Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 7


*2 miesiące później*

Od mojego pocięcia się minęło już sporo czasu i dużo rzeczy się wydarzyło. Przede wszystkim pogodziłam się ze Smokescreen'em oraz rozbudowałam moją tajną bazę w kopalni. Teraz znajdują się tam między innymi tarcza strzelecka, manekiny treningowe, laptop oraz zapasy energonu, które skumulowałam tam w wolnym czasie. Co prawda mi się na nic nie przydadzą, ale Autobotom, to i owszem. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią. Wbudowałam też do bazy systemy zabezpieczeń oraz kamuflaż sprawiający, że moja kryjówka będzie wyglądała tak, jakby nic w niej nie było, które ostrzegą mnie i uchronią przed ewentualnym intruzem. Moja jaskinia jest tajną skrytką, że tak powiem ,,na czarną godzinę". Nikt jeszcze nie wie, iż potrafię zmienić się w Transformera i wolę, aby tak zostało. To jest mój sekret. Niestety kilka razy natknęłam się już na Autoboty, gdy trenowałam latanie w trybie myśliwca. Najgorzej było, jak przyszpilili mnie do ziemi i wzięli na spytki, co na szczęście niewiele im dało, bo jakimś cudem udało mi się uciec. Gdyby tylko wiedzieli, że ten nieznany, bezfrakcyjny Transformer to ja, Alison Gold. Szczeny by im aż do samej ziemi opadły. :'D Wypełniłam już też swoje zadanie w bazie, tzn. ulepszyłam system zabezpieczeń. Poprosiłam właśnie Raf'a, aby spróbował się włamać, ale nie dał rady. I oto mi właśnie chodziło! Dobra, dość tego przynudzania, bo chyba wykituję i potnę się żelkami z Biedronki. Właśnie! To będzie nowy challenge! Kto zada sobie większe obrażenia za pomocą żelków. To będzie totalny hicior! A jak się komuś nie spodoba, to dostanie taki wpierdol, że zaraz wykona zadanie z bananem na twarzy. Dosłownie! Hehehehe, ale ja jestem porypana.

- Uwaga, wykryto działalność Decepticonów 5 km na północ stąd w opuszczonej kopalni - zakomunikował Ratchet. O ku*wa mać popie*dolona! Tam przecież znajduje się moja tajna kryjówka! Spokojnie, ku*wa, spokojnie... Właśnie na takie okoliczności ją zakamuflowałam i zabezpieczyłam. Ale i tak pewnie wszystko pieprznie i cały mój mistarnie ułożony plan pójdzie w pizdu!!! Dlaczego ten świat musi być taki mały i poje*any?!

- Autoboty, transformacja i jazda! - przerwał moje rozmyślania Optimus. W sumie dobrze, że to zrobił, bo mój mózg chyba by się przegrzał z braku tlenu (to w moim przypadku jest możliwe i koniec kropka. Taka kropka -->. No, może po prostu mam głupawkę i gadam bez sensu, ale co mi tam. Nikt mi nie zabroni pieprzyć głupot we wnętrzu mojej nabuzowanej pustością mózgownicy). Kątem oka zobaczyłam Miko podążającą chyłkiem za robotami. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam za nią. Kiedy przebyliśmy most ziemny, znaleźliśmy się przed wejściem do kopalni. Wkroczyliśmy w ciemność, gdy nagle olśniła nas światłość z telefonu nastolatki. Słychać też było wibracje. Czyli że ktoś do niej zadzwonił. Autoboty odwróciły się zaskoczone w naszą stronę, a my odmachałyśmy im ze skruchą wymalowaną na twrzach. No dobra, tylko Miko była skruszona. Ja ani trochę. Po prostu ruszyłam, aby "zwiedzać" kopalnię, której układ znałam już na pamięć.

- Ej, a ty gdzie? - zapytał się mnie lekko zdenerwowany Smokscreen.

- Zwiedzać idę, a co? - zapytałam i ruszyłam dalej.

- Nie, nigdzie nie idziesz. Zostajesz tutaj i koniec tematu.

- Nie będziesz mi rozkazywał! Nie jesteś moją matką! - odkrzyknęłam zbulwersowana.

- Słuchaj. Jestem za ciebie odpowiedzialny i nie chcę, żeby coś ci się stało - starał się uspokoić.

- No... Dobra. Ten jeden raz - odpowiedziałam zgodnie z jego wolą, ale tylko dla tego, że dziś był dzień dobroci dla zwierząt.

-Dzięki Wszechiskrze... - zaczął cieszyć się, że ustąpiłam, ale jego szczeście nie trwało długo, gdyż zobaczyłam Miko wchodzącą do jednego z korytarzy.

- Czekaj Miko, gdzi idziesz?! - krzyknęłam i pobiegłam z nią. Smokescreen jęknął. Nic więcej nie mógł zrobić.


Szłyśmy z Miko w stronę największej groty w całej kopalni, czyli mokej skrytki. Starałam się ją dyskretnie odciągnąć w innym kierunku, ale to nic nie dało.

- Popatrz, tu jest jakaś szczelina! Wydaje mi się, że gdzieś prowadzi - krzyknęła. No to jestem w dupie!

- Eee tam. Zwykła dziura w skale - próbowałam zniechęcić ją do penetracji.

- Ja tam wchodzę. I nie próbuj mnie zatrzymać - trwała przy swoim.

Po chwili zniknęła w ,,tunelu". Podążyłam zaraz za nią, aby upewnić się, że niczego nie odkryje. Jak to dobrze, że zainstalowałam tam system maskowania! Gdy weszłam, zobaczyłam, że moja koleżanka stoi pośrodku groty. Nagle krzyknęła: ,,Echo!!!" oraz ,,Ale tu jest genialna akustyka!". Podczas gdy ona się zachwycała, ja dyskretnie wyłączyłam zabezpieczenia (nie kamuflaż), aby nic jej się nie stało, gdy na przykład będzie próbowała oprzeć się o ,,ścianę" lub aby jakiś laser nie pociął jej przez przypadek nóg podczas spaceru po jaskini. Podeszłam do niej, a ona krzyknęła mi prosto w ucho o tym, jak tu jest wspaniale i niesamowicie.

- Ciszej, bo ogłuchnę! - zbulwwrsowałam się.

- Dobra, bez spiny - odpowiedziała mi wyluzowana.

Po chwili usłyszałyśmy odgłosy blasterów i jakiś straszny huk. Wszystko się zatrzęsło. Chciałyśmy wybiec na korytarz, ale wejście do jaskini się zawaliło! No pięknie. Nie dość, że jesteśmy uwięzione, to jeszcze w MOJEJ kryjówce o której nikt nie może się dowiedzieć. Ale ja mam strasznego pecha! Kiedy tak sobie rozmyśliałam, Miko zaczęła przesuwać kamienie w celu uwolnienia się stąd. Czy ona nie widzi, że jest za mała, aby odkopać nam wyjście? Tylko coś o sile gigantycznego robota z kosmosu może przenieść te głazy w inne miejsce. Starałam się jej to uświadomić, ale nic to nie dawało. Zmądrzała dopiero wtedy, gdy zaczęło brakować nam tlenu. Usiadłyśmy sobie pod ścianą i oparłyśmy się o nią. Najlepsze jest to, że w tym miejscu wcale nie było ściany, tylko korytarz do mojego magazynu na różne duperele, w tym energon. Czyli pole siłowe działa. Wspaniale! Chociaż jedna dobra informacja w tym dniu. Po chwili miałyśmy problem złapać oddech. Oznaczało to jedno. Brak świeżego powietrza. Kiedy tak się dusiłyśmy, usłyszałyśmy walenie w ścianę i jakieś uderzenia. Ktoś przerzucał kamienie. Minutę po tym wydarzeniu, łapczywie oddychałyśmy, gdyż do naszych płuc doszedł świeży zapas tlenu. Byłyśmy uratowane. Wychodząc z jaskini, włączyłam niepostrzeżenie zabezpieczenia. Tak na wszelki wypadek.


*Pół godziny później, w bazie Autobotów*

- Czy wy wiecie, jakie to było lekkomyślne i nieodpowiedzialne?! Mogło wam się coś stać! Macie w ogóle pojęcie... - Ratchet krzyczał na nas już od dobrych 10 minut, ale ja ani przez chwilę go nie słuchałam.

- Dobra, doszło do nas Doktorku, że jesteś zły, ale niestety nikt cię tu już nie słucha. Możemy sobie iść? Bo mi się nudzi - przerwałam mu, a on popatrzył na mnie najpierw z niedowierzaniem (zresztą tak samo jak wszyscy tu obecni), a potem z furią w oczach czy też w optykach. Widać było, że jest na maksa wkurzony. Jak ja kocham wnerwiać ludzi... i roboty oczywiście również. Hehehehe. Nasz jakże wspaniały i pozytywnie nastawiony do świata medyk był tak wkurwiony, że z całej siły uderzył w blat stołu. Niestety na trajektorii lotu jego ręki znalazła się biedna, cybertrońska spawarka, która rozpadła się na miliony drobnych kawałeczków.

- A to nie było ci potrzebne? - dolałam oliwy do ognia, a ten tylko jęknął i wyszedł z pomieszczenia, tupiąc strasznie i waląc w ściany. Nigdy nie widziałam go tak nabuzowanego. Popatrzyłam z rozbawieniem na resztę botów w pomieszczeniu, ale oni wcale nie byli zadowoleni. Widziałam na ich twarzach smutek, który był wymieszany z żalem, niedowierzaniem i współczuciem. Zrozumiałam, że tym razem przegięłam. Zrobiło mi się naprawdę głupio. Poczułam się paskudnie. Usiadłam na kanapie, podciągnęłam nogi do siebie i położyłm głowę na kolana. Patrzyłam w podłogę. Było mi wstyd. Nie powinnam tak potraktować Ratchet'a. Nawet, jeśli bywał marudny czy zrzędliwy. Postanowiłam go przeperosić. Wstałam i ruszyłam w stronę ambulatorium czy jak tam nazywa się ten jego pokój medyczny. Nie dane było mi jednak dojść do tego pomieszczenia. Zatrzymał mnie Optimus.

- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał.

- Ja... ja nie chciałam, żeby tak wyszło. Po prostu strasznie przynudzał, a niestety nie należę do cierpliwych osób. Wiem, że przesadziłam. Chciałam go przeprosić - tłumaczyłm się.

- On teraz potrzebuje spokoju. Zostaw go samego - był zły. Wiedziałam to, choć starał sie ukrywać wszelkie emocje.

- Przepraszam, naprawdę mi przykro - powiedziałam i wybiegłam z bazy ze łzami w oczach. Pędziłam przed siebie. Chciałam zapomnieć o wszystkim. O tym co zrobiłam. Jestem beznadziejna! Czy ja zawszę muszę coś zchrzanić?! Nagle się zatrzymałam. Usłyszałam jakiś dziwny dźwięk i po chwili przede mną stało pięć Decepticonów ze Starscreem'em na czele. No to mam przesrane! Pan ,,prawa ręka Megatrona" podszedł do mnie i zapytał, jakby sam siebie:

- Co my tu mamy? Czyżby mały zwierzaczek Autobotów się zgubił?

- Odwal się ode mnie sku*wielu, bo jak ci przy*ebię, to nawt Knock Out cię nie pozna!!! - krzyknęłam, wyrzucając z siebie wszystkie złe emocje, jakie się we mnie nagromadziły.

- Ooo, ktoś tu ma pazurki - zaśmiał się - brać ją - dodał.

Na to nie mogłam mu pozwolić. Nie wiadomo co ten sadysta by ze mną zrobił. Zamieniłam się w robota i spuściłam wszystkim takie manto, że aż się po nich kurzyło, gdy uciekali. Odwróciłam się zmęczona, ale i zadowolona z siebie, i mało co zawału iskry nie dostałam. Za mną stali Bumblebee, Rafael oraz Smokescreen z rozdziawionymi ze zdziwienia paszczękami. No to się wkopałam. Już mieli zacząć zadawać mi różne, cisnące się im na języki pytania, ale ja ich uprzedziłam. Powiedziałam tylko: ,,Przepraszam", przetransformowałam się w myśliwiec i odleciałam. Na szczęście mnie nie gonili. Byli chyba jeszcze zbyt zaskoczeni, aby o tym pomyśleć. No nic. Odlaciałam do mojej bazy, aby przemyślieć sobie to wszystko na spokojnie i naprawić drobne uszkodzenia, jakie odniosłam podczas walki. Po pół godzinie byłam jak nowa. Sprawdziłam na telefonie ile zostało mi jeszcze energonu. 40%. Nie było źle. Postanowiłam sobie potrenować. Ćwiczeń nigdy nie jest dość.


*Pov Bumblebee*

Ale Alison nagadała Ratchet'owi. To nie było miłe. Współczuję mu. Strasznie się zdenerwował. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś aż tak wyprowadził go z równowagi. Popatrzyłem na sprawczynię złego humoru mojego przyjaciela. Z początku była zadowolona z siebie, ale potem mina jej zrzedła. Usiadła na sofie, pogrążona we własnych myślach i patrzyła na podłogę. Była smutna. Po chwili wstała i starała się gdzieś pobiec, ale zatrzymał ją nasz dowódca u zapytał się jej:

- Dlaczego to zrobiłaś?

- Ja... ja nie chciałam, żeby tak wyszło. Po prostu strasznie przynudzał, a niestety nie należę do cierpliwych osób. Wiem, że przesadziłam. Chciałam go przeprosić - tłumaczyła się.

- On teraz potrzebuje spokoju. Zostaw go samego - widać było, że Optimus zdenerwował się na nastolatkę.

- Przepraszam, naprawdę mi przykro - powiedziała i wybiegła z bazy ze łzami w oczach. Widziałem, że naprawdę żałowała tego, co zrobiła i że było jej z tego powodu bardzo przykro. Postanowiłem za nią pojechać. Przetransformowałem się, ale zanim zdążyłem ruszyć, wsiadł do mnie Raf.

- Jadę z tobą - powiedział.

- Dobra - odbipczałem.

Wyjechałem z bazy. Smokescreen ruszył moim śladem. Nagle zobaczyliśmy, że przed Alison lądują Decepticony. Chcieliśmy już ruszyć do walki, ale dziewczyna zrobiła coś, co zaskoczyło nas wszystkich. Ona zamieniła się w Transformera! I to tego, którego ścigaliśmy od miesięcy! Nic nie zrozumiałem z całej obecnej sytuacji. Stałem jak kołek wbity w ziemię. Byłem tak zszokowany, że nie mogłem się ruszyć. Kiedy Cony odleciały, Alison nas zauważyła. Popatrzyła zmieszana w nasze optyki, przeprosiła nas, przetransformowała się w myśliwiec i odleciała. Zaraz potem pojawił się za nami most ziemny. Wyskoczyła z niego reszta drużyny.

- Wykryliśmy działalność Decepticonów i tego nieznanego bota, który posiada alt-mode myśliwca. Przybyliśmy, aby wam pomóc - zakomunikował Optimus - Co się stało? - dodał, widząc, że nie ma z nami kontaktu. Byłem tak oszołomiony, że nie dałem rady nic powiedzieć. Po prostu wszedłem w niebiesko-zielony wir, wracając tym samym do bazy. Usiadłem pod ścianą, chcąc przemyśleć to, co przed chwilą zobaczyłem. Zanim całkowicie pochłonęły mnie rozmyślania, usłyszałem, że Smokescreen wyjaśnia wszystko reszcie naszej ekipy.

μμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμμ

Przepraszam was za te niecenzuralne ocenzurowane wypowiedzi Alison, ale większośc tego opowiadania pisałam po północy, a resztę o 1:00 w nocy, a o tej porze mam głupawki, które nie pozwalają mi sklecać logicznie brzmiących zdań. No, nie tyle głupawki, co stan pobudzenia spowodowanego znęczeniem organizmu. Tak więc nie przejmujcie się tym, że niektóre rzeczy w tej części nie mają najmniejszego sensu. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z przekleństwami. Napiszcie proszę, co o tym sądzicie - jak co, to trochę przeredaguję tekst, aby był bardziej przystępny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro