Rozdział 10: Khem Val
Nemmip leżała nieprzytomna na posadzce. Otworzyła leniwie oczy. Widziała przed sobą ten sam ołtarz, co poprzednim razem, zanim straciła przytomność. W jej umyśle zaczęło się rozjaśniać. W momencie szybko nabrała powietrza. Właśnie dotarło do niej, że przespała w najlepsze kilka godzin, a Mapy mogło już nie być. Wsparła się na rękach, ledwie uniosła. Była bardzo obolała z powodu poprzednich wydarzeń.
Skierowała wzrok na przejście. Pole energetyczne w oddali dalej było uruchomione i ktoś wciąż się tam znajdował. Odetchnęła z ulgą. Jednak nie wszystko stracone. Powoli ruszyła w stronę uwięzionej postaci.
Było to dwumetrowe monstrum. Jego skóra sprawiała wrażenie bardzo twardej, odpornej na obrażenia. Miała białą barwę, a na mostku, obojczykach, łopatkach oraz czaszce widniały krwistoczerwone znamiona. Raz były to wypukłe punkty, raz podłużna, wklęsła linia. Na jego ciele widniały takie same, proste i minimalistyczne tatuaże. Jedyne, co miał na sobie, to skórzana przepaska, zasłaniająca miejsca intymne.
Dziewczyna zrobiła jeszcze kilka kroków w stronę maszyny.
— Ha! — Usłyszała krzyk potwora. Był to tak niespodziewany ruch z jego strony, że aż podskoczyła z zaskoczenia. — Cały świat drwi ze mnie! — Zaśmiał się szaleńczo. Jego słowa były dziwne. Wrażliwą wręcz przerażał fakt, że Dashade może mieć jakiś problem psychiczny. Chociaż z drugiej strony nie byłoby to dziwne. Każdy, kto by tkwił w tym miejscu osamotniony przez jedno milenium, też by zwariował.
— Tulak Hord! — zawołał wściekle w czarną przestrzeń. — Czekałem na ciebie. Zrobiłem wszystko, co kazałeś. I teraz przysyłasz mi to? Los jest taki okrutny dla mnie, mała — zwrócił się smutno do dziewczyny. Ta nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Przecież gadał jak szaleniec. Raz był wściekły, a raz smutny. Co jest z nim nie tak? — Ale nie jest aż tak okrutny, jak dla ciebie — kontynuował. — Zrobiłaś ogromny błąd.
Wrażliwa była zdziwiona tym stwierdzeniem. Co mogło pójść źle? Czy istniała możliwość, że niedokładnie przeczytała ostatni tekst? Sama już nie wiedziała.
— To były tylko instrukcje od Zash — zagaiła zmieszana. — Jestem tu, aby uwolnić ciebie i zdobyć z twoją pomocą Mapę w ostatniej komnacie grobowca.
Stwór diametralnie zmienił swój ton głosu na bardziej władczy i rzekł:
— Jam jest Khem Val, sługa Tulaka Horda, który był znany jako Pan Nienawiści, Mistrz Wszechogarniającej Ciemności, Mroczny Lord Sithów — przedstawił się. — Razem, ja i Tulak Hord, pożeraliśmy naszych wrogów na bitwach o Yn i Chabosh. Otworzyliśmy przejście do systemu Dromund — chwalił się. — A teraz wyczekuję tu na jego powrót.
Nemmip spuściła głowę w dół.
— Przykro mi, że to ja muszę ci to przekazać — zaczęła cicho — ale Tulak Hord jest martwy od prawie dwóch tysiącleci...
— Martwy? — zapytał zszokowany Dashade. — Panie, czemu po mnie nie przyszedłeś? Mógłbym zginąć razem z tobą. Nie... — zaprzeczył sam sobie. — Pokonałbym nawet śmierć... — Skierował swój wzrok na dziewczynę. — Ale wracając, nie powinnaś była tu przychodzić...
Wrażliwa zacisnęła dłoń na rękojeści swojego miecza treningowego. Rozległ się przeraźliwy krzyk, gdy potwór rozpostarł swoje ramiona. Pole energetyczne zgasło, a sam Dashade zeskoczył ciężko na ziemię. Akolitka uruchomiła swój miecz. Usłyszała charakterystyczne brzęczenie. Dopiero teraz zauważyła, że jej przeciwnik jest jeszcze większy, niż myślała. Wyglądał, jakby składał się wyłącznie z samych mięśni.
Wściekle wpatrujący się w nią stwór wyciągnął swoją broń - wibroostrze. Zaczął nacierać na nią z całą siłą. W momencie dziewczyna wyciągnęła dłoń w jego stronę i wystrzeliła krótkie błyskawice, które na chwilę zdołały unieruchomić monstrum. Dało to mierny efekt. Potwór zaczął się jeszcze bardziej nakręcać. Wkładał całą siłę w wymachy swoim ostrzem. Wrażliwa ledwo mogła je odbić. Ich bronie co chwilę spotykały się, a potem oddalały. Elektryczne impulsy z wibroostrza tworzyły spięcia z mieczem treningowym akolitki. Ta z kolei kilka razy trafiła go, dzięki czemu lekko poraziła. Była szybsza.
Gdy ogromny miecz Dashade'a uniósł się do góry, Nemmip szybko zaszła potwora od tyłu i przyłożyła swoją broń do jego szyi.
— Pokonany! Pokonany! — wycedził wściekle potwór.
— To jak? Pójdziesz łaskawie na ugodę? — warknęła dziewczyna.
Monstrum skrzywiło się na tą propozycję.
— Dobrze, mała — odpowiedział niechętnie. — Jednak w mojej wielkiej słabości mnie pokonałaś — przyznał. — Z tego też powodu muszę ci służyć. Ale nie jesteś i nie będziesz moim mistrzem.
Świetnie, pomyślała. Teraz będzie mieć własnego Dashade. Tak, jak starożytni Lordowie. Już kreowała w swojej głowie, kogo będzie mógł zjeść wpierw. Ffona? Czy może Harkuna?
— Masz się słuchać albo zginiesz, zrozumiano? — zapytała władczo.
— Zrozumiano — mruknął pod nosem.
Oboje ruszyli metalową ścieżką do kolejnego wejścia. W pokoju nie było przejścia, tylko ściana. Dziewczyna stanęła na środku. Miała pustkę w głowie. Nie wiedziała, co robić. Khem minął ją, podchodząc do ściany. Wziął zamach lewą ręką i mocno uderzył. Ściana poddała się. Rozsypała na kilka kawałków, ukazując dosyć spore przejście. W komnacie za nią roiło się od shyracków. Khem poradził sobie z nimi bez problemu.
Przeszli do ostatniej, finałowej komnaty. Akolitka ujrzała w końcu upragnioną Mapę Przyszłości. Weszła powoli po schodach, wpatrzona w pomniejszony hologram Galaktyki. Po chwili była otoczona małymi, świetlistymi punktami. Przed sobą zauważyła metalowy panel kontrolny i przyjrzała się mu. Zauważyła wystający dysk z Mapą. Wyciągnęła go. Hologram automatycznie zgasł, pozostawiając ciemną pustkę w pomieszczeniu.
***
Nadzorca nerwowo kręcił się po swoim biurze. Ffon nie sprostał zadaniu. Jego plan, wszystkie jego działania z nim związane poszły na marne. Nie chciał już nawet patrzeć na tą nędzną kreaturę. Zrezygnowany oparł ręce na swoim biurku.
— Mówiłem ci, nadzorco. To jest niewykonalne! Wszedłem do grobowca, zobaczyłem tego Dashade'a na drugim końcu przepaści, ale nie mogłem tam dotrzeć — tłumaczył zawile Ffon.
Harkun wyprostował się i chwycił Sitha za szatę.
— Ale Mapa! Mapa! — wydarł się na niego. — Lady Zash jest nieugięta, nie weźmie ucznia bez Mapy! — Puścił go, a następnie walnął z całej siły w stół.
Do biura weszła Nemmip w spalonej szacie. Obok niej stał Khem Val, wpatrujący się głodnie w dwóch mężczyzn. Biały potwór był oszołomiony zmianą, która nastała w Akademii. Wyglądała ona zupełnie inaczej, niż te dwa tysiące lat temu.
— Powtarzam ci, Lady Zash pragnie niemożliwego. Nikt nigdy nie zdobędzie tej Mapy!
Dziewczyna z wyraźną satysfakcją wsłuchiwała się w tą dziecinną kłótnię. Czuła emanujący strach od Ffona oraz wściekłość od Harkuna.
— To znaczy, nikt poza mną — wcięła się do rozmowy. Z szerokim uśmiechem czekała na rozwój wydarzeń.
Harkun wybałuszył oczy. Nie wierzył w to, co widzi. Ta niewolnica, z Mapą i Dashade'em. To niemożliwe. Tak nie może być.
— Mapa! — krzyknął triumfalnie. — I... Dashade... W-weź stąd tego potwora i daj mi tą cholerną Mapę! — Ścisnął dłoń w pożądliwym władzy geście.
— Niee, to niemożliwe. — Młody Sith złapał się za głowę. — Ty szujo, gnido musiałaś to jakoś obejść. Jak to zrobiłaś? Jakim cudem uwolniłaś tego potwora?
W Khemie się już gotowało. Jak można znieważać tak dumną rasę, jak jego? Jak można obrażać tak wiernego sługę Tulaka Horda? Dashade zrobił kilka kroków w przód i pochylił się nad niskim akolitą, na tyle mocno, że ten musiał się oprzeć o biurko.
— Nie jestem potworem — rzekł w języku zrozumiałym tylko dla Nemmip. Nadzorca i jego uczeń jedynie wykrzywili twarz w wyraz zdziwienia. — Jestem Khem Val — mówił dalej, nie zważając na okoliczności. — Sługa Tulaka Horda, pożeracz buntowników na Yn i Chambosh, konsument systemu Dromund. I jestem głodny — zakończył groźnie.
— T-tak — wyjąkał tylko Ffon do Khema. — Musiałaś jakoś to obejść — zwrócił się do Wrażliwej. — Zapłacisz za to!
— Ffon! — zganił swojego ucznia Harkun. — Cierpliwości, będziesz miał swoją po tym dziewuszysku — podszedł do akolitki i walnął ją pięścią w brzuch. — Osobiście dostarczysz Mapę Lady Zash — podał Sithowi dysk z Mapą.
Dziewczyna skrzywiła się z bólu i wypluła krew zmieszaną ze śliną.
— Khem... zabij — powiedziała słabo, trzymając się za brzuch.
Dashade poszedł w stronę Harkuna. Wziął zamach swoją wielką, umięśnioną, trzypalczastą łapą, gdy nagle do pokoju wtargnęła Lady Zash.
Kobieta z krótkimi blond włosami wściekle wpatrywała się w całą sytuację. Przerażony Sith stał gdzieś w kącie. Akolitka zwijała się z bólu i w dodatku cuchnęła spalenizną. Nadzorca uniósł ręce, aby uchronić się przed ciosem.
— Trzymaj swoje zwierzątko z daleka — rzuciła chłodno do dziewczyny. — Chciałabym pomówić z Ffonem — powiedziała do przestraszonego akolity.
— L-lady Zash? — spytał jeszcze bardziej przerażony chłopak.
— Tak, Ffon. Gdzie jest moja Mapa? — zapytała słodko.
Zdenerwowany Sith sięgnął niepewnie do kieszeni. Drżącą ręką wyciągnął dysk i podał go bez słowa kobiecie.
— Ty dla mnie to znalazłeś, Ffon? — Złożyła ręce w geście zadowolenia. — Jak cudownie!
Wściekła dziewczyna skrzywiła się. Nie mogła uwierzyć, że tak wielka i dumna osoba, jak Zash, mogła dać się nabrać takim gnidom.
— Nie mógłby jej znaleźć, nawet jeśli by próbował — wtrąciła się akolitka.
— Cisza! — syknęła w jej stronę. Dziewczyna aż się cofnęła. Nie rozumiała, dlaczego Lady Zash tak nagle się zmieniła. — Ffon mi powie, co się naprawdę stało, nieprawdaż? Przecież nie odważyłbyś się mnie okłamać? — zapytała. — Bo byłaby wielka szkoda, gdybym odkryła, że skłamałeś. A teraz spytam ponownie. Czy ty przyniosłeś tę Mapę z grobowca Nagi Sadowa?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro