Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7: Morderczy trening

  Dziewczyna stała przez kilka chwil w lekkim szoku patrząc, jak młoda blondynka znika w czeluściach ciemnego korytarza. Z tego letargu oderwał ją głos nadzorcy, którego gabinet był w odległości kilku metrów od Wrażliwej. Podniesiona na duchu przekroczyła próg pokoju, w którym zostały tylko dwie, znienawidzone przez nią osoby-Harkun i Ffon. Rozmawiali o czymś i w dodatku świetnie się przy tym bawili. Ich głosy ucichły, kiedy zorientowali się, że przy wejściu stoi Nemmip ubrana w czarny strój akolity.

— Właśnie miałem odesłać Ffona na jego kolejną próbę. Co cię zatrzymało, niewolnico? — zapytał opryskliwie. Nemm uśmiechnęła się triumfalnie.

— Najpierw Lady Zash zatrzymała mnie, aby przekazać mi, jaka jestem utalentowana, a potem rozmawiałyśmy i, rozmawiałyśmy i, rozmawiałyśmy i...

Harkun wściekle walnął dłonią w stół, aby zatrzymać ten cyrk.

— ... I straciłam poczucie czasu — dokończyła wyraźnie zadowolona z prowokacji dziewczyna.

— Tak jak każdy niewolnik, który wymyśla historie — westchnął — Lady Zash zgniecie cię jak gizkę, jeśli tylko wpadniesz jej pod nogi. — Teraz dopiero dziewczyna zauważyła jak bardzo Harkun potrafi wyolbrzymiać. Przecież Zash była bardzo miłą osobą, która nie powiedziała o niej złego słowa. — Nawet nie zasługujesz, aby ją kiedykolwiek spotkać — zrobił pauzę i przełknął ślinę — A teraz... czy zebrałaś wszystkie teksty Tulaka Horda i ten holocron?

— Oczywiście, jak zawsze jestem niezastąpiona — mówiła z szyderczym uśmiechem.

Nadzorca łapczywie wyciągnął ręce w stronę pierwszej, rzeczywistej kopii. Uważnie przeglądał każdy centymetr tekstu.

— Bez skrupułów mogę powiedzieć, że jest w fatalnym stanie — westchnął — Tak to jest, kiedy robota dla Sitha trafia w ręce niewolnicy, nieprawdaż Ffon? — Chłopak kiwnął głową z aprobatą.

— Na co jeszcze czekamy, nadzorco? Czemu nie możemy zabić tej idiotki teraz? — zapytał podekscytowany. Harkun tylko posłał taktyczne spojrzenie w stronę Ffona, a następnie powiedział do dziewczyny:

— Masz cięty język, ale brak ci umiejętności walki. — Wskazał palcem w kierunku wyjścia. — Nawet nie waż się tu zjawić, dopóki nie zadowolisz korribiańskich trenerów!

Wrażliwa podążała w kierunku wyjścia. Wiedziała, gdzie ma się udać. Hala treningowa była na drugim piętrze Akademii. Jednak zastanawiała ją jedna rzecz-czemu Harkun wysłał ją na szkolenie? Przecież powinna go nie obchodzić, a jednak zadbał o jej rozwój. I dlaczego to zrobił? Jaki miał w tym zamiar? A może Lady Zash miała w tym jakiś udział? Dziewczynie nie było teraz dane wiedzieć.

Wspinając się w ciszy po schodach, miała mieszane uczucia dotyczące tej sprawy. Doskonale wiedziała, że hala treningowa jest zarezerwowana tylko dla Mrocznych Lordów i ich uczniów, a ona przecież nie była nawet uczniem Lady Zash. Nikogo. Zash, z tego, co wiadomo, nie była nawet Mrocznej Radzie, nawet nie miała tytułu Darth.

Kiedy wreszcie weszła na piętro, ominęła Mroczną Gwardię Honorową. Odziani w czerwień strażnicy nawet na nią nie spojrzeli. Po przejściu przez krótki korytarz dotarła do dużego pokoju, nieodróżniającego się zbytnio od tysiąca takich pokoi, ulokowanych w Akademii. Te same szare ściany, jakiś artefakt w rogu, szare podłogi, plątający się akolici i zapracowany Sith. Ten pokój przydzielono Lordowi Samusowi. Był on podobnej postury, co Zyn, lecz był bardziej oschły. Wrażliwej się wydawało, że Samus mógł mieć układy z Harkunem, lecz mogła to być tylko lekka paranoja. Gruby Lord bez słowa wskazał ręką na schody obok siebie. Nawet nie podniósł wzroku. Dziewczyna dumnie wspięła się po schodach. Trochę się bała następnych chwil. Wiedziała jednak, że strach da jej siłę. Tak jej powiedział jej pierwszy mentor-Spindrall. Gdyby nie jego słowa, to pewnie od dawna byłaby w stanie rozkładu.

Gdy już przeszła ostatni korytarz, weszła do nieco mniejszego pomieszczenia, niż poprzednie. Mogłoby się to wydawać dziwne, ale to właśnie tutaj mieściła się hala treningowa. Fakt, faktem był to pokój prezentujący poziom Akademii. Z sufitu zwisały czerwone lampy, takie, jak w grobowcach. Ściany zaś były przyozdobione różnoraką bronią. Począwszy od mieczy treningowych, których jeden egzemplarz miała przy sobie, przez prawdziwe miecze świetlne, aż do wibroostrzy. Na podłodze, w różnych miejscach stały metalowe manekiny, obszyte karmazynowym, pikowanym materiałem. Wystrój, a w szczególności tak duża ilość broni w jednym miejscu, wywarła na Nemmip ogromne wrażenie. Zagłębiając się w tajniki tego cudownego miejsca, dziewczyna usłyszała trzask automatycznych drzwi. Wiedziała. To był podstęp Harkuna. Jednocześnie cieszyła się ze swojego przeczucia i była wściekła na nadzorcę, że próbuje robić, co może, aby ją zlikwidować. Chwyciła i uruchomiła swój miecz. Wydobył się z niego cichy, turkoczący dźwięk i bladożółte światło. Wrażliwa uspokoiła swojego ducha walki. Coś we wnętrzu próbowało jej podpowiedzieć, że może przejść przez tę sytuację bez rozlewu krwi. Były to resztki tego, co pozostawiła w dużych oczach matki. Powoli odwróciła się w kierunku dźwięku.

Przed sobą ujrzała dwóch ostatnich osiłków, których miała okazję spotkać na pierwszym zgromadzeniu z Harkunem. Jedyne, co o nich wiedziała, to to, że byli braćmi i mieli na imię Wydr i Balek. Podczas swojego szkolenia nie przyglądała się im zbytnio. Jednak dopiero teraz zauważyła, że są do siebie podobni. Mieli ten sam ciemnobrązowy kolor włosów, podobną posturę i rysy twarzy. Na sobie mieli ten sam strój, który Nemm nosiła, przed czarną szatą akolity.

— Cześć, Nemm — powiedział cicho Wydr — Pamiętasz jeszcze mnie i mojego brata — staliśmy wszyscy razem w biurze Harkuna, prawda? — Szczerze mówiąc, nie pamiętała nic. Miała tyle spraw na głowie, że nie zwracała uwagi na jakieś mniejsze pomioty.

— Przykro mi, że musimy to załatwić w taki sposób. — Balek powiedział zmieszany. Nemmip stała spokojnie z posągową twarzą i starała się skoncentrować, na tym, co właśnie ci bracia próbują jej przekazać.

— Wierz mi, Nie podoba nam się to bardziej niż tobie. — Zawiesił się w zamyśleniu na kilka sekund. — No może, nam bardziej — powiedział.

— Teraz, teraz... Skąd wy niby możecie wiedzieć, co mi się teraz może podobać, a co nie? — spytała Wrażliwa z założonymi rękoma.

Balek spuścił głowę w dół i wymamrotał:

— Przepraszam cię, Nemm. Lubiłem cię. Naprawdę cię lubiłem. — Wydr już powoli miał dosyć biadolenia swojego nierozgarniętego brata.

— Widzisz, Harkun zaproponował nam układ — przecedził każde słowo w stronę Baleka — Zabijemy cię-jedziemy do domu. — Teraz już wszystko stało się jasne. Nadzorca proponował niewykonalne obietnice w zamian za równie niemożliwe zadanie. Nie mógł jej teraz zabić. Ona za bardzo chciała żyć, aby zobaczyć śmierć każdej osoby odpowiedzialnej za to, czym się stała teraz. Jej nienawiść do Harkuna pogłębiała się z każdą sekundą. Dobrze. Nie miała nawet żalu do tego rodzeństwa. Dziwne. Uśmiechnęła się inteligentnie i rzekła:

— Pożałujecie tego, wiecie o tym? — Posłała im tajemnicze spojrzenie. — Prawda?

Dalej kurczowo trzymała swój miecz. Był cały czas na chodzie. Cały czas słyszała jego turkoczący dźwięk i czuła ciepło, wydobywające się z rękojeści. Balek coś jeszcze mówił, jak bardzo żałuje, tego, co za chwilę zrobi, ona już tego nie słyszała. Słyszała tylko swój miecz.

Nie zrobił jednak nic. Ani on, ani jego brat. Nie zdążył nawet dokończyć myśli. Dotknął tylko swojego brzucha, trzymając kawałek jelita. Spojrzał w oczy swojemu oprawcy. Potem nie zobaczył nic oprócz ciemności. W jego oczach życie już zgasło. Osunął się na ziemię i leżał w kałuży krwi.

Dziewczyna załatwiła to szybko i skutecznie-tak jak przewidywała. Precyzyjne cięcie to podstawa. Sama była zdziwiona, że jej miecz, co prawda treningowy, może przeciąć tak głęboko ciało. Jednak z drugiej strony, czegokolwiek by nie użyła, w ten sam sposób, efekt byłby podobny.

Kiedy bracia coś jej tłumaczyli, ona w ułamku sekundy zmieniła chwyt miecza. Lekko go podrzuciła do góry i złapała, niczym nóż, następnie wykonała szybki, morderczy zamach. Była zadowolona z tego obrotu wydarzeń.

Stała tak, w otoczeniu dwóch trupów przez dłuższą chwilę. Zauważyła, że od rozpoczęcia rozmowy nie ruszyła się z miejsca. Po kilkunastu minutach otarła już lekko zaschniętą krew o plecy zmarłych, po czym przypięła miecz z powrotem na miejsce. Wyszła z pokoju.

— Posprzątajcie ten burdel w hali — poinstruowała Gwardzistów na odchodne.

Schodząc po schodach Akademii, w kierunku biura Harkuna, uśmiechała się. Nie był to jednak uśmiech, skrywający pod sobą zadowolenie, tylko satysfakcję. Satysfakcję ze zniszczenia planów pokaźnej grupie osób, do której należy Harkun, Ffon i należeli Wydr i Balek.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro