Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5: Dla mnie to bez różnicy.

  Furia powoli i spokojnie „płynęła" w nadprzestrzeni, a za jej sterami siedział 2V-R8. Przewody w jego sztucznie wytworzonym mózgu obliczyły, że niedługo dotrą na Balmorrę. Obecnie przemierzali kosmos, będąc gdzieś w Koloniach. Region ten znajdował się pomiędzy Światami Jądra a Zewnętrznymi Rubieżami i jak sama nazwa wskazuje, był najwcześniej skolonizowanym obszarem Galaktyki. To właśnie tutaj, na Balmorrze, Nemmip miała znaleźć kolejny artefakt dla Darth Zash, artefakt, który według jej Mistrzyni miał znacząco zwiększyć potęgę dziewczyny. Bo czego nie robi się dla nieograniczonej niczym mocy?

Statek zwolnił, a z niebieskiego tunelu szybko wyłoniła się skalista planeta. Jej zielone kontynenty były otoczone błękitnymi oceanami, a nad całą kulą rozpościerała się troszkę przygaszona, niebieska atmosfera. Cienkie chmury przecinały nieboskłon planety, tworząc coś na podobieństwo ogromnej pajęczej sieci. Kanonierka zwolniła, a Nemmip obudził pisk alarmu oznajmującego, że są już na miejscu. Dziewczyna nałożyła na siebie swój strój, który pełnił dwie bardzo ważne dla niej funkcje: był doskonałym strojem na wszelkie spotkania polityczne oraz idealnie spełniał się podczas zwartej walki. Nałożyła na siebie luźną, czarną z czerwonymi wstawkami tunikę oraz spięła pasem. W dłonie wzięła jeszcze swoje rękawice, nie chciała ich teraz zakładać, zwłaszcza przed jedzeniem, na koniec przypięła swój nowy miecz świetlny. Po wstępnym przygotowaniu się do wyjścia dziewczyna udała się jeszcze do magazynu po jakieś śniadanie. Na półkach nie było zbyt wielkiego wyboru, więc wzięła jakieś ekspresowe i okropne w smaku danie. Jadła je powoli i spokojnie, dokładnie smakując i przeżuwając każdy kęs. W ciągu półtora roku spędzonego na Dromund Kaas nauczyła się poświęcać swoim posiłkom o wiele więcej czasu, delektować się nimi, a nie pożerać je w ciągu kilku sekund, jak najgorszego sortu niewolnik.

Po zjedzeniu, co prawda skromnego posiłku dziewczyna wytarła delikatnie usta i dłonie chusteczką, a następnie założyła leżące obok rękawice. Była już gotowa do wyjścia.

— Toovee, uzupełnij zapasy w magazynie i posprzątaj tu trochę — zwróciła się do droida. — Jak wrócę, statek ma lśnić.

Po tych słowach dziewczyna rozsiadła się w fotelu kapitana i obserwowała coraz szybciej powiększającą się planetę. Kilka minut później za oknem widać było tylko skalisty horyzont, a później tylko metalowe ściany hangaru. Khem już był gotowy do wyjścia, co prawda nie zadowalał go fakt ponownego wychodzenia w teren po zagrzaniu ciepłej kwatery przy maszynowni. Kiedy rampa statku dotknęła ziemi, a drzwi otworzyły się, nasza dwójka szybkim marszem wyszła naprzeciw otaczającego ich świata.

— Nie powinnaś była mnie tu targać ze sobą, mała Inkwizytorko — odezwał się do Nemmip w nieco nowy, odmienny sposób. Wprawiło to dziewczynę w niemałe zdziwienie, bo sądziła, że stworzenie tak stare, jak Khem Val ma pewne swoje przyzwyczajenia. Chociaż pewnie zaczął ją tak nazywać ze względu na ten miecz znaleziony przy sarkofagu jej przodka, Kalliga.

Kiedyś Inkwizytorów było znacznie więcej, działali jako elitarne jednostki, niesamodzielna organizacja. Zdradliwi, podejrzliwi manipulatorzy, często sprzeczni z nakazami Mrocznej Rady, świetnie wyszkoleni w walce, a jeszcze lepiej we władaniu Mocą. Uczennica czytała o nich w bibliotekach Cytadelii, często wypowiadano się o nich jako „maszynach do zabijania". Zazwyczaj dla prawdziwego Inkwizytora nie istniało słowo niemożliwe. Nemm doskonale wiedziała jakie to uczucie.

— Może i trzymasz mnie jak zwierzątko na smyczy — kontynuował Dashade — ale pamiętaj, że i ta się może zerwać, a wtedy bez wątpienia ja ciebie pożrę — oznajmił w swoim gardłowym sithiańskim.

Szatynka westchnęła tylko:

— Zanim skończymy tę całą szopkę, to na pewno znajdziesz lepsze rzeczy do zjedzenia.

Przyspieszyła kroku w stronę wyjścia z lotniska, ponieważ tak prawdę mówiąc, nie chciało się jej słuchać tego całego gadania o nieposkromionym głodzie tego dziwnego, ponad tysiącletniego stworzenia. Jednak Khema usatysfakcjonowała odpowiedź małego Sitha, co prawda jego głód był nie do opanowania (sam w sumie nie wiedział dlaczego), a Nemmip nie była przecież Tulakiem Hordem, ale mimo wszystko ją polubił i chciał jej wiernie służyć, dopóki go nie odwoła. Także przyspieszył, aby dogonić ją, przecież miał ją ochraniać, tak jak robili to jego pobratymcy tysiąc lat temu.

Lotnisko Sobirk, na którym się właśnie znajdowała nasza dwójka, było jednym z ładniejszych miejsc, jakie Nemmip miała okazję odwiedzić. Ogółem Balmorra wydawała się jedną ze spokojniejszych i bardziej stonowanych pod względem pogody planet. Niestety nie do końca tak było, Balmorrę od wewnątrz zżerały nieustanne walki pomiędzy Imperium a Republiką. Można to było zauważyć tuż po przekroczeniu progów lotniska. Wysoko, ponad głowami Wrażliwej i jej Dashade'a unosiło się pole ochronne, którego powierzchnię raz po raz rozlewała gorąca materia z wnętrza wystrzeliwanych przez Republikę pocisków. Huk spowodowany zetknięciem się naboju z taflą kopuły był tak ogromny, że Uczennica ledwo mogła skupić myśli, nad tym, gdzie ma się udać. Właśnie, przecież miała zadzwonić do Zash po więcej informacji. Stuknęła się otwartą dłonią w czoło, co ostatecznie wprawiło Khema w lekkie zdziwienie.

Na biurku Zash zawibrował jej osobisty HoloNet, po zamknięciu cennych akt w swojej bibliotece, szybko przybyła do urządzenia. Po naciśnięciu kilku przycisków zobaczyła przed sobą hologram Nemmip.

— Czy to ty, Nemmip? — zadała od razu pytanie, ponieważ transmisje na żywo ostatnio mają to do siebie, że lubią mieć mniejsze, bądź większe zakłócenia. Na pytanie przez nią postawione dziewczyna kiwnęła potakująco głową. — Doskonale, widzę, że bezpiecznie dotarłaś na Balomrrę. Ale teraz mam nadzieję, że jesteś gotowa do pracy, ponieważ mam pomysł, gdzie dokładnie znajduje się ten starożytny artefakt, ale niestety nie jest to najprzyjemniejsze miejsce.

— To znaczy jak rancor* z wysypką czy...

— Masz naprawdę bujną wyobraźnię, moja droga — przerwała jej w pół zdania Zash. — Tulak Hord ukrył swój holocron w kryptcie, która później została przekształcona przez Balmorran w magazyn toksycznych odpadków. Jednak niestety sam obiekt mocno oberwał podczas obecnej tu wojny i teraz bardziej przypomina krater z toksycznym odpadem. Twój artefakt jest na samym dnie. — Skwitowała blondynka radośnie.

Jak zwykle muszę mieć tak zawsze pod górkę w życiu? Czy chociaż raz nie mogę normalnie wziąć sobie tego cholernego holocronu bez zbędnych przygód, pomyślała dziewczyna, w której stopniowo narastała frustracja.

— To ja może skoczę po jakieś ciuszki do nurkowania i mogę już zabierać się do pracy? — Wyruszyła w stronę wejścia na lotnisko, a po chwili zawróciła przed oblicze swojej Mistrzyni i posłała jej głupkowaty uśmiech.

— Jeśli to by było takie proste... — westchnęła Zash. — Obawiam się, że ten toksyczny odpad zabiłby nawet ciebie, moja droga uczennico. Proponuję, abyś zaczęła od skontaktowania się z miejscowym zarządcą zasobami Imperium, Majorem Bessikerem. Dobrze zna planetę i nawet może mieć kilka dobrych pomysłów.

— Chyba raczej zrobi, co mu każę.

— Ostrożnie, nie możesz zrazić do siebie potencjalnego sprzymierzeńca — oburzyła się Darth Zash.

Imperium na ogół ma ręce pełne od kopiowania raportów na temat najnowszych ruchach wojsk. Nie ominęło to także Balmorry, gdzie powstanie jest dosyć brutalne. Oficjalnie sprawcy tego całego zamieszania to szeregowi członkowie milicji, jednak w tajnych aktach Republika oferuje im stuprocentowe wsparcie. Całe szczęście, że Zash poinformowała już dawno Majora Bessikera o całych zaangażowaniu Republiki w sprawę Balmorry, więc posiadanie w swoim zasobie prawdziwego Sitha (jakim miała być Nemmip) szło mu na rękę.

— Bez wątpienia, że te Republikańskie kundle wejdą ci w drogę — dodała Mistrzyni.

Dziewczyna tylko machnęła bez przekonania ręką.

— Republika czy ruch oporu, dla mnie to bez różnicy.

— Jednak pamiętaj, że wojna tutaj jest dla ciebie sprawą drugorzędną. Zdobądź artefakt i staraj się zachować dyskrecję. Nie chcę... to znaczy nie chcemy zawiadamiać całego Zakonu o zdobyciu naszej nagrody.

Nemm po raz ostatni przytaknęła głową i się rozłączyła. Ponownie miała bardzo dużo rzeczy do zrobienia, tylko pytanie, kiedy w końcu się to wszystko skończy?  

__________

*To stworzenie, co zjadło Bobba Fetta.

Baaaardzo długo nie było rozdziału, ale coś mnie napadło, że nie chciało mi się pisać. Jest właśnie trochę po pierwszej w nocy. Chyba najlepiej mi się pisze właśnie w godzinach porannych  xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro