Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

002. CZERŃ I BIEL


                Po przetestowaniu wielu rozmiarów tatuażu Nicka, ten w końcu podjął decyzję, a szablon znalazł się tuż nad jego kolanem.

– Połóż się, przygotuję wszystko. – Amaya uśmiechnęła się do bruneta, wskazując na odpowiedni fotel, a sama zaczęła zbierać wszystkie potrzebne rzeczy z półki.

Wiele igieł w różnych rozmiarach sięgających od jedynki do piątki, czarny i biały tusz do konturowania, cieniowania i podkreślania. Pospiesznie zerknęła w róg pomieszczenia, gdzie brat Nicka wciąż próbował znaleźć imię pasujące do jego paproci. Taśma, czarne rękawiczki i inne przybory... Jak dentysta usiadła na swoim krześle i przez chwilę kręciła się po swoim miejscu pracy, ustawiając wszystko.

– Jak bardzo się stresujesz w skali od jednego do dziesięciu?

Nick jedynie się uśmiechnął, unosząc brew w szyderczym geście.

– Zero. Zawsze jestem podekscytowany, gdy robię sobie nowy tatuaż. Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę tę twoją magię, o której tyle słyszałem.

Amaya zachichotała na jego słowa, owijając taśmą maszynkę do tatuowania.

– Magię, co? W takim razie pozwól mi sprostać oczekiwaniom, które ustanowił wasz przyjaciel.

Oboje zaśmiali się, gdy dziewczyna włożyła rękawiczki i ponownie przetestowała maszynę. Nie potrzebowała tyle siły, by narysować kontury, więc wybrała odpowiednią igłę i zanurzyła końcówkę w małym słoiczku z czarnym tuszem.

– W porządku... Gotowy? – Podniosła wzrok i na chwilę spojrzała Nickowi w oczy.

– Gotowy. Dźgnij mnie tą igłą.

– O mój Boże, zastanów się czasem, zanim coś powiesz. – Jego brat wymamrotał, otwierając czarny marker, by podpisać roślinkę.

– Zamknij się. Ciekawe, co ty będziesz gadał, kiedy będziesz na moim miejscu.

Amaya zignorowała ich sprzeczkę, w zamian rozciągnęła skórę dwoma palcami i zaczęła tworzyć zarysy pierwszej liczby. Przez sekundę czuła, jak mięśnie jego nogi drżą w proteście, zanim Nick całkowicie się rozluźnił. Wszystko po tym było rutyną, do której przyzwyczaiła się przez ostatnie dwa lata.

– Mogę cię o coś zapytać? – Nick odezwał się po chwili milczenia, ze spojrzeniem utkwionym w suficie i splecionymi dłońmi na brzuchu.

– Jasne, nie mam żadnych tajemnic.

Brunetka zanurzyła igłę w tuszu, po czym kontynuowała swoją pracę.

– Wyglądasz na bardzo młodą. Ile masz lat?

– Woah, to akurat sekret, przepraszam.

Nastąpiła pełna zdumienia cisza, którą przerwał dopiero śmiech dziewczyny.

– Mam dwadzieścia lat, jestem tu tylko praktykantką. A wy?

Podniosła wzrok na sekundę i zobaczyła, że Nick również się zaśmiał.

– Wszyscy mamy dziewiętnaście lat, dwadzieścia w sierpniu.

– A co z waszym trzecim bratem? Dlaczego go tu nie ma?

Nick westchnął, przekręcając głowę na bok, by popatrzeć na Amayę.

– „Jeszcze nie jest gotowy", więc zostawiliśmy go w domu. Tak by cię męczył, że nie mogłabyś pracować w spokoju.

– Brzmi cudownie. – Uśmiechnęła się złośliwie, kończąc zarys i wyłączając maszynę, aby zmienić igłę.

– Chris nie jest cudowny. Sam opisuje siebie słowem „pyszny" i to wiele mówi.

Amaya zamarła w miejscu z niedowierzaniem, spoglądając z powrotem na Nicka.

– Pyszny? Żartujesz.

– Nie, mam dowód. Powiedział to w jednym z naszych filmików.

Oboje się zaśmiali, gdy dziewczyna przez chwilę testowała ruch igieł, a następnie wróciła do pracy nad tatuażem Nicka, rzucając szybkie spojrzenie w stronę jego brata siedzącego na fotelu w kącie. Położył paproć na kolanach, jakby należała teraz do niego i ponownie bawił się łańcuszkiem na szyi. Musiał mieć naprawdę ciężki dzień, skoro tak często się stresował.

– Matthew, prawda? – Upewniła się, czy mówiła do niego poprawnie, co zmusiło bruneta do podniesienia wzroku, zanim zdążył pogrążyć się w otchłani. Amaya wypełniła ciemniejsze przestrzenie, wpatrując się w skórę Nicka.

– Um, tak. Ale możesz mówić mi Matt.

– W porządku. Matt, mógłbyś włączyć muzykę? – Dziewczyna ponownie obróciła się na fotelu, by łokciem wskazać odtwarzacz oraz stolik po prawej stronie Matta. – Mój telefon leży tam. To telefon służbowy, nie martw się, nie ma tam nic oprócz zdjęć tatuaży i Spotify. Nie ma też blokady, więc raczej go ogarniesz.

Amaya następnie wróciła do Nicka, który przez sekundę wyglądał, jakby był jej wdzięczny, a po tym odwrócił głowę w stronę brata.

– Włącz „Lip Gloss" od Lil Mama.

– Przymknij się – mruknął Matt, niepewnie wpatrując się w ekran. Mimo że nie był to jej prywatny telefon, to i tak czuł się nieswojo.

– Jak już wejdziesz na Spotify, to śmiało dodaj muzykę do mojej playlisty. Wyglądasz, jakbyś miał dobry gust.

Nick nieustannie upierał się na niektóre piosenki, lecz w odpowiedzi otrzymywał jedynie przekleństwa. Sposób, w jaki ze sobą rozmawiali, wydawał się niemal agresywny. Ale sądząc po tym, jak Nick wcześniej pocieszał swojego brata na korytarzu, wszystko między nimi było dobrze.

Pierwsze nuty Wurli odbiły się echem po studiu, wywołując uśmiech Amayi.

– Słuchasz Dominica Fike'a? – Na krótki moment nawiązała kontakt wzrokowy z Mattem, który szybko spuścił głowę.

– Znasz go?

Nick wręcz wpadł w furię, że Matt nie może ukrywać każdego artysty, którego lubi i że oczywiste, iż Amaya go zna.

– Pokaż, że masz pieprzone maniery, Nick. Nie mówiłam do ciebie. – Prychnęła dziewczyna, na chwilę podnosząc igłę znad skóry, żeby nie zrobić nierównej linii. – Tak, znam Dominica Fike'a. Słucham go już od jakiegoś czasu. Od dwóch, może trzech lat?

Amaya ponownie opuściła maszynę, aby dokończyć cieniowanie czarnym atramentem.

– Uwielbiam go i jego muzykę. Wurli i Westcoast Collective lecą u mnie w zapętleniu.

Matt uśmiechnął się, przewijając Spotify, by znaleźć więcej muzyki do dodania do studyjnej playlisty. Najwidoczniej rozproszyło go to na tyle, że przestał bawić się swoim naszyjnikiem, co ukoiło nerwy Amayi.

– Okej, teraz pocieniuję najważniejsze części i to byłoby na tyle. Nadal wszystko okej?

Nick odpowiedział jej skinieniem, nie odrywając wzroku od swojego telefonu.

– O mój Boże, Matt! – Sapnął sekundę później, na co brat uniósł wzrok. – Zapomnij o tym pomyśle na filmik na przyszłą środę. Ktoś na Instagramie właśnie zaproponował coś o wiele lepszego!

Matthew podszedł bliżej niego, by przeczytać sugestię.

– Och, Chris będzie zachwycony. Turniej Trojaczków jest bardzo w jego stylu. – Wzruszył ramionami, nim oddał mu komórkę.

– Jesteście YouTuberami? Czy o jakich filmikach mówicie? – dopytała Amaya, kiedy po raz ostatni zmieniła igłę, tym razem zanurzając ją w białym tuszu.

– Tak, zajmujemy się tym od początku COVID-a. Sporo osób nas ogląda – odpowiedział jej Nick, ponownie odkładając telefon, podczas gdy jego brat obserwował, jak dziewczyna dodaje rozjaśnienia do tatuażu.

– Jak nazywa się wasz kanał? Chętnie go kiedyś sprawdzę.

– Sturniolo Triplets – odpowiedział Matt, nie odrywając wzroku znad kolana Nicka. – Zwykle gadamy głupoty w naszym samochodzie i odpowiadamy na pytania, jeśli lubisz takie rzeczy.

– Uwielbiam się pośmiać przed snem. Na pewno zobaczę.

Nawet po wyłączeniu maszyny wciąż miała wrażenie, że słyszy jej buczenie.

– Skończyłaś? – zapytał starszy brat, podnosząc głowę, by spojrzeć na swoją nogę.

– Tak, wytrę tylko resztkę tuszu i nałożę ci drugą skórę. Wtedy skończę.

Koła jej krzesła sunęły po drewnianej podłodze, gdy zbierała potrzebne jej rzeczy. Nick i Matt wrócili do dyskusji o turnieju, tym razem z nieco większą głębią.

– Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak wypija pięć pepsi – stwierdził Matt, zapisując coś na swoim telefonie, podczas gdy jego brat oglądał swój nowy tatuaż.

– Poszczęści mu się, jeśli da radę wypić dwie.

– Połóż się na chwilę – poprosiła Amaya, wkładając owijkę drugiej skóry między zęby, żeby móc spryskać papierowy ręcznik środkiem dezynfekującym.

Nick szybko wrócił na swoje miejsce i zaczął bawić się skrawkiem swojej koszulki, lecz nie ze stresu, tylko z ekscytacji. Wycierając nadmiar tuszu wilgotnym ręcznikiem, dziewczyna zauważyła godzinę. 16:00. Boże, czuła, jak jej żołądek zaczyna trawić sam siebie, ponieważ nadal nie zjadła obiadu. Krążąc po pokoju, Amaya chwyciła telefon, który Matt zostawił na fotelu, aby zrobić kilka zdjęć swojego dzieła, zanim nałożyła warstwę ochronną.

– Nie będę ci mówić, jak dbać o tatuaż, bo na pewno doskonale wiesz.

Brunet szybko skinął głową, zanim wstał, przeciągając się po dwóch godzinach leżenia w bezruchu.

– Czuję się jak nowonarodzony. – Uśmiechnął się i podszedł do lustra, by przyjrzeć się dziarce na kolanie, podczas gdy Amaya zaczęła sprzątać bałagan stworzony podczas pracy.

Po tym, jak Nick zrobił kilka zdjęć na swojego Instagrama, a całe studio ponownie było czyste, dziewczyna przetarła oczy wierzchem dłoni, zastanawiając się, czy wolała mieć to już za sobą, czy też poprosić chłopaków o poczekanie, aż coś zje. Po chwili uznała, że ta druga opcja byłaby dość nieuprzejma — powinna lepiej zaplanować czas, wtedy nie musieliby na nią czekać. To była jej wina.

Z tego powodu Amaya wyjęła ciastko ze słoika, aby utrzymać trochę cukru w krwioobiegu i upewnić się, że ręce nie będą jej się trząść podczas pracy nad tatuażem Matta.

– Okej, gotowy? – Uśmiechnęła się do młodszego brata, który skinął jej głową z nowo odkrytą pewnością siebie. – Naruszmy twoją czystość.

– Jeżeli naruszamy jego czystość, to co mam powiedzieć ja? Nawet nie mogę pójść do kościoła, żeby jakiś zagorzały chrześcijanin nie życzył mi, bym stanął w płomieniach, bo jestem gejem.

Amaya się roześmiała.

– Kiedy miałam czternaście lat, musiałam iść do spowiedzi u księdza w Detroit. Powiedziałam mu, że jestem biseksualna i nie żartuję, wyrzucił mnie. Nigdy więcej nie postawiłam stopy w żadnym kościele. Ale to nie miało żadnego znaczenia, bo i tak nienawidziłam tam chodzić... Chociaż katedra przy Woodward jest dość ładna.

Napełniła pojemniczek czarnym tuszem, podczas gdy Nick parsknął śmiechem na jej kościelne doświadczenia.

– Więc jesteś z Detroit? – zapytał Matt po chwili ciszy, obserwując, jak dziewczyna przygotowuje swój zestaw.

Amaya była pewna, że zapyta o jej orientację, jednak wydawał się tym nie przejmować. Ale to dobrze. Zawsze warto było propagować akceptację i równość.

– Tak, urodziłam się tam i dorastałam. Wyjechałam dwa lata temu w wieku osiemnastu lat, kiedy postanowiłam zostać tatuażystką – odpowiedziała zgodnie z prawdą, sprawdzając igłę i wkładając czarne rękawiczki.

– Dlaczego przyjechałaś do Los Angeles, zamiast rozpocząć swoją przygodę w Detroit?

Brunetka uniosła brew, patrząc na młodszego brata siedzącego na fotelu przed nią. Na jej cichy rozkaz wyciągnął rękę, żeby mogła przygotować jego skórę. Był dość rozmowny, kiedy czuł się komfortowo.

– Rodzice nie wspierali moich wyborów. Chcieli, żebym poszła do jakiegoś uniwersytetu z Ligii Bluszczowej. Dostałam się do Columbii, ale nie chciałam tam iść. Chciałam tylko tego, co mam tutaj. Więc wyjechałam.

Matt obserwował ją uważnie, zastanawiając się, czy jej pogratulować, czy też współczuć.

– Na pewno byliby z ciebie dumni, gdyby cię teraz widzieli – spróbował, na co Nick ukrył twarz w dłoniach.

Czy to była zła odpowiedź? Czy w ogóle istniała dobra odpowiedź?

Ale dziewczyna tylko uśmiechnęła się delikatnie, wdzięczna, że przynajmniej próbował poprawić jej humor.

– Możliwe. Ale nie rozmawiałam z nimi, odkąd wyjechałam, więc nigdy nie zobaczą, jak robię to, co kocham.

Matthew nawet nie zauważył, kiedy igła wbiła się w jego skórę, dopóki pierwsza warstwa konturów nie została już narysowana. Był zbyt skupiony na tym, co powiedziała. Nigdy nie zobaczą, jak robię to, co kocham. Kiedy tu przyjechali, również zostawili rodziców w Bostonie, jednak wciąż mieli dwa domy. Trojaczki wiedziały, że rodzice są z nich dumni i często to powtarzają. Matt nie mógł sobie wyobrazić, jak to jest być samotnym. Żadnych rodziców ani rodzeństwa. Prawie nigdy nie był sam. Czy nie było jej smutno?

– Stary, przestań się gapić. Ona musi się skupić. – Nick opadł na fotel w kącie z telefonem w dłoni, przez co Matt podniósł wzrok.

– Wcale nie...

– Jasne.

Amaya tylko uśmiechnęła się pod nosem, kontynuując pracę na ramieniu Matta, jakby nic się nie wydarzyło.

– Jesteś głodna? – zapytał Matt po jakimś czasie, wyrywając dziewczynę z transu koncentracji.

– Co? – Kilkukrotnie zamrugała, by lepiej zobaczyć jego twarz.

– Burczy ci w brzuchu od pięciu minut. Wszystko w porządku?

Usiadła prosto, by przez minutę zastanowić się nad jego pytaniem, ale ostatecznie postanowiła je zignorować. Nie chciała przerywać, aby mogli wyjść jak najszybciej. Chociaż Matt czuł się teraz dość komfortowo, to nie miała pewności, że jego nastrój nie zmieni się z sekundy na sekundę.

– Całkiem nieźle sobie radzisz jak na świeżaka, muszę przyznać. Potrzebujesz przerwy? – zapytała w zamian, ostrożnie wycierając nadmiar tuszu wilgotnym papierowym ręcznikiem.

– A ty? – odparł i uniósł jedną brew, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Jakby wiedział, co planowała. – Mamy mnóstwo czasu. Racja, Nick?

Matt spojrzał na swojego starszego brata, który tylko mruknął potwierdzająco, nadal pracując nad ich najnowszym pomysłem.

– Krótka przerwa nie zaszkodzi – zdecydował chłopak, patrząc na nią, by upewnić się, że na to przystanie.

– Dobra, tylko uważaj, żeby nie dotknąć tatuażu. – Westchnęła. Gdy wstała, poczuła ból w mięśniach od tak długiego siedzenia.

– Jasne. Koniecznie coś zjedz – poprosił, a dziewczyna lekko zarumieniła się z zakłopotania, zanim wyszła z pomieszczenia. Boże, nawet jej własny chłopak nie był tak troskliwy...

– Wszystko w porządku? – Amaya gwałtownie odwróciła głowę w stronę Sebastiana, który opierał się o framugę drzwi na korytarzu ze skrzyżowanymi ramionami. – Jesteś trochę czerwona.

Ta, dzięki, Seb.

– Nic mi nie jest, muszę tylko zjeść coś na szybko, zanim przejdziemy do drugiego trojaczka – wyjaśniła, na co jej szef wyprostował się i skinął głową.

– Zamówiliśmy jedzenie godzinę temu, bo Rosaly była głodna. Cały dzień pracowała nad tym projektem miecza.

Skinął Amayi, aby poszła za nim na zaplecze, wskazując pizzerinki leżące na stole z ciemnego dębu.

– O Boże, błagam, powiedz mi, że to z Diabolo... – Prawie śliniła się, gdy szła w stronę pudełek na wynos.

– Oczywiście. Wiem, jak bardzo kochasz pikantne jedzenie. – Sebastian roześmiał się, opadając na fotel i obracając się wokół.

Drżące ręce Amayi otworzyły kilka opakowań, dopóki nie znalazła pizzerinek. To ciasteczko zdecydowanie nie wystarczyło, by zachowała spokój i równowagę. To cud, że nie zepsuła tatuażu Matta. Zjadła jeden wypiek tak prędko, jakby głodowała już od wielu dni.

– Boże, jakie dobre... Dzięki, Seb. – Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, siadając na dębowym stole.

– Jak radzą sobie trojaczki? Wszystko w porządku? Świeżak wciąż żyje? – Mężczyzna zaśmiał się z własnego żartu, po czym wziął plastikowy kubek ze swojego biurka, by napić się przez słomkę jak małe dziecko.

Amaya przełknęła duży kęs, nim odpowiedziała.

– Skończyłam tatuować starszego. Jestem w trakcie dziarania młodszego, Matta.

Dziewczyna wstała, by szybko zajrzeć do lodówki. Chwała Panu, wciąż była tam cola. Pospiesznie otworzyła butelkę i wypiła połowę, wracając do stolika.

– Nadal jest zdenerwowany czy już okej? – Sebastian ponownie obrócił się na krześle.

– Właściwie to radzi sobie świetnie. Jest spokojny i opanowany. Jeśli coś go męczy, to po nim nie widać... Poza tym tatuaż na ramieniu nie boli aż tak bardzo, więc nic dziwnego, że nie krzywi się z bólu. – Amaya włożyła do ust ostatni kawałek, a szef przeniósł na nią wzrok.

– Cieszę się, że dobrze się z nimi bawisz. Słyszałem, jak się śmiejecie. – Oparł dłonie na udach. – Mam nadzieję, że jeszcze wrócą. Nie chodzi o to, że nie masz wystarczająco klientów, ale oni mają sporą platformę. To dla nas dobra reklama.

Nagle stał się poważny, przez co Amaya na chwilę przestała żuć, próbując przeanalizować jego słowa. Potrzebował reklamy dla salonu? Czy nie mieli wystarczająco dużo klientów?

– Co masz na myśli? Jaką platformę? – Dziewczyna zamknęła opakowanie i odstawiła je z powrotem na stół.

– Mają ponad sto tysięcy subów na YouTube i prawie tyle samo na Instagramie i TikToku. Statystyki rosną. Gdyby tylko powiedzieli, gdzie zrobili sobie tatuaże, to może kilka osób by się skusiło. – Seb brzmiał prawie na zdesperowanego i unikał wzroku Amayi. Tak naprawdę przydałby mu się rozgłos, mieli zbyt mało klientów.

– Poproszę ich, Seb, obiecuję. – Uśmiechnęła się do niego, co z początku odwzajemnił raczej słabo, aż w końcu klepnął się w uda i wstał, jakby nic poważnego się nie wydarzyło. – Dobra, wracajmy do pracy!

Znowu był tym samym wesołym Sebastianem. Albo przynajmniej udawał.



⋆。 ̊ ☁ ̊。⋆。 ̊☽ ̊。⋆



z okazji urodzin chłopaków 😙✌️



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro