Rozdział 4
Miną ponad cały tydzień od ostatniego spotkania z Inkiem. Nie wiesz co z tym faktem zrobić. W końcu jednak o 18:30 coś się dzieje. W końcu pojawia się Ink. Już zdrowy. Bez żadnych ran. I nawet w dobrym humorze.
-Witaj człowieku. Dzisiaj powracamy. I wiesz, co jest najlepsze? Jutro to Error wybierze miejsce na rozmowę i osobiście cię zabierze do tego miejsca!-Mówi uradowany. Czy ty też się cieszysz?
-Ale dzisiaj na razie ja to zrobię. Mam nadzieję, że masz czas.-Kiwasz twierdząco głową.
-Świetnie!-Teleportuje się z tobą nad Jezioro. Tam już widzisz Errora. Stoi przed taflą wody i wpatruje się w nią.
-Error!-Error powoli odwraca się i patrzy na was.
-O, kogo ja widzę. Farbka i dzieciak.-Ink wywraca oczami.
-Tak, tak. Już jesteśmy.
-Chodźcie. Znalazłem tu fajną opuszczoną chatkę.-Idzie wzdłuż wody. Ink tylko wzrusza do ciebie ramionami i idzie za Errorem. Tak samo idziesz za nimi. Po jakimś czasie dochodzicie na polankę koło wody i na polanie była zawalona chatka.
Gdy już byliście wystarczająco blisko. Error. . . . podchodząc do ściany chaty, która była od niego dwa razy wyższa, podskoczył. . . . i wylądował na dachu owej chaty. Dach był stabilny, a Error lekki. W końcu to szkielet. Error chodzi beztrosko po dachu.
-Error uważaj.
-Phi.-Parska i dalej chodzi.
-Error proszę.
-Wiesz, jak by się tutaj super grało na gitarze? Dźwięk tak by się rozchodził. Mówię ci.
-I przy okazji byś straszył zwierzęta.
-Jeszcze lepiej.
-Error. Nie.
-Error. Tak.
-Error!-W rękach Errora pokazuje się czarno niebieska gitara.
-Nie pozwalam ci.-Error pociągnął za jedną strunę.-ERROR!
-Oj no weź. Fajnie będzie.
-Mieliśmy opowiadać, a nie grać.
-To po piosence opowiemy dalszą część.
-Error.-Mówi poirytowany Ink.
-No to może zapytajmy się jej/jego.-Error patrzy na ciebie i wręcz błaga wzrokiem, abyś mu pozwolił/a. Po chwili namysłu zgadzasz się.
-TAK!
-No nie.-Mówi zrezygnowany ink. Error zastanawia się co zagrać. W końcu zaczyna grać "Lindsey Stirling - Shatter Me"
https://youtu.be/6cNw2L8Ngog
Głos naprawdę bardzo dobrze roznosi się z wysokości, na której jest Error. Okoliczne zwierzęta się płoszą, jednak Error nie zważa na to i dalej gra. Co dziwne słychać bardzo dobrze metaliczną gitarę, a Error nie ma przy sobie żadnych głośników. Wydaje ci się to magiczne. Widzisz, że bardzo dobrze mu to idzie. Error dalej grając, podchodzi powoli do końca dachu. Jest najwyżej jak może. Słyszysz dwie gitary, jednak Error gra tylko na jednej. W końcu zauważasz jego dziwne ruchy. Jednym pociągnięciem sprawia, że słychać jeden odgłos i szybkim drugim pociągnięciem słyszysz drugi odgłos. Złudzenie drugiej gitary. Ink wzdycha i słucha jego gry.
Po paru minutach piosenka się kończy i Error specjalnie przedłuża mocno końcówkę.
-Tak coś czułem, że zagrasz tę piosenkę.-Error siada na dachu.-Nie bez powodu zagrałeś właśnie to. Przyznaj się.
-. . . . . . Może.-Uśmiecha się szyderczo. Podśpiewuje spolszczoną wersję.-"Kręcę się w kółko w ciemnościach, przenika mnie światło gwiazd . . . . . . . . Udręczone, mechaniczne serce. Bije, puki piosenka trwa. . . . . . ."
-Dobra dość Error.
-Co? Nie lubisz mojego głosu?-Śmieje się pod nosem. Mówi główny wers.-"Niech ktoś sprawi, bym poczuł się żywy i uwolni mnie."
-Error stop.-Error milknie. Jednak jego uśmiech dalej pozostaje nie zmienny, duży i chytry.-Zaczynajmy może lepiej.
-Ja tam się nie znam. Ale jeżeli mam już opowiadać to.-Pstryka palcami. W jego rękach pojawia się alkohol.
-O nie. Error nie.
-Tylko jedno. Nie wytrzymam inaczej, słuchając tego.-Zeskakuje na dół koło was. Siada na ziemi. Ink też siada, tak samo ty. Error otwiera szybko szklaną butelkę i bierze łyk. Czujesz, że piwo w jego reku źle znaczy.
*
***
******
************
************************
Error znowu ziewa.
-Dobra. Idziemy spać?-Patrzy na Inka zaspany.
-Dobrze. Tylko. . . .jak?
-Nie wiem. Ale będę się kładł.-Położył się na ziemi. Zamknął oczy. Ink po chwili zrobił to samo. Położył się przed Errorem i spał. . . . Inkowi śniło się coś . . . . . Dziwnego. Śniło mu się, że jest. . . . .w . . . . jakimś . . . złotym miejscu. Przed nim stała jakaś postać. Była zamazana. Zaczął z nią walczyć. . . . . . ale . . . . .czół, że nie chce z nią walczyć. Sen nie był cały. Bo walka nie doszła do końca. Ink obudził się z krzykiem. Error tak samo się obudził.
-I-Ink? Co się stało?-Ink zaczął płakać. Skulił się.-Ink?-Error przybliża się do niego. Nagle go przytula.-Ink? Co się stało?
-J-Ja nie wiem. W-Widziałem coś dziwnego. Coś strasznego.
-Gdy spałeś?
-T-Tak.
-. . .. . . . Może. . . . . . . .nazwijmy to snem.
-Ale . . . . . .przecież. . . . . . to było straszne. Nie dobre na sen. To bardziej. . . . . . . koszmar.-Przytula mocniej Errora. Error się smuci.
-Spokojnie. Uspokój oddech. To . . . .tylko sen. Nic prawdziwego.
-Ale. . . .ja tego nie znam. Boje się tego.
-No to. . . . .musimy to poznać.
-. . . . . ..W s-sumie racja. . . . . . . .. A-A ty też miałeś sen?
-Nie. Siedziałem w jakimś ciemnym miejscu i nie mogłem nic zrobić. Nudno było.-Ziewa.
-Dalej jesteś śpiący?
-Chyba tak.
-. . . . . . . . Mogę z tobą spać? . . . .
-D-Dlaczego?
-Boje się. To straszne było.-Error wdycha.
-Jeżeli to ci pomoże.-Error kładzie się z powrotem na trawę. Ink koło niego trochę bliżej. Zamykają oczy i zasypiają. Ink w śnie też jest w tym miejscu, o którym mówił Error. Taki pusty. Czarny. . . .niemiły. Nie podoba się to Inkowi. Chce wstać. Ale nie może. Siedzi więc tak w tej ciemności. Dopóki się nie obudzi.
Po chwili Ink się budzi wyspany. Jednak na dworze dalej jest ciemno. Ink zastanawia się. Po chwili Error też się budzi.
-Już wstałeś?-Rozciąga się.
-Tak. . . . . . . . . . dzień nie wstał, a my jesteśmy wyspani. Dziwne.
-Racja. Coś się popsuło?
-Nie wiem. Raczej nie.-Rozgląda się i zauważa, że na niebie nie ma nic oprócz gwiazd.-Coś tu za pusto na tym niebie.
-Pusto? Jest miliardy gwiazd. Jak niby pusto?
-Brakuje mi odpowiednika słońca.
-Następne słońce? No nie. Za bardzo się powtarza.
-No to będzie bardziej ciemne słońce.
-Ciemne . . . słońce.
-No tak.-Wyciąga pędzel w górę. Wyłapuje wolne miejsce i rysuje na nim białe. . . . duże słońce.
-. . . . . Może. . . . . nazwijmy to księżyc. Aby się nie powtarzało.
-Okej.
-I co teraz?
-Może. Wymyślmy coś, co będzie sprawiało to w ruch. Aby to się zmieniało.
-Może. . . . . . .zróbmy czas?
-Czas?
-Tak.
-Jak on będzie wyglądał.
-Nie. O nie będzie widoczny.
-Jak to?
-Po co rysować czas? Może da radę stworzyć czas inaczej.
-W jaki sposób?-Error się zastanawia.
-Może po prostu powiedzmy. Niech się stanie czas.-Nagle coś dziwnego poczuli. Coś się stało.
-Dziwne. Też to poczułeś?
-Tak. Co to było?
-Nie wiem. . . . . .może czas się stanął.
-Nie wiem.-Zastanawia się. Nagle z nieba zaczęły spadać jednorożce.
*********************
************
Ink przerywa.
-Co takiego?!-Error się śmieje. Jest napity. I to ostro.
-N-No co? Hahahahaha! T-Trzeba jakoś rozbujać akcję. He he.-Bierze łyk piwa. To było już piąte piwo, jak zdążyłeś/aś naliczyć. Czujesz od niego mocno alkohol.
-Nie pijesz już.-Zabiera mu alkohol z reki.
-K-ku*wa. Oddaj to.-Wstaje chwiejnie. Ink tak samo wstaje.
-Nie będziesz już pił.-Wyrzuca butelkę w bok, która roztrzaskuje się. Error wdycha.
-No i popatrz c-co, żeś zrobił.-Dostaje czkawki.
-Idziesz do domu. Już.-Podchodzi do niego. Nagle. . ... . .Error łapie cię. . . . . .przyciąga mocno do siebie i . . . . . .. przyciska ci do gardła zaostrzoną kość.
-N-Nie podchodź.-Czujesz od niego dalej alkohol. Error nie wie, co robi.
-E-Error. C-Co ty robisz?-Jest przerażony. Nie wie co zrobić.
-Tylko podejdź, a on/a z-zginie.-Czujesz jego mocny uścisk. Nie możesz się ruszyć. Znowu dostał czkawkę.
-Error. Wiem, że jesteś zły. A-Ale nie zamierzam ci zrobić krzywdy. Proszę, puść jego/ją.
-Nie.-Mówi bardzo podpity. Stoicie tak. Boisz się. Czujesz, że Error mocno przyciska do twojego gardła kość. Nie wiesz, czy ryzykować, czy nie. Nie chcesz go zranić. Ale też nie chcesz zginąć. Nagle kopiesz go od tyłu mocno nogą w krocze. Od razu poskutkowało. Puścił cię. Jednak mocno zamachnął się z kością na ciebie, gdy kulił się. Wbił ci kość w brzuch. Ink się przeraził. Szybko podbiegł do ciebie. Error, gdy zobaczył, jak Ink biegnie. Mimo bólu w kroczu wystrzeliwuje blastery. Ink unika pierwszego, jednak drugiego już nie udaje mu się. Trafia. Cały bok został poraniony i poparzony przez blastera. Ink zamiast 1000 HP miał teraz 500HP. Error kulił się na ziemi. Ty leżałeś/aś na ziemi. Krew szybko uchodziła z ciebie. Ink resztkami sił podszedł do ciebie. Złapał i teleportował się do twojego domu. Chciał ci pomóc. Jednak jego rany na ciele i fakt, że nie ma przy sobie nic do leczenia, zmusza go do zostawienia cię w domu. Sam/a prawie mdlejesz. Nagle słyszy, jak ktoś idzie do pokoju. Ink się teleportował do Voidu. Przyszli twoi rodzice. . . . . i straciłeś/aś przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro