przytulił, spojrzał też na zdjęcie.
-To ty?
-Tak, uwielbiałam mieć na sobie jego płaszcz. Czułam się wtedy bezpiecznie. A ten chłopak obok to Simon, jest ode mnie starszy o 2 lata. Jest moim bliskim przyjacielem, zawsze robiliśmy wszystko razem.
-Posłuchaj mnie, zostaniesz z pozostałymi i razem z Donem i Gildą będziecie się nimi opiekować.
-Chcę pomóc!
-*mężczyzna szepcze do Emmy* Chyba lepiej, abyśmy dali im trochę prywatności.
- W taki sposób pomożesz nam najlepiej!
-Dlaczego mi rozkazujesz tutaj zostać?!
-Ponieważ * w myślach: nie powiem jej, że jest dla mnie ważna, no wymyśl coś!* nie zabieramy dzieci, które mają 10 lat!
-Ugh, mam ciebie dosyć!! Będę tu siedzieć a wasza trójka będzie się narażać! Macie wrócić w jednym kawałku, jasne?!
-Tak, tak.
-Weź ten płaszcz *wyciąga do niego rękę z płaszczem*.
-Ale to twojego ojca.
-Na szczęście.
-Okej. Czekaj, a gdzie Emma?
-Huh, nie ma ich. Tak bardzo byliśmy zajęci "kłóceniem się", że nie zauważyliśmy kiedy oni wyszli. Chodźmy ich poszukać.
Wyszliśmy z jadalni, nie musieliśmy ich długo szukać, bo zobaczyliśmy ich w pokoju z pianinem.
-Wybierzecie sobie broń na naszą wyprawę *otworzył przejście za pianinem*.
Pomieszczenie za pianinem było zbrojownią. Ray i Emma wybrali swoją broń, sprawdzili czy sobie poradzimy i udali się na wyprawę. Nie wiadomo ile może im zająć ta podróż.
-Spokojnie Elizabeth, nic im nie będzie, a zwłaszcza Rayowi.
-Gilda czy ty jesteś w zmowie z Emmą?!
-Nie wiem o czym mówisz. A poza tym on troszczy się o ciebie.
-On się o kogoś troszczy? Nie żartuj.
-Nie chciał cię zabrać, bo się boi, że coś ci się może stać. To takie urocze!
-Zgadzam się z Gildą, jeszcze nigdy nie widziałem Raya, który się tak martwi o kogoś!
-Don ty też?!
* W międzyczasie Ray POV*
-Masz na sobie płaszcz od Elizabeth, jak słodko.
-Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz.
-I jeszcze nie chciałeś, żeby szła na tak niebezpieczną wyprawę. Troszczysz się o nią.
-Przestań gadać głupstwa, Emmo.
-Szczenięca miłość.
-Pft jaka znowu miłość.
-Denerwujesz się, bo wiemy, że zależy ci na niej.
-Nie masz przypadkiem gorączki?
-Nie, po prostu to ty tego nie potrafisz zaakceptować.
-Po pierwsze jesteśmy dziećmi, po drugie nie ma czego akceptować.
-Winny się tłumaczy.
Jeśli tak będzie wyglądać ta podróż, to prędzej Emma zginie z moich rąk, niż zostanie zabita przez demona.
______________________________________________________
Postanowiłam nie robić na razie akcji w Goldy Pond. Może zrobię to jako retrospekcje, ale raczej nie będę się zbytnio o tym rozpisywać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro