Rozdział 1: Pokora dla zjawy
Ktoś krzyknął jej imię w głębi domu. To pewnie Vette poganiała ją do spotkania z Mistrzynią. Ta niebieskoskóra Twi'lekanka zawsze rozchmurzała ją po ciężkim treningu. Była „darem" od Mrocznej Rady w pakiecie z mieszkaniem, jednak Nemmip od razu ustaliła z nią, że ma opiekować się domem pod jej nieobecność, a tak to może robić, co jej się żywnie podoba. Dzisiaj jej przyjaciółka była wyjątkowo zdenerwowana, gdyż obawiała się, że Uczennica zostawi ją samą na dłuższy czas.
Dziewczyna wyszła z wanny i osuszyła mokrą skórę i włosy, a potem udała się w kąt pokoju, aby ubrać się w przygotowany przez Vette strój. W polu energetycznym unosił się ciemnogranatowy materiałowy strój. Gdzieniegdzie miał szare wstawki, które powodowały, że całość była doskonale skrojona na Uczennicę, która na koniec zawsze brała w jedną rękę wszystkie włosy i z nich wykonywała, najwygodniejszą jej zdaniem fryzurę, koka. Następnie sięgnęła do tego samego pola po pas i zapięła go luźno na biodrach, po czym przyczepiła do niego swój miecz świetlny, podarowany od Darth Zash tuż po nieudanym przekręcie jej, można by powiedzieć pierwszego mistrza — Harkuna.
Będąc już gotowa, Nemmip rzuciła ciepły uśmiech w stronę Vette i bez słowa wyszła z budynku. Na zewnątrz jak zwykle padało i nic nie wskazywałoby na to, aby cokolwiek się miało zmienić. Dziewczyna postawiła kaptur od swojego płaszcza i udała się do śmigacza, którego posiadał każdy uczeń Dartha. Odpaliwszy pojazd, Uczennica spokojnym tempem zmierzała w stronę Cytadeli.
Nie bywała już tutaj od dłuższego czasu, z racji nasilonych treningów ze Scourgem. Ogromna strzelista budowla potrafiła przyprawić o zawrót głowy, jednak większą jej część zajmowała Świątynia Sithów. Resztę miejsca musiały podzielić komnaty Imperialnego Wywiadu oraz Enklawy Mandalorian. Dziewczyna wysiadła z pojazdu, który pozostawiła wcześniej tuż obok wejścia i szybkim krokiem udała się do wnętrza budynku.
Mimo wręcz sakralnego klimatu i przejmującej ciszy to miejsce nadal tętniło życiem. Co chwilę jakiś akolita przecinał drogę Uczennicy, jakby próbował jak najszybciej uciec przed jej ciekawskim wzrokiem. Ona sama skręciła w tej chwili w prawą stronę, prosto do komnat jej Mistrzyni. Minąwszy Imperialną Gwardię Honorową oraz pierwszy pokój, przeszła do małej, prywatnej biblioteki, skąd dobiegały jakieś odgłosy rozmów.
— Scourge, nie tak się umawialiśmy! — powiedziała wściekle kobieta w stronę hologramu.
— Z całym szacunkiem Darth Zash, ale ja wykonywałem tylko swoją powinność. — Trener dziewczyny nadal próbował się bronić przed morderczą aurą swojej rozmówczyni.
Ta tylko westchnęła ciężko i odwróciła się plecami do hologramu.
— Z twoich raportów wynika kompletnie co innego — powiedziała bardzo cicho. — Twoim zadaniem było wskazanie poprzez trening jak najlepszej drogi dla mojej uczennicy, drogi, którą ja narzucam. — Ostatnie słowa były ostro podkreślone przez Zash. — Mija półtora roku, a ona nawet nie spojrzy na magię, o alchemii już nie wspominając. Skrada się, a tego robić nie powinna, widać, że większy nacisk kładziesz na walkę i przetrwanie, niżeli samo zgłębianie potęgi Ciemnej Strony.
— Pani, od pierwszej lekcji widać było, że Nemmip nie okazała zbyt wielkiego zainteresowania twoimi zaleceniami. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby...
— Nie obchodzi mnie to, czy ona jest tym zainteresowana, czy nie — wtrąciła się ostro Zash. — W każdym razie o wszystkim dowie się Imperator Vitiate.
— Oczywiście — powiedział Gniew spokojnym głosem i ukłonił się swojej rozmówczyni. Chwilę potem transmisja została zakończona. Kobieta powróciła do przeglądania plików w swojej bibliotece.
Nemm stała właśnie oparta o framugę przejścia i przypatrywała się swojej Mistrzyni. Nic się nie zmieniła od momentu, gdy ostatnio się widziały, a było to tuż po morderstwie Skotii. Krótkie blond włosy, ten sam ciepły uśmiech, który zawsze gościł na jej twarzy, gdy z nią rozmawiała.
Swojego gościa blondynka zauważyła dopiero po chwili, jednak niepokoiła się, czy w ogóle dziewczyna usłyszała cokolwiek — miejmy nadzieję, że nie.
— Nemmip! Jak ja ciebie dawno nie widziałam! — powiedziała serdecznie w stronę dziewczyny. Rzeczywiście, nie widziały się bardzo długo, a stojąca przed nią osoba zmieniła się nie do poznania. Nie widziała już przed sobą pełnych lęku szarych oczu, tylko żółte, wręcz promieniujące pewnością siebie spojrzenie. Na dźwięk jej głosu Uczennica posłała tylko krótki, urwany uśmiech. Według relacji Gniewu Imperatora z każdym dniem była coraz bardziej małomówna i zamknięta w sobie. Z jednej strony to dobrze, ponieważ może to przyczynić się do sukcesu Wrażliwej w kolejnych latach. U Sithów, wbrew pozorom, niezwykle ważne było odpowiednie ukrywanie swoich emocji dla przeciwników, ponieważ mogli to wykorzystać przeciwko im samym. — Niemniej jednak — zaczęła blondynka — w końcu mamy swobodę działania.
— Co chcesz mi przez to powiedzieć? — spytała stonowanym głosem dziewczyna.
Dobrze, że jest zaciekawiona, jakie mam wobec niej plany, pomyślała kobieta.
— Pamiętasz tę Mapę Przyszłości z Korriban, która doprowadziła nas do potęgi Tulaka Horda? — Akolitka skinęła z aprobatą. — Pierwszym miejscem pobytu tego artefaktu, tej mocy jest tutaj, na Dromund Kaas — Zash nie potrafiła się wysłowić, tak była zafascynowana myślą o rozpoczęciu pracy nad dziełem jej życia. — Ten fragment jest w najgłębszej komnacie Mrocznej Świątyni. Skotia zawsze pilnował klucza do komnaty, jak Hutt swoich kredytów — zaśmiała się dźwięcznie, kiedy przypomniała sobie o tym już dawno zimnym cyborgu. — Teraz ja mam tytuł Skotii, jego komnaty, plany archeologiczne i klucz. Zawsze mówił, że wejdę do Mrocznej Świątyni po jego trupie. — Uśmiech z twarzy Darth Zash natychmiast zszedł, a sama blondynka odwróciła wzrok w kierunku jakiegoś posążka znajdującego się w pokoju. — Jednakże ja się tam nie udam — powiedziała cicho — ty to zrobisz.
— Z przyjemnością — powiedziała twardo dziewczyna i ukłoniła się.
Zash zaczęła krążyć po bibliotece i przyglądać się pojedynczym holocronom.
— Zanim przyleciałam na Korriban — zaczęła opowiadać — aby wybrać dla siebie ucznia, rozjuszony duch przebudził się w Mrocznej Świątyni, nieustępliwy w swoim gniewie mordował każdego, kto przekroczył progi jego komnaty. — Mistrzyni tym razem zatoczyła koło wokół Nemmip. — Jednak ja miałam wizję. Wizję uczennicy z niskim pochodzeniem, uniżającą się przed zjawą, uspokajającą ją. To właśnie dlatego ty zostałaś wybrana.
Nemmip uniosła jedną brew, jak to zwykle miała w zwyczaju i zacisnęła pięści, próbując opanować emocje.
— Poczekaj chwilę, bo ja chyba tutaj czegoś nie rozumiem — odpowiedziała opryskliwie, gestykulując przy tym z nerwów. — Ty chcesz, abym ukłoniła się jakieś zjawie, bo jak mówiłaś „miałaś wizję"?
— Po prostu musisz udać się do wnętrza świątyni i zmierzyć się z duchem, a kiedy już tego dokonasz, wierzę, że twoja pokora będzie rozwiązaniem, lecz chciałabym, abyś wiedziała, że nie jestem pewna czy o ciebie chodziło w mojej wizji. Obawiam się, że mogę cię wysyłać na pewną śmierć — oznajmiła Zash z doskonale wyreżyserowanym smutkiem, aby wpłynąć na ambicje dziewczyny.
Widać było, że w tej drobnej osobie coraz bardziej się gotowało i toczyła wewnętrzną walkę ze sobą, aby się opanować i nie zrobić jakiegoś głupstwa przy swoim Mistrzu.
— Jesteś przecież Sithem, Darthem — mruknęła pod nosem. — Zacznij się w końcu zachowywać jak oni.
Mistrzyni uśmiechnęła się tylko przyjaźnie na te słowa.
— Masz rację — zgodziła się ze swoją rozmówczynią. — Ty zdobyłaś holocron na Korribanie, gdzie nikt inny nie potrafił tego zrobić, więc jeśli to nie udowadnia twojego przeznaczenia, to nie wiem, co to może być. Moc Tulaka Horda czeka na nas obie i pod żadnym pozorem nie możemy uciec od tego celu.
Kobieta udała się z powrotem do swojego biurka. Sięgnęła tam po specjalny przedmiot, który będzie niezbędny dla Nemmip w jej pierwszej od wielu miesięcy misji. Był to mały, rzeźbiony glif, który rzekomo pełnił funkcję klucza do komnaty. Dziewczyna schowała przedmiot do kieszeni swojej szaty, ukłoniła się i udała się w stronę wyjścia z sanktuarium. W międzyczasie przesłała wiadomość to swojego kompana podróży — Khema Vala, aby dołączył do niej. Gdy potwór otrzymał wiadomość wraz ze szczegółami ich wyprawy, wiedział tylko jedno: nawet najwięksi Sithowie, nawet sam Tulak Hord nigdy, przenigdy nie zadawali się z duchami. Doskonale wiedzieli, czym to się zazwyczaj kończy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro