Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9: Rytuał

Przemierzając monotonne, szare ściany mogiły Nagi Sadowa, dziewczyna dotarła do pierwszej komnaty, z której wychodziły dwie ścieżki. Była ona czymś w rodzaju przedsionka, niepraktycznym dodatkiem, wykonanym z powodu niekończących się kredytów na koncie zmarłego. Pokój na bazie sześciokąta przyozdabiały ogromne, kilkakrotnie powiększone posągi zakapturzonych Lordów. Naprzeciwko głównego wejścia można było ujrzeć coś w rodzaju płaskorzeźby, która była ledwie widoczna z racji swojego wieku.

Pierwszym krokiem do zdobycia Mapy było skolekcjonowanie czterech bereł, które rozrzucono po grobowcu: Berła Nienawiści, które wręcz nią kipi; Berła Furii, które ją niesie; Berła Gniewu i Berła Rozpaczy. Tylko dzięki nim, można było przejść coś w rodzaju rytuału, który umożliwiał wejście do komnaty Dashade.

Pierwsze berło znajdowało się w najmniejszej komnacie, na jaką Sadow mógł sobie pozwolić. Było ono ulokowane, a raczej trzymane przez rzeźbę, która zastygła na klęczkach z wystawionymi rękoma, jakby chciała podać ten niebezpieczny przedmiot swojemu czcigodnemu władcy. Wokół figury zgromadzili się inni akolici, którzy najprawdopodobniej próbowali dociec, co zrobić, aby berło wpadło w ich lepkie ręce.

Dziewczyna posłała im Falę Mocy, a następnie dobiła osłabionych przeciwników mieczem. Była dobrze wyszkolona, co już wiele razy udowodniła. Gdy schowała swój miecz treningowy, zaczęła rozglądać się po tej małej komnacie. Oprócz ustawionej w centralnej części rzeźby z berłem, zauważyła, że strop jest podtrzymywany przez postacie. Nie byli to, jak w poprzedniej komnacie, Lordowie Sithów, tylko surowo ociosani ludzie z opaską na biodrach. Ich kolana były zgięte, a ręce zostały ukształtowane w taki sposób, aby sprawiały wrażenie, że zaraz opadną z braku sił.

Wrażliwa w ciągu kilku sekund zorientowała się, gdzie była - w Komnacie Niewolniczej. Najprawdopodobniej droga, prowadząca do Mapy Przyszłości, opowiadała coś w rodzaju pewnej historii. Nemm nie wiedziała, do kogo ona mogłaby należeć. Może do jakiegoś Wielkiego Lorda. Albo mogła być przepowiednią jej własnej ścieżki. Po lekkim zamyśleniu delikatnie wzięła berło w swoje ręce. Była to prosta tyczka z pomarańczowym, oszlifowanym kryształem na górze. Nie zwlekając ani chwili dłużej, udała się do następnej komnaty.

Pokój ten był lustrzanym odbiciem pierwszego pomieszczenia. Poza drobnym szczegółem, dzięki któremu można odróżnić te dwa, wręcz identyczne pokoje. W tym, w którym stała teraz Nemmip, zamiast Lordów, byli niewolnicy. A może przyszli akolici? Nikt nie mógł wiedzieć tego na sto procent. Jedyne, co odróżniało niewolników w tej sali od tych w poprzedniej, to to, że stali dumni, na baczność, a zamiast opasek na biodrach mieli długie spodnie.

Z tej komnaty korytarz prowadził prosto przed siebie. A jednak to historia o niewolniku, pomyślała dziewczyna. Najpierw ogromni, zakapturzeni Lordowie, czyli cel każdego wziętego do szkolenia niewolnika, następnie opis życia. Wpierw nic nieznaczący sługa, później przyszły akolita, wypełniający próby. Co Wrażliwa zastała w kolejnej komnacie? Pośrodku był postawiony posąg zakapturzonej postaci. Stosunkowo mały w porównaniu do otaczających go rzeźb niewolników, którzy podtrzymywali sufit. Mogło to oznaczać, że ta komnata była poświęcona akolitom, do których Nemm właśnie należała.

Rozglądając się po sali, zauważyła, że tu akolici jeszcze nie dotarli. Jednak na jej drodze stanął już dobrze znany przeciwnik - antyczne droidy. Jedne z nich w stanie uśpienia, lecz całkiem spora garstka pilnowała przejścia do jednej z bocznych komnat. Dziewczyna użyła mocy. Szukała czegoś, co emanuje jakimikolwiek negatywnymi uczuciami. Skierowała głowę w lewą stronę niczym żądny krwi Rancor. Nemmip aż za dobrze wyczuwała zapach furii, wydobywający się z najbliższego pomieszczenia. Upojona nim, rzuciła falę fioletowych błyskawic w kierunku antycznych droidów.

Był to piękny, niecodzienny widok. Błyskawice nie tylko poraziły droidy, które były na jej drodze, lecz również resztę, która znajdowała się w tej komnacie. Wrażliwa przeszła do następnego pokoju. Był on podobnie urządzony jak poprzednie, mijane po drodze. Sufit był podpierany przez tych samych akolitów. Przy ścianie, która znajdowała się naprzeciwko wejścia, były dwa szkielety, pochowane w stojących, odkrytych sarkofagach. Być może byli to zachłanni uczniowie Nagi Sadowa. W centralnej części znajdowała się już dobrze znana dziewczynie figura klęczącego niewolnika, który trzymał berło.

Wrażliwa lekko dotknęła opuszkami palców rękojeści. Natychmiast poczuła przypływ Mocy, płynącej z tego przedmiotu. Schowała drugie berło do dużej torby i ruszyła w dalszą drogę.

Po godzinie, a może dłużej, dotarła do kolejnej komnaty, z której wychodziły trzy korytarze. Jednym z nich przyszła. Pozostały jej dwa niezbadane.

W tej komnacie wyjątkowo można było ujrzeć posągi niewolników, przygotowujących się do prób i zakapturzonych postaci. Były to największe rzeźby, jakie widziała Nemmip w tym grobowcu. Stali oni we czwórkę, pośrodku, tworząc coś w rodzaju jednej, grubej kolumny. Zakapturzone postacie były zaś o połowę mniejsze i stanowiły jedynie ozdobę ścian. Dziewczyna kątem oka spostrzegła mały ołtarz, gdzie uwidaczniał się lekki zarys berła. Podeszła bliżej. Wyczuwała bardzo wyraźnie pulsujący od przedmiotu gniew. Wzięła insygnię do ręki, a następnie schowała ją do torby, gdzie spoczęła z dwiema pozostałymi.

Oprócz dziwnie ulokowanego berła, które znajdowało się w najmniej widocznym pokoju, akolitkę zaciekawił tekst, który nad tym berłem się znajdował.

Wy wszyscy się nas boicie. Wszędzie można przeczytać „Mroczny Zakon Sith" albo „degeneratów, Mrocznych Jedi". Widzicie nas jako ucieleśnienie Zła. Jesteśmy wszystkim, co najgorsze, najbardziej mroczne. Jesteśmy strachami na niegrzeczne dzieci i bezlitosnymi potworami. Tak nas postrzegacie. Ale znów się mylicie. Błądzicie jeszcze głębiej.

Tutaj tekst był tak zamazany, że nie można było nic odczytać. Jednak niżej znów pojawiały się wyraźnie widoczne litery Aurebeshu.

Wasz podział na Strony Mocy jest sztuczny. Moc to jedność, ale ma różne oblicza, we Wszechświecie istnieją różne sposoby użytkowania jej. Nie potraficie nas zrozumieć i dlatego się boicie. Ten manuskrypt powstał z mojej dawnej już potrzeby, wzmocnionej jeszcze zachętą Marki Ragnosa. Chcę, aby wszyscy poznali nasze prawdziwe oblicza.

To był manuskrypt opowiadający o Sithach. O ich prawdziwym obliczu. Czy rzeczywiście wszyscy byli tacy, jak opisywano? Nemmip nie wiedziała i nie chciała wiedzieć. Udała się po ostatnią insygnię - Berło Rozpaczy.

O dziwo, przy niej nie wyczuwała żadnej emocjonalnej aury. Może dlatego, że była już pozbawiona wszelkich ludzkich uczuć? Dziewczyna szybko odgoniła te myśli. Czasu było coraz mniej, a ona wciąż nie miała Mapy Przyszłości. Schowała ostatnie berło do torby i udała się w kierunku niezbadanego korytarza.

— Te berła są kluczem, kluczem, kluczem, kluczem, czem, czem, cze... — Zaczęły odbijać się echem o umysł Wrażliwej dalsze instrukcje Lady Zash. — Będziesz musiała umieścić je jakoś w komnacie z przejściem i je naelektryzować, elektryzować, elektryzować, zować, zować, zowa... — Dziewczyna dalej wsłuchiwała się w retrospekcję tych słów. Po chwili przerwała przywoływanie wspomnienia. Dalsza jego część nie była już potrzebna. Dziewczyna stała w jakimś ciemnym korytarzu.

— Hmmm... Robi się coraz chłodniej — mruknęła pod nosem. Jej gorący oddech zamieniał się w parę, która pod wpływem ledwie dosięgających tu świateł wyglądała złowieszczo. Zrobiła kilka kroków przed siebie. Nagle poczuła pod stopą nie podłogę, tylko pustą przestrzeń. Zachwiała się w przód i w tył. Przez chwilę lewitowała, stojąc jedną nogą na granicy wielkiej przepaści. Gdzie ona właściwie trafiła? Spojrzała niechętnie w dół - pochłaniająca wszystko czerń. Wyciągnęła obie ręce do tyłu, na chwilę łamiąc równowagę. Poleciała do przodu. Przed oczami zobaczyła obrazy z jej krótkiego życia. Nie chciała umrzeć. Nie tak. Nie teraz. Zamknęła oczy - w obawie przed końcem.

Policzki miała mokre i zarumienione. Dyszała ciężko, a serce waliło jej młotem. Siedziała z bezwładnymi nogami, przyklejona do ściany. Podziałało. W momencie upadku użyła Mocy, aby przyciągnąć się do ściany. Sposób dość ryzykowny, bo równie dobrze ponad tysiącletnia ściana mogła runąć w przepaść wraz z nią. Korzystając z okazji na uspokojenie swojego ciała i umysłu, Nemm postanowiła określić, gdzie się znalazła. Była to olbrzymia sala z podestem, ciągnącym się przy ścianie. Na nim właśnie teraz siedziała Wrażliwa. Pośrodku była jakaś metalowa konstrukcja z polem energetycznym w środku. Całość tworzyła słabe, lekko błyskające światło.

Z tak dalekiej odległości nie było mowy o określeniu co, a raczej kto się w tym polu znajduje. Jedynie można było zauważyć, że ktoś tam był.

Dziewczyna wsparła się na rękach i próbowała podnieść. Powoli wstawała z pozycji siedzącej. W końcu stała. Nogi miała jak z waty. Dalej nie mogła utrzymać równowagi. Opierała się lewą ręką o ścianę, żeby nie upaść.

— Asilas... — przeklęła w sithiańskim. Teraz będzie ją dręczył lęk wysokości. Jednak nie poddawała się i robiła krok po kroku. W momencie podskoczyła, słysząc huk za sobą. Była to błyskawica, ciśnięta z pola energetycznego. Jeszcze tego by brakowało, aby cały ten grobowiec został wysadzony.

Wrażliwa zbliżała się do kolejnej ściany. Przystanęła na rogu, aby chwilę odpocząć. Oparła się o rzeźbę zakapturzonego akolity. Spojrzała przed siebie. Światło. Najbardziej upragniony widok tego dnia - wejście do zamkniętego korytarza, z dala od tej cholernej sali. Zmotywowana ruszyła w tym kierunku.

Gdy już znalazła się w otoczeniu kamiennych ścian, spostrzegła droidy. Była zbyt oszołomiona, by walczyć i zdecydowanie nie miała na to ochoty. Zastanawiała się, co by tu zrobić, aby przejść niezauważonym. Całą swoją Moc skupiła na tym zadaniu. Po chwili medytacji skradała się w kierunku robotów. Weszła do cienia. Droidy były tuż obok. Jednak jej nie zauważyły. W napięciu podążała dalej. Minęła jedną komnatę, drugą, trzecią, aż w końcu znalazła się w ogromnym pokoju bez wyjścia. Zrzuciła niewidzialną osłonę z Mocy.

Sala, w której się znajdowała, była prawdopodobnie miejscem, gdzie powinna umiejscowić berła. Ołtarze, do których teoretycznie powinno się je wsadzić były symetrycznie rozdzielone po pokoju. Przy każdym z tych dyptyków znajdowała się para przyszłych, kamiennych akolitów.

Jedna ze ścian była idealnie gładka. Mogło to być przejście lub... ślepy zaułek. Na przeciwległej ścianie klęczał niewolnik, a nad nim widniał kolejny manuskrypt Nagi Sadowa.

Oto i moja komnata medytacyjna, gdzie widzę całą Galaktykę w swojej wyobraźni... Mogę wizualizować ogromne armie, potężną flotę, siejących grozę wojowników... i z Magią Sithów, z moją wyobraźnią mogę uczynić ich prawdziwymi!

Tekst był krótki, ale usiany informacjami. Dziewczyna już wiedziała, jak otworzyć kolejne przejście. Była pewna również tego, że jest coraz bliżej Mapy Przyszłości.

Po przeczytaniu tablicy wzięła się do przygotowywania rytuału. Podeszła do pierwszego ołtarza. Nad nim, jak również na pozostałych, widniała mała ramka z Bronzium. Dziewczyna podeszła bliżej i dotknęła ręką metalu.

— Furia... — mruknęła pod nosem. Wyjęła z torby odpowiednie berło i wsadziła je pionowo. Mechanizm zgrzytnął, oznajmiając, że wszystko jest na swoim miejscu. Następnie uczyniła to samo z ołtarzem Gniewu, Rozpaczy i Nienawiści. Gdy już wszystko było na miejscu i gotowe, dziewczyna weszła na podest, znajdujący się na środku komnaty. W centralnej części tego podestu znajdowała się dziwna płyta, która wyraźnie kontrastowała z podłogą. Było to najprawdopodobniej miejsce wyznaczone do medytacji.

Nemmip stanęła na tej płycie. Chwyciła się jedną ręką za nadgarstek i zamknęła oczy. Zaczęła medytować. Oplotły ją czerwone smugi. Nagle otaczające ją ściany zniekształciły się, a ona sama przeniosła w kompletnie inne miejsce.

Miała na sobie szaty ucznia jakiegoś Lorda. Dostojną szarą tunikę, na której spoczywały dwa czerwone pasy z różnymi inskrypcjami w języku sithów. U jej boku swobodnie kołysała się długa rękojeść miecza. To nie był standardowy miecz. Wiedziała, że miał podwójne ostrze. Wrażliwa nie mogła po niego sięgnąć ręką. Była unieruchomiona w jakimś polu energetycznym. Przed sobą widziała zakapturzoną postać, również lewitującą w polu energii. Na chwilę obecną nie rozumiała, dlaczego chce stąd uciec, a osoba naprzeciwko niej pragnie ją tu zatrzymać.

Bała się. Okropnie bała się kolejnych chwil. Kątem oka spostrzegła, jak jakieś monstrum biegło wściekle w jej stronę. Był to osobnik dziwnej, nieznanej dziewczynie rasy. Jednak czuła, że znała go bardzo dobrze. Biegł dalej, aż przełamał się przez bariery pola. Ta akcja spowodowała, że Uczennicę odrzuciło na jakąś twardą powierzchnię. Nie wiedziała, czy była to kolumna, czy ściana. Albo podłoga. Obraz zaczął jej ciemnieć i zamazywać się.

Wizja się zakończyła. W momencie Wrażliwa poczuła ból. Berła zaczęły działać. Przez jej medytację naelektryzowały się, a kryształy na ich czubku przekazały energię w jej stronę. Dziewczyna poczuła nieprzyjemne mrowienie po całym ciele. Wygięła się nienaturalnie z bólu, jednak dalej stała twardo na nogach. Każde berło po kolei wydzielało błyskawice. Dziewczyna czuła zapach palonej tkaniny. Nie mogła powstrzymać tego śmiercionośnego rytuału. Widziała przed oczyma szalejące po jej ciele błyskawice, które ściskały ją mocno.

Straciła czucie w nogach i upadła na ręce. Berła dalej nie przestawały wydzielać błyskawic. Mimowolnie Wrażliwa usiadła na kolanach z rękami wyciągniętymi przed siebie. Kłaniała się samemu Nadze Sadowie, w sposób identyczny, jak posąg niewolnika za nią.

Zacisnęła mocniej oczy i zacisnęła zęby. Mimo tego wszechogarniającego ją bólu, wyczerpania i oszołomienia, starała się uspokoić i zgromadzić energię płynącą z ołtarzy.

Z jękiem podniosła się z klęczek. Jej oczy zaświeciły fioletowym blaskiem. Wpatrywała się w pustą przestrzeń. Widziała zarówno ścianę przed sobą, jak i pole energetyczne, spowijające nieznanego jej jeszcze osobnika. Dzięki Mocy widziała dalej, ostrzej, dostrzegała każdy szczegół. Nawet nie czuła już bólu, tylko rozkoszowała się nim, upajała.

Wyciągnęła ręce przed siebie, celując w gładką ścianę. Nabrała Mocy. Z ziemi zaczęły się unosić skrawki spalonego materiału. Akolitka widziała i CZUŁA, jak w jej rękach z sekundy na sekundę potęguje się ilość błyskawic. Z fioletowym wzrokiem wystrzeliła w kierunku ściany błyskawice o tym samym kolorze.

W momencie ołtarze wyłączyły się, a ściana rozsunęła na dwie części. Nemmip niepewnie zachwiała się na nogach.

Upadła.

Jeszcze przez chwilę widziała niewyraźny obraz ołtarza. Po chwili przed jej oczami pojawiły się mroczki. Dzisiaj za dużo się działo. Chciała pochłonąć ją ciemność, dopadła wizja, a na koniec została porażona ogromną ilością Błyskawic Mocy. Musiała odpocząć. Musiała zasnąć. Choć na chwilkę. Choć na wieczność...  


--------------------

Rekord :D 2137 słów (no cóż ciekawa liczba :DD) 

Manuskrypty i słowa Nagi Sadowa zaczerpnięte z witryny Brotherhood of the Sith.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro