Rozdział 12: Imperialna Stacja Kosmiczna
Skotia miał swoich szpiegów na Korriban i dzięki temu doskonale wiedział, do czego Lady Zash może być zdolna. Właśnie - do czego? Jej uczennica nic nie wiedziała, nawet nie podejrzewała, że może być z nią coś nie tak. Jednak ta sprawa, nie dość, że była niewyjaśniona, to jeszcze zagmatwana.
Stojący przed Wrażliwą mężczyzna dalej zaciekle mówił:
— Na Korriban Zash może robić, co tylko zechce, lecz na Dromund Kaas to już inna historia. Z tego powodu musisz zginąć. — Na myśl o tym uśmiechnął się złośliwie. To było jego pierwsze zadanie od Mistrza. Zresztą on, Ortosin, nie był pierwszym i ostatnim uczniem Dartha. Skotia miał ich na pęczki, więc nawet jeśli ten czarnoskóry młokos zginąłby, nic wielkiego by się nie stało.
— Khem, przypomnij mi, co robisz z użytkownikami Mocy? — zapytała dziewczyna swojego kompana stojącego obok.
— Zjadam ich, a następnie wypluwam ich kości — odpowiedziało monstrum w swoim gardłowym języku.
W przeciwieństwie do Harkuna i Ffona ci młodzieńcy doskonale zrozumieli każde słowo. Towarzysze Ortosina schowali się za nim przerażeni. Uczeń Skotii przewrócił oczami z dezaprobatą.
— Ortosin? — zapytał jeden z nich. — Czy to nie jest przypadkiem Dashade? Może to nie jest najlepszy pomysł?
Ciemnoskóry tylko uruchomił wściekle swój miecz, a korytarz zabłysnął czerwonym blaskiem.
— Tchórze! Walczcie, głupcy! — krzyknął, wyciągając miecz w stronę akolitki.
To był błąd. To był bardzo, bardzo duży błąd, pomyślała Nemmip, przy okazji wyciągając swoją nowo nabytą broń.
Z mordem w oczach Khem rzucił się na towarzyszy Ortosina. Dziewczyna wykonała dwa skoki w kierunku swojego przeciwnika. Był wyższy, silniejszy i pewnie bardziej doświadczony od niej. Jednak czym jest siła w porównaniu z szybkimi, zaplanowanymi cięciami?
Uczeń Skotii zaciekle atakował Wrażliwą. Ciął swoim mieczem na prawo i lewo, wkładał w to mnóstwo siły. Ich ostrza co chwilę się spotykały, a czerwone smugi światła wędrowały po ścianach korytarza. Chłopak zrobił krok do tyłu, żeby kilka sekund później wykonać śmiercionośne kopnięcie w głowę. Lekko obrócił się w lewą stronę i złączył nogi, zaraz unosząc jedną z nich w powietrze. Masa oraz siła włożona w ruch i grawitacja powinny zdziałać swoje. Jednak zamiast wyczekiwanego dźwięku łamanych kości czaszki, Ortosin usłyszał tylko głośnie tupnięcie swojego ciężkiego buta.
Zszokowana dziewczyna z niedowierzaniem wpatrywała się w ciemnoskórego. Tuż przed zamachem wykonała całkiem udany unik. Osiłek wściekle zacisnął zęby i ruszył ponownie do ataku.
Przeciwnik uniósł miecz, aby rękojeść była na wysokości jego czoła. Nemmip zauważyła to i już wiedziała jak to wykorzystać. Poprawiła chwyt prawej dłoni. Czas zwolnił. Widziała furię w oczach Ortosina i jego powoli opadający na nią miecz. Skierowała swoją prawą rękę do środka, jednocześnie obracając nadgarstkiem. Jej broń wręcz zawirowała w powietrzu, wytrącając przeciwnikowi miecz świetlny. Oszołomiony chłopak tępo wpatrywał się w ostrze skierowane prosto w jego klatkę piersiową. Dashade na chwilę przerwał swoją ucztę, żeby zobaczyć, jak mały Sith zabija drugiego.
Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie, a następnie pchnęła przeciwnika mieczem. Ostrze przebiło się przez ciężką zbroję, ciało, kręgosłup, aby pokazać swoje czerwone oblicze zza pleców. Po chwili Nemmip wyłączyła broń i zapięła przy pasie, a ciemnoskóry opadł bezwładnie na posadzkę. Uczennica przeskoczyła truchło i udała się do wyjścia. Za moment dogonił ją ubrudzony krwią Khem, który na szczęście nie wziął ze sobą części rozerwanych szczątek towarzyszy Ortosina.
Oboje zeszli po schodach, mijając po drodze ogromny obelisk - serce Akademii - a następnie udali się do głównego wyjścia. Zarówno po lewej, jak i prawej stronie stali przedstawiciele Mrocznej Gwardii Honorowej*. Kiedy młody Sith i jej towarzysz mijali czerwonych strażników, ci synchronicznie uklęknęli, jakby chcąc okazać im szacunek. Wrażliwą oblał rumieniec nieśmiałości. Natychmiast zarzuciła kaptur i przyspieszyła kroku. Gdy wreszcie wyszła, przystanęła na chwilę, po czym obróciła się w stronę Akademii. Chciała rzucić - zapewne ostatnie - spojrzenie na tę monumentalną piramidę. Kątem oka spostrzegła Khema mijającego ją.
Wpatrywała się w budowlę przez kilka dobrych chwil. Naciągnęła zmęczony życiem kaptur i próbowała dogonić swojego kompana. Dashade zniknął jej z pola widzenia. Przeczuwała jednak, że już sam poszedł w stronę promu kosmicznego, gdzie oboje mieli się udać.
Nemmip nie było jeszcze stać na zakup żadnego statku, więc musiała posiłkować się promami, które były darmowe dla uczniów Lordów. Właśnie jeden z tych promów znajdował się na Korriban, niedaleko wejścia do kompleksu grobowca Tulaka Horda**. Dziewczyna już kiedyś przechodziła tą drogą. Pamiętała, jakby to było wczoraj - wracała wtedy z grobowca Marki Ragnosa***, mając jego holocron, gdy niespodziewanie dowiedziała się, że musi jeszcze znaleźć teksty Tulaka Horda.
Powoli przemierzała drogę, aż w końcu spostrzegła szary zarys statku. Przyspieszyła. Obok wejścia na prom stał Dashade z założonymi rękami i widać było, że nie był zadowolony z czekania na nią. Nemm jednak nie powiedziała nic, tylko weszła na podest prowadzący do promu, po czym wcisnęła guzik otwierający drzwi.
Wewnątrz było już kilka osób. Siedzieli ciasno obok siebie, zostawiając kilka wolnych miejsc. Wszystkie ich przerażone twarze oświetlał słaby blask małych lampek. Dziewczyna usadowiła się najbliżej wyjścia, a miejsce obok niej zajął Khem Val.
Po kwadransie, gdy pilot promu upewnił się, że nikt już nie wejdzie na pokład, włączono silniki. Pojazd zadrżał. Pasażerowie usłyszeli charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi. Światła na chwilę przygasły, pozostawiając podróżnych w całkowitych ciemnościach. W tych modelach statków nie było żadnych okien, więc przelot na Imperialną Stację Kosmiczną okazał się nudny.
Gdy wreszcie pasażerowie odczuli charakterystyczne turbulencje, towarzyszące lądowaniu, zaczęli przygotowywać się do wyjścia. Nemmip już wcześniej odpięła pas bezpieczeństwa i teraz siedziała wsparta na rękach, gotowa do wyskoczenia z prędkością światła z promu. Drzwi w końcu się otworzyły, wydając przy okazji cichy syk.
Dziewczyna wybiegła na środek hangaru, zostawiając za sobą tabun ludzi, powoli wylewających się z przeróżnych statków. Na chwilę zatrzymała się, aby podziwiać monumentalizm tego pomieszczenia. W hangarze znajdowało się jeszcze około pięciu promów, a było wręcz niewiarygodnym, aby w jednym miejscu pomieścić aż tyle statków. Jednak to nie był koniec.
Imperialna Stacja Kosmiczna była centrum kulturowym, politycznym i towarzyskim całego Imperium. Stacja mogła pomieścić łącznie lekko ponad dwa miliony osób (w tym załogę, pasażerów i wszelkie droidy). Prócz tego hangaru, w którym znajdowała się Uczennica, było jeszcze sześć podobnej wielkości lub nawet większych. Dwa dla Lordów Sithów, jeden dla agentów, działających na rzecz Imperium i jeden dla łowców nagród na usługach Imperatora. Dodatkowe hangary mieściły dwa ciężkie, o ponad osiemsetmetrowej długości krążowniki.
Biała Gwiazda była flagowcem Imperatora, przez co stawała się najczęstszym celem Republiki. W hangarze obok stacjonował zaś bliźniaczy Cień Ziost. Było to najnowsze „dziecko" Imperium, które jeszcze nie miało nawet swojego pierwszego lotu. Większość pasażerów odwiedzała Stację tylko po to, aby chociaż ujrzeć te dwa ogromne krążowniki.
Jednak to nie wspaniałe hangary były głównym miejscem spotkań istot goszczących na Stacji. Tym miejscem była Kantyna, umiejscowiona na środku. Z ogromnym barem obsługiwanym przez kilkanaście droidów protokolarnych. Krótko mówiąc, ta Stacja była największym, najpopularniejszym i najbardziej ekskluzywnym (nie licząc planety Nar Shadaa) miejscem spotkań każdego mieszkańca Imperium.
Z zamyślenia na temat statystyk Stacji Uczennicę wyrwał wibrujący w kieszeni Holonet. Okazało się, że jej Mistrzyni w końcu się z nią skontaktowała. W oczach dziewczyny odbijały się niebieskie litery z alfabetu Aurebesh****.
Moja droga, przesyłam ci wszelkie dane do mojego konta w Banku Imperialnym. Na Stacji masz sobie kupić nowe szaty, godne Twojej pozycji. Mam zaufaną krawcową — Lyrę, więc proponuję, abyś się do niej udała. Odwiedź również kantynę, aby kupić sobie jakiś prowiant. Za godzinę masz prywatny lot na Dromund Kaas. Nie spóźnij się.
Miała mało czasu. O ile by się nie zgubiła, to powinna bez problemu dotrzeć do krawcowej. Jak dobrze by poszło, to znalazłaby się na statku. Jedynie mogła nie zdążyć kupić czegoś do zjedzenia, chociaż nie przeszkadzało jej to. Przez większość swojego życia potrafiła zjeść kilka razy w tygodniu i nic się nie działo, w Akademii też było nieciekawie z wyżywieniem akolitów.
Ruszyła żywym krokiem w kierunku drzwi windy, a Khem podążał tuż za nią, dokładnie obserwując otoczenie. Po kilku minutach znaleźli się we wnętrzu windy. Oprócz tej dwójki na główny poziom Stacji próbowało się dostać jeszcze kilkoro pasażerów. Stali tak wszyscy w ciszy, oczekując, aż grube, metalowe drzwi w końcu się otworzą.
Winda stanęła w miejscu, wywołując przy tym lekką turbulencję, która zachwiała nieco wszystkimi podróżnikami. Coś zapikało i szare wrota wolno się otworzyły. Nemmip wyszła pierwsza ze swoim kompanem, który siał strach w oczach każdego przechodnia. Reszta osób w windzie przepuściła ich bez problemu. Dziewczyna i jej Dashade znajdowali się w jednym z kilku korytarzy prowadzących do Kantyny. Zarówno po lewej, jak i po prawej stronie znajdowały się przejścia do części bardziej rozrywkowej. Były to między innymi kasyna, sklepy, bary, czy nawet pojedyncze osoby, oferujące przeróżne „cuda" z czarnego rynku.
Dziewczyna szukała wzrokiem jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby doprowadzić ją do krawcowej. Nie było tu żadnej rozpiski, czy nawet mapy. Jednak podpowiedź przeznaczona dla niej nie znajdowała się na podłodze albo w jej pobliżu. Była ona zawieszona wysoko na ścianie pod postacią neonowego hologramu. Tego typu „banery" musiały znajdować się na znacznej wysokości, ponieważ Stację nie odwiedzali tylko i wyłącznie ludzie (którzy do najwyższych nie należeli), były tu również istoty bardzo wysokie, które mogłyby zasłaniać wszelkie kluczowe informacje - takie jak mapa Stacji.
Baner z narysowanym charakterystycznym pieniążkiem wskazywał, że w stronę Marketu Galaktycznego, gdzie znajdowała się zapewne krawcowa, trzeba pójść na prawo. Dziewczyna spojrzała na znak, a potem na Khema. Nie daliby rady zrobić dwóch rzeczy naraz. Jednak ich było dwoje i mogli podzielić się zadaniami.
— Khem, udaj się do Kantyny po jakiś prowiant. Ja udam się do krawcowej. Spotkamy się przy promie — rzekła.
Potwór kiwnął tylko głową, że się zgadza i odszedł w kierunku Kantyny. Przez chwilę Uczennica słyszała jego pomruki niezadowolenia. Jednak czas naglił, a ona musiała czym prędzej ruszać. Jak pomyślała, tak zrobiła i już po chwili przemierzała korytarze Stacji. Obecnie znajdowała się w części, gdzie sprzedawano komponenty do różnych broni, rozpoczynając od blasterów, a na mieczach świetlnych kończąc. Były tu również wszelkiego rodzaju ulepszenia do zbroi, dzięki czemu walka stawała się wręcz samą przyjemnością. Minęła już wszystkie możliwe sklepy z ulepszeniami i stała tuż przed wejściem do Marketu Galaktycznego lub jak kto woli - Galaktycznego Centrum Sprzedaży.
Dziewczyna szukała wzrokiem jakiegokolwiek krawca. W końcu gdzieś na końcu stał sklepik wciśnięty pomiędzy dwa inne, duże lokale.
— „Szaty u Lyry". Hmmm... oryginalnie — pomyślała dziewczyna i natychmiast się tam udała.
Sam sklepik był ciekawie urządzony. Ze ścian leniwie powiewały przeróżne materiały. Miały one multum wzorów i kolorów. Lada chyba była szara, lecz przez natłok rzeczy znajdujących się na niej trudno było określić jej podstawowy kolor. Nemmip przystanęła pośrodku sklepiku, rozglądając się wokoło. Nagle zza lady wysunęła się głowa sprzedawczyni. Była to starsza kobieta rasy torgutańskiej.
Torgutanie byli humanoidalną rasą o charakterystycznych naroślach na głowie i tatuażach na twarzy. Wrażliwa po raz pierwszy widziała jakiegokolwiek osobnika tej rasy. Kobieta stojąca przed nią była już w podeszłym wieku. Na nosie miała okrągłe okulary o grubych soczewkach, które bardzo powiększały jej oczy.
— Ah... to ty jesteś tą nową uczennicą Lady Zash? — zagaiła, uśmiechając się ciepło.
Dziewczyna skinęła tylko głową. Staruszka uważnie oceniła ją wzrokiem. Poprawiła suchą ręką okulary i zbliżyła się, po czym sprawdzała każdy centymetr jej starej szaty. Moment później zamyślona wyciągnęła jakieś dziwne urządzenie.
— Nie bój się dziecko, to tylko skaner, dzięki któremu zdejmę miarę — upewniła swojego gościa kobieta. Skupiona na nowym zadaniu wpatrywała się w mały, niebieski ekranik urządzenia. Stukała palcami w klawiaturę, głośno przy tym mlaskając. Gdy już wreszcie przestała ustawiać swój przyrząd, skierowała go w stronę dziewczyny. Nemmip oblała niebieska smuga światła, wydobywającego się ze skaneru. Po minucie, a może i dwóch, wszystko już było gotowe. Staruszka udała się na zaplecze, gdzie siedziała dłuższą chwilę. Szukała odpowiedniego kompletu.
Dziewczyna podziwiała w tym czasie wnętrze sklepu. Otaczające ją materiały bardzo pomniejszały pomieszczenie. Gdzieś w głębi lokalu znajdowała się interesująca maska...
Była ona biała z lekkimi, czarnymi wstawkami. Wyglądała, jakby wykonano ją z jakiegoś metalu, jednak nie było to pewne z powodu znaczącej odległości. Obserwowanie otaczającego świata przez maskę ułatwiały widzery, które wyglądały jak czerwone gałki oczne. Maska była intrygująca, lecz Nemmip, jako Uczennica Lady Zash, nie mogła sobie na nią pozwolić, gdyż była zbyt niska stopniem. Może kiedyś.
W tym momencie zza ściany wyłoniła się staruszka z paczką na rękach. Gdy zobaczyła dziewczynę, uśmiechnęła się, przez co było widać braki w jej uzębieniu. Podała Nemmip paczkę, a następnie wskazała ręką na zaplecze, gdzie mogła się przebrać. Wrażliwa podążyła we wskazane miejsce. Staruszka w głębi serca wiedziała, że Zash będzie zadowolona z jej pracy.
———————————————————————————————————————— * Mroczna Gwardia Honorowa była elitarną jednostką wojskową na usługach Imperatora.
** Tulak Hord był starożytnym Mrocznym Lordem Sithów.
***Marka Ragnos był starożytnym Lordem Sithów.
**** Aurebesh to alfabet powszechnie używany w Galaktyce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro