Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2: Krew z mojej krwi.

  Słońce zaczynało już zachodzić, a Uczennica i jej towarzysz Khem Val oglądali, jak gwiazda Dromund powoli chowa się za potężnymi murami Mrocznej Świątyni. W tej chwili stali na błoniach świątynnych, co prawda niewiele z nich zostało — tylko goła ziemia i gdzieniegdzie rozrzucone wyschnięte garstki trawy. Z każdym metrem bliżej budynku można było napotkać coraz to więcej osób. Oczywiście nie były one takie jak Nemmip i Khem, były słabe.

Świątynia była największym skupiskiem Ciemnej Strony, to tutaj Imperator Vitiate odprawiał swoje mroczne rytuały, czerpał Moc ze zmarłych już innych Lordów. Nikt tak naprawdę nie wie, ile spędził on tutaj czasu, jedyne co po sobie pozostawił to wyładowania atmosferyczne spowodowane samą jego obecnością. Nawet sama okolica tego sanktuarium jest skrajnie niebezpieczna. Wspomniane wcześniej osoby, które pozostały w cieniu budynku to zaginieni żołnierze Imperium, akolici czy nawet zachłanni łowcy nagród. Nie wiedzą, gdzie są, ani co robią — zostali opętani, pijani od Ciemnej Strony Mocy. Tak oto działa Mroczna Świątynia na tych, którzy przeceniają swoje umiejętności.

Nemmip nie mogła sobie na to pozwolić, jednak z każdym kolejnym krokiem jej wola walki słabła. Nawet potwór stojący u jej boku zaczynał powoli odczuwać tę nieprzyjemną aurę. Jedynym plusem całej sytuacji było to, że pogrążeni w amoku nieznajomi nie atakowali sami z siebie, sprawiali wrażenie, jakby byli w zupełnie innym świecie. Niektórzy z nich na kilka sekund odzyskiwali cień świadomości, przyciskali sobie dłonie do skroni, lecz ten stan po chwili znikał, a ich wzrok ponownie wędrował w dal.

Dwójka zakapturzonych podróżników przekroczyła właśnie próg świątyni. Jedynym źródłem światła były dwa Księżyce krążące wokół planety. To miejsce kompletnie różniło się od grobowców na Korriban, mimo że samo w sobie było zbiorowym grobem. Tylko nieliczni, najbardziej docenieni Lordowie Sithów mogli sobie pozwolić na wieczny odpoczynek w epicentrum Ciemnej Strony.

Nacisk na umysł dziewczyny stawał się coraz większy, że ta zmarszczyła brwi w grymasie bólu. Owszem ze Scourgem wiele razy trenowali „włamywanie się" do umysłów innych. Była to świetna rozrywka, która uczyła również odporności na tego typu ataki. Umysł Nemm toczył zaciętą bitwę z wszechogarniającą aurą, aby za wszelką cenę obronić okalające go mury. Wrażliwa zaczerpnęła powietrza i wspięła się na wznoszące się przed nią schody.

Miała szczerą nadzieję, że uda jej się otworzyć drzwi do komnaty, gdzie podobno znajdowała się rozjuszona zmora, kusiła ją również ciekawość dotycząca, co dokładnie może spotkać, gdy już wejdzie do środka. Khem wolał już myśleć, że sam duch okaże się przyjazny, co było mało prawdopodobne. Gdy oboje już weszli na szczyt schodów, dotarli do głównej sali pełnej posągów niewolników, akolitów, a nawet Sithów. Jeden z nich, leżący na samym końcu sali, zarówno, jak i największy z nich przedstawiał zapewne albo Mrocznego Lorda, albo jakiś wytwór alchemii Sithów.

Postać miała rozpostarte ramiona, a jej wzrok był skierowany w górę, jakby chciała wchłonąć życie wszystkich znajdujących się w pobliżu istot. Za statuą znajdowały się kręcone schody, to tam właśnie miała udać się Uczennica — na samą górę Mrocznej Świątyni. Bijące zielone światło otulało Khema w chłodnym uścisku, kiedy razem z Nemm mijali ten monumentalny pomnik. Grubo ciosany portal prowadzący do klatki schodowej stał przed nimi otworem. Dziewczynę nieco dziwił i jednocześnie niepokoił fakt, że jeszcze nikt ich nie zaatakował, jednak ten stan nie trwał długo, ponieważ na ich drodze stanęła pijana Mocą neofitka.

Opętana natychmiastowo odpaliła swój miecz świetlny i rzuciła się na osłabionych przybyszy. Podobnie postąpiła Nemmip i wolnym krokiem szła w stronę szalonej akolitki. Ich miecze raz po raz się stykały, tworząc białe iskry. W pewnym momencie akolitka dusiła Mocą Nemm. Dziewczyna znała aż za dobrze to uczucie, jednak poznała pewien sposób, aby przerwać to bezprecedensowe działanie ze strony swojej przeciwniczki. Unosząc się właśnie w powietrzu i jednocześnie próbując zaczerpnąć choć trochę powietrza, uniosła z trudem lewą rękę, z której wesoło lśniły małe błyskawice. Całe skupienie przeszło teraz na wygenerowanie jak największej ilości błyskawic w stronę duszącej ją kobiety. Nagle rozbłysło się oślepiające światło i cała trójka znalazła się na ziemi. Nemmip opadła na kolana i rozmasowując gardło, uspokajała swój oddech. Neofitka leżała już martwa.

Uczennica wraz Khemem ruszyli dalej w kierunku kolejnej kondygnacji. Po jednej chwili, a może dwóch oboje byli na najwyższym piętrze świątyni. Znajdowały się tutaj dwa przejścia, jedno z nich wyjątkowo przyciągała do siebie Nemmip. Kusiło, aby do niego wejść. Dziewczyna nie miała już siły z tym walczyć, więc jej nogi same ją poniosły w dalszą drogę. Nagle znalazła się w krętym korytarzu, który na szczęście nie był długi, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Przed nią rozpościerała się właśnie ściana z wyżłobionymi wszędzie twarzami, wykrzywionymi w grymasie bólu i strachu. Gdy tylko Wrażliwa spojrzała na płaskorzeźbę, przez je umysł przeszedł przeszywający dźwięk. Czy to był szept? Krzyk? Błaganie? Płacz? Nie miała zielonego pojęcia, a sam Khem Val nie słyszał nic szczególnego. Głosy w jej głowie się nasilały z każdą mijającą sekundą, ale gdy wreszcie sięgnęła do swojego plecaka po glif, który podobno miał otworzyć drzwi, nastała błoga, tępa cisza. Drzwi się otworzyły.

Za nimi większy, okrągły pokój i idealnie przed oczyma Nemmip ściana o takim wzorze, co ta pełniąca funkcję drzwi. Dwa metry przed wcześniej wspomnianą ścianą stał na podwyższeniu grobowiec wykonany z czerwonego piaskowca z Korriban. Obraz widziany teraz zarówno przez dziewczynę, jak i Khem zaczął się rozmywać i przyciemniać. Oboje mieli wrażenie, jakby ktoś mocno uderzył ich tępym narzędziem w głowę. Nemmip odwróciła się szybko za siebie, jakby chciała sprawdzić, czy ktoś przypadkiem tego nie zrobił. Myliła się, za nią rozciągał się nadal ten sam korytarz.

Znowu to samo uczucie. Uczennica kazała tym razem pilnować Khemowi przejścia, aby nikt tu nie wszedł, ani stąd nie wyszedł. Nemm skierowała ponownie wzrok na czerwony sarkofag i próbując zignorować narastający ból, udała się w jego stronę po upragniony holocron, aby wreszcie móc opuścić to okropne miejsce. Ból jednak nie ustępował, a dziewczyna czuła, że ktoś, coś, cokolwiek jest za nią i z pewnością to nie był służący jej Dashade. Ponownie się odwróciła, lecz znowu nie zobaczyła nic interesującego. Po raz kolejny skierowała wzrok na sarkofag, ale tym razem nie widziała go. Zamiast niego zmaterializował się niebieski duch. Salę momentalnie wypełniły fioletowe smużki, a sam duch uniósł ręce w górę, dokładnie tak jak posąg spotkany przez podróżników.

Człowiek, o ile można było go tak nazwać, nosił na sobie maskę z lekka inspirowaną ludzką czaszką, która uniemożliwiała dokładniejszą identyfikację. Gdyby tylko Wrażliwa miał czas na jakąkolwiek identyfikację... W jednej chwili uderzyła plecami o sufit komnaty i z impetem upadła na ziemię. Szybko wstała na nogi — w takich chwilach przeciwnik mógłby ją zaatakować. Chwiejąc się jeszcze trochę, wystawiła swoje ręce przed siebie i cisnęła najmocniejszymi, jakimi potrafiła błyskawicami w stronę ducha. Ku ogromnemu zdziwieniu Nemmip zjawa nadal pozostała tam, gdzie była, a przelatujące przez nią wyładowania elektryczne nie robiły żadnego wrażenia. Jedyną reakcją, na jaką zdołała się posilić mara, było wysunięcie lewej ręki i ściśnięcie jej w niewidzialnym geście.

Gardło Uczennicy zostało powoli i nieubłaganie miażdżone przez zjawę. Czuła jak jej tchawica przestaje już być twardą chrząstką.

— Tak... tak! — wyszeptał duch, widząc, jak młoda dziewczyna unosi się w powietrzu i walczy o każdy oddech. — Czekałem na ciebie. — Niewidzialna ręka puściła, a Nemmip upadła na ziemię, w momencie podbiegł do niej Dashade, aby sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. — Czułem każdy twój ruch w Mocy, to one przebudziły mnie z tego koszmaru. Jednakże nadal jestem zbyt słaby, aby opuścić to miejsce, ale wiedziałem, że jeśli zacznę zachowywać się jak zmora, ty byś w końcu przyszła.

I tak oto wydało się, jak Zash nabrała się na zwykłe gierki ducha, pomyślała Nemmip z przekąsem. Po tym upadku i duszeniu bolały ją trochę skronie i sama nie była do końca świadoma, co tak naprawdę się dzieje.

— Sithowie rozrzucają swoje nasienie bez końca i nie zawsze potrafią kontrolować tego, co może z nich powstać. I oto jesteś, krew z mojej krwi, oto jesteś — oznajmiła zjawa.

Nemmip jakby zatrzymała się na chwilę. Nie mogła za bardzo zrozumieć, co tutaj się właśnie wydarzyło.

— O czym ty mówisz? — wydusiła z siebie z niedowierzaniem.

Zjawa spuściła smutno głowę.

— Ahh... Nie znasz mnie. Czy nasza rodzina upadła już tak nisko, że córka moich córek nie zna imienia Kalliga, które od dawna jest szanowane w kronikach Sithów? — Widać było poważne oburzenie ze strony jej rozmówcy.

Kallig zbliżył się do drobnej dziewczyny, spojrzał w jej żółte oczy i powiedział:

— Jesteś moim potomkiem! Od ilu generacji, nie mam pojęcia, ale wiem jedno, że twoja potęga w Mocy przebudziła mnie z mojego snu.

— Czego ode mnie chcesz? — spytała konkretnie Nemmip, nie miała czasu na owijanie w bawełnę. Lorda Kalliga nawet ucieszyła stanowczość jego dziedziczki.

— Kiedy pseudo poszukiwacze wtargnęli do mojego grobowca, rosłem w siłę, kontynuując moje dotychczasowe życie, stworzyłem z tej świątyni swoje królestwo. Kiedyś byłem kimś więcej niż Lordem Sithów — wspomniał. — Lecz od kiedy po raz pierwszy dotknęłaś miecza świetlnego — Nemmip instynktownie aktywowała swoją broń i przyglądała się czerwonemu płomieniowi. — wiedziałem, że mój czas minął i twoja siła, nie moja, przywróci chwałę naszej rodzinie.

Uczennica otworzyła usta z niedowierzania. Nie mogła do niej dotrzeć myśl, że jej rodzina nie była od początku zniewolona, że jej Moc to nie przypadek, kaprys losu, tylko przeznaczenie.
Każdy przecież wie, że musi wypełnić swoją misję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro