Rozdział 3: Alif
Lochy może nie były najlepszym miejscem na naukę, ale Nemmip nie miała na to wpływu. Posuwając się powoli w głąb ciasnego pomieszczenia, w którym słabe światło padało na stół z pasami. Na tym stole leżał przywiązany jakiś poobijany chłopak. Widać było, że jest wyczerpany. Dziewczyna popatrzyła na niego i ruszyła w stronę grubego, niskiego mężczyzny. Okazało się, że jest to wspomniany przez Harkuna Inkwizytor Zyn.
– Akolito! –Krzyknął wesoło w jej stronę–Przyszłaś i nawet nie za wcześnie. Doskonale. Harkun dał mi bardzo szczegółowe instrukcje odnośnie do ciebie–Oznajmił nowo poznany mężczyzna. Był ubrany, w lekki, materiałowy granatowy strój, który widocznie był trochę za mały. Wszędzie był opięty, chociaż z drugiej strony cokolwiek by nie uszyto i tak byłoby za małe na Inkwizytora.
Ten jednak wziął do ręki datapad, po czym kontynuował:
– Z tego, co widzę, to wychowywałaś się jako niewolnik.
Naprawdę? Nawet nie zauważyłam, siedząc przez tyle lat w strachu przed Imperium.
– Musisz jednak odrzucić wszystko, co w ciebie wpojono i nauczyć się kontrolować innych–Inkwizytor dalej mówił–Akurat mam dla ciebie idealne zadanie–wskazał ręką na wcześniej spotkanego chłopaka–On dziś będzie twoją ofiarą.
Ofiarą?
– Ofiarą? Hmmm... brzmi nieźle–powiedziała Nemm. Uśmiech, jaki zauważyła, na jego twarzy w momencie zniknął, a kolor skóry przybrał odcień czerwieni.
– To nie jest jakaś prostacka rozrywka, akolito–spojrzał na nią groźnie. Miał uprzedzenia do niewolników-to nie byli ludzie, tylko narzędzia do bezsensownej pracy. Powinni ją wysłać na Dromund Kass do budowy pomnika. Emocje już opadły, więc kontynuował.–Niedawno miało miejsce pewne zajście, czyli po naszemu „bezprawne zabójstwo", tu w Akademii–po czym dodał melancholijnie–No cóż... rywalizacja wśród uczniów skutkuje śmiercią.
A myślałam, że rywalizacja z Harkunem skutkuje śmiercią.
- Przesłuchaj go. Spraw, aby wyjawił ci tajemnicę tej zbrodni, - uśmiechnął się tajemniczo i ściszył głos — nieważne jakim kosztem.
Wrażliwa idąc w stronę chłopaka, tylko dodała:
–Radzę zatkać uszy, bo może być trochę głośno.
Zyn uśmiechnął się szeroko:
–Dziękuję za ostrzeżenie, ale wolę słyszeć każdy, nawet najcichszy krzyk.
Alif, chłopak, który leżał związany, jęknął z bólu, odwracając się w jej stronę.
–Ppproszę... nnnie krzywdź mniee. Nnnic nie wiem–wystękał. Nemm podeszła do niego. Ich twarze zbliżały się coraz bardziej. W ułamku sekundy złapała go za szczękę. Odpowiedział jej jęk bólu. Ich głowy były już obok siebie.
- Krzycz, chuchro — szeptała mu do ucha — chciałabym usłyszeć twoje cierpienie!
Oddaliła się i patrzyła mu prosto w oczy swoimi szarymi ślepiami. Alif nie bardzo wiedział, czy ona chce mu pomóc się stąd wydostać i ochronić przed...
Nie zdążył nawet dokończyć myśli, a już widział jej wyciągnięte w jego stronę chude ręce, a z nich wydobywające się błyskawice. Opatulały go tak mocno i parzyły, że ciągle krzyczał z bólu. Poprzednie rany, sińce piekły ze zdwojoną siłą. Ze strupów zaczęła się znów sączyć ropa zmieszana z krwią. Kątem oka spostrzegł Inkwizytora, który zadowolony coś notował w datapadzie.
Błyskawice wreszcie ustały.
–Ppproszę... nie rób teeeego więcej — krzyknął znowu z bólu — Zrobię wszystko... — ledwo mógł mówić, ale Wrażliwa go uciszyła gestem dłoni i uśmiechnęła się.
– Czego mam więcej nie robić?–zapytała z przekąsem – Tego?–Ponownie wycelowała w niego ręce i wystrzeliła w niego błyskawicami. Cały swój gniew na Harkuna, na Imperium skupiła na jego cierpieniu. Za to, że zginęła w jej rękach. Za to, że ją zabrali do Akademii. Za to, że była niewolnicą. Za to, że ktoś chce ją skrzywdzić.
– NIKT NIE BĘDZIE MI MÓWIŁ, CO POWINNAM ROBIĆ, A CZEGO NIE!!! – darła się, ciskając w niego błyskawice.
Alif już nie wytrzymywał, jeśli mógł cokolwiek powiedzieć o tych torturach, to to, co wystrzeliła dziewczyna stojąca przed nim było jedynie przystawką-teraz miał danie główne. Miotał się przywiązany do krzesła.
–STOOOP!!!–wykrzyczał. O dziwo tajemnicza dziewczyna przestała. Zauważył, że skierowała głowę w kierunku Zyn'a. Ten skinął głową, pokazując, żeby kontynuowała.
– Już. Już. Powiem. On mnie zabije, ale powiem–mówił torturowany.
Kto niby ma ochotę ciebie zabić oprócz mnie Alifie? - pomyślała Nemmip.
— Mordercą... - kontynuowała ofiara — jest uczeń Esorra Kayin'a. -Po chwili namysłu zwrócił się do Wrażliwej — Musisz mnie chronić, bo inaczej on mnie zabije.
Nie zdąży. Ja to zrobię.
–Pfff, to już nie mój problem–odpowiedziała dziewczyna.
Twarz Alif przybrała zdziwiony wyraz. Nemm zaśmiała się trochę, lecz natychmiast spoważniała. Całe te sińce, rany po błyskawicach zmieniały co chwila kolor, dowiedziawszy się, że całe to i ich, i jego istnienie nie ma sensu.
— Nie, nie, nie — mówiła ofiara — tak jest zawsze, prawda? — Dziewczyna odwróciła się od niego i podążała w kierunku. —To nie jest nikogo problem, dopóki ten ktoś nie przystawi ci miecza świetlnego do gardła. Może jeśli będę mieć farta, to Kayin uwolni mnie od tego nędznego ciała, szybko i bezboleśnie–po tych słowach umilkł. Nemmip w tym czasie słuchała jego dennych wywodów na temat, dlaczego powinna go chronić, chociaż z drugiej strony... Kim ona się stała? Dlaczego w niej jest tyle agresji i nienawiści? Niby chce pomścić matkę, ale czerpie przyjemność z możliwości zadania bólu komukolwiek. Z tych myśli wyrwał ją gruby Inkwizytor Zyn.
— Nic nie musisz mi mówić — przystawił rękę do ucha — słyszałem głośno i czysto — Jego twarz zesmutniała, co było dziwne, bo mimo tylu warstw tłuszczu potrafił co chwila zmieniać jej wyraz —Żałuję, że nie porozmawiałem z Esorrem. Jego mistrzem jest członek Mrocznej Rady.
Mroczna Rada? Wrażliwa nigdy o czymś takim nie słyszała, jednak ta nazwa jej się spodobała.
– Byłbym głupcem, oskarżając go–kontynuował Zyn–lecz twoja próba jest zakończona.–Wziął do ręki swój datapad i zaczął coś w nim pisać. –Przesyłam swoją rekomendację do nadzorcy Harkuna. Możesz do niego powrócić.
– Nie będzie więcej torturowania?–Spytała Nemm. Miała ogromną ochotę w końcu zabić tego tchórza.–Przecież dopiero się rozgrzewałam–dodała po chwili.
Inkwizytor łypnął na nią okiem zza datapadu, po czym uśmiechnął się i powiedział:
–Wiem, wiem. Jak tylko zaczniesz, to trudno się oderwać, prawda? –Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i skinęła z aprobatą.–Być może później, o ile przeżyjesz. –Zyn polubił ją. Miała w sobie to coś, co pomogłoby jej zajść wysoko, bardzo wysoko.–Naprawdę, to była sama przyjemność oglądać twoją pracę, akolito.
Akolito? Jeżeli tak ktoś do mnie powiedział, to oznacza, że nie jestem już niewolnicą?–rozmyślała Nemmip.
Na koniec Zyn dodał:
–Życzę ci szczęścia w twoich próbach i... niech Moc będzie z tobą.
Młody akolita wyszedł z lochów. Podążając dobrze już znaną siecią korytarzy w kierunku biura Harkuna Wrażliwa zastanawiała się co przyniesie los i czy rzeczywiście dobre słowa Inkwizytora poprawią jej sytuację.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro