6
Stałem na granicy drzew patrząc na tajemniczą postać znajdującą za strumykiem niemal pod urwiskiem na którym zaledwie trzy dni temu umarłem. Czułem się spięty. Czułem od tej postaci jakąś moc, siłę i to nie byle jaką. Była ogromna ale jakby wyciszona, uśpiona. To tak jakby coś istniało ale nie było widoczne dla oka.
- Podejdź Hinato, chyba mogę się do ciebie zwracać po imieniu? - Kiwnąłem głową na zgodę i podszedłem aż do strumyka gdzie stanąłem. Nie wiem dlaczego ale coś mi mówiło że powinienem na niego uważać
Nagle postać podniosła prawą rękę do góry i coś szepnęła pod nosem. Z dłoni wyleciała wiązka ognia. Była już chyba z dobry kilometr nad ziemią kiedy się zatrzymała i zaczęła tworzyć coś na wzór kopuły która objęła spory obszar. Spojrzałem na niego a światło z jego ręki zniknęło.
- Co zrobiłeś? - Spytałem go lekko zdenerwowany
- Spokojnie, dzięki tej kopule nikt nam nie będzie przeszkadzał
- Jak to? - Na mojej twarzy rysowało się zaskoczenie
- Kopuła ta wydziela z siebie pewną aurę która każe osobnikom którzy zbliżą się do obszaru jej oddziaływania na zawrócenie lub zmiany trasy - Wyjaśnił a ja doszedłem do wniosku że mogę się rozluźnić - A koro nikt nas tu nie zobaczy czy mógłbyś mi pokazać swój prawdziwy wygląd - Nerwowo przełknąłem ślinę. Jeszcze nikomu tego nie pokazywałem i czułem się lekko zdegustowany
- A może ty też mi pokażesz swoją twarz - Ten przez chwile milczał po czym zachichotał
- To później, na razie wolałbym pozostać anonimowy ale obiecuje że gdy już skończymy pokaże ci swoją prawdziwą postać - Miałem dziwne wrażenie że się uśmiecha
- No dobra, trzymam cię za słowo - Patrzałem jeszcze przez chwile na niego po czym się wyprostowałem i przymknąłem oczy. Przemiana, pomyślałem i w ciągu kilku sekund mój wygląd zmienił się diametralnie. Skóra zrobiła się szara, oczy czarno-ogniste a z pleców wystawały ogromne czarne skrzydła. Otworzyłem oczy i spojrzałem na mego rozmówce. Mimo kaptura zasłaniającego jego twarz widziałem jego uśmiech który mówił że jest zachwycony.
- A więc tak wygląda twoja dusza - Zmrużyłem oczy. Nie wiedziałem o co mu chodzi co szybko zauważył - Wygląd każdego Upadłego Anioła zależy od stanu jego duszy. Twoja jest idealnie po środku - Wyraz jego twarzy spoważniał - Ale powiedz mi - Skupiłem w tym momencie na nim całą swoją uwagę - Obserwowałem cię przez jakiś czas - To niezbyt miła wiadomość - Wszędzie gdzie nie pójdziesz jesteś miły, dziecinny, dobry, pomocny i masz tez trochę z siebie dziecka z ADHD - Przywalę mu zaraz - Ale mimo wszystko jesteś Upadłym - Teraz zdałem sobie sprawę do czego on zmierza na co od razu zbladłem i spuściłem głowę w dół - Gdybyś był taki na prawdę wyglądał już dawno byś był w niebie więc wnioski są tylko jeden - Przerwał na chwil potęgując napięcie - Masz na sumieniu coś strasznego i by to ukryć udajesz dziwnego roztrzepanego dzieciaka - Chciałem coś powiedzieć ale czułem się jakbym w gardle miał gule - Więc może mi to wyjaśnisz inaczej będę miał problemy z nauczaniem cię - Przez chwile rozważałem za i przeciw aż w pokiwałem głową na nie - Zamierzasz tak uciekać przed przeszłością? - Spytał bardzo poważnie - Jeżeli obawiasz się ze komuś się wygadam to się mylisz - Miałem wrażenie że zaraz się zapadnę
- N-nie mogę - Wyjąkałem a ten westchną
- Bycie Aniołem daje ci szanse na zrekompensowanie swoich grzechów - Stwierdził - Możesz kiedyś stać się białym pełnym Aniołem ale jeżeli dalej będziesz tak uciekał przed przeszłością stoczysz się do samych ciemności a wiesz gdzie tacy trafiają - On ma racje ale mimo wszystko...
- Nie mogę! - Wyjęczałem - To dalej zbyt bolesne
- Eh, wolałem tego uniknąć - Zaczął się rozciągać - Ale skoro nie da się po dobroci... - Spojrzałem zdziwiony na niego i w tej samej chwili zobaczyłem go kilka centymetrów przed swoją twarzą a po chwili poczułem jak cos twardego z ogromną siłą wciska mi się w brzuch a po sekundzie z ogromną prędkością walnąłem w drzewo... łamiąc je na pół. Leżałem opierając się o konar połamanego drzewa a z moich ust leciała krew. Ciężko dysząc spojrzałem zły i zdezorientowany na Przewodnika.
- Co ty robisz?! - Spytałem
- Łącze dwa w jedno - Oświadczył - Skoro nie chcesz mi zdradzić swojej tajemnicy będziemy walczyć aż mi to zdradzisz przy okazji sprawdzając twoją siłę
Gdy skończył wyjaśniać momentalnie ruszył do ataku. Ja niewiele myśląc ledwo odskoczyłem kawałek w bok unikając jego ciosu nogą. Jednak ten błyskawicznie w powietrzu zdobił pól odwrót a następnie kopną mnie w plecy ponownie wyrzucając mnie na parę metrów do przodu. Tym razem jednak udało mi się zniwelować upadek łapiąc się rękami o ziemie ale nie mogłem sobie pozwolić na odpoczynek gdyż już po chwili musiałem ponownie ominąć jego cios tym razem jednak udało mi się to zrobić o wiele lepiej. W tedy mnie olśniło. Przecież mam skrzydła. Gdy ten chciał wyprowadzić cios w moją twarz poszybowałem kawałek w gorę i wykonałem fikołka w powietrzu by następnie wylądować tuż za nim. Natychmiast chciałem go przewrócić kopiąc go w nogi lecz ten w tej samej chwili podskoczył w górę po czym kopną mnie w mostek co sprawiło mi spory ból. Jednak go zignorowałem i wyprostowałem się po czym skoczyłem w gorę w celu zaatakowania go ten jednak sparował cios i wyprowadził własny co jednak udało mi się przewidzieć i w porę odskoczyłem w dół po czym zrobiłem szybki piruet i kopnąłem go z całej siły w plecy.
- TAK! - Krzyknąłem uradowany spuszczając gardę co on szybko wykorzystał.
Szybkim ruchem zanurkował w dół i równie szybko wyprowadził mi cios pięścią w szczękę przez co ugryzłem się w język. Bolało jak cholera ale niewiele o tym teraz myślałem. Momentalnie się wyprostowałem i odskoczyłem kilka metrów do tyłu chcąc zwiększyć między nami odległość. Pozwoliłem sobie na chwile oddechu po czym w błyskawicznym tempie przyjąłem pozycje bojową. Ten jednak szybko znalazł się blisko mnie i zaczął okładać ciosami. Raz rękami raz nogami a mi ledwo udawało się je sparować a czasem się nie udawało. W końcu jednak znalazł wyrwę w mojej obronie co wykorzystał i chciał wyprowadzić cios nogą w mój lewy bark. Nie wiedział jednak że zamierzam mu na to pozwolić. Gdy już mnie tam kopną ignorując ból zrobiłem półobrót i sam kopnąłem go w głowę co wyrzuciło go kilka metrów ode mnie. Jednak tym razem postanowiłem pójść za ciosem i pobiegłem w jego kierunku. Ten szybko się otrząsną i przeturlał się po ziemi z miejsca gdzie wyprowadzałem swój cios po czym błyskawicznie znalazł się na nogach i próbował mi przywalić ale w porę wzleciałem w górę zaskakując go ponownie i kopnąłem go w twarz. Jednak ten się nie przewrócił przez co postanowiłem polecieć trochę wyżej. Tak dla bezpieczeństwa. Dziwiło mnie ze tak dobrze potrafię latać mimo że to pierwszy raz. Gdy byłem już na względnie bezpiecznej wysokości zatrzymałem się i spojrzałem w dół ale nie dostrzegłem mojego przeciwnika. Rozglądałem się we wszystkie strony próbując go znaleźć gdy nagle potężna siła wysłała mnie wprost na pobliska skarpę na której wcześniej zmarłem. Dosłownie wbiłem się w ta skałę lecz szybko się od niej odkleiłem i wystrzeliłem w mojego przeciwnika. Przy okazji dostrzegłem że z jego pleców wyrastają skrzydła. Ale jego płonęły jakby żywym ogniem. Z czymś mi się to skojarzyło ale nie wiem z czym. Próbowałem mu przywalić parę razy ale odparowywał każdy mój cios. Widać że jest oświadczony, jednak nie zmusi mnie tak łatwo do zdradzenia tajemnicy.
- Dobrze walczysz - Zauważył, cholera! Chciałem go kopnąć ale ten wycofał się na bezpieczna odległość - Kto cię tego nauczył? - Niedobrze
- Nie twój interes - Ten przebiegle się uśmiechną
- Czyli przyznajesz że ktoś cię uczył - Byłem wściekły
Wściekły zaatakowałem go z krzykiem na ustach lecz ten bez problemu mnie wyminą ale nie próbował mnie uderzyć. Natychmiast wyprowadziłem kilkanaście ciosów które bez żadnego problemu wyminą. Bawi się ze mną. Czułem jak wściekłość we mnie wzbiera.
- Nie idź tą drogą - Powiedział co mnie lekko zdezorientowało - Złość daje tylko złudne poczucie siły, prawdziwa siła leży w spokoju i prawdzie - Słuchałem go z widocznym zainteresowaniem - Naprawdę nie chce z tobą walczyć wiec proszę porozmawiajmy - CO?!
- Przecież to ty zacząłeś!
- Prawda ale nie dałeś mi wyboru teraz jednak kiedy znam twoją siłę możemy na spokojnie porozmawiać - Popatrzyłem na niego jak na wariata
- Chyba w snach! - Syknąłem i natarłem na niego ale ten tylko westchnął
- A wie zmuszasz mnie do użycia większe części mojej siły Stwierdził po czym zapłoną przez co się zatrzymałem i patrzyłem jak płomienie otaczają jego ciało. Przez chwile myślałem że zaraz zginie ale z płomieni wyłoniła się postać w ciężkiej zbroi. Na głowię miał Chełm przez co widziałem niewiele więcej. W sumie to tylko oczy. Cale zielone. Zaraz! Niemożliwe! Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć gdyż potężna wiązka energii uderzyła we mnie wbijając mnie w glebę. Ostatnie co pamiętam to Przewodnika lecącego w moja stronę niczym anioł stróż.
Jakiś Czas Później
Obudził mnie szelest spadającego metalu. A może zbroi. Zbroi. Zbroi!
- PRZEWODNIK! - Obudziłem się z krzykiem od razu podnosząc się do pozycji siedzącej czego szybko pożałowałem. Wszystko przeokropnie mnie bolało ale nie miałem żadnych ran
- O, nasza królewna się już raczyła zbudzić - Usłyszałem kąśliwy komentarz wymierzony we mnie i spojrzałem w bok po czym zamarłem - Hej! - Przywitał się pochylony na de mną Feliks z tym swoim pewnym siebie wyrazem twarzy
- F-F-F-F-FELIKS!? - Krzyknąłem w szoku
Odpowiedział mi szczery szeroki uśmiech Feliksa
Pierwszy raz tak dokładnie opisuje walkę
Mam nadzieje że dobrze wyszło
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro