21
Jak teraz lepiej przyglądam się temu czemuś to zaczynam wątpić czy to wilkołak no chyba że jest on jakiś niedorobiony. Zachowuję się jak rozruszone zwierzę. Nerwowo garbi się i reaguję na każdy dźwięk i ruch wokół siebie jednocześnie mając mnie na oku. Czym on do cholery jest? Żałuję że nie wypytałem Feliksa dokładniej o te wszystkie "istoty".
- Kim jestem? - Mówił jakimś dziwnym jakby chrapowatym głosem i brzmiało to jakby mówienie nie sprawiało mu żadnej przyjemności - Hehehe, równie dobrze mógłbym się spytać o to samo ciebie - Wskazał na mnie palcem i wyszczerza zęby krwiożerczo
- Tym co widzisz, aniołem, a ty? - Odpowiadam na co ten wyszczerza na krótką chwilę oczy
- Anioł? - Szyderczo się śmieje - Niezły dowcip
- Eh, w każdym razie kim ty jesteś? - Jakoś mnie on irytuję
- Hm, jestem Blutbadem - Blud-czym? Nigdy o czymś takim nie słyszałem
- Eto, wybacz ale nie słyszałem o was - Warkną na to jakby został urażony
- Jesteśmy Wesenami, żyjemy w... - Przerwał i zaśmiał się pod nosem - Dobry jesteś
- Hm?
Ten wyprostował się i rozszerzył ramiona.
- Dobra próba pozyskania informacji ale nie uda ci się to - A, więc nieco się domyślił, no cóż zawsze można spróbować
- h, a miałem nadzieję że jednak dowiem się czegoś ciekawego - Wzruszyłem teatralnie rękami - No cóż nie można mieć...- Nie dokończyłem bo debil wbił mi się ręką w brzuch przeszywając mnie na wylot
Po kilku sekundach wyją rękę z mojego brzucha na co zacząłem kasłać krwią i spadłem na ziemię.
- Cholera! - Wycedziłem
Może i jestem martwy a do tego Aniołem ale to nie zmienia faktu że czuję ból! Nie tak bardzo jak bym go czuł jako człowiek ale jednak! A na dodatek ten ma z tego ubaw i z tego co widzę to całkiem niezły.
- A wydawałeś się silniejszy, szkoda - W tym momencie zrozumiałem sens przysłowia "Że lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć"
Skoczył na mnie. Jakie było jego zaskoczenie kiedy w ostatniej chwila złapałem go za rękę którą chciał rozłupać mi czaszkę ta prawdopodobnie najmniejsze kawałeczki. Spojrzał się na rękę to na mnie i ranę w moim brzuchu i znów na mnie.
- Co do? - Był zszokowany ale utrzymywał zimną krew a ja się zaśmiałem
- Mówiłem - Kopnąłem go z całej siły w potylicę co go odepchnęło na odpowiednią odległość bym mógł się podnieść - Ale nie słuchałeś - Dopełniłem przemiany
Potrafię ją kontrolować. Mogę używać oczu lub żelaznej skóry kiedy chcę i nie muszę uaktywniać je jednocześnie. Bardzo przydatne jak się właśnie okazało.
Wściekły natarł na mnie ale odskoczyłem w bok i z całej siły kopnąłem go w plecy. Uderzył piersią o drzewo i już od razu przy nim byłem łapiąc go za barki po czym odwróciłem go d siebie, a ten zdezorientowany prawi nie stawiał oporu, i kopnąłem go kolanem w brzuch na co ten się zgiął co wykorzystałem i szybko walnąłem go kolanem w nos który nie przyjemnie zatrzeszczał co chyba znaczyło że go złamałem. Wilko-podobne coś nie wiedziało co zrobić. Złapać się za bolące części ciała, atakować czy uciekać.
- Nie chcę cię zabijać - Ten na sekundę zastygł ale szybko na mnie natarł
W porę zasłoniłem się rękami ale siła jego uderzenia była tak silna że aż poleciałem kilka metrów dalej. W powietrzu zrobiłem fikołka i na ziemi wylądowałem na czterech kończynach. Gdy się w miarę wyprostowałem z za krzaków wyleciał on z furią. Odparłem jeden cios, potem drugi i trzeci i czwarty... Eh, to będzie cięższe niż myślałem
Kageyama
Już od jakiegoś czasu przeczesujemy las i nic. Na domiar złego a raczej żałosnego Tanaka zbyt dosłownie zrozumiał stwierdzenie "przeczesać las" bo zabrał grzebień i zaczął wszystko... nim czesać...Eh... Nie wieżę już w ludzi.
- Eh, gdzie ten Hinata polazł? - Spytał się Nishinoya skonfundowany
- Może go wilki zjadły? - Sucho zażartował Tanaka
- Tanaka ogarnij się, proszę! - Ze strachu zdenerwował się Asahi
- No co - Fukną - Chciałem tylko rozluźnić atmosferę
- Zrobił byś to lepiej znajdując tego rudego idiotę - Odparłem sucho
- Co ty tak ostatnio się o niego martwisz - Spytał się zdziwiony Nishinoya po czym chytrze się uśmiechną - Czyżbyś się w nim... - Nie dokończył gdyż usłyszeliśmy wycie wilka
Do moich nozdrzu doleciał charakterystyczny zapach krwi a do uszu dźwięk walki. Intensywnej walki. Reszta była zbyt spięta by myśleć zdroworozsądkowo. Postanowiłem działać na własną rękę. Rzuciłem się do biegu kierując się zapachem. Za sobą słyszałem nawoływania tamtej trójki ale ich nie słuchałem. Moim celem był Hinata i nic innego mnie nie interesowało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro