Rozdział 2: Ffon Althe
Po długich wędrówkach w kompleksie grobowców Nemmip ujrzała przed sobą słabe światło i cień olbrzymiej piramidy. Była to Akademia Sithów-najbardziej elitarna jednostka szkoleniowa przyszłych Lordów. Kilkanaście metrów przed szerokimi schodami, które wiodły do wejścia, po lewej stronie było postawione coś w rodzaju bazaru. Można było znaleźć tam prawie wszystko, co było potrzebne młodym akolitom-od specjalnie przygotowanych mikstur przez stroje, aż do broni. Co prawda nie można było zakupić prawdziwego miecza świetlnego, lecz tylko ich delikatniejszą wersję, czyli miecze treningowe.
Po przejściu schodów i przedsionka Akademii można było ujrzeć dwóch strażników pilnujących wejścia na dziedziniec. Wnętrze piramidy, mimo starożytnego zewnętrznego wyglądu było bardzo nowoczesne. Ściany i podłogi były szare, choć te ostatnie miały czasem płytki w kolorze czerwonego piaskowca z Korriban.
Po przedostaniu się na dziedziniec niewolnica udała się gęstą siecią korytarzy w stronę biura Harkuna. Gdy wreszcie tam trafiła, ujrzała w miarę duży pokój. Na ścianach wisiały flagi Imperium. Na środku znajdowało się duże biurko, za nim był ogromny, kamienny eksponat. Prawdopodobnie mógłby być to jakiś artefakt. W lewym rogu pokoju znajdowała się wysoka, kamienna lampa, która dawała, jasne, czyste światło.
Będąc już na miejscu Nemm spostrzegła, że wszyscy już są.
– Ach, ostatnia — Popatrzył na nią ze swoim złośliwym uśmieszkiem — ZAWSZE ostatnia.
Hmmm... kto by się spodziewał, że tego nie powie — pomyślała niewolnica.
Harkun kontynuował swoją przemowę:
–Teraz możemy sprawdzić, co sądzi o was pustelnik, kretyni.- Spojrzał na nich. Pomyślał chwilę. Zawiesił wzrok na chudej, czerwonowłosej dziewczynie.
— Kory, wystąp. Proszę — Ostatnie słowo było wymuszoną uprzejmością, na którą nadzorca rzadko sobie pozwalał. Przerażona dziewczyna zrobiła krok do przodu.
– Tak, nadzorco Harkunie– wyjąkała cicho.
Nagle twarz Harkuna przybrała czerwonej barwy. Ręce zacisnęły się w pięści, a on sam zaczął krzyczeć. Nie, wrzeszczeć na Kory.
– Jesteś SŁABYM, ŻAŁOSNYM, SZCZUREM i nawet tak obłąkany pustelnik, jak Spindrall potrafi to dostrzec- Wziął głęboki wdech, zamknął oczy. Był już spokojny — A to oznacza...– W jednej chwili skierował ku niej ręce i wystrzelił Błyskawicami Mocy. Dziewczyna krzyczała z bólu. My staliśmy bez słowa, jakby cała sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Jej krzyk był okropny, mogłoby się wydawać, że jest słyszalny na całą Galaktykę. Kilka sekund później spalone, jeszcze dymiące ciało osunęło się na podłogę. Blizny pozostawione po błyskawicach nadawały zmarłej wyjątkowego wyglądu, lecz co ma wygląd do siły.
Spokój to kłamstwo jest tylko pasja.
***
Gdy tak wszyscy stali w ciszy, a Harkun spoczął przy swym ogromnym biurku, do pokoju wszedł chłopak ubrany w czarny strój akolity. Było to dziwne, ponieważ wszyscy akolici mieli stroje koloru granatowego. Coś musiało być na rzeczy, że akurat ten był tak wyróżniony.
Nastawienie nadzorcy do całego świata i grupy momentalnie się zmieniło wraz z nadejściem chłopaka. To niebywałe, że tak zepsuty człowiek może okazać się, choć na chwilę miły.
–Poznajcie naszego przybysza - Ffona Althe — To on. To ten sam akolita, który popchnął Nemmip i minął bez słowa nadzorcę. Widać było, że nie jest człowiekiem, tylko Sithem. Szczerze mówiąc, jego twarz była okropna. Nie dość, że cała czerwona, to jeszcze z jakimiś dziwnymi naroślami (co było charakterystyczne dla jego rasy). Nic dziwnego, że skrywał się pod kapturem — To jest prawdziwa sithiańska siła — kontynuował nadzorca - ... i rozerwie was na strzępy i złamie kości, niewolnicy — Widać było, że jest zachwycony jak nigdy dotąd nowym uczniem — Spójrzcie na niego! - Wszyscy zwróciliśmy wzrok w jego stronę. Widać było, że lubił być w centrum uwagi. - Żadnych koneksji na świecie. Tylko i wyłącznie czysta sithiańska krew! - Wskazał na Ffona — To jest przyszły uczeń Lord Zash! Nie takie plugastwo jak wy!
Nemmip popatrzyła na Harkuna z wściekłością.
To nie on decyduje, tylko Zash.
– Zobaczymy czy taki jest cudowny w grobowcach. Sam. Ze mną i moim mieczem do towarzystwa.
Harkun zaś się wściekł. Nie przepadał, jak ktoś mu przerywał. Tym bardziej jak to była kobieta, niewolnica i nie była faworyzowana przez niego.
-Wystąp, niewolnico — Posłusznie wykonała rozkaz dalej, patrząc na niego szyderczo — Chcę z tobą porozmawiać na osobności. Reszta z was ma się wynosić z tego pomieszczenia -teraz! - Przegonił ich zza biurka -Znacie swoje próby! Ty też Ffon — Zwrócił się do Sitha - Spindrall czeka.
Po wyjściu Ffona nadzorca wstał zza biurka i usiadł na jego rogu.
– Teraz, posłuchaj mnie -Zwrócił się do Nemm - Spindrall jest obłąkany. Jego jakakolwiek opinia nic nie znaczy. Jesteś cwana, ale i tak umrzesz. Czy to jest jasne?
Prychnęła.
– Myślisz, że mnie przestraszysz?
– Jesteś nikim — westchnął — I nie zapomnij o tym.
Podszedł z powrotem do biurka. Sprawdzał jakieś dokumenty. W międzyczasie tłumaczył niewolnicy jej kolejną próbę:
–Lord Zash poprosiła o specjalną próbę dla ciebie — łypnął na nią zza biurka.
Oho, już wiem, czemu taki nabuzowany chodzi.
Harkun kontynuował:
— Jeśli, oczywiście nie będziesz się bać — ponownie uśmiechnął się złośliwie — to pójdziesz do Inkwizytora Zyna, który stacjonuje w lochach. Zagłębi cię w detale i co najważniejsze-przyśpieszy twój upadek.
Wrażliwa na Moc uśmiechnęła się tylko najładniej jak tylko potrafiła i powiedziała:
– Nie licz na mój upadek Harkunie — oparła ręce na jego biurku i spoważniała — Nie tak łatwo mnie zabić.
– Nie przechwalaj się tak, niewolnico. Szczerze mówiąc, nie chciałbym cię tu widzieć ponownie, zanim nie wrócisz z lochów — odwrócił się w stronę artefaktu — To wszystko.
Dziewczyna dygnęła niczym niewolnica i powoli wyszła z jego biura, podążając w kierunku lochów i Inkwizytora Zyna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro